Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, pod red. B. Chlebowskiego, t. 1, Warszawa 1880, s. 332-334.

Borysław, wieś, pow. drohobycki, nad rzeczką Tyśmienicą, o 1 milę na południowy zachód od Drohobycza, 343 metry nad powierz, morza. Kolej żelazna idzie z Drohobycza do Bo­rysławia, jako gałaź kolei żelaznej naddnie- strzańskiej (11 kil. dług.), umyślnie tylko do Borysławia poprowadzona; w tej wsi bowiem znajdują się nadzwyczajnie obfite kopalnie naf­ty; ogromna ilość przedsiębiorców kopie wosk ziemny i olej kamienny w kilku tysiącach szy­bów: 1870 roku było w Borysławiu i poblizkich wsiach: Tustanowice, Wolanka, Mroźnica, Schodnica, Orów i Nahujowice 4338 szybów, któ-


[s.333]

re, można powiedzieć, co dnia się mnożą; na ca­łej przestrzeni tych włości są studnie, w jednych pracują górnicy, wydobywający naftę; inne po­rzucone jako wyczerpane lub niepłodne, cała przestrzeń roi się ludźmi, zasiana tymczasowe- mi, często przenośnemi domkami przedsiębier- ców. W roku 1870 było w samym B. 10 dy- stylarni nafty; ilość tychże co rok się zwiększa, a nafta borysławska rozchodzi się szeroko. Przestrzeń posiadłości większej roli ornoj 177, łąk i ogr. 41, past. 46, lasn 328; posiadłości mniej, roli ornej 318, łąk i ogr. 156, past. 313, lasu 3 morg. Ludność rzym. kat. 1166, gr. kat. 660, wyrobników i sług 270, izrael 3204: razem 5300. Należy do rzym. kat. parafii w Drohobyczu; urząd pocztowy, stacyą kole­jową i stacyą telegraficzną ma w miejscu, oraz gr. kat. parafią, do której należy wieś Mroźnica z 308 duszami; parafia ta należy do dekanatu drohobyckiego. Szaraniewicz w swojem dziele: „Rzut oka na beneücya ruskie” na str. 7 pisze: Erekcya wsi Popiela i Borysławia, zachowana w oblacie w aktach grodzkich w Przemyślu, w 1690 uczyniona pod wpływem Innocentego Winnickiego, ówczesnego władyki przemys­kiego, uwalnia także duchownego od wszelkiej zawisłości i ciężarów. W Borysławiu znaj­duje się fundusz ubogich, założony z grzywien i taks za udzielanie koncesyj na odbywanie muzyk z tańcami po karczmach i szynkowniach. Cel: utrzymanie miejscowych ubogich. Majątek zakładowy 5617 złr. Dochód 1878 roku 212 złr. Tatomir tak opisuje kopalnie w Borysławiu. „Kopalnia borysławska rozpościera się na obszarze 150 morgów na gruntach Borysławia i Wolanki, w rozległej dolinie, zamkniętej od płd. lesistemi odnóżami podgórza, ku płn. zaś ścielącej się nieprzejrzaną równiną, zlekka tyl­ko miejscami falistemi pagórkami pogarbioną. Cała ta dolina przekopana jest wzdłuż i wszerz, podziurawiona tysiącami jam i zasypana ster­tami łupku i iłu, z pomiędzy których sterczą małe budki drewniane, nakrywające studnie i liczne destylarnie, pobudowane wzdłuż dro­gi, prowadzącej do poblizkiego Drohobycza, a przepełniające całą atmosferę węglowemi gazami. W r. 1873 znajdowało się w tej ko­palni 12,000 szybów; eksploatacyą nafty i wo­sku ziemnego zajmowało się 75 większych a 779 mniejszych przedsiębiorców, którzy za­trudniali 10,500 robotników. Olej skalny wy­dobywają bowiem tak tu, jak we wszystkich innych kopalniach, tym sposobem, że zakładają tam studnie (duczki), gdzie pewne zewnętrzne oznaki pozwalają się domniemywać napojenia ropą głębszych pokładów. Studnie takie, ma­jące 1 do 2 m. średnicy, albo opłocone, albo ocembrowane, kopią tak głęboko, aż dopóki nie natrafią na szczelinę napełnioną ropą, która na­stępnie zbiera się na dnie studni i wydobywaną bywa wiaderkami za pomocą kołowrotu, nad nią umieszczonego. Dla ochrony od nie­pogody budują nad obfitszemi studniami dre­wniane baraki, które pozwalają pracować w nich robotnikom nawet w zimie. Po pewnym krótszym lub dłuższym czasie, czasem już po kilku dniach, wyczerpuje się studnia i trzeba ją pogłębiać, a nareszcie opuścić, gdy i pogłę­bianie już nic nie pomaga. Często, gdy nie są dosyć silnie ocembrowane, walą się studnie przed czasem, lub też zalewają je wody i wła­ściciele ich zmuszeni są szukać sobie innego miejsca i nowe zakładać studnie. Tak okryła się cała dolina borysławska, obok czynnych studzien, mnóstwem na pół zasypanych jam i dołów zalanych wodą, których liczba coraz się powiększa. Tym samym sposobem wydo­bywa się wosk ziemny, którego borysławska kopalnia obecnie więcej wydaje niż oleju skal­nego. Miękkość jego sprawia bowiem, że w skutek ciśnienia warstw wyższych wyparty zostaje ze szczelin łupku i wpada do studni. Kopanie i pogłębianie studzień nie jest bez nie­bezpieczeństwa. Z pokładów nasyconych ropą wydobywają się bowiem zabijające gazy. Dla­tego używają wentylatorów czyli młynków do oczyszczania powietrza, i kopiący robotnik przywiązuje się zawsze w pół do mocnej liny, przytwierdzonej drugim końcem do słupa wbi­tego obok studni, a drugi czuwa nieustannie na wierzchu nad bezpieczeństwem kopiącego, aby go niezwłocznie wyciągnąć, gdyby zaczął tracić przytomność. W kopalniach urządzonych le­piej i zostających pod kierownictwem ludzi fa­chowych, jak n. p. kopalnia bóbrecka, pogłę­biają studnie, wykopane już do pewnej głębo­kości, świdrami poruszanemi parową machiną, i czerpią ropę nie wiaderkami i kołowrotem, lecz parowemi pompami, które odprowadzają ją od razu rynnami do wielkich rezerwoarów. Ta­kie ulepszenia jednakże tylko tam są zaprowa­dzone, gdzie roboty prowadzi na większym obszarze albo jeden przcdsiębierca, albo towa­rzystwo, mające potrzebne ku temu środki, albo nakoniec właściciel większej posiadłości na własnym gruncie, jak właśnie w Bóbrce. Gdzie jednak, jak w Borysławiu i w wielu in­nych kopalniach, przedsiębiercy z drobnemi kapitałami, zakupując małe parcele gruntu, szukają szczęścia, tam eksploatacya odbywa się w sposób pierwotny i ręka ludzka wykonywa wszelkie prace. Drobni tacy przedsiębiercy częściej też tracą niż zyskują; szkodzą oni bo­wiem sami sobie wzajemnie, kupując przyległe wydatnym studniom parcele za bardzo wy­górowaną cenę i podsuwając się swojemi studniami tak blisko jeden do drugiego, że wzajemnie się obrabowują. Zdarzy się wpra­wdzie, że komuś szczęście dopisze, i znaj­dzie, jak mówią, „studnię złotą”, ale za

[s.334]

to dziesięciu innych rujnuje się, trafiwszy na pokład jałowy, i stara się potem odbić choć w części odprzedaniem fatalnej studni, oszuku­jąc niedoświadczonych najniegodziwszemi środkami. Pełno tu tedy szachrajstwa i oszukaństwa; studnie podnoszą się i spadają w cenie, jak papiery na giełdzie, a nierozważni speku­lanci, oszołomieni nadzieją dorobienia się skar­bów, topią częstokroć na polach borysławskich grosz, w pocie czoła przez lat wiele zapracowa­ny. Takie gospodarstwo nie podnosi też by­najmniej dobrobytu okolicy. Pomimo, że w Bo­rysławiu wielu włościan otrzymało znaczne pieniądze ze sprzedania gruntów przedsiębior­com kopalni, toć jednak, oprócz kilkunastu go­spodarzy, którzy porządniej się zabudowali, inni zeszli, w części przez rozrzutność, w części skutkiem nieuczciwych sposobów wyzyskiwa­nia przez niezamożnych przedsiębieroów, na nę­dzarzy, i zamożność powszechna nie postąpiła, gdyż obfitość zarobku przyczyniła się tylko do podwyższenia dochodów z propinacyi i do demoralizacyi robotników. Sprzedawszy grunt swój, znajduje się tam obecnie wielu dawniejszych właścicieli w tem położeniu, że w ko­palniach, urządzonych na własnej niegdyś zie­mi, kręcić muszą korbą dla zarobku. O B. czytaj: „Olej skalny z Borysławia w Galicyi.* Geol. Jahrbuch 1859 str. 572; Zeiszner Ł. „Geognostiche Reise in den Karpathen: Fuco- iden-Sandstein, Salzthon-Bergol-Cluellena, 1836 r. str. 353; w „Kłosach” t. XVI N. 409 i 410. Dominium B. należy do Dawida Lindenbauma.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply