Chuligani rządzą francuskimi stadionami

W ostatni weekend głośno było o dwóch wydarzeniach na stadionach we Francji. Opóźnienie finału piłkarskiej Ligi Mistrzów nie było co prawda bezpośrednio związane z francuskimi kibicami, ale następnego dnia przy okazji ligowego barażu doszło do poważnych zamieszek. Zakończony właśnie sezon obfitował zresztą w podobne skandale.

Sobotni finał pomiędzy Realem Madryt a Liverpoolem został opóźniony o ponad pół godziny. Powodem były problemy z wejściem angielskich kibiców na Stade de France w Paryżu. Na obiekt próbowało się bowiem przedostać wielu fanów nie posiadających biletów, a z tłumem wyraźnie nie dawała sobie rady ochrona oraz systemy sprawdzające wejściówki. Co ciekawe, wśród pierwszych osób zatrzymanych po tych wydarzeniach znalazło się ponad dwudziestu imigrantów z Afryki Północnej.

Skandal towarzyszący finałowi najważniejszych europejskich rozgrywek klubowych nie był jednak dziełem francuskich kibiców, lecz przede wszystkim nieudolności tamtejszych organizatorów. Tym niemniej nieco ponad 24 godziny później o futbolu we Francji było ponownie głośno, jednak ponownie nie za sprawą jego sukcesów.

AS Saint-Étienne w niedzielę wieczorem walczyło na własnym stadionie o utrzymanie w pierwszej lidze. Ostatecznie po rzutach karnych uległo jednak drugoligowemu AJ Auxerre, co rozwścieczyło miejscowych kibiców. Niemal dosłownie sekundę po ostatniej wykonanej „jedenastce” wbiegli na boisko, obrzucając racami trybunę honorową oraz zbiegających do szatni piłkarzy obu drużyn.

Po kilku minutach, przy biernej postawie policji, kibice Saint-Étienne opuścili murawę, a następnie trybuny. Na tym nie skończyły się jednak zamieszki. Chuligani splądrowali klubowy sklep, podpalili wóz telewizyjny i czekali na zawodników swojego klubu, dlatego ostatecznie musieli zostać rozgonieni przez interweniujących funkcjonariuszy prewencji.

Sezon pozasportowych wrażeń

Oburzenia zachowaniem miejscowych kibiców nie kryli przedstawiciele świeżo upieczonego beniaminka Ligue 1. Trener Auxerre Jean-Marc Furlan narzekał, że on i jego zawodnicy dusili się z powodu rzucanych rac i gazu łzawiącego. Przede wszystkim zwrócił uwagę na brak działań wobec stadionowych chuliganów, które wcześniej podjęły inne zachodnie kraje. W tym kontekście przypomniał zresztą o innych zamieszkach mających miejsce w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

I rzeczywiście, jeszcze więcej niż na ligowych boiskach działo się na francuskich trybunach. Media z powodu natężenia skandali praktycznie przestały zwracać uwagę chociażby na rzucanie różnych przedmiotów w kierunku piłkarzy. Od początku sezonu 2021/22 z takim problemem mierzył się przykładowo Leo Messi, którego w trakcie wyjazdowego meczu jego Paris-Saint Germain z Olympique Marsylia, stewardzi musieli chronić tarczami podczas wykonywania przez niego rzutów rożnych.

Argentyński gwiazdor jak dotąd jednak poważnie nie ucierpiał. Mniej szczęścia w tych rozgrywkach miało paru innych zawodników. W pierwszej kolejce sezonu Ligue 1 Valentin Rongier z Marsylii nie wszedł na boisko w wyjazdowym meczu z Montpellier, bo po uderzeniu butelką miał rozciętą wargę. Listopadowy mecz Olympique’ów z Marsylii i Lyonu nie został dokończony, ponieważ taki sam przedmiot spadł na głowę Dimitriego Payeta, który zaledwie trzy miesiące wcześniej doświadczył już tego w Nicei.

Do tego należy oczywiście dodać starcia pomiędzy samymi kibicami. Miały one miejsce wielokrotnie na różnych stadionach, doprowadzając do przerwania wielu meczów. We wspomnianym Saint-Étienne już jesienią ubiegłego roku opóźnione zostało jedno ze spotkań. Także wówczas chuligani wtargnęli na murawę, niszcząc trawę oraz siatki w bramkach. Zaledwie miesiąc wcześniej kibice RC Lens wbiegli natomiast na boisko, aby zaatakować sektor gości zajmowany przez fanów Lille OSC.

Przykłady z ostatniego roku można by mnożyć. Wcześniej zresztą wcale nie było lepiej. W poprzednich latach dochodziło między innymi do incydentów pokroju uderzenia piłkarza PSG metalową rurką w czasie meczu, ataków ultrasów i chuliganów na obiekty treningowe, gróźb śmierci pod adresem zawodników czy trafienia bramkarza Lyonu petardą w głowę. Najczęściej w negatywnym kontekście mówi się o obiektach w Marsylii, Saint-Étienne, Lyonie, Angers, Metz, Montpellier czy Nicei.

Gorący kartofel

Przez dłuższy czas można było odnieść wrażenie bagatelizowania problemu przez władze ligi i francuską federację. Skandaliczne wydarzenia na trybunach rzadko przekładają się na całkowite przerwanie meczów, nie mówiąc już o przyznawaniu walkowerów. Najczęściej sędziowie czekają na uspokojenie się sytuacji, wznawiając grę nawet po przerwie trwającej półtorej godziny, jak miało to miejsce w przypadku derbów Lens z Lille. Wyjątkiem było wspomniane spotkanie Lyonu z Marsylią, gdy koledzy Payeta odmówili powrotu na boisko.

Dopiero w ostatnich miesiącach francuska federacja zaczęła nieco bardziej rygorystycznie podchodzić do wydarzeń na trybunach. Chociażby fani Lyonu po styczniowym meczu z PSG otrzymali zakaz wyjazdowy do końca sezonu. Za zachowanie kibiców bierze się także wymiar sprawiedliwości. W marcu przed sądem za atak na sektor Lille stanęło blisko stu fanów Lens. Wśród osób skazanych na karę grzywny znalazł się między innymi… policjant chodzący po godzinach pracy na mecze swojego ulubionego klubu.

Ogółem władze francuskiego futbolu i Profesjonalnej Ligi Piłkarskiej nie wykraczają jednak poza wspomniane wyżej, standardowe rozwiązania pokroju zakazów stadionowych, czasowych zakazów wyjazdowych czy zamykania sektorów na stadionach. Coraz częściej pojawiają się tymczasem głosy, że tamtejsza federacja w związku z zachowaniem fanów powinna podjąć bardziej radykalne kroki. Na czele z odejmowaniem punktów klubom nie potrafiącym zapanować nad grupami kibicowskimi.

Po sezonie obfitującym w stadionowe zamieszki można jednak dojść do wniosku, że nikt nie ma pomysłu na poradzenie sobie z tym problemem. Wydarzenia na stadionach stały się przysłowiowym gorącym kartoflem, którym przerzucają się władze ligi, federacja piłkarska, samorządy, resorty edukacji i sporu oraz policja. Obserwatorzy tego spektaklu są zgodni, że mało konstruktywne przerzucanie się odpowiedzialnością jedynie szkodzi wizerunkowi Ligue 1, czyli jakby nie patrzeć jednej z pięciu najsilniejszych lig w Europie.

Radykalizacja

Problem chuligaństwa stadionowego można ograniczyć. Jednak nawet przykład Anglii pokazuje, że naiwna jest wiara w możliwość jego całkowitego wyeliminowania. Dlaczego jednak w ciągu ostatniego roku miało miejsce więcej poważnych incydentów, niż przez kilka poprzednich lat? Najczęściej zachowanie grup kibicowskich tłumaczone jest następstwami zamknięcia Francuzów w domach z powodu pandemii koronawirusa. Jest to wszak pierwszy pełny sezon bez covidowych ograniczeń na samych stadionach.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Nie jest to jednak do końca przekonująca argumentacja. Praktycznie w całej Europie Zachodniej zachowanie rządów wobec koronawirusa było podobne, stąd też stadiony przez ponad rok były zamknięte nie tylko we Francji. Oczywiście także w innych ligach zdarzały się różnego rodzaju incydenty, ale nie wykraczały one poza dotychczasową „normę”. W przypadku Francji mamy zaś do czynienia z prawdziwą erupcją stadionowej przemocy, wymykającą się wszystkim dotychczasowym ramom.

Dodatkowo nie zawsze za przemoc na stadionach odpowiadają członkowie dobrze znanych grup ultrasów i chuliganów. Chociażby pseudokibic skazany za uderzenie butelką Payeta w Lyonie nie należał do żadnej ze zorganizowanych struktur. Podobnie było w przypadku wielu innych osób zatrzymanych w ubiegłym sezonie za udział w zamieszkach na różnych obiektach.

Oczywiście nie zmienia to faktu, że także i zorganizowane struktury kibicowskie biorą udział w starciach. W tym kontekście mówi się we Francji najczęściej o ich radykalizacji. Pod tym pojęciem rozumiana jest zarówno zwiększona rywalizacja pomiędzy grupami fanów, jak i zachodzenie w nich procesów związanych ze zmianami w samym społeczeństwie. Wszak od kilku lat Francja jest areną poważnych społecznych napięć, które eksplodowały na dobre zwłaszcza po pojawieniu się w przestrzeni publicznej osławionego ruchu „żółtych kamizelek”.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply