Konserwatywna rewolucja we francuskich mediach

Dziennikarze czołowego francuskiego tygodnika protestują przeciwko nowemu redaktorowi naczelnemu. W liście do prezydenta Emmanuela Macrona proszą o interwencję, bo ich zdaniem świeżo mianowany szef ma „skrajnie prawicowe” poglądy. Środowiska lewicowo-liberalne są jednocześnie zaniepokojone aktywnością miliardera Vincent Bolloré, który od kilku lat tworzy prawicową alternatywę dla dotychczasowych mediów.

Od trzech tygodni we francuskich kioskach nie pojawia się drukowane wydanie tygodnika „Le Journal du Dimanche”, obchodzącego w tym roku swoje 75-lecie. Dziennikarze pisma w ten sposób strajkują bowiem przeciwko nominacji nowego redaktora naczelnego, prosząc o interwencję francuskiego prezydenta. Ich zdaniem Macron powinien nie tylko zabrać stanowisko w sprawie zmian w prywatnej gazecie, ale także stworzyć ramy prawne mające na celu obronę „niezależności” mediów i „wysokiej jakości informacji”.

Zbyt prawicowy

Nowy redaktor naczelny nie podoba się dziennikarzom „Le Journal du Dimanche” z powodu reprezentowanych przez siebie poglądów. Geoffroy Lejeune jeszcze do niedawna kierował redakcją innego tygodnika, czyli „Valeurs actuelles”. Pod jego sześcioletnimi rządami pismo stało się jednym z najbardziej opiniotwórczych prawicowych mediów nad Sekwaną, podejmując tematy przemilczane na ogół przez establishmentowe gazety i portale internetowe.

Co ciekawe, Lejeune właśnie z tego powodu opuścił niedawno stanowisko redaktora naczelnego „Valeurs actuelles”. Właściciel tygodnika, urodzony w Libanie biznesmen Iskandar Safa, zarzucał mu bowiem zbytnie sympatyzowanie ze „skrajną prawicą”. Nie podobało mu się zwłaszcza poparcie Lejeune dla Erica Zemmoura, znanego publicysty i uczestnika ubiegłorocznych wyborów prezydenckich we Francji. Nowy szef „Le Journal du Dimanche” od dawna przejawiał fascynację postacią Zemmoura. W 2015 roku napisał nawet powieść „Zwyczajne wybory”, w której popularny publicysta… wygrywa wybory prezydenckie.

Nic więc dziwnego, że nominacja Lejeune spotkała się z protestami dziennikarzy liberalnego tygodnika. Dostali oni dodatkowo wsparcie od kilkuset „osobistości francuskiego życia publicznego” czy organizacji Reporterzy Bez Granic. Pracownicy „Le Journal du Dimanche”, przy wsparciu innych lewicowo-liberalnych mediów, ostrzegają więc, iż „pierwszy raz od zakończenia II wojny światowej wpływ na duże medium we Francji będzie miała postać związana ze skrajną prawicą”.

Media się zmieniają

Francuski prezydent co prawda nie zabrał jeszcze głosu na temat zmian we wspomnianym piśmie, natomiast nad kondycją rynku medialnego pochylił się minister edukacji i młodzieży, Pap Ndiaye. Pochodzący z Senegalu polityk i wykładowca akademicki twierdzi mianowicie, że wspieranie protestu dziennikarzy „Le Journal du Dimanche” jest konieczne, bo „nie chcą wchodzić do świata mediów kontrolowanych przez postać bliską skrajnej prawicy”.

Zobacz także: Władze Francji zmobilizowały dziesiątki tysięcy policjantów

Ndiaye nawiązał tym samym do biznesmena Vincenta Bolloré, krytykując dodatkowo treści prezentowane w należących do niego mediach. Zdaniem francuskiego ministra edukacji i młodzieży, treści „skrajnie prawicowe” już w tej chwili są szeroko prezentowane choćby przez kontrolowane przez miliardera, popularne telewizje informacyjne CNews i Europe1. Ndiaye uważa zaś, że wymienione kanały „niszczą demokrację”.

Obóz Macrona zapewne będzie musiał przyzwyczaić się do zmiany francuskiego rynku medialnego, bo Bolloré od lat jedynie rozszerza swoje portfolio. Oprócz „Le Journal du Dimanche” w ostatnich tygodniach miliarder kupił także najpopularniejszy francuski tygodnik „Paris Match”, stacje radiowe Europe 1 i Europe 2 oraz sieć rozgłośni RFM. Dotychczas należały one do grupy medialnej Lagardère News, która za zgodą Komisji Europejskiej została przejęta przez koncern Vivendi.

„Ultrakonserwatysta”

Vivendi w ciągu ostatnich kilkunastu lat przejęło szereg różnego rodzaju mediów, w tym również wydawnictwo książkowe czy znaną platformę multimedialną Dailymotion. Bolloré buduje swoje imperium medialne przede wszystkim w oparciu o działającą również w naszym kraju telewizję Canal Plus. Niektórzy porównują wspomniane CNews do amerykańskiego prawicowego kanału informacyjnego FOX News. W ciągu zaledwie paru lat program dzięki swojemu konserwatywnemu charakterowi podwoił liczbę swoich widzów, a niekiedy pod względem oglądalności prześciga swojego liberalnego konkurenta BFMTV.

Sam Bolloré, według rankingu miesięcznika „Forbes” ósmy najbogatszy człowiek we Francji, znany jest ze swoich konserwatywnych poglądów. 71-kletni biznesmen jest praktykującym katolikiem, a jego spowiednikiem jest ksiądz związany ze środowiskami tradycjonalistycznymi. On sam deklaruje się jako chrześcijański demokrata i nie ukrywa swojej przyjaźni z byłym centroprawicowym prezydentem Nicolasem Sarkozym (podarował mu nawet jacht po zwycięstwie w wyborach w 2007 roku, co wzbudziło oczywiste kontrowersje). Przed ubiegłorocznymi wyborami prezydenckimi spotkał się zaś z większością prawicowych kandydatów, natomiast w jego mediach wyraźnie faworyzowany był Zemmour.

Miliarder deklaruje, że jego koncern, zarządzany oficjalnie przez jego syna, kieruje się jedynie czystym rachunkiem ekonomicznym. W te zapewnienia nie wierzą jednak dziennikarze „Le Journal du Dimanche” i innych lewicowo-liberalnych mediów. Nie mają więc złudzeń, iż Bolloré nakaże zmienić redaktora naczelnego tygodnika, bo dotychczas po prostu wymieniał pracowników. Tym samym konserwatywna zmiana w wychylonych mocno na lewo francuskich mediach stała się faktem.

Michał Kuropatwiński

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jaro7
    jaro7 :

    Ratowanie Europy trzeba zacząć od odebrania lewusom mediów,potem trzeba ich pogonić ze szkół zwłaszcza akademickich a na koniec z polityki.Inaczej zniszczą w swej bezdennej głupocie nasz kontynent i amerykański.