Lider Ruchu Narodowego zwrócił się do prezydenta, by, jeśli potwierdzą się informacje o bohaterskiej postawie polskiego kierowcy, którego ciężarówkę użyto do przeprowadzenia poniedziałkowego zamachu, rozważył pośmiertne odznaczenie Polaka. W internecie pojawiła się także petycja ws. nadania mu niemieckiego odznaczenia.

„Niemieckie media donoszą, że ze wstępnych ustaleń śledztwa w sprawie poniedziałkowego zamachu w Berlinie wynikać ma przypuszczenie co do bohaterskiej postawy naszego rodaka – kierowcy uprowadzonej ciężarówki. Według tych doniesień miał on próbować przeszkodzić w dokonaniu zamachu i zostać brutalnie zamordowanym, a jego postawa mogła zmniejszyć liczbę ofiar”– napisał w liście do prezydenta Andrzeja Dudy poseł Robert Winnicki, odnosząc się do sprawy Łukasza U., polskiego kierowcy, którego ciężarówka została wykorzystana przez islamistę do przeprowadzenia zamachu. Jak informują niemieckie media, sekcja zwłok Polaka i inne poszlaki wskazują, że Łukasz U. walczył z napastnikiem do końca, najpewniej próbując zapobiec tragedii. Niewykluczone, że gdyby nie jego postawa, ofiar mogłoby być znacznie więcej.

PRZECZYTAJ: Niemiecki dziennik: polski kierowca walczył do końca, zamachowiec zastrzelił go tuż po ataku

– Jeśli powyższe informacje uzyskają potwierdzenie z wiarygodnych źródeł , proszę, by Pan Prezydent rozważył pośmiertne odznaczenie naszego rodaka – ofiary islamistów i fatalnej polityki europejskich elit– zaznaczył lider Ruchu Narodowego.

Ponadto, w internecie pojawiła się petycja ws. przyznania Polakowi Federalnego Krzyża Zasługi. Wniosek w tej sprawie ma trafić do prezydenta Joachima Gaucka. Internauci chcą uhonorowania polskiego kierowcy za jego zachowanie.

Niemiecki dziennik „Bild” pisał w środę, że polski kierowca żył w momencie, gdy zamachowiec w poniedziałek wieczorem wjeżdżał w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie. Wcześniej policja w żaden sposób nie informowała o przebiegu wydarzeń w kabinie, jednak „Bild” twierdzi, że Polak rzeczywiście miał być świadomy tego, co się dzieje. Anonimowe źródło w policji, na które powołuje się gazeta, podaje, że kierowca miał rzucić się na zamachowca, by próbować go powstrzymać. Stąd miały powstać ślady walki i rany od noża. Z kolei śmiertelny strzał miał paść już po tym, jak ciężarówka stanęła – terrorysta miał zabić Polaka i uciec.

Niemiecka federalna prokuratura generalna wydała list gończy w związku z poniedziałkowym zamachem na jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie. Policja poszukuje 24-letniego Anisa Amriego. Wyznaczono 100 tysięcy euro nagrody za pomoc w jego schwytaniu.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Berlin: policja poszukuje podejrzanego Tunezyjczyka

Według listu gończego, Anis Amri poszukiwany jest z powodu pilnego podejrzenia o sprawstwo. Władze ostrzegają również, aby w przypadku kontaku zachować najwyższą ostrożność, ponieważ Amri może być uzbrojony i niebezpieczny. Opublikowano też dwie jego fotografie. Mężczyzna posługiwał się również kilkoma innymi nazwiskami i datami urodzenia.

Amri wyjechał z Tunezji w 2012. Tam pod jego nieobecność skazano go na 5 lat więzienia. Później, według relacji jego ojca, spędził 4 lata w więzieniu we Włoszech. W Niemczech został schwytany z fałszywymi włoskimi dokumentami. Trafił do aresztu, ale po 2 dniach wypuszczono go na prośbę lokalnych władz i przeniesiono do ośrodka dla uchodźców. Powodem był brak dokumentów potrzebnych do deportacji.

Mężczyzna od lipca br. był poddany procedurze wydalenia z Niemiec. Wcześniej nie otrzymał azylu, ale uzyskał tzw. papiery tolerancyjne, pozwalające mu na pobyt na terytorium Niemiec. Był znany niemieckim służbom bezpieczeństwa. Wiedziano też o jego powiązaniach z dżihadystami z ISIS. Mimo tego, pozwolono mu zostać w Niemczech.

Pojawiła się również informacja, że przeszukania przez policję miejsc ewentualnego pobytu Amriego zostały opóźnione, ponieważ nakaz był nieważny. Powodem były… literówki, które znalazły się w dokumencie.

Jak stwierdził Ralph Jäger, szef MSW Nadrenii Północnej – Westfalii, gdzie Amri został zarejestrowany, mężczyzna ten był podejrzewany o spisek terrorystyczny, prowadzono w jego sprawie śledztwa. Był również w kontakcie ze znanymi salafitami. Powiedział też, że Amriego nie można było deportować do Tunezji, ponieważ nie miał tunezyjskich dokumentów tożsamości. Zostały one przysłane z Tunezji dopiero w środę.

Rzecznik MSW Nadrenii zapytany o to, dlaczego Amri nie został osadzony lub deportowany, pomimo ewidentnych powiązań terrorystycznych odparł: „zapytajcie Berlin”.

Jak podał na Twitterze dr Wojciech Szewko, Anis Amri był znany jako islamista, a od miesięcy obserwowały go służby specjalne. Kontaktował się m.in. z Abu Walaa, aresztowanym w listopadzie człowiekiem, uznawanym za kluczową postać ISIS w Niemczech.

facebook.com / twitter.com / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply