Dziewice, rycerze, wierze

Standardowy poeta średniowieczny oczyma rymotwórczej duszy odruchowo identyfikował wieżę z siedzibą (przymusową) damską.

Stołpy

„Wilija naszych strumieni rodzica” – tak się zaczyna – a kończy: „Dziewica płacze w pustelniczej wieży”. W „Konradzie Wallenrodzie”, rzecz jasna. Ta rzecz – to ta wieża. W czasach bohaterów „Konrada Wallenroda” (a nie w czasach jego autora) nie była to rzecz (ta wieża) czysto literacka, ani też nie wyłącznie zachodnioeuropejska. No, literacka, też, pewnie, bywała: jako Popielowa u Kadłubka, powielona potem w „Starej Baśni”; nade wszystko wszakże realna: polska, ruska, pruska, mazowiecka, litewska, kresowa w ogóle, stojąca pośrodku drewnianych wałów – często-gęsto jako pierwsza i najstarsza budowla z kamieni, później z cegły, i potem dopiero obrastająca innymi murowanymi domiszczami. A w każdym razie ważna wewnatrz tych murów. Czasem tylko obronna, czasem obronno-mieszkalna; zawsze wyniosła – jak ta w Trokach – czasem opasła – jak ta w Wilnie – czasem „ostatniej obrony”, z wejściem na pewnej wysokości, dokąd wiodły zewnetrzne, łatwe do spalenia schody; czasem z „ostrogą” – czyli na planie „łezki”, żeby ja pociski balist omijały. Taki rzadki plan zastosował architekt angielskiego króla Ryszarda Lwie Serce w Chàteau-Gaillard; taki też rozmierzył budowniczy księcia Bolka w śląskim Bolkowie (dokąd wybieram się niezadługo nucić pieśń wspomnianego Ryszarda).

Rycerze

Wieża – rzeczownik rodzaju żeńskiego – zdawałaby się rzeczą męską. Wszak sterczy toto i związane jest z władzą; z wieży widać wszystko, nad czym miejscowy P a n – p a n u j e. A P a n – to mężczyzna, rycerz głównie (aczkolwiek i wójtowskie, i mieszczańskie wieże były liczne). Dlatego też jest „Wieża Gedymina” na zamku wileńskim.

Dziewice

Niemiej wieża – to raczej Ona. Wiele z nich mianuje się zdrobniale: Baśka, Kaśka, Konstancja, Kurza Stopka. Służyły za rezydencję paniom: damom i dziewicom zwłaszcza (właśnie – Aldonie), i jako takie nazywano je notorycznie i chwalebnie („Baszta Halszki”, dajmy na to). Zamykanie kobiet we wieżach zdarzało się jakże często w powieściach, i to nie tylko romantycznych – bo najcześciej właśnie w tych prawdziwie starych, czyli średniowiecznych. Standardowy poeta średniowieczny oczyma rymotwórczej duszy odruchowo identyfikował wieżę z siedzibą (przymusową) damską. To poszło w zwyczaj, który reprodukuje się nadal: autorzy niedawno wydanego podręcznika do historii Polski dla szkół podstawowych tak się zapędzili, że uwierzyli i napisali, iż poznański ksiażę Przemysł zamurował swoją żonę we wieży. A w prawdziwej legendzie (rymowanej i średniowiecznej) zapisano tylko, że książę żonę we wieży zamordował, a nie zamurował.

Mieszkańcy męscy

Panie i Panny tkwiły w wygodnym areszcie domowym – czyli że nie lokowano ich w lochach podwieżnych, gdzie tkwił taki Maćko Borkowic, aż do czasu śmiertelnego, mokrego i głodnego zejścia. Przeważnie oszczędzano tego losu także męzczyznom o pewnej ustalonej godności, trzymając ich wysoko. Stąd lud zwał miejsce szlachetnego uwięzienia pewnego Ferdynanda – kolistą w planie, nieistniejącą dziś wieżę Luwru – „Wieżą Ferdynanda” („La Tour Ferrand”). Król Ryszard Lwie Serce, więziony przez cesarza i układajacy w więzieniu pieśń, a wedle legendy (średniowiecznej) rozpoznany po pieśni przez swego minstrela – też, jak wyobrażam sobie, nucił ze szczytu wieży.

Doświadczenie osobiste

I jam tego doświadczył. Wpierw zdarzyło mi się być zaproszonym do Nowogródka, gdzie wszyscy dokoła mieli procenty i śpiewali (był wielki festyn), ale niestety, nowogródzka wieża była wtedy pusta, głucha i sucha; ale zdarzyło mi się być na Śląsku, w winiarni pełnej mokrego trunku na szczycie ceglanej i średniowiecznej wieży. Uraczono mnie tam winem (w moje urodziny, dla usprawiedliwienia!), a zapomniano o przystawkach, bo takowych w winiarni w ogóle nie przewidywano; ja zaś przez omyłkę pościłem dzień cały specjalnie a konto tego przyjęcia. Po kilku głębszych zakończyłem uroczystość, zasypiając, ale i odpuszczajac sobie spuszczanie się po jednoosobowych schodach, czyli postanawiając (postanowienie narzuciło się per se) świtu doczekać na szczycie. Obudzenie przeżyłem jak Ryszard Lwie Serce, z instrumentem u boku, jedwabiem pod głową i kamiennym murem dokoła. Nie odmówiłem sobie więc natychmiast wewieżnego wykonania pieśni Ryszarda, żeby tradycji stało się zadość.

Jacek Kowalski

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

W załączeniu:

„Pieśń więzienna” króla Ryszarda Lwie Serce, skomponowanej przez tegoż, gdy przebywał w zamknięciu, w mocy cesarza niemieckiego, przełożona przez Kowalskiego.

Fragmentum z nowej naszej płyty: Jacek Kowalski i Klub Świętego Ludwika, „Wojna i Miłość”, Warszawa 2009. Gramy w składzie: Jacek Kowalski – śpiew, lira średniowieczna, citola | Tomasz Dobrzański – giterna, szałamaje, flety proste, dudy, piszczałka jednoręczna i bębenek | Agnieszka Obst – fidel | Marek Nahajowski – szałamaja, flety proste, flet poprzeczny | Julia Kosendiak – viola da gamba | Henryk Kasperczak – lutnia renesansowa | Olga Czernikow – wirginał, pozytyw | Jacek Muzioł – perkusja

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply