Zdaniem 70 proc. Francuzów Francois Fillon, kandydat Republikanów, powinien zrezygnować z udziału w wyborach prezydenckich. Ma to związek z wszczęciem dochodzenia ws. wykorzystania funduszy publicznych na pensję żony jako swej asystentki parlamentarnej.

Wyniki sondażu przeprowadzonego na zlecenie radia “France Info” wskazują, że liczba Francuzów, którzy sugerują, że kandydat konserwatywnych Republikanów powinien wycofać się ze startu w wyborach w obliczu podejrzeń o korupcję, tylko w ciągu tygodnia wzrosła o 10 pkt proc. – z 60 do 70 proc. Ponadto, takiego zdania jest również większość elektoratu prawicowego: 61 proc. z nich uważa, że Fillon nie powinien się upierać przy kandydowaniu. Nie pomogła mu również zorganizowana kilka dni temu konferencja prasowa, podczas której po raz pierwszy podjął próbę wyjaśnienia sprawy i poprosił wyborców o wybaczenie. Wcześniej utrzymywał, że oskarżenia pod jego adresem są bezpodstawne, a na zamkniętym spotkaniu swojej partii twierdził, że cała afera to „instytucjonalny zamach stanu zmontowany przez lewicę”.

PRZECZYTAJ: Upadek Fillona? Francuscy Republikanie na ostrym zakręcie

W przypadku rezygnacji Fillona, to największe szanse na zastąpienie go ma były premier Alain Juppe, który przegrał listopadowe prawybory prawicy i centrum politycznego. Teraz co drugi ankietowany wskazuje go jako idealnego kandydata konserwatystów. Mniejszym poparciem cieszą się były minister Francois Baroinem (15 proc.) oraz przewodniczący regionu Hauts-de-France Xavier Bertrand (13 proc.). Jak na razie, Fillon nie zamierza zrezygnować.

Krajowa Prokuratura Finansowa, która wszczęła dochodzenie w tej sprawie, objęła nim również dwoje dzieci Fillona, które także pracowały jako jego asystenci kiedy był senatorem – jeszcze zanim ukończyły studia. Z kolei między 2002 a 2015 rokiem, jego firma konsultingowa zarobiła 756 tys. euro – a wówczas Fillon miał oferować klientom swoje ogromne wpływy na szczytach francuskiego aparatu władzy.

Jak informowaliśmy, dwa tygodnie temu tygodnik satyryczny „Le Canard enchaine” opublikował artykuł o tym, że jak żona Fillona, oficjalnego kandydata Republikanów na prezydenta Francjii byłego premiera tego kraju, pracowała jako jego asystentka w czasach, gdy był deputowanym. Z kolei gdy został premierem, pracowała dla jego następcy. Okazało się, że w latach 1998–2013 z tego tytułu otrzymała łącznie milion euro. Tyle tylko, że jej praca była najpewniej fikcyjna – nikt nigdy nie widział Penelope Fillon w Zgromadzeniu Narodowym. Nie posiadała ona nawet służbowej skrzynki e-mailowej czy identyfikatora. Oznacza to, że żona byłego premiera najwyraźniej oszukiwała francuskie państwo. W 2007 roku Penelope Fillon publicznie deklarowała, że nigdy nie była asystentką swojego męża i nigdy nie zajmowałam się organizacją kontaktów z mediami. Teraz przypomniały o tym francuskie media.

Sytuacja jest na rękę liderce Frontu Narodowego, Marine Le Pen, ponieważ kojarzony z tradycyjną katolicką prawicą Fillon odbierał jej dużą część elektoratu. Jeśli w drugiej turze zmierzyłaby się ona z kandydatem bardziej centrowym czy lewicowym (co nie jest do końca wykluczone), to może ona liczyć na ich głosy. Le Pen ostatnio prowadzi w sondażach i ma batrdzo duże szanse, by znaleźć się w drugiej turze wyborów.

Przeczytaj: Marine Le Pen na czele sondażu wyborczego

rmf24.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply