Kresy.pl rozmawiają z ks. abp. Mieczysławem Mokrzyckim, metropolitą lwowskim – o sytuacji Kościoła katolickiego na Ukrainie, współpracy z władzami świeckimi oraz języku nabożeństw w lwowskiej katedrze.

Kresy.pl: Archidiecezja Lwowska liczy dziś 271 parafii i ponad 150.000 wiernych. Od lat ’90, gdy diecezja dopiero się organizowała wykonana została olbrzymia praca. Powoli postępuje też naprzód proces zwrotu majątku odebranego Kościołowi na tych terenach przez władze sowieckie po II wojnie światowej. Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia proces odradzania się Kościoła katolickiego na Ukrainie i współpracę z lokalnymi władzami świeckimi w tym zakresie?

Ks. Abp. Mieczysław Mokrzycki: Po odtworzeniu struktur Kościoła łacińskiego na Ukrainie przez Stolicę Apostolską w 1991 roku, Kościół można powiedzieć rozkwita, w bardzo szybkim tempie. Obecnie mamy już siedem diecezji, dwunastu biskupów, dwóch biskupów seniorów. Rozwinęły się także bardzo szybko struktury parafialne. Swoją posługą duszpasterską obejmujemy całe terytorium, od zachodu aż po wschód Ukrainy. Jest to duży plus dla Kościoła łacińskiego.

Trudności w odzyskiwaniu kościołów, budynków sakralnych czy plebanii były i są dość duże. W większości otrzymywaliśmy kościoły, które były bardzo zniszczone. Stąd też trzeba było poświęcić im dużo pracy i wkładu. Jednocześnie budujemy także nowe świątynie. W samym Lwowie na przykład władze miasta od 1991 roku do dziś nie przekazały niestety wspólnocie rzymskokatolickiej żadnej świątyni, chociaż Lwów miał ponad trzydzieści świątyń obrządku łacińskiego, z których ponad dwadzieścia przejął Kościół greckokatolicki. Władze ukraińskie są wobec nas raczej życzliwe i neutralne, ale napotykamy w dalszym ciągu jeszcze wiele trudności, na przykład z uzyskaniem placów pod budowę nowych świątyń czy z odzyskaniem świątyń (np. kościół św. Marii Magdaleny we Lwowie). Te same trudności dotyczą zwrotu budynków parafialnych czy plebanii.

Do naszych kościołów przybywają ludzie, którzy poszukują Pana Boga, nie tylko pochodzenia polskiego, ale także inni mieszkający na terenie Ukrainy. W naszym Kościele w obrządku łacińskim Msze św. odprawiamy w języku polskim, rosyjskim, ukraińskim, słowackim, a także węgierskim. W niektórych parafiach, tak jak w Kijowie, w języku angielskim czy niemieckim, zaś w obwodzie czerniowieckim także w języku rumuńskim.

Jakie główne cele i wyzwania stojące dziś przed Archidiecezją Lwowską wymieniłby Ksiądz Arcybiskup?

Wiele uwagi w naszym duszpasterstwie chcemy poświęcić młodzieży i rodzinom. Musimy zatroszczyć się o wzrost powołań kapłańskich i zakonnych, aby już miejscowi kapłani mogli przejąć opiekę duszpasterską nad parafiami. Staramy się objąć wiernych nie tylko troską duchową, sakramentalną czy głoszenia Słowa Bożego, ale także posługą caritas. Na Ukrainie jest duża bieda i musimy przyjść z pomocą także w sposób materialny, poprzez budowanie domów spokojnej starości, domów opieki czy akademików dla ubogiej młodzieży. Zaś na co dzień przyjść z pomocą ludziom biednym, samotnym, chorym poprzez Caritas. Jest duże zapotrzebowanie na pomoc charytatywną.

Ukraina jest krajem wielu wyznań i obrządków. Oprócz dominującego prawosławia, istnieje także Kościół greckokatolicki. Jaką rolę według Księdza Arcybiskupa ma do odegrania na Ukrainie Kościół rzymsko-katolicki?

Kościół rzymskokatolicki stanowi 2 proc. na Ukrainie. 40 proc., jak dotychczas się mówiło, stanowią prawosławni, 5 proc. grekokatolicy. Jest bardzo duży wzrost liczby sekt protestanckich. My jesteśmy Kościołem, który ma autorytet na Ukrainie, który katechizuje, pracuje z młodzieżą i uważam, że Kościół rzymskokatolicki jako, można powiedzieć jedyny, potrafi zgromadzić na swoich nabożeństwach ekumenicznych czy na spotkaniach wszystkie wyznania. W sposób szczególny widać tę współpracę między wszystkimi wyznaniami i obrządkami, gdy chodzi o troskę duszpasterską nad więziennictwem. Tutaj zaangażowane są wszystkie wyznania i konfesje.

Niedawno polskie media informowałyo kontrowersjach jakie wśród części wiernych polskiego pochodzenia we Lwowie wywołała zmiana języka nabożeństw z udziałem dzieci i młodzieży z polskiego na ukraiński. Kwestia języka w jakim odprawiane są nabożeństwa budzi też kontrowersje wśród polskich wiernych Kościoła katolickiego na Białorusi. Jak według Księdza Arcybiskupa powinien wyglądać modus vivendiw tej bardzo delikatnej sprawie?

Na cztery tysiące wiernych pochodzenia polskiego zebrano 600 podpisów osób protestujących przeciwko wprowadzeniu do liturgii języka ukraińskiego (liczbę tę można kwestionować, bo niektóre osoby się potem wycofywały, ponieważ nie były dobrze poinformowane w jakim celu były zbierane podpisy). Są to pretensje nieuzasadnione, jako że w katedrze do dziś nie było żadnego zarządzenia, ażeby wprowadzać język ukraiński. Mogę powiedzieć, że dotychczas nie ma jeszcze w katedrze Mszy św. w języku ukraińskim, chociaż musimy wyjść naprzeciw oczekiwaniom tych wiernych, którzy proszą o Msze św. w języku ukraińskim.

Ojciec Święty Jan Paweł II, tak jak wspomniałem 2 maja w homilii dla Polaków, odtworzył struktury Kościoła łacińskiego na Ukrainie, a nie polskie placówki misyjne. Polacy i wierni polskiego pochodzenia byli, są i będą otoczeni szczególną troską. Zapewniamy im nabożeństwa, katechezy, Msze św. w języku polskim. Ale jednocześnie musimy otworzyć się także na innych wiernych, którzy chcą uczestniczyć w naszej liturgii. 40 proc. wiernych, którzy przychodzą do naszej katedry są to już wierni języka ukraińskiego, którzy także mają prawo, aby modlić się w swoim języku, w języku swego serca. Jeśli spontanicznie dzieci czy młodzież wprowadzają podczas swoich Mszy św. śpiew czy jedno czytanie po ukraińsku, trudno im tego zabraniać. Jest to działanie spontaniczne, płynące z potrzeby ich serca i myślę, że mają do tego prawo.

We Lwowie, w kościele św. Antoniego, w kościele na Sichowie, wprowadzono już Msze św. w języku ukraińskim. I nie ma tam żadnych sporów, nikt nikomu nie przeszkadza, parafie bardzo pięknie pracują i rozwijają się. Jest możliwość wyboru, kto chce, przychodzi na Msze św. w języku polskim, kto chce, w języku ukraińskim czy rosyjskim.

Katedra jest Matką wszystkich kościołów w archidiecezji. Stąd też każdy wierny, który uczestniczy w takich uroczystościach jak Boże Narodzenie, Wielkanoc, Boże Ciało czy inne uroczystości ogólno-kościelne musi czuć się tutaj u siebie i ma prawo usłyszeć jakąś część liturgii w swoim języku. Podobnie jak Ojciec Święty w Watykanie pozdrawia pielgrzymów w różnych językach, a w czasie liturgii papieskich rozbrzmiewa różnorodność językowa.

Powtarzam – Katedra jest Matką kościołów, jest kościołem metropolitalnym na całą Ukrainę i wierni z całego kraju muszą czuć się tutaj u siebie, kiedy przyjdą na nabożeństwa, a nie odczuwać, że jest to kościół polski. Lwów jest miastem uniwersyteckim i wielu studentów ze wschodniej Ukrainy nie rozumie i dziwi się, dlaczego w katedrze, która jest sercem ich Metropolii, nie mogą modlić się w swoim języku.

Polacy będą mieli zapewnioną wszelką troskę, ale nie możemy sprawiać wrażenia, że jest to kościół polski. Ci ludzie, którzy podpisali się pod protestem (chociaż, jak się okazuje, często nawet nie widzieli go na oczy), nie zdają sobie sprawy, jak szkodzą sami sobie, Kościołowi i sprawie polskiej. Czy nie jest to na rękę ruchom nacjonalistycznym we Lwowie, którzy śmiało teraz mogą powiedzieć, patrzcie, mieliśmy rację, to jest Kościół polski, należy więc w dalszym ciągu ich blokować, nie dawać placów pod budowę nowych kościołów, nie oddawać im świątyń etc. Taka postawa także nie służy procesowi pojednania polsko-ukraińskiego, na którym nam wszystkim bardzo zależy.

Ja jako biskup, jako dobry pasterz, mam pod opieką wszystkie owieczki i nie mogę krzywdzić żadnej z owiec, tym bardziej Polaków, którzy są bardzo bliscy mojemu sercu. Na pewno też nie chcę skrzywdzić żadnej innej grupy czy narodowości, bo za wszystkich odpowiadam, tak jak każda matka kocha wszystkie dzieci jednakowo.

Rozmawiał: Tomasz Rola

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply