Exulowie z krainy Felicitas

Ziemie Zachodnie nie stały się rajem odzyskanym. Nie mogły zapewnić szczęścia i zapomnienia Kresowiakom.

Szczęście na Kresach?

Czy polskie życie na Kresach było szczęśliwe? Wyjaśniam, że tym razem chodzi mi życie materialne i o szczęście ziemskie poza mieszczańską i inteligencką kamienicą, poza szlacheckim dworem i magnackim pałacem. W kamienicy, we dworze i pałacu bytowało się raczej dostatnio – groziły im inne nieszczęścia niż bieda, a repatriacja oznaczała najczęściej “koniec pieśni” i upadek fortun. Ale przecie gros tamtejszej polskiej społeczności to nie byli bogacze ani posesjonaci, ani szlachta. A zatem: czy ich życie na Kresach było szczęśliwe?

Patrząc na wspomnienia mej własnej rodziny, słuchając głosu mego Ojca, pojąłem, że nie zawsze. I w zasadzie mogę nawet założyć, że dla niektórych dopiero skandaliczna, zbrodnicza, niegodna “repatriacja” okazała się szansą złapania jakiegoś majątku, domu, własnego kąta. Ziemie Zachodnie stały otworem, można je było zasiedlać, dóbr wszelakich pełno szło w ręce, wystarczyło ręce wyciągnąć. Pewno, że nastąpiło zaraz potem to, co nastąpiło – i Ziemie Zachodnie nie stały się rajem, tylko brudną Poczekalnią Dziejów. Dlatego też szczęście jakoś nie kojarzy mi się z zasiedlaniem Ziem Odzyskanych; ale gdybyśmy założyli, że jakimś trafem udałoby się Polsce wywinąć z kleszczy komunizmu, a zachować Śląsk, oba Pomorza i Mazury – no, to kto wie, może żylibyśmy dziś w znacznie lepiej rozwiniętym i wyżej niż obecnie uplasowanym w Europie Państwie Polskim.

Szczęście na Ziemiach Zachodnich?

Tak. A jednak z niejakim niesmakiem czytywałem kiedyś nasze, polskie publikacje kontrujace żale Łemków o wysiedlenie ich w ramach akcji “Wisła”. Autorzy takowych polemik kwitowali łemkowskie skargi stwierdzeniem, że o co chodzi, że przecież z nędznych chat zostali przeniesieni do luksusowych, poniemieckich gospodarstw, o jakich nawet im się na Łemkowszczyźnie nie śniło.

Generalnie i nam wmawiano przez dziesięciolecia, że Stalin dał nam co najlepszego miał (zrabował, znaczy się), że przywrócił nam nasze “odwiecznie polskie” terytoria. A mimo to nie byliśmy zadowoleni. Etos wygnańca, emigranta, człowieka złamanego – pokutował mimo propagandy sukcesu i obowiązkowego, oficjalnego milczenia na temat Kresów. Ziemie Zachodnie nie stały się rajem odzyskanym. Nie mogły zapewnić szczęścia i zapomnienia Kresowiakom.

Przy ciepłej herbatce: po co?

Do czegóż jednak tęskniliśmy wówczas my, Kresowiacy, tudzież dzieci i wnukowie Kresowiaków? Do powrotu na tamte ziemie? Owszem, śpiewało się za studenckich czasów: “A my Wilno zdobędziemy, | Lwów odbijemy, | Odpoczniemy na Kamczatce | Przy ciepłej herbatce”. Ale te deklaracje były (mym zdaniem) czysto tromtadrackie, groteskowe, śpiewane niejako na przekór sowietom i komuchom, a wcale nie przeciwko Ukraińcom i Litwinom (przynajmniej tak to wygladało w naszym ówczesnym studenckim towarzystwie). Ot, takie kanapowe wycie nostalgicznych cywilów przy ciepłej herbatce. Bo czyż chętnie powracalibyśmy na Kresy – tam, skądeśmy wyszli – gdyby bieg Dziejów, powiedzmy, około 1950 roku odwrócił się? Czy stać nas by było – przede wszystkim moralnie, a już nie mówię militanie albo ekonomicznie – na ponowne mieszanie w narodowych kotłach? Nie sądzę. A jeśli nawet tak, to na ile?

Banalne: pamięć sama

Piszę to wyłącznie po to, aby samemu sobie uprzytomnić, dlaczego w ogóle o Kresach myślę. Czego od tego myślenia oczekuję? Przecież, jak już rzekłem, w żadnym razie nie powrotu Polski na tamte ziemie; ani też nie zamierzam sam, prywatnie zamieszkać na ziemi Przodków (są takie jednostkowe polskie przypadki, a co do Łemków, to ci całkiem licznie do krainy przodków powracają, no ale to ma miejsce w ramach tego samego państwa, nie jest to migracja międzynarodowa). Ani nie tęsknię (realnie) do standardu kresowego żywota, który wcale nie bywał najwyższy.

A zatem co przemawia za pamięcią o Kresach? Banalne. Tylko pamięć. Pamięć sama. Jako taka. Pamięć o Polakach tam mieszkających i o naszej Przeszłości i naszych Przodkach. Bo – wedle Psalmisty i wedle Kochanowskiego –

“Jeślibym Cię zapomniał, o kraino święta, / Niech moja swej nauki ręka zapamięta! / Niechaj mi język uschnie, kiedy cię przepomnę, / Kiedy Cię na początku wesela nie wspomnę…”

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply