Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, t. 6, pod red. F. Sulimirskiego, B. Chlebowskiego, W. Walewskiego, Warszawa 1885, s. 153-156.

Maryenhauz, po niem. Marienhausen, po łotew. Marynauza, wś, dobra i mczko nad jez. tegoż imienia w Inflantach polskich, pow. lucyńskim, pod 57° 12′ płn. szer. i 45° 20′ wsch. dłg. geogr., licząc od południka Ferro. Mko stanowi właściwie tylko osadę; zwraca ono na siebie uwagę zwaliskami warownego niegdyś maryenhauzeńskiego klasztoru, przerobionego w XVI stuleciu na zamek obronny. Resztki ruin znajdują się na wyspie śród wspomnianego

[s. 154]

powyżej jeziora. W zeszłym wszakże wie­ku, za czasów kaszt. Hylzena, słynnego kro­nikarza Inflant, zamek ten zdezolowany, jak się wyraża zacny nasz kronikarz, groźnie jesz­cze z głębi wód wyzierał. Widok ruin tego zamczyska od strony jeziora, rysowany z na­tury w r. 1797 przez znanego badacza staro­żytności inflanckich, Jana Krzysztofa Brotzego, podaje książka „Inflanty polskie”, str. 130. Warowny klasztor założył w M. trzeci z rzę­du arcybiskup ryski Joannes de Vechte w r. 1295, a siedemnasty arcybiskup, pobożny lecz słaby Gaspar Linde od fundamentów wzniósł go na nowo r. 1509. W lat kilkadziesiąt później klasztor ten przerobionym został na pograniczny zamek obronny w ziemiach wy­łącznie arcybiskupich, nie należących wcale do zakonu krzyżackiego. Wilhelm margrabia brandenburski, ostatni na pół zlutrzony arcy­biskup ryski, poszedł za przykładem mistrza krzyżackiego Gotarda Kettlera i obaj, zgodnie już, całą swą obszerną ziemię a z nią i stronę zwaną Livonia australis, oraz wszystkie jej zamki obronne oddali pod opiekę króla pol­skiego Zygmunta Augusta. Arcybiskupi gród M. wraz z krzyżackimi zamkami Dyneburgiem, Rzeżycą i Lucynem r. 1559 najprzód jako za­staw, za koszta wojenne, przeszedł w posiada­nie rzpltej polskiej, a po wcieleniu do niej ca­łych dawnych Inflant stał się częścią jej po­siadłości. W r. 1569 oblegały go wojska ro­syjskie. Osadę zamkową składali w owym czasie wyłącznie Litwini, któremi dowodzili Jan i Aleksander Połubińscy. Dzielni Litwi­ni nietylko zmusili oblegających do ucieczki, ale pędzili za nimi aż do miasta Izborska, któ­re szturmem wzięli, zabrali tam mnóstwo lu­dzi w niewolę, a pomiędzy innymi i wodza Naszczokina. Moskwa, usiłując posiąść te strony, zdobyła r. 1577 M., zburzyła silną wówczas warownię, mieszkańcy zaś uprowa­dzeni zostali do niewoli. Polacy za Stefana Batorego, na mocy traktatu 1582 r. odzyskali go znowu i zaraz utworzono tu oddzielne starostwo. Przy zawarciu przymierza pomiędzy Polską a Rossyą w r. 1582 znajdowało się w zamku maryenhauskim dział 7, hakownic 8, moździerzy 2, z których jeden był nadpsuty. Zamek warowny, na nowo umocniony, stał się siedzibą sstów maryenhauskich. W r. 1598 rezydował jako ssta w nim Mikołaj Su­chodolski. Wszakże już po kilkunastu leciech królewszczyzna ta, zawsze jako sstwo, prze­chodzi do Jana Karola Chodkiewicza, który nader rzadko tutaj przebywał. Za czasów rzpltej sstwo maryenhauskie płaciło kwarty 6456, hyberny zaś 800 złotych. Zamek ten pograniczny w wojnach szwedzkich wielokro­tnie ciężko ucierpiał, a na początku XVIII stulecia w czasie wielkiej północnej wojny, zupełnie zburzonym został. Starostą maryen­hauskim był w owej burzliwej epoce spokojny szambelan czyli, jak wówczas jeszcze mawia­no, podkomorzy nadworny Augusta II, Jerzy Konstanty Hulsen de Eckeln, który swój chwalebny żywot zakończył w Gdańsku a pogrzebionym został w kościele słynnego klasz­toru oliwskiego pod Gdańskiem, gdzie dotąd zwraca na siebie uwagę podróżnych wspania­ły grobowiec, którym jeden z synów utrwalił tam jego pamięć. Odtąd M. był już pra­wie dziedzicznym w domu Hylsenów. Gdy w pierwszych latach panowania Augusta II wspomniany powyżej szambelan Jerzy Kon­stanty Hulsen (piszący się następnie Hylzen) został ojcem drugiego syna, Jana Augusta, późniejszego naszego kronikarza, sstwo ma­ryenhauskie dla niego zawczasu już przez ro­dziców przeznaczonem zostało. Młody jeszcze bardzo Jan August Hylzen otrzymał przywi­lej z kancelaryi królewskiej, na mocy którego nabył pewnych praw do sstwa, w razie, gdy­by ojciec chciał przelać na niego swój urząd, ale od chwili wydania tego przywileju mógł już wszędzie młody Hylzen przed trybunałem i po grodach nazywać się sstą maryenhauskim. W r. 1744 król August III mianował go kasz­telanem inflanckim i odtąd ten ssta maryenhauski zasiada w senacie. Zwyczajem panów polskich J. A. Hylzen pod starość wyrabiał u króla przywileje dla synów swoich na po­siadanie sstwa. Kie ustępował im jeszcze wła­dzy, ale zapewniał po sobie dziedzictwo przez tak zwane jus communicativum albo przez expektatywę. Tak ustąpił Parchowa na Pomorzu, gród Brasławski na Litwie a Maryenhauszczyznę w Inflantach. Ostatnia dostała się młodszemu jego synowi, Justynianowi Hylzenowi, który służył w szeregach wojsk rzpltej jeszcze za czasów króla elektora i miał rangę generał-majora. Dla niego ojciec aż dwa razy wyrabiał przywilej na sstwo ma­ryenhauskie, raz za króla Augusta III a drugi raz już za Stanisława Augusta. Tenże Justy­nian Hylzen był posłem z księstwa inflanckie­go na sejmie elekcyjnym i podpisał wybór ostatniego króla polskiego nie tylko jako wo­jewodzie miński,, ale także jako ssta maryenhauski. Na kilka miesięcy przed śmiercią ustąpił mu rzeczywiście z M., kronikarz In­flant, wówczas już wojewoda miński. Rezydował wszakże Justynian w tern starostwie tylko do śmierci ojca, zmarłego w Warszawie 14 lutego 1767 r. i w tymże roku w Dagdzie pogrzebionego (ob. art. Dagda w niniejszym Słowniku, tom I. str. 892 i 893). Odtąd Ju­stynian Hylzen, komandor maltański, ostatni ssta maryenhauski osiada w stolicy rozległych posiadłości ojcowskich, w pałacu dagdzieńskim, gdzie po jedynastu leciech r. 1778 umiera,

[s. 155]

jedynego tylko zostawując syna Idziego. Po śmierci tego ostatniego ssty maryenhauskiego, który prawa swoje na sstwo synowi przekazać niezdołał, Maryenhaus z całym swym obrębem, jako królewszczyzna, prze­szedł do panującej już wówczas nad krajem Katarzyny II, a cesarzowa rozległy okręg maryenhauski zasłużonemu swemu dygnita­rzowi Jełaginowi na prawie wieczystem od­dała. Wdowa Jełagina wkrótce przelewa swe prawa na zięcia Buturlina, którego rodzi­na częstokroć przez czas dłuższy posiadłości maryenhauskie zamieszkiwała. Składały się one wtedy nie tylko z dzisiejszej maryenhausczyzny, ale i z otaczających ją rozległych dóbr, jako to: Bołowsk, Kudep, Szkiełbany, Baltynowo, Ruskuły i t. p. iw całej tej masie, obejmującej przeszło 163,776 dziesięcin, jesz­cze przed r. 1820 przez Buturlinów niejakiemu Szymonowi Ilorożańskiemu sprzedane zostały. Ten zaś, nie mogąc się utrzymać przy tylu rozległych dobrach, w kilka lat potem ogra­nicza się na posiadaniu Bołowska, Szkiełban i Baltynowa, a występuje z Ruskuł i Maryenhauzu, z których to majętności pierwsza pra­wem kupna przechodzi do zagranicznego szlach­cica hr. Teodora Kellera, Maryenhaus zaś w r. 1824 ostatecznie nabywa Ignacy Lipski, ro­dem z Połockiego; po śmierci tego w okolicy wcale nieznanego nabywcy, M., na mocy po­działu, przypadł na część jego młodszego sy­na, późniejszego marszałka Jana Lipskiego. Ten znacznie podniósł dochody Maryenhauzu, będącego obecnie w niepodzielnem posiadaniu jego kilku córek. Dobra M. nazywane także Maryenhauzą, liczą teraz ziemi ornej i łąk 3000 dziesięcin, nieużytków i lasu 33435 dz., a więc ogółem rozległość ich wynosi 36435 dzies. Słynne niegdyś dziewicze lasy maryenhauskie, obecnie już mocno przetrzebione, składają po większej części świerki i sosny, W niektó­rych jednak cząstkach lasu maryenhauskiego wszelkie gatunki drzew, jakie tylko klimat Inflant polskich do siebie przytulił, splatają dotąd gąszcz leśną. Król puszczy dąb, lipa i olcha, klon, jesion, wiąz i świerki żyją tu czę­stokroć w sąsiedztwie i zgodzie. W innych częściach osina zaczyna zalegać drzewostany, jakie przed kilkunastu laty czerniały od drzew iglastych. Wszystkie części tych lasów tę mają właściwość, że w nich napotykamy mnó­stwo porozrzucanych głazów eratycznych. Obfitość wody i jezior rybnych, z których największem jest jezioro maryenhauskie. W środ­ku jeziora znajduje się podłużna wysepka, któ­rej rozległość nie przechodzi dwóch dziesięcin. Przecina ją w poprzek fossa, jaką niegdyś za­pełniały wody jeziora. Część wschodnią wy­sepki zapełniają karłowate zarosłe, na zacho­dniej zaś widnieją dotąd resztki zwalisk wspa­niałej niegdyś ruiny maryenhauskiej, która przed 50 laty jeszcze w dosyć dobrym znaj­dować się miała stanie, lecz potem na materyał budowlany rozebraną została. Niedaleko je­ziora i dworu jest pagórek, na którym odkry­to przed parą laty starożytne cmentarzysko. Z. Gloger cmentarzysko to rozkopywał i zna­lazł tu wielką ilość ozdób bronzowych i wy­robów żelaznych, a mianowicie: 15 pierścieni, 60 dzwoneczków i brzękadeł, kilkanaście bran­solet, sprzążek, kilka naszyjników, kilkadzie­siąt guzów, wiele łańcuszków, wisiadeł blasz­kowych, mnóstwo perełek szklanych najrozmaitszej wielkości i barwy, tudzież kilkaset sztuk muszli białych, jakie dotąd służą za mo­netę w Indyach, Tybecie i Sudanie, przedziu­rawionych do nawlekania, których cały sznur znajdował się na szyi każdej pogrzebanej ko­biety. Przy wojownikach leżały żelazne gro­ty oszczepów i bardysze czyli siekiery do pod­pierania i walki służące. Grunta maryen­hauskie przeważnie gliniaste, miejscami sapowate, nad jeziorem piaszczyste. W osadzie czyli mczku M. liczą mieszkańców przeszło 200 i dm. 28. Parania tutejsza katolicka dek. lucyńskiego ma 4862 dusz. Tutejszy kościół drewniany rzymsko-katolicki, sięga pierwo­tną swoją erekcyą wieku XVII. Mamy bowiem przed sobą ciekawą relacyą biskupa inflanckiego Krzysztofa Szembeka do Papieża Klemensa XI, pisaną w r. 1714 o stanie dyecezyi inflanckiej, a dotąd jeszcze drukiem nieogłoszoną, z której wyjmujemy ustęp dotyczą­cy wyłącznie kościoła i parafii maryenhauskiej: „Sexta Ecelesia Marienhausensis – są słowa relacyi – prope ipsos Moschoviae et illius partis Livoniae quae suetica dicebatur limites sita. Fundatio pro uno Sacerdote, tempore pacis posset esse utcumque sufficiens. Coadjutoribus autem omnino indiget. Nam cura animarum per viginti milliaria germanica peragi debet. Vicinissimus huic Parocho Saoerdos est ab eo dissitus quindecem milliaribus germanicis idque ab ea parte, qua non potest esse transitus, nisi sicca admodum aestate, vel ri­gente hyeme, viis alioquin ob frequentes paludos impermeabilibus. Ex aliis partibus Ecclesiae hujus merum Schisraa et Haeresis. Ipsa fabrica Tempelli hujus lignea, misérrima ex fundamentis de novo extruenda. Decies durante hoc bello, a Cosacis, Calmucis et latronibus spoliatum fait hoc Tempellum, ita ut nec filum de apparatibus relictum fuisset. Ad huc modo majori ex parte commudatis utitur apparamentis. Parochiani ibi omnes pauperes, rusticelli. Domini autem Loci sive Capitaneatus illius possessores, longius plerumque dissiti, raro aut nunquam ibi residebant”. Godnem uwagi w łacińskiej relacyi biskupa Szem­beka do stolicy apostolskiej jest niedostępne

[s. 156]

położenie niektórych wsi śród lasów i mocza­rów M. Do jednych i obecnie dostać się mo­żna bez trudu tylko zimą, kiedy bagna za­marzną, do innych znowu po belkach ułożo­nych na polach. Łatwo pojąć, jak niewygo­dne być muszą takie ścieżki z drągów ułożo­nych i mostki ciągnące się. nieraz pół mili. Dzikie i niebezpieczne są także drogi śród la­sów tej zapadłej okolicy. Dla uniknięcia ich, często potrzeba znaczną przestrzeń nakładać, gdzie znowu o suchej porze roku, ogromne po­żary w lasach porobiły spustoszenia, a burze jesienne wywrotami drzew drogę zawaliły. Przerażony powyższym czarnym obrazem Kle­mens XI, wpłynął przez nuncyusza na ówcze­snego starostę maryenhauskiego szambelana Jerzego Hylzena, że jeszcze w r. 1716 z grun­tu odnowił kościół maryenhauski i odpowie­dnio go opatrzył. Następnie, już za czasów kasztelana inflanckiego Jana Augusta Hylze­na, będącego równocześnie i sstą maryenhauskim, na miejscu dawnego w r. 1716 przez Jerzego Hylzena odnowionego kościółka, wznie­siono tu teraźniejszy wcale obszerny kościół drewniany w r. 1748, staraniem miejscowego proboszcza, księdza Januszkiewicza. Konse­krował go w r. 1805 koadjutor mohilewski biskup gadareński Jan Benisławski. Widok tego kościoła, zdjęty z natury w r. 1794, po­daje Jan Krzysztof Brotze w tomie VII na karcie 171 słynnego dziesięciotomowego dru­kiem dotąd nieogłoszonego rękopismu p. t.: „Sammlung verschiedener Livländischer Mo­numente etc.”. Ponieważ zaś obecnie i ten kościół drewniany, obszerny, a pięknemi wy­posażony aparatami, już zaczyna grozić ruiną, istnieje projekt wzniesienia na jego miejscu odpowiedniej murowanej świątyni katolickiej, mogącej przetrwać wieki.

G. Manteuffel.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply