Białoruś spada w przepaść

Szanse że Mińsk zdoła dzięki pożyczkom wydostać się z finansowej dziury są niewielkie, ale pomysł sprzedaży części aktywów aby powstrzymać upadek, jest jeszcze gorszą alternatywą.

Białoruś osuwa się w przepaść. Rząd potrzebuje przed końcem roku zastrzyku świeżej gotówki w postaci 3 – 6 miliardów dolarów, albo będzie musiał się zmierzyć z kolejną dewaluacją i upadkiem gospodarczym. Jak dotąd, wszystkie drzwi zatrzaskują się przed nim z hukiem.

Gospodarka traci pieniądze na skutek rekordowo wysokiego deficytu obrotów bieżących, co oznacza, że należy szybko podjąć któreś z trzech działań: pozyskać fundusze z zagranicy, dokonać drastycznych cięć wydatków lub odsprzedać główne aktywa.

Wydaje się, że społeczeństwo straciło wiarę w możliwość rządu do wprowadzenia któregokolwiek z tych środków w życie. W sierpniu Narodowy Bank Białorusi (NBB) został zmuszony do zdementowania pogłosek mówiących o zakazie sprzedaży zagranicznej waluty w kantorach. Prezydent Łukaszenko uznał za konieczne zapewnienie na antenie telewizyjnej, iż rząd nie ma zamiaru przejęcia prywatnych depozytów obywateli.

Mińsk zadebiutował na międzynarodowych rynkach kapitałowych osiemnaście miesięcy temu i w tym roku pozyskał kolejne 800 milionów z emisji euroobligacji. Emisja ta, została zorganizowana przez Royal Bank of Scotland obecnie zmuszany przez rząd wielkiej Brytanii do odcięcia się od Mińska, ze względu na łamanie praw człowieka – jak donosi w tym tygodniu brytyjska prasa.

Decyzja RBSu jest tylko wisienką na gorzkim torcie upieczonym przez prezydenta Łukaszenkę po wybuchu zamieszek i nasłaniu tajnej policji na ludzi protestujących przeciwko ewidentnie ustawionym wyborom prezydenckim w grudniu zeszłego roku. Łukaszenko zaprzepaścił dotychczasowe sukcesy w relacjach z Zachodem, jakie zbudował po okresie otwierania się kraju na zagraniczne inwestycje rozpoczętym w 2008 roku.

Mińsk zwrócił się z pokorną prośbą o wsparcie do swojej starej sojuszniczki – Rosji. Został jednak natychmiast skierowany do Euroazjatyckiego Banku Rozwoju (EBR) który jest odpowiedzią byłego ZSRR na międzynarodowe instytucje finansowe, takie jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW). Aczkolwiek, EBR ogłosił 25 sierpnia, że może odwlec w czasie termin kolejnej płatności wynoszącej 440 milionów dolarów z 3 miliardowego funduszu Białorusi. W czerwcu dokonano już płatności w wysokości 800 milionów. Dimitrij Krasilnikov – dyrektor zarządzający EBR, powiedział dziennikarzom 25 sierpnia: „Dokładny termin nie został ustalony, to było jedynie wstępne rozeznanie. Następna wpłata zostanie z pewnością dokonana, ale trudno powiedzieć – kiedy.”

Euroazjatycki Bank Rozwoju wykonuje swoje obowiązki związane z MFW, twierdząc, że nim nadejdzie wsparcie finansowe, rząd powinien uporać się z własnymi problemami, a w tej kwestii nie uczyniono jeszcze żadnych postępów. „Wciąż nie podjęto żadnego poniższych działań: nie doszło do unifikacji stawek, ustabilizowania rezerw, ani odbudowy zaufania do waluty krajowej” – magazyn Primecytuje wypowiedź Krasilnikowa.

Dyskusje na temat potencjalnego dwumiliardowego kredytu od Sbierbanku rozbijają się o kwestię zabezpieczenia pożyczki. Sierbank domaga się 35% udziałów w nawozach potasowych produkcji Belaruskali, które są najbardziej wartościowym zasobem kraju. Mińsk jednak wzbrania się przed ewentualnością narażenia swoich cennych dóbr na ryzyko przejęcia.

Załamały się rozmowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Mińscy przywódcy nie znoszą być pouczani w kwestii kierowania własnym krajem. Jednakże jeśli chodzi o pożyczkę, MFW pozostaje ostatnią deską ratunku dla Mińska, który może być zmuszony do skorzystania z funduszu, jak to miało miejsce po ostatnim kryzysie w 2009 roku.

Szanse że Mińsk zdoła dzięki pożyczkom wydostać się z finansowej dziury są niewielkie, ale pomysł sprzedaży części aktywów aby powstrzymać upadek, jest jeszcze gorszą alternatywą.

Koncepcja sprzedaży rosyjskiemu GAZowi lub KAMAZowi Mińskiej Fabryki Ciężarówek – legendarnej wytwórni, która może być warta miliardy, raczej nie zostanie zrealizowany przed końcem roku. Wycena rządowych udziałów jest przewidziana na wrzesień, ale dyskusje na temat kosztu i potencjalnych partnerów nie będą należały do łatwych.

Również transakcja sprzedaży połowy białoruskiej sieci gazociągów Biełtransgaz nie odbywa się bez trudności. Mińsk usiłuje połączyć sprzedaż wartościowej firmy z warunkami krajowego importu gazu, lecz premier w połowie sierpnia zdradził dziennikarzom, iż jego rząd planuje ustanowić malejący współczynnik aby obliczyć ceny rosyjskiego gazu ziemnego który ma być dostarczony Białorusi w 2012 roku. Ostatecznego targu wciąż nie dobito. Nie ma potrzeby wstrzymywać oddechu w napięciu.

Zaledwie w zeszłym tygodniu Narodowy Bank Białorusi włączył do gry nowe aktywa – 98% swoich udziałów w Paritetbanku. „Szukamy nowego właściciela, który działałby efektywnie z perspektywy podejścia handlowego” – powiedział reporterom wicegubernator NBB Siergiej Dubkov. Nie zdradził jednak ile stawka może być warta.

W czerwcu, białoruski premier Michaił Myasnikowich oznajmił, że rząd właśnie negocjuje z rosyjskimi firmami sprzedaż siedmiu spółek. Myasnikowich wspomniał o potencjalnej sprzedaży udziałów w przedsiębiorstwie Grodno – Azot firmom Sibur lub Rosnieft, rafinerii Naftan dla Łukoil, lub rafinerii Mozyr dla Rosneftu.

Ponieważ jest mało prawdopodobne, by którąś z tych transakcji doszła w najbliższym czasie do skutku, rząd podejmuje coraz bardziej desperackie kroki w celu utrzymania gospodarki na powierzchni. W Białorusi po zakazie sprzedaży zagranicznej waluty przed kilkoma miesiącami, pojawił się podwójny kurs – ostatni w krajach Wspólnoty Niepodległych Państw. Ceny dolara wahały się na czarnym rynku od 6.000 do 7. 000 rubli, aż po nieosiągalny oficjalny kurs po 5.050 rubli.

26 sierpnia państwo zapowiedziało obcięcie 2 miliardów dolarów z rządowych wydatków, co oznacza obniżenie płac sporej części ludności. Wzrost płac w czerwcu sięgnął zera, po ponad 30 procentowym wzroście rocznym w poprzednich latach. Wzrost gospodarczy oscylował w okolicach 9% ze względu na kryzys w 2008 roku i nie zwolnił w widoczny sposób. Podejrzewa się, że osiągnie w przybliżeniu 6% w tym roku, lecz analitycy Renaissance Capital twierdzą, że w grudniu miesięczne tempo wzrostu spadnie do około 1.5%.

W tym samym czasie Narodowy Bank Białorusi spodziewa się jeszcze w tym tygodniu (po raz ósmy w tym roku) nagłej podwyżki stóp procentowych do 27%, donosi Prime.NBB już rozszerzył listę zagranicznej waluty podlegającej przymusowej sprzedaży – to środek zaradczy przeciwko wybuchowi drastycznego kryzysu, którego to sposobu większość krajów CISu zaniechało już ponad dekadę temu. Lista przypomina plan grabieży państwa z wszelkiego rodzaju wymienialnego pieniądza, jaki może się znaleźć w depozytach białoruskich spółek, wliczając w to: litewskiego lita, łotewską łatę, kazachskiego tenge, polskiego złotego, czeską koronę, węgierskiego forinta, chińskiego juana, nowego szekela izraelskiego, nowozelandzkiego dolara czy lirę turecką.

Łukaszenko zwołał 29 sierpnia zebranie przywódców Białorusi, Rosji i Unii Europejskiej, w celu przedyskutowania sytuacji swojego kraju. Jednak ze względu na poważne problemy z jakimi boryka się państwo jak i jego degradację do statusu pariasa, mało jest prawdopodobne aby ktokolwiek pofatygował się do Mińska na spotkanie z Łukaszenką. „Jako głowa państwa, zapraszam wszystkich rozważnych, kochających swój kraj ludzi, bez względu na ich przynależność polityczną, aby zasiedli razem przy okrągłym stole patrząc sobie w oczy i ustalili w jaki sposób każdy z nich może przyczynić się do poprawy sytuacji.” – oznajmił Łukaszenko w sierpniu.

Ktoś powinien mu wyjaśnić, że czas na rozmowy już minął.

Źródło: Business New Europe

tłumaczenie: Klaudyna Karcz, redakcja: twg

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply