Obserwatorzy ONZ ds. tortur przerwali swoją misję na Ukrainie po tym, jak SBU odmówiło im dostępu do miejsc, w których według uzasadnionych podejrzeń nielegalnie przetrzymywano więźniów. Zdaniem działaczy na rzecz praw człowieka potwierdza to, że SBU ma coś do ukrycia.

Obserwatorzy ONZ ds. tortur zostali zmuszeni do zawieszenia swojej wizyty na Ukrainie. Powodem była postawa SBU, której funkcjonariusze odmówili obserwatorom dostępu do kilku miejsc na terenie Ukrainy. Istnieje podejrzenie, że SBU nielegalnie przetrzymywała tam więźniów.

Sprawa ta wywołała falę oburzenia i krytyki. Zdaniem podkomisji ONZ ds. zapobiegania torturom jest to złamanie protokołu do konwencji przeciwko torturom. Ma ona nadzieję, że ukraiński rząd „wejdzie na konstruktywną ścieżkę dialogu” i umożliwi wznowienie misji obserwacyjnej. Jednak pierwsze reakcje SBU i ukraińskiego resortu sprawiedliwości nie wydają się konstruktywne. Jak tłumaczono, delegacji podkomisji nie dopuszczono do strefy SIZO, w której przed procesami przetrzymuje się aresztowanych, ponieważ pomiędzy nimi był Rosjanin. Według delegacji nie była to prawda, jednak nawet gdyby tak było, to nie usprawiedliwia to zachowania SBU.

Później szef SBU Wasyl Hrycak stwierdził, że decyzja o niedopuszczeniu obserwatorów była słuszna, ponieważ w miejscach do których chcieli się dostać nie ma żadnych więźniów. Twierdzi również, że osobiście podpisał zgodę na dostęp zagranicznych obserwatorów do stref SIZO. Jednak według nich taka zgoda nie jest wymagana, ponieważ wstęp umożliwia im protokół ratyfikowany przez Ukrainę. Zaznaczają także, że strefy te pozostają poza jurysdykcją SBU.

Postawa ukraińskich władz spotkała się z krytyką ze strony działaczy na rzecz praw człowieka. Mają oni również informacje, że SBU faktycznie przetrzymuje ludzi z naruszeniem prawa w specjalnych do tego celu miejscach. Działacza twierdzą, że działania ukraińskich służb dowodzą, że mają one sporo do ukrycia. W raporcie z marca tego roku Wysoki Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka wyraził silne zaniepokojenie, że SBU przetrzymuje ludzi w „nieoficjalnych miejscach zatrzymań”. Podano, że według danych z lutego 2016 roku w siedzibie SBU w Charkowie nielegalnie przetrzymywano 20-30 osób, z czego większość rzekomo nie została aresztowana zgodnie z prawem, a ponadto nie postawiono im żadnych zarzutów. Podobne miejsca zatrzymań mają działać w Kramatorsku, Mariupolu i Zaporożu.

Działacze na rzecz praw człowieka od dawna podejrzewają, że SBU czasem przetrzymuje pewne osoby w celach wymiany na więzionych przez separatystów żołnierzy ukraińskich. Zarzucają też SBU, że całkowicie zmonopolizowała te działania. Do działaczy trafiają też informacje o tym, że jako więźniowie byli źle traktowani. Ich zdaniem to właśnie ta sprawa zablokowała misję obserwatorów ONZ. Jedna z organizacji, OHCHR w swoim ostatnim raporcie twierdzi, że istnieją udokumentowane przypadki zatrzymywania i torturowania kobiet, krewnych osób podejrzewanych o separatyzm lub powiązania z ich ugrupowaniami zbrojnymi. Niepokoi ich fakt, że władze nie chcą wyjaśniać tych spraw, a postępowania są umarzane. Oficjalnie, z braku dowodów.

khpg.org/ Kresy.pl

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. poznaniak74
    poznaniak74 :

    Mam nadzieję że “wdowa smoleńska”, pełniąca obecnie funkcję (p)osła(nki) Najaśniejszej Rzeczypospolitej (znana z zamiłowania do napojów alkoholowych) Gosiewska, opisała te “katownie SBU” w swoim “wstrząsającym raporcie”?…Ps. Oczywiście żartuję…