W szarogrodzkiej parafii

W 1983r. proboszczem parafii w Szarogrodzie został ks. Zenon Turowski pracujący obecnie w Połonnem. Śmieje się, że gdyby sam nie odszedł z Szarogrodu, to pewnie zapuściłby w nim korzenie.

Przepracował bowiem w mieście nad Kiełbaśną bitych 14 lat. Doczekał końca komunizmu i niepodległej Ukrainy. Władze jakoś go się specjalnie nie czepiały, choć gdyby wiedziały, kim jest naprawdę, nie miałby pewnie łatwego życia. Nie wykluczone, że od razu trafiłby do pudła. Był bowiem członkiem podziemnej wspólnoty franciszkanów, założonej przez o. Martyniana Darzyckiego w Miastkówce.

– Jej istnienie było zachowane w tak wielkiej tajemnicy, że nikt się nawet nie domyślał, że ona istnieje – śmieje się o. Turowski. – Gdy już ujawniliśmy się, żaden z moich kolegów nie chciał uwierzyć, że jestem zakonnikiem, noszącym imię Albert. – Zenon, ty monach, jakich z ciebie monach?- dziwił się jeden z nich. Powszechnie byłem znany bowiem jako kapłan wesoły, lubiący różnego rodzaju dowcipy i żarty.

Zarówno pod względem wieku, jak i zakonnego stażu o. Turowski należy do najstarszych franciszkanów na Ukrainie. Starszym od niego jest tylko założyciel podziemnej wspólnoty franciszkanów o. Martynian Wojciech Darzycki. Pracę w Szarogrodzie wspomina tym serdeczniej, że była to jego pierwsza placówka. Na kapłana został wyświęcony w 1983r., będąc od roku kandydatem do zakonu oraz należąc do podziemnego “zaocznego” nowicjatu, funkcjonującego w odległej o sto kilometrów od Szarogrodu Miastkówce. Swoistą ironią jest, że tak bliski kontakt z głównym ośrodkiem zakonu, w świetle sowieckiego prawa, nielegalnego, ułatwił mu sowiecki wyznaniowiec , który nie chciał się zgodzić na to, by pracował on w Żytomierzu i skierował go do Szarogrodu. Urodził się w Wasiłówce koło Żytomierza w polskiej i głęboko wierzącej rodzinie Ernesta i Jadwigi z Łagowskich. Jego rodzice szybko przenieśli się do Żytomierza i w nim spędził on dzieciństwo i młodość. Od 1967r. do 1969r. odbywał służbę wojskową. Potem przez kilka lat pracował, uzupełniając wykształcenie. Ukończył Technikum elektroniczne i naprawy telewizorów. Jednocześnie śpiewał w chórze katedralnym w Żytomierzu i uczył się grać na organach. Stąd do Chmielnika wraz z dwoma kolegami, wśród których był m.in. obecny ordynariusz kamieniecko-podolski bp Leon Dubrawski zabrał go ks. Leon Krapan.

– Pod jego kierunkiem uczyliśmy się nie tylko gry na organach i śpiewu kościelnego, ale przygotowywaliśmy się do kapłaństwa – wspomina o. Albert. – Postanowiliśmy bowiem wstąpić do Seminarium w Rydze. To oczywiście nie było łatwe. Za pierwszym razem nas nie przyjęto. Kagiebista, od którego to zależało oświadczył krótko – podpiszemy deklarację współpracy, to dostaniemy pozwolenie od ręki, nie podpiszemy, to o seminarium możemy zapomnieć. Za drugim razem też istotnie zgody nam nie dano. Za trzecim razem również sytuacja się powtórzyła, ale zdarzyło się coś niespodziewanego. Do Żytomierza w 1978 r. przyjechał oficjalnie czeski kardynał Tomaszek. Spotkał się z księżmi w Żytomierzu i zaczął się pytać, jakie mają problemy i kłopoty. Ksiądz Krapan od razu wstał i powiedział, że władze utrudniają chętnym wstępowanie do seminarium. Obecny na zebraniu wyznaniowiec udał głupiego, obiecał, że zainteresuje się sprawą i pomoże. W miesiąc później, już po rozpoczęciu zajęć w seminarium otrzymaliśmy zgodę na wstąpienie do niego. Musieliśmy nadrabiać materiał. Na rok przed święceniami wraz z przyszłym biskupem potajemnie wstąpiliśmy pod wpływem kontaktów z o. Martynianem Wojciechem Darzyckim do Zakonu Braci Mniejszych. Po upływie roku złożyliśmy na jego ręce profesję, czasowo przyjmując zakonne imiona, on Maksymilian, a ja Albert. Imię Alberta przyjąłem na pamiątkę o. Alberta Chmielowskiego, mojego ulubionego świętego. W 1983r. otrzymaliśmy święcenia prezbiteriatu, po których on poszedł do Chmielnika, a ja do Szarogrodu. Ks. Bronisław Biernacki ówczesny bliski współpracownik o. Darzyckiego pomógł mi się zainstalować, rozpocząłem posługę na miejscu wydalonego ks. Witko.

Przez siedem lat o. Turowski pracował sam. Na początku lat dziewięćdziesiątych wsparli go współbracia z Polski. Pierwszym z nich był o. Tadeusz Łuczak. Przyjechał już w 1990 r. W następnym roku dołączył do nich o. Lech Dulęba – obecny proboszcz parafii. W 1993r. przy parafii formalnie erygowano klasztor.

– Pracy było wówczas sporo – wspomina o. Turowski. – Trzeba było przygotować parafię do jubileuszu czterechsetlecia przypadającego w 1995 r. i zbudować kościoły w punktach dojazdowych, by żyjący w nich wierni nie musieli do kościoła na Mszę św. wędrować pieszo dwadzieścia czy nawet trzydzieści kilometrów.

Pierwsze nowe kościoły zostały przez franciszkanów wzniesione w Politankach i w Plebanówce, później Kozłówce i Roskoszy, Teklówce i Łozowej.

Obecnie Plebanówka i Kozłówka stanowią samodzielne parafie i mają własnych diecezjalnych proboszczów. Pozostałe nadal stanowią punkty dojazdowe franciszkańskiego centrum w Szarogrodzie. Najbliżej miasta leży Roskosz. Jest to wieś, która de facto włączona została w jego obręb i stanowi drugą miejską parafię. Miejscowi ludzie w dalszym ciągu siłą rozpędu mówią o niej “na Roskoszy”. Parafia ta niewątpliwie jednak krzepnie i rozwija się. Dwa lata temu jej świątynia p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa została konsekrowana.

Przygotowując szarogrodzką parafię do jubileuszu, o. Turowski rozpoczął też remont zabytkowej świątyni św. Floriana, porządkując też jej całe otoczenie. Dzięki temu kościół ponownie zajaśniał blaskiem, stając się architektoniczną wizytówką miasta.

Aktualnie w parafii pracuje trzech ojców. Wspomniany wcześniej proboszcz Lech Dulęba i dwóch wikarych Dominik Wułczakiewicz i Piotr Nowoselski. Mieszkają w klasztorze, który został urządzony w dawnym mieszkaniu proboszczów na poddaszu nad prawa nawą. W mieszkaniu po organiście swój dom zakonny urządziły pracujące w szarogrodzkiej parafii siostry benedyktynki misjonarki.

Obecnie po podziałach parafia w Szarogrodzie liczy trzy tysiące wiernych. Rodzin czysto katolickich jest wśród nich jednak niewiele. Większość z nich żyje w związkach mieszanych katolicko- prawosławnych. Utrudnia to trochę duszpasterstwo, ale konfliktów większych nie powoduje. Jeżeli chodzi o przekrój socjologicznej wspólnoty, to ma się ona czym pochwalić. Należy do niej znaczna część tutejszej elity z merem miasta Tymofijem Żmurko na czele. W każdą niedzielę wraz z żoną przychodzi na Mszę św. Spory odsetek wśród parafian stanowią też pracownicy Miejskiej Rady, a także lekarze i nauczyciele. Pomimo, że statystycznie prawosławni dominują w miasteczku, to katolicy nadają mu ton.

Katolicy nie muszą też wstydzić się swojej religijności. W niedzielę na trzech Mszach św. odlicza się 70 proc. zobowiązanych, podczas gdy na prawosławna Liturgię w dwóch cerkwiach ledwie kilkadziesiąt osób.

Konfesjonał w parafii nie jest być może tak oblężony jak kiedyś, ale w dalszym ciągu kapłan ma w nim co robić. Spowiadanie się raz w miesiącu jest wciąż tutaj standardem. Na każdej Mszy św. rozdaje się kilkaset Komunii św. Jeżeli ksiądz jest sam, to często podczas Mszy św. komunikuje pół godziny. Sporo w parafii jest też najróżniejszych ruchów i wspólnot. Franciszkański Zakon Świeckich, Róże Różańcowe, Domowy Kościół, Młodzież Franciszkańska, Ruch Czystych Serc, Ruch Światło- Życie, Krucjata, Dzieci Maryi.

Szarogród wraz z okolicznymi wioskami stanowi też zagłębie powołań. Wywodzi się z niego ponad sześćdziesięciu kapłanów i sióstr zakonnych. Co roku są nowi kandydaci do kapłaństwa i dziewczęta, które chcą służyć Bogu w zgromadzeniach zakonnych.

-Samych franciszkanów wyszło z Szarogrodu piętnastu- mówi o. Piotr Weselski. – W liczącej osiemdziesięciu braci prowincji ma on więc znaczącą reprezentację. Jest wśród nich także nasz obecny prowincjał o. Dobrosław Kopysteryński. Staramy się oczywiście jak najlepiej pracować z młodzieżą, żeby ilość powołań nie malała. Duży nacisk kładziemy na katechezę. Prowadzimy ją w trzech szkołach, a także przy kościele. Udało się nam objąć duszpasterstwem również młodzież akademicką pochodzącą z Szarogrodu i okolic, studiującą w Winnicy i przyjeżdżającą do domu na niedzielę. Także dorośli mogą uczęszczać na katechezę, odbywającą się w co drugą niedzielę po Mszy św. Cieszy się ona dużą popularnością. Każdy, kto chce na nią przyjść, może wcześniej wrzucić do skrzynki kartkę z pytaniem, na które później odpowiada podczas katechezy duszpasterz.

Ważną rolę w prowadzeniu pracy katechetycznej w parafii pełnią przywoływane wcześniej Siostry Benedyktynki Misjonarki. Jest to ukraińskie zgromadzenie założone przez polską benedyktynkę klauzurową matkę Jadwigę Kuleszę w Białej Cerkwi k/ Kijowa. Odradzało się ono nielegalnie na Ukrainie już w latach siedemdziesiątych minionego wieku, zakładając w różnych miejscach podziemne placówki.

– Trzecia z nich powstała w 1986r. w Szarogrodzie – mówi s. Romana. – Siostry mieszkały wtedy w prywatnym domu i chodziły bez habitów. Ściągnął je tu z Baru o. Zenon Turowski, który wcześniej jako diakon był w tej miejscowości u ks. Bronisława Biernackiego na praktyce. Siostry pomagały mu potajemnie w pracy duszpasterskiej. Ujawniły się dopiero w 1991r.,gdy założyły habity na pogrzeb siostry Klary. Od tej pory legalnie wspomagają pracę w parafii. Dwie z nich zajmują się katechezą, a trzecia obsługuje zakrystię.

W najbliższym czasie parafię czeka budowa klasztorku z prawdziwego zdarzenia, centrum młodzieżowego, a także “Kalwarii” wzorowanej na tej znajdującej się w Kalwarii Zebrzydowskiej. Franciszkanom udało się pozyskać odpowiedni teren na zboczu nad Kiełbaśną bardzo podobny do tego, w którym znajdują się w Kalwarii Zebrzydowskiej, ulubione przez Karola Wojtyłę, przyszłego Jana Pawła II “dróżki”.

– Chcielibyśmy, by Szarogród stał się na Ukrainie ośrodkiem życia duchowego i pielgrzymkowego, jakim w Polsce jest Kalwaria Zebrzydowska – mówi o. Piotr Weselski. – To miejsce ma w sobie coś wyjątkowego. Mało osób wie, że to tu – w szarogodzkiej świątyni – cudownego uzdrowienia fizycznego i duchowego doznał Adam Chmielowski czyli przyszły św. Brat Albert. Pod wpływem rozmów z tutejszym proboszczem ks. Leopoldem Pogorzelskim o Bożym miłosierdziu, wszystkie jego dolegliwości ustąpiły. W sakramencie pokuty odnalazł spokój i równowagę wewnętrzną. Przykładem dla niego stała się postać św. Franciszka z Asyżu, który porzucił wszystko, ażeby zyskać Boga, a w nim całe stworzenie. Tak jak biedaczyna z Asyżu rozpoczął swoją drogę świętego życia od restaurowania kościółka NMP Anielskiej, tak Chmielowski zaczął odnawiać opuszczone kapliczki i figury przydrożne na Podolu oraz konserwować stare obrazy w tutejszych kościołach. W tym także te w naszej świątyni. Między książkami ks. Leopolda Pogorzelskiego znalazł regułę tercjarzy św. Franciszka. Zapalił się do idei prowadzenia życia zakonnego, pozostając jednak w świecie. Co więcej, stał się apostołem tej formy życia chrześcijańskiego. Zaczął przemierzać Podole, zakładając po parafiach III Zakon, a tam gdzie był już założony, ożywił. Władze carskie zaniepokojone jego poczynaniami poleciły mu natychmiast opuścić granice cesarstwa.

W Szarogrodzie wierni pamiętają oczywiście nie tylko o Świętym Bracie Albercie. Wciąż modlą się za posługujących niegdyś w parafii kapłanów. Otaczają kultem grób ks. Bronisława Drzepeckiego, prosząc go o wstawiennictwo, a także dbają o miejsce spoczynku o. Paschalisa Niemenczenki, pochodzącego z Szarogrodu młodego franciszkanina, który zginął tragicznie w wypadku samochodowym. On też zapewne wstawia się za tutejszą wspólnotę, by wciąż byłą silna.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply