O sytuacji polskiej armii, zdolnościach obrony kraju oraz polityce rządu portal Stefczyk.info rozmawia z politologiem specjalizującym się w kwestii obronności Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim.

Narasta fala odejść z wojska. Polska w latach 2010-2011 straciła 13 tysięcy wojskowych. W tym roku odejść może kolejnych 5 tysięcy. Ta sytuacja jest poważnym zagrożeniem?

Przemysław Żurawski vel Grajewski: Ta sytuacja niepokojąca i może odbić się na bezpieczeństwie kraju. W mojej ocenie sytuacja może być znacznie groźniejsza niż się Polakom wydaje. Od 1989 roku polskie wojsko podlega stałym redukcjom. O ile na początku one mogły być uzasadnione, ponieważ armia w czasie PRL była rozdęta, o tyle prowadzenie polityki w tym samym kierunku przez dwadzieścia lat spowodowało przekroczenie wszelkich rozsądnych granic. Dodatkowo obecna władza zdaje się nie mieć pomysłu na to, po co nam armia.

Dlaczego Pan tak sądzi?

Wykształciliśmy armię ekspedycyjną. Ona jest dziś zawodowa, ale nie profesjonalna z uwagi na szczupłość funduszy, brak systemu szkolenia itd. Ta armia jednak przestaje być wykorzystywana. Wycofaliśmy się z Iraku, mówi się o wycofywaniu się Polski z poważniejszego udziału w misjach zagranicznych w ogóle. To pokazuje, że armia zawodowa, ekspedycyjna ma nie być używana w ekspedycjach.

Co powinniśmy więc robić z armią?

Są dwie modelowe koncepcje zapewnienia bezpieczeństwa kraju. Pierwsza zakłada oparcie się o siły własne. W tym przypadku kraj powinien rozwijać armię obronną, utrzymywać pobór wojskowy i zdolność zabezpieczenia terytorium. Druga koncepcja zakłada armię ekspedycyjną i oparcie bezpieczeństwa na gwarancjach sojuszniczych. Wtedy jednak trzeba być aktywnym uczestnikiem misji zagranicznych. Polska nie realizuje żadnej z tych koncepcji. Zlikwidowano pobór do wojska, zrezygnowano ze zdolności ochrony terytorium. Zaczęliśmy budować wojsko ekspedycyjne, jednocześnie informując, że z misji się wycofujemy.

To źle?

To mogłoby mieć pewne uzasadnienie, skoro USA prowadzi politykę resetu w kontaktach z Rosją. Jednak jeśli taką decyzję podjęto władza powinna powrócić do armii obronnej, poboru itd. To jednak nie następuje. Nie wiadomo więc po co jest polska armia. Nie pełni żadnej z funkcji płynącej z opisanych przeze mnie koncepcji.

Możliwa jest zmiana?

Wątpię. Rządzący robią to, czego oczekuje opinia publiczna. Sondaże pokazują, że społeczeństwo jest przeciwne udziałowi polskiej armii w misjach zagranicznych. Nie popiera również poboru. Rząd robi więc to, co daje punkty wyborcze. To jednak powoduje chaos w armii. W obecnych warunkach to prowadzi to masowej fali odejść. Nie widać celu istnienia polskiej armii, jest ona słabo finansowana. Wojskowym trudno decydować się na karierę wojskową. Oni nie mają poczucia stabilności w związku z polityką redukcji armii, mają poczucie braku poważnego podejścia polityków do wojskowości. To powoduje rezygnację ze służby. To jednak jedynie element rozkładu polskiej armii.

Jak stan polskiej obronności wygląda na tle innych krajów?

Średnia zdolność mobilizacji na wypadek konieczności obrony własnego terytorium w państwach europejskich wynosi średnio 1,66 procent populacji obywateli. W Polsce ten wskaźnik wynosi obecnie jedynie 0,26. Gorsze zdolności mobilizacyjne oprócz nas mają jedynie Czechy i Luksemburg. Te kraje jednak leżą w środku NATO, nie są z żadnej strony krajem granicznym Sojuszu. One mają ten wskaźnik na poziomie 0,17. Te trzy kraje są w najgorszej sytuacji pod tym względem. Co więcej, struktura polskiego wojska, silna kadra podoficerska i oficerska, powoduje, że Polska, mimo oficjalnie 100-tysięcznej armii, jest w stanie do obrony kraju wystawić około 30 tysięcy żołnierzy liniowych. Taką siłą można bronić niewielkiego obszaru.

Po co państwu wojsko współcześnie?

To zależy od położenia państwa, jego potencjału i ambicji. Inną rolę pełni armia Wielkiej Brytanii, a inną np. Finlandii. Brytyjczycy są mocarstwem jądrowym, leżą w bezpiecznym zakątku Europy. Dla nich więc wojsko jest instrumentem interwencyjnym. Z kolei wojsko Finlandii, która leży na skraju Zachodu Europy i graniczy z Rosją, ma raczej zadania odstraszające. Finlandia jest krajem o najsilniejszym wskaźniku mobilizacyjnym w Europie. To nie wynika z faktu, że istnieje realne zagrożenie inwazją. To zagrożenie jest jednak mało możliwe również ze względu na potencjał armii fińskiej. Silne zdolności mobilizacji w kraju zwiększają koszty ewentualnej agresji. Ona staje się nieopłacalna. Dzięki silnej armii państwo otrzymuje efekt polityczny w postaci wysokich kosztów agresji na danych kraj. To zwiększa poziom bezpieczeństwa.

Jaki współczynnik Polska powinna mieć?

Dobrze byłoby, żeby Polska choć dobiła do średniej europejskiej. To znaczy, że wskaźnik musi zwiększyć się ponad sześciokrotnie – z 0,26 do 1,66. Jednak nie mamy żadnego programu, a obecna władza nie będzie podejmowała decyzji zwiększających koszty społeczeństwa. Taki byłby skutek zarówno powrotu do poboru, jak i np. wprowadzenie dodatkowych podatków na wojsko. Wątpię, by zmieniło się coś na lepsze.

Rozmawiał saż

Stefczyk.info/KRESY.PL

[link=http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/zurawski-polska-nie-ma-zdolnosci-obronnych]

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply