Dlaczego Moskwa wspiera Baszara?

Wszechobecne w mediach wytłumaczenia są błędne. Rosja i Chiny bronią syryjskiego reżimu z powodów, których w prosty sposób nie da się wyeliminować.

Zachodnia prasa oraz eksperci oceniają środowy samobójczy zamach bombowy, który zabił trzech wysoko postawionych syryjskich przedstawicieli armii i służb bezpieczeństwa (czwarty zmarł później na skutek odniesionych ran), jako śmiertelny cios, zadany rządowi Baszara al-Assada. Administracja Obamy zdaje się potwierdzać tą tezę.

Szalejące na przedmieściach i w okolicach Damaszku walki oraz wzrastająca liczba Syryjczyków zalewających kraj pozwalają sądzić, iż zamieszki przerodziły się w długą wojnę pomiędzy siłami Assada, a cywilami, mającą charakter potężnego powstania. Pogląd, iż reżim jest w stanie agonalnym, stał się więc powszechny.

Jednak te prognozy mogą okazać się przedwczesne, zwłaszcza, że ewidentnie nie są podzielane przez Chiny i Rosję.

Nazajutrz po dramatycznych zamachach, oba kraje zawetowały przygotowaną przez Wielką Brytanię rezolucję Rady Bezpieczeństwa, wprowadzającą umotywowane zapisami Rozdziału VII Karty Narodów Zjednoczonych sankcje wobec Syrii. Tym samym udowodniły, że ich polityka zapobiegania zewnętrznie wymuszonej zmianie reżimu w Syrii będzie kontynuowana. Działania te można nazwać polityką, ponieważ powyższe weto jest już trzecim wystosowanym przez te kraje, dwa pozostałe zostały wystosowane w październiku i lutym.

Co tłumaczy decyzję Chin i Rosji o poparciu reżimu, który wygląda jakby funkcjonował na kredyt?

Większość odpowiedzi na to pytanie skupia się na Rosji (która, z Putinem ponownie w roli prezydenta, wyraża coraz głośniejszy sprzeciw wobec zachodnich działań podejmowanych wobec Assada) i wskazuje na długotrwałą oraz bliską relację Rosji i Syrii, podkreślając zwłaszcza rolę Syrii, jako importera rosyjskiej broni i wartość portu w Tartusie dla rosyjskiej marynarki wojennej.

Te wszechobecne wytłumaczenia są jednak błędne.

Syria polega na rosyjskiej broni, jednak nie jest jej głównym odbiorcą, jak chociażby Algieria, Chiny, Indie czy Wietnam. Nie wydaje się także, że zostanie takim w przyszłości, zwłaszcza, kiedy pod uwagę weźmie się fakt, iż do 2005 roku jej długi wobec Rosji wynosiły ponad 13 miliardów dolarów, a Moskwa zgodziła się na umorzenie trzech czwartych tej kwoty.

Jeżeli mowa o Tartusie, to jest on ledwo porównywalny do baz używanych na całym świecie przez Stany Zjednoczone. Zapewnia kilka suchych doków oraz jest jednostką naprawczo-remontową, zatrudniającą niewielką liczbę rosyjskiego personelu. Co więcej, rosyjska marynarka wojenna jest tylko cieniem swojej sowieckiej poprzedniczki, zarówno w liczbie, jak i jakości. Tartus umożliwia reprezentowanie państwa i zdobywanie informacji, ale pomysł, że mógłby wspierać bitwy morskie, jest zbyt daleko idący.

Największym błędem tych standardowych wyjaśnień jest niemożliwość wytłumaczenia, dlaczego Chiny zgadzają się z Rosją w kwestii Syrii. Nie ma tam bowiem żadnej syryjskiej bazy, a sama Syria, jako importer broni znaczy dla Chin jeszcze mniej, jako, że wlicza się do wielkości chińskiej wymiany handlowej jedynie w drobnym stopniu, podobnie jak w przypadku Rosji.

Pekin i Moskwa wspierają rząd Assada z sześciu innych powodów.

Po pierwsze, żaden z krajów nie doszedł do wniosku, że działania syryjskiego rządu są skazane na niepowodzenie. Reżimowi udało się przetrwać, jak dotąd, szesnaście miesięcy; mimo ostatnich dezercji, nie zmniejszyła się liczba wysoko postawionych osób oraz nie znaleziono żadnych dowodów na to, że służby wojskowe i obronne porzucają swoje pozycje lub są rozwiązywane mimo tego, że reżim jest zdominowany przez mniejszość Alawitów, a w Syrii większość stanowią Sunnici. Ta ocena siły przetrwania Assada jest poddawana w wątpliwość, ale pomijając to – Chiny i Rosja w nią wierzą.

Po drugie, jako, że nie wykluczyły zewnętrznego rozwiązania dla syryjskiej wojny, Pekin i Moskwa nalegają na to, aby porozumienie o zawieszeniu broni wymagało cofnięcia wojsk zarówno od rządu, jak i sił powstańczych oraz aby dymisja Assada nie była warunkiem koniecznym. Kolejne punkty mają odzwierciedlać ich wiarę, że jego pospieszne odejście spowoduje upadek reżimu oraz wskazywać pożądane, bo pozwalające im na utrzymanie się w grze, rozwiązanie, jakim byłoby zachowanie części rządu, ale niekoniecznie Assada.

Po trzecie, Chiny i Rosja wierzą, że główną motywacją Ameryki nie jest wprowadzenie w życie ugody, lecz tylko spowodowanie zmiany reżimu przy jednoczesnym ograniczeniu znaczenia Moskwy i Pekinu w świecie arabskim poprzez ukaranie ich za wspieranie mającego krew na rękach Assada.

Po czwarte, przywódcy chińscy i rosyjscy myślą, że Waszyngton i jego sprzymierzeńcy wspierają syryjską opozycję, nie wiedząc zbyt wiele ani o niej, ani o jej planach dotyczących Syrii, ani nawet o tym, czy jest zjednoczona wspólną polityczną wizją. Odrzucają więc zawarte w amerykańskich (i europejskich) wypowiedziach twierdzenie, że stabilizacja zostanie osiągnięta jedynie wtedy, gdy Assad zgodzi się ustąpić.

Po piąte, zarówno Chiny, jak i Rosja, a zwłaszcza Rosja, borykają się z rebeliami w regionach zamieszkanych przez Muzułmanów – Chiny w Xinjiang, na północnym wschodzie, Rosja w rejonie republik Północnego Kaukazu, które leżą pomiędzy Morzem Czarnym i Morzem Kaspijskim. Przyszłość Afganistanu jest mętna, a grupy islamistów wciąż działają na terenie Azji Centralnej. Obecnie, Moskwa i Pekin widzą, że dzięki Arabskiej Wiośnie, partie islamskie stały się wpływową siłą w krajach arabskich. Taka sytuacja wzmaga ich świadomość dotyczącą proislamistycznej orientacji niektórych grup, wchodzących w skład syryjskiej opozycji.

Po szóste, Chiny i Rosja długo pozostawały podejrzliwe wobec pomysłów takich jak projekt „Responsibility to Protect” (R2P), które zostały stworzone, aby upoważnić ONZ do zakończenia szeroko zakrojonej agresji wewnątrz państw, przy użyciu środków wojskowych, nawet jeśli miałaby to być ostateczność. Oba kraje popierają surową koncepcję suwerenności, podstawą której ma być opozycja wobec zewnętrznej ingerencji w wewnętrzne sprawy państw w oparciu o prawa człowieka. Ich własne zapisy dotyczące demokracji oraz praw obywatelskich pozostawiają wiele do życzenia, oba kraje zmagają się także z wzrastającymi protestami publicznymi ludności cywilnej, więc taka postawa jest też zorientowana na ich własne interesy.

Co prawda, Chiny i Rosja nie zawetowały marcowej rezolucji Rady Bezpieczeństwa, dotyczącej strefy zakazu lotów nad Libią, jednak, jak im się wydaje, środek pozornie mający na celu ochronę cywilów, ostatecznie umożliwił kampanię, która poprzez aktywną, zewnętrzną pomoc dla uzbrojonej opozycji, odsunęła Muammara Kaddafiego od władzy. To doświadczenie zwiększyło determinację Rosji i Chin do zapobiegania środkom, mającym na celu obalenie Baszara, stosowanym przez ONZ.

Ponieważ żaden z sześciu powodów się nie zmieni, jest mała szansa na to, że Chiny i Rosja połączą siły z USA, Francją i Wielką Brytanią w Radzie Bezpieczeństwa. Jednak, żadna zewnętrzna próba zakończenia syryjskiego rozlewu krwi nie odniesie sukcesu bez udziału Pekinu i Moskwy.

Jeżeli Obama rzeczywiście chce współpracy z Chinami i Rosją, jego administracja powinna wstrzymać swoją ciągłą, publiczną krytykę, w szczególności wobec Rosji.

Przemowy mogą zdobywać polityczne punkty i przynosić katharsis, ale nie zwiększą już i tak wątłych szans na wielostronne porozumienie. Alternatywą może być zakład o to, czy reżim Baszara jest już na skraju wytrzymałości – i nadzieja na to, że po jego upadku nastaną pokój i stabilizacja.

Rajan Menon

„Huffington Post”

Tłumaczenie: Paulina Zając

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply