“Nowaja Gazieta” już pisała: w wyścigach 2012 roku wygra ten z “dwuprzymierza”, który jako pierwszy oficjalnie oświadczy o wyjściu na start. Bo będzie to oznaczać, że wewnętrzne rozwiązanie równania z dwiema niewiadomymi zostało znalezione i że główne wybory już się niestety odbyły. Na razie wyraźnych deklaracji nie było. Są za to dowody, że aktywne przygotowania do kampanii Putina już się rozpoczęły.

Falstart?

Z pozoru wszystko wygląda dokładnie na odwrót. Dmitrij Miedwiediew już dwa razy, choć w różnych rolach – najpierw jako sukcesor, potem jako prezydent, był na corocznym przeglądzie światowej elity w Davos, co mając na uwadze rolę, jaką ten alpejski kurort odegrał w wyborach rosyjskiego prezydenta w 1996 roku, można, co prawda nieco naciągając, uznać za potwierdzenie jego ambicji wychodzących poza ramy 2012 roku.

Są też bezpośrednie wskazówki: Arkadij Dworkowicz, pomocnik prezydenta, w wywiadzie dla BBC mówił o tym, że według jego odczuć Dmitrij Miedwiediew chciałby i jest gotów przedłużyć swoje przebywanie na stanowisku gospodarza Kremla o kolejną, tym razem sześcioletnią kadencję. Wszyscy zgodzili się z tym, że podobnej deklaracji pomocnik raczej by nie uczynił bez zgody swojego przełożonego, jednak nikt ani z drużyny Miedwiediewa, ani z drużyny Putina nie przejął pałeczki w sztafecie i nie podjął się rozwijać tego śliskiego tematu.

Ale to wcale nie znaczy, że odpowiedź nie została udzielona.

O czym opowiedział Gazprom

Odpowiedzi udzielił nie żaden gadatliwy urzędnik, a nudne sprawozdanie księgowe opublikowane 10 lutego przez Gazprom.

Zawiera ono detektywistyczne opowiadanie o tym, jak 20 grudnia Gazprom sprzedał Gazrpombankowi akcje Nowateku. Wątek detektywistyczny związany jest z tym, że pakiet wysokości 9,7% tego niezależnego producenta gazu został sprzedany za jedyne 57,46 miliarda rubli. Choć na początku listopada, kiedy były załatwiane formalności związane z transakcją, wartość pakietu wynosiła 87,62 miliarda rubli. 21 grudnia pojawiła się informacja, że dwuletnią opcję na wykup udziałów w Nowateku od Gazprombanku otrzymała pewna kompania o nazwie Hibridge Ventures Ltd, po czym cena przekroczyła 90 miliardów rubli.

Seans nadzwyczajnej hojności Gazpromu miał miejsce w zupełnie nieadekwatnych okolicznościach. W sprawozdaniu jest mowa o tym, że od stycznia do września 2010 roku dochody Gazpromu z eksportu spadały. W Europie spadły one do 7,6% – do 953,36 miliarda rubli. „Darować” miliard dolarów, a co najmniej tyle wynosiła zniżka, którą otrzymał Gazprombank, było mu nie na rękę, choć sytuacje, kiedy warto rzucać takimi sumami, w zasadzie prawie się nie zdarzają.

Ale co ma do tego Putin i jego kampania prezydencka?

Nieoczekiwany okrzyk

Zanim odpowiemy na to pytanie, podam jeszcze jedno zdarzenie z życia Gazpromu, które miało miejsce – jakże wymowny przypadek – w tym samym dniu, 10 lutego. Władimir Putin, tradycyjny obrońca interesów Gazpromu, nieoczekiwanie ostro i publicznie zbeształ monopol gazowy. Chociaż zbeształ – to mało powiedziane. Putin zagroził Gazpromowi pozbawieniem go największego skarbu – rury, to znaczy odebraniem mu tego, co stanowi materialny nośnik jego produktu. „Albo będziecie efektywnie pracować, albo będziemy zmuszeni iść na zmianę aktualnych zasad, iść na zmianę ustawodawstwa tak, aby były uwzględnione interesy całej gałęzi” – oświadczył premier. Gazprom, według niego, nie rozwija infrastruktury transportu, ograniczając rozwój gospodarczy: „Jest deficyt, a my tam nikogo nie dopuszczamy. Stawiacie interesy kompani, ponad interesami gałęzi, co hamuje gospodarkę”.

Putin ma rację, Gazprom dawno powinien skupić się na wypełnianiu zadań profilowych. Z naciskiem na „dawno”. Ale niezadowolenie przecież wyszło na jaw zupełnie niedawno, co zmusza do myślenia.

Zmusza to także do przypomnienia sobie, że w tym czarnym dla Gazpromu dniu, 10 lutego, kompania państwowa Inter RAO JES, główna spadkobierczyni świętej pamięci RAO JES, zawarła długoterminowy kontrakt na dostawę gazu z TNK-BP, odwracając się od Gazpromu. To nie pojedynczy fakt, a dowód zasadniczego pierwszeństwa, które największy producent energii elektrycznej oddaje nie Gazpromowi, a niezależnym od niego producentom gazu, takim jak Nowatek, TNK-BP, Nortgaz (który Inter RAO JES ma zamiar wykupić od Farchada Achmedowa). Prezez Inter RAO JES Boris Kowalczuk tak wyjaśnia swoją politykę: on “powinien mieć gwarancję stabilności dostaw paliwa za sprawiedliwą cenę”. Tak więc Gazprom nie odpowiada tym wymaganiom.

Osoby zainteresowane

Na razie jedno jest jasne: nad Gazpromem zawisły czarne chmury. Ale obraz staje się o wiele bardziej wielowymiarowy i jednocześnie bardziej zrozumiały, jeśli cyfry zamienić na osoby.

Komu przyjdzie w udziale miliard dolarów, którego pozbył się Gazprom? Najpierw Gazprombankowi, którego nazwa nie powinna wprowadzać w błąd, – Gazprom już dawno nim nie włada. Gazprombank poprzez kompanię „Lider” i bank „Rossija” kontroluje Jurij Kowalczuk (o jego synu Borisie Kowalczuku już wspominaliśmy). Ale, jak już zostało powiedziane, kompania Hibridge Ventures Ltd posiada opcję na zakup akcji Nowateku od Gazprombanku. Warunki opcji nie są znane. Jest za to znane nazwisko posiadacza opcji – Giennadij Timczenko, współwłaściciel Nowateku, spółki Gunvor – jednego z największych pośredników w handlu ropą naftową i wielu innych spółek, a także niezmienny kierownik Nowateku Leonid Michelson. Przypuszczenie, że gratisowy miliard dolarów ostatecznie podzielą między sobą panowie Kowalczuk, Timczenko i Michelson, nie jest pozbawione podstaw.

Ważne jest to, że Kowalczuk i Timczenko, o czym pisano już niejednokrotnie, należą do bliskiego kręgu Władimira Putina. To już wystarczający powód, by zaopatrzyć się w kolejny miliard. Ale w danym przypadku odbyło się to kosztem poszkodowanego Gazpromu. A ten ostatni premiuje i uzbraja tych, którzy prowadzą zdecydowany atak na jego pozycję – niezależnych dostawców gazu. To jasne, że Gazprom został do tego zmuszony. Coś podobnego nie jest po prostu możliwe bez uczestnictwa wyższych sił politycznych. Wniosek jest tylko jeden: w bliskim kręgu Putina, do którego zalicza się także Aleksiej Miller (prezes Gazpromu – przyp.tłum.), ma miejsce przegrupowanie sił i środków. Przyczyna ma zdecydowanie polityczny charakter, a wśród tego rodzaju przyczyn bezkonkurencyjne są zbliżające się wybory prezydenckie. W takim okresie stabilny prywatny oligarcha jest cenniejszy od lojalnej kompanii państwowej, może on bowiem bardziej swobodnie dysponować środkami i w ogóle jest bardziej efektywny.

Jeśli nie przekonałem, że na wystąpienie Dworkowicza drużyna Putina dała przekonywującą odpowiedź, można przypomnieć, jak w lutym, będąca pod kontrolą Jurija Kowalczuka „Nacjonalna Media Grupa” zakupiła od Millhouse Romana Abramowicza za 150 milionów dolarów 25% akcji “Pierwszego Kanału”, dodając jego pakiet blokujący do 68% udziałów w REN TV i 72% w TRK “Petersburg – Piąty Kanał”, nie mówiąc o innych aktywach, włączając na przykład gazetę “Izwiestia”. Ma miejsce oczywiste medialne przygotowanie do wyborów, w centrum którego znajduje się główny agitator i propagandysta – “Pierwszy Kanał” wraz ze wspomnianym już Jurijem Kowalczukiem.

Wróćmy do arytmetyki. Kowalczuk dostał z powietrza miliard dolarów (którymi być może podzieli się z Timczenko i Michelsonem), a za pakiet blokujący „Pierwszego Kanału” oddał jedynie 150 milionów dolarów (wiele osób jest przekonanych, że i tu miała miejsce zniżka). I jak tu nie przypomnieć sobie stwierdzenia innego oligarchy Borisa Bierezowskiego: najbardziej intratny biznes to biznes na polityce. Wygląda na to, że weteran miał rację.

Nikołaj Wardul

źródło: Nowaja Gazieta, http://www.novayagazeta.ru/data/2011/019/18.html

Tłumaczyła Karolina Filimonova

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply