Prawo i Sprawiedliwość przedstawia się Polakom jako partia, której głównym celem jest upodmiotowienie państwa polskiego w stosunkach międzynarodowych i zapewnienie mu pełnej suwerenności. Jednak stanowisko jego czołowych polityków w bardzo konkretnych, ale też fundamentalnych dla naszej podmiotowości kwestiach, z tymi szczytnymi deklaracjami nic wspólnego nie ma.

Wrażenie takie wzmacnia szczególnie niedawna wizyta Antoniego Macierewicza w Stanach Zjednoczonych. Minister Obrony spędził nad Potomakiem aż trzy dni. Spotykał się z oficjelami – znanym amerykańskim militarystą, przewodniczących komisji sił zbrojny izby wyższej amerykańskiego parlamentu senatorem Johnem McCainem oraz dyrektorem Agencji Obrony Przeciwrakietowej. Znalazł jednak także czas aby 30 września wystąpić, jako główny prelegent, na konferencji na temat bezpieczeństwa organizowanej przez Rutgers University w Nowym Brunszwiku. Wyłożona przez Macierewicza wizja polityki zagranicznej poraża, bo można ją ująć, parafrazując XIX-wieczną deklarację galicyjskich lojalistów – „przy Tobie, Najjaśniejszy Prezydencie USA, stoimy i stać chcemy”.

Fałszywa teoria domina

Kanwą wystąpienia były oczywiście odniesienia do polityki Rosji. Bodaj u żadnego innego przedstawiciela naszych władz jej percepcja nie jest tak wykrzywiona jak właśnie u Macierewicza. Ze szczególną zapalczywością epatuje on w swoich wypowiedziach wszystkimi strachami wynikającymi z nowej „teoria domina”, która stała się właściwie obowiązującą doktryną dla całego obozu rządowego, czy wręcz podzielaną przez większość elity politycznej i kręgów opiniotwórczych w Polsce. Teoria ta została zbudowana na sloganie Lecha Kaczyńskiego, że „dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, potem być może Polska” stanie się niechybnym i rychłym celem rosyjskiej inwazji wojskowej. Ten nośny bo prosty i odwołujący się do emocji komunał ma jednak niewielką wartość wyjaśniania rzeczywistości politycznej. Abstrahuje bowiem od wielkiej różnicy istniejącej pomiędzy uwarunkowaniami i możliwościami działania Rosji wobec Polski, a uwarunkowaniami i możliwościami działania Rosji wobec państw pasa buforowego, które USA i UE chciały z tego pasa wyciągnąć do swojej strefy wpływów i to wbrew czynnikom miejscowym, jakimi okazali się operujący w Gruzji i na Ukrainie separatyści i całe grupy społeczne, którym wcale się na zachód nie spieszyło. Abstrahuje także i od tego, że Rosja interweniując bardzo brutalnie, w żadnym z obydwu przypadków nie była aktorem inicjującym eskalację. W Gruzji równowagę sił naruszył prezydent Saakaszwili równie brutalnie atakując faktycznie niezależną przez kilkanaście lat Osetię Południową, na Ukrainie siły opozycyjne, które siłą obaliły władze opierające się przed stowarzyszeniem z Unią Europejską.

Nie trudno też zauważyć, że mechanizm i efekty polityki rosyjskiej okazały się w obu krajach, mających być rzekomo poligonem przed szturmem na Europę, mało przystające do wizji rychłej inwazji na miarę Trockiego czy Stalina, błyskającej w oczach ministra Macierewicza. Zarówno w Gruzji jak i na Ukrainie Moskwa zadowoliła się wzięciem niewielkiego zastawu terytorialnego, a i to, wyjąwszy Krym, przez pośredników. Zastawu, który ma uniemożliwić integrację tych państw ze strukturami zachodnimi, tak jak od ćwierćwiecza uniemożliwia to Mołdawii, gdzie już na początku lat 90 armia rosyjska wsparła separatyzm słowiańskich mieszkańców Naddniestrza. Każda nieco bardziej szczegółowa analiza skłania do kwestionowania a co najmniej relatywizowania „teorii domina”, której zresztą pierwowzór przyjęty przez Amerykanów dla analizy zimnowojejnnej sytuacji w Azji Południowo-Wschodniej doprowadził ich do katastrofalnych w skutkach mylnych kalkulacji, które zepchnęły USA do strategicznej defensywy.

Żyrowanie szkodliwej polityki

Bez względu na wynik geopolitycznej analizy polskiej „teorii domina” można jednak przyjąć, że jest ona osadzona w polskich doświadczeniach historycznych relacji z państwem rosyjskim a za punkt wyjścia bierze rzeczywistość krzyżowania się części jego interesów i części interesów Polski. Możemy kwestionować przesłanki na jakich jest oparta i wnioski do jakich prowadzi, wychodzi ona jednak od woli zabezpieczenia naszej podmiotowości. Logicznym ruchem jej zwolenników jest zwrócenie oczu w kierunku Waszyngtonu i szukanie w nim wsparcia, czy wręcz protekcji. Nawet jeśli konstatujemy polityczną błędność, możemy wierzyć w czystość intencji.W amerykańskim wystąpieniu Macierewicza pojawiają się jednak wątki, których nie można tłumaczyć już żadną polityczną analizą, a co najwyżej iście ideologicznym fanatyzmem.

Minister Obrony rozwodził się na przykład nad „destabilizującą” rola Rosji na Bliskim Wschodzie, insynuując, po raz kolejny zresztą, że to Rosjanie są odpowiedzialni za powstanie i wzrost islamistycznych organizacji terrorystycznych nękających zachodnie społeczeństwa, wśród których ISIS zdolne było do przekształcenia się w twór o charakterze parapaństwowym. Macierewicz eksploatując narrację, której używa już mało kto nawet w samym USA, otarł się o granicę śmieszności. Nawet bowiem dla laików jasnym jest czyje działania polityczne, wywiadowcze i militarne doprowadziły do faktycznego krachu państwowości Iraku, którego terytorium stało się matecznikiem współczesnego dżihadyzmu, i krachu państwowości Libii, stającej się właśnie nową oazą dżihadystów. Zwykli zjadacze chleba doskonale zdają sobie sprawę czyj priorytet „zmiany reżimu” w Syrii rozpalił konflikt w tym kraju do wymiaru obecnej hekatomby. Biorąc pod uwagę, że trwające od roku działania Rosjan w Syrii przechyliły szalę na stronę obecnych, świeckich władz tego państwa, dając jakąkolwiek nadzieję na przetrwanie jego struktur, można je ocenić pozytywnie. Migracyjny zalew pokazał państwom europejskim aż nazbyt dojmująco co może się stać po zupełnym upadku kolejnego bliskowschodniego państwa, znajdującego się u granic naszego kontynentu. Tezy Macierewicza brzmią w tym kontekście obłędnie, lecz najpewniej są one cynicznym żyrowaniem stanowiska Amerykanów wobec Bliskiego Wschodu. Pytanie jaki interes ma Polska w żyrowaniu amerykańskiej polityki, która okazał się dla naszego państwa i całej Europy tak szkodliwa?

Drażnienie smoka

Minister Macierewicz nie poprzestał jednak na popieraniu amerykańskiej polityki na Bliskim Wschodzie lecz niestety wzbudził w sobie ambicje mówienia o sprawach globalnych. Nasz minister obrony jako „zagrożenie dla bezpieczeństwa” określił „ekspansywną” politykę Chin. Przyłóżmy więc dwa kryteria. Przedmiotowe – jeśli Chińczycy rozpychają się na morzach kilkaset lub kilka tysięcy kilometrów od swojego wybrzeża natykając się na kordon tworzony przez Amerykanów kilkadziesiąt tysięcy kilometrów od wybrzeży USA to zasadnym staje się pytanie czy to właśnie polityka ChRL najbardziej zasługuje na miano ekspansywnej? Przyłóżmy kryterium podmiotowe – dla kogo niebezpieczną jest polityka Pekinu? Nie ma wątpliwości, że wracając do odgrywanej przez całe wieki roli hegemona w regionie Bliskiego Wschodu, jednostronnie rozszerzając swoją morską strefę ekonomiczną, czy tworząc w niej sztuczne wyspy, które mogą być używana także w celach wojskowych, Chiny mogą być niebezpieczne dla Japonii, Wietnamu czy Filipin. Nie ma też wątpliwości, że rozbudowując i modernizując siły zbrojne, akumulując kapitał i potencjał technologiczny, czy inwestując w Afryce Chińczycy szykują się do globalnej konkurencji czy nawet konfrontacji z USA. Tylko jak się to ma do interesów Polski? Są one na tyle tożsame z interesami Filipin czy USA, aby członek naszego rządu pozwalał sobie na takie filipiki przeciw Chińczykom? Wprost przeciwnie, wzrost Chin może otwierać nowe opcje i dla naszej polityki.

Oczywiście podstawową refleksją w dobie przesilenia powinna być ocena, że Chiny jako pretendent do globalnej hegemonii wcale nie są pozbawione szans na jej osiągnięcie. Jaki jest sens gromkiej deklaracji przystępowania do obozu ich wrogów? Co z wielką szansą jaką dla naszej gospodarki stanowi bezprecedensowy projekt eurazjatyckiego korytarza handlowego „Jeden pas – jedna droga”, którego główny europejski węzeł mógłby się znaleźć w naszym kraju? Projekt ten jest rzecz jasna, będącą wyzwaniem dla USA, próbą relatywizacji ich kontroli nad morskimi szlakami komunikacyjnymi, ale dlaczego właściwie na tej płaszczyźnie mielibyśmy brać interesy Waszyngtonu pod uwagę?

Podmiot czy przedmurze?

Co innego jednak zaskakuje jeszcze bardziej. Cała wizja polityki międzynarodowej Macierewicza i jemu podobnych pisowskich jastrzębi zbudowana jest na przekonaniu o nieuchronnym i fundamentalnym zagrożeniu ze strony Rosji. Nie potrafią oni jednak lub nie chcą dostrzec ewentualnej roli ChRL jako siły lewarującej stanowisko Polski wobec Rosji. Relacje między Pekinem a Moskwą w możliwej do przewidzenia przyszłości, przybiorą raczej formułę kooperacji, może nawet sojuszu, nie konfrontacji. W układzie tym Rosja będzie jednak junior-partnerem, zaś dysproporcja sił między nią a Chinami będzie się tylko powiększać. Pekin penetrując Rosję, jednocześnie angażując się w naszym regionie, uzyska większe możliwości moderowania działań Moskwy wobec naszego regionu niż USA, i to miękkimi metodami politycznymi, w miejsce twardej konfrontacji na naszym własnym terytorium, jak stosunki z Rosją rozgrywa Waszyngton. Po wtóre właśnie w warunkach globalnego konfliktu z Chinami, Amerykanie, których zaangażowanie już przenosi się w rejon Dalekiego Wschodu, będą podejmować wobec Rosji ambiwalentną grę, a nie toczyć przeciw niej nową zimną wojnę w Europie Środkowowschodniej, jak się marzy naszym amerykanofilom. Oczywiście ta gra może być toczona na rachunek państw naszego regionu.

Antoni Macierewicz nie ma głowy do niuansów. Stawia wszystko na jedną kartę podporządkowania naszej polityki agendzie politycznej USA, deklarując to zresztą wszem i wobec w formie przypominającej hołd lenny. Nie mamy już do czynienia z mylnymi kalkulacjami ale swoistą ideologią, wyznawaną z wyraźnym fanatyzmem, definiującą Polskę jako przedmurze „bloku atlantyckiego”, realnie całkowicie zdominowanego przez Waszyngton. Nieprzypadkowe i iście symboliczne jest, że nasz minister obrony wybrał sobie spośród amerykańskich polityków za rozmówcę podobnego sobie, wiecznie wczorajszego neokonserwatystę Johna McCaina. Macierewicz nie jest rzecz jasna jedynym przedstawicielem tego typu myślenia w polskim rządzie. Jego wyznawcą jest także minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, który w imię ściągania nad Polskę protektoratu USA gotowy jest aprobować układy tak groźne dla naszej suwerenności, dla polskich producentów i konsumentów jak TTIP czy CETA. Ten drugi Waszczykowski nazwał zresztą „ekonomicznym NATO”co oddaje stopień ideologicznego zafiksowania. W tendencję te wpisuje się również nominacja przedstawiciela amerykańskiego establishmentu politycznego Roberta Greyana stanowisko podsekretarza stanu MSZ do spraw amerykańskich i ekonomicznych. Co prawda w rządzie jest jeszcze Zbigniew Ziobro, który powstrzymał aprobatę gabinetu Szydło dla CETA, jeszcze większe nadzieje można było mieć po wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach. Jednak ich pozycja jest w obozie rządzącym wyraźnie słabsza niż pozycja Macierewicza, wyznającego i realizującego ideologię na co dzień promowaną przez prorządowe media i przyswojoną przez cały segment elektoratu.

Karol Kaźmierczak

15 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. costner
    costner :

    Całość bardzo elegancka. Dziękuję za zreferowanie ostatnich poczynań tego ministra w usa. Małe uwagi są takie: “ideologicznego zafiskowania”, szósta linijka od dołu – proszę zmienić na “zafiksowania”; “przyswojoną przez cały segment elektoratu”. Ta ostatnia część chyba przesadzona, bo wielu członków elektoratu nie miało innego wyboru a zmiana była konieczna.

  2. tagore
    tagore :

    Chiny są bliżej niż wielu sądzi, ćwiczenia armii Chińskiej w Królewcu i na Białorusi w raz z uwagą pod
    adresem UE o zachowaniu neutralności w sporze USA Chiny to nie żart.
    Jedwabny szlak może przerzucać towary ,ale nie tylko. W sporze z USA Chiny nie potrzebują armii lądowej.

    tagore

  3. gan
    gan :

    W praktyce nie widzę powodu, by obawiać się Chińczyków. Próba militarnego podbicia jakiegoś państwa w Europie byłaby bez sensu a utrzymanie takiego terytorium bardzo kłopotliwe. No i jak to na wojnie – każdy za nią płaci, nawet zwycięzca. Problem leży w podbojach gospodarczych. Chiny próbują naruszyć równowagę światową poprzez otwarcie własnego rynku na eksport, bo to na powrót uczyni je krajem środka. Zrozumiałe jest, że szukają rynków zbytu również w UE. Niemiecki przemysł, przy całej biurokracji i wysokich kosztach produkcji zasypany produktami z Chin złożyłby się jak domek z kart i to w oka mgnieniu. Deutsche Bank na dziś dzień jest i tak już niemal bankrutem z rekomendacją akcji “sell” (vide Max Kolonko). Dla Niemców i USA zablokowanie Chin na świecie to priorytet numer jeden. Dlatego próbują w kroku desperacji ratyfikować wszelkie umowy handlowe typu CETA/TTIP by odciąć Chiny od rynku w USA i EU. My, zamiast szukać swoich korzyści popełniamy poważny błąd.

  4. cinderella49
    cinderella49 :

    Cieszę się,ze mogłam wreszcie cos przeczytać na temat niedawnej wizyty ministra obrony w USA. Zastanawiajace, po co tak czesto tam jeżdzi nasz “wybawca” . Nigdzie nie znalazłam żadnych komentarzy, poza zwykłą mową-trawą oraz pieniami w “strefie wolnego słowa”-łacznie z transmisją na żywo (bez tłumaczenia) wykładu w Rutgers Uniw. Jak Macierewicz gdzies jedzie, jestem pełna obaw.

  5. mop
    mop :

    Kaczyńscy wpuścili do Polski raka pod tytułem loża Bnai Brit? Żydowska loża masońska Bnai Brit. Gangsterska, bandycka, bezwzględna, to jest nowotwór złośliwy z licznymi przerzutami. Nie zrobił tego Kwaśniewski, zrobił to prezydent Lech Kaczyński. Miał zresztą przy swoim boku funkcjonariusza tej loży panią E. Juńczyk-Ziomecką. Pan prezydent Mościcki kiedy rozwiązywał loże masońskie, rozwiązał Bnai Brit dał taki aneks, żeby przyszli władcy Polski nie ważyli się wpuszczać tej loży do Polski, ponieważ stanowi ona śmiertelne zagrożenie.
    Teraz panie ministrze Macierewicz, postrzegam pana jako agenta amerykańskiego, który dla chwały Ameryki zrobi wszystko. Wysadzi Polskę w powietrze. Ponieważ pana chlebodawcy są w Waszyngtonie, a stara zasada mówi, „szukacie przyjaciół blisko, a wrogów daleko”. Myślę, oceniając pana działalność panie Macierewicz, traktuje pana jako wroga Polski.
    http://wolna-polska.pl/wiadomosci/aleksander-jablonowski-do-antoniego-macierewicza-2016-06

  6. cyna
    cyna :

    Autor tekstu błednie załozył że jesteśmy suwerennym krajem. Jesteśmy w NATO i w strukturach UE to co proponuje autor tekstu to wyłamanie się z jednego i drugiego w przededniu wojny- to by było dopiero szalone. To czy wygrają Chiny czy USA to w obecnej sytuacji jest dla nas bez znaczenia, najważniejsze jest wzmocnienie naszej armii i zdolności obronnych całego narodu a w tym moga nam wyłacznie pomóc amerykanie i do tego dąży Macierewicz. USA wie że bez względu na wynik wojny na Pacyfiku to Chin nie będą w stanie zająć i USA nie będzie w stanie powstrzymać ekspansji gospodarczej Chin na euroazję. USA wiedzą że w końcu będa musieli ustąpić Chinom roli hegemona a zanim to się stanie wykorzystajmy ich chęć pomocy bo inaczej zostaniemy pomiędzy dwoma krajami które rozgrywaja nas od wieków, zupełnie bezbronni. Autor tekstu mylnie przyjmuje że okręt przyjaciół Chin odbija od brzegu i kto się nie załapie ten skazany będzie na wieczne odrzucenie – dyplomacja nie ma pamięci liczą się wyłącznie interesy. Bez względu jak potoczą się losy wojny wcześniej czy później będziemy Chinom potrzebni gospodarczo jako hub ich jedwabnego szlaku i militarnie jako kraj stanowiący zachodnie zagrożenie dla rosji która Chiny będa rozgrywać. To do rosji Chiny maja pretensje terytorialne. A Polska zarówno dla USA jak i Chin stanowi naturalną barierę do odwiecznych zapędów rosji i niemiec. barierę przeciw połączenia potencjałów surowcowych rosji i produkcyjnych niemiec. Jak mówił Piłsudzki do wojny wejdźmy ostatni, przeżyjmy przede wszystkim żeby móc zasiąść przy stole nowych ustaleń porządku światowego jako podmiot. Inaczej potraktują nasz kraj przedmiotowo jak w Jałcie. To co mówi Macierewicz nie ma znaczenia, ważne co robi dla naszej armii.

  7. mop
    mop :

    POLSKOJĘZYCZNY MINISTRZE OOBRONY NARODOWEJ,OPAMIĘTAJ SIE!!! Z TYMI TWOIMI OBECNYMI “SOJUSZNIKAMI”,NA KTÓRYCH TAK LICZYSZ BĘDZIE TAK JAK JAK W 1939 roku…
    Rosjanie śmieją się z polskiego wojska i twierdzą, że ich czołgi T-90 będą w Warszawie w ciągu 24 godzin. Desant powietrzny potrzebuje na to niewiele ponad godzinę. Są jeszcze Iskandery. Te rakiety dwie minuty po odpaleniu wybuchną w centrum Warszawy. Problem w tym, że rosyjscy propagandziści mogą mieć rację.
    Nie jesteśmy przygotowani na atak ze wschodu. Na wypadek wojny całą swoją nadzieję pokładamy w sojusznikach. – To jest całkowicie bzdurne założenie.
    ——————-
    Desant Rosjan w Polsce w dwie godziny? Potwierdzają to eksperci

    http://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/polska-armia-nie-jest-gotowa-do-wojny-z-rosja/p56wz7f
    ——————-
    Na zakończenie filmu na rakiecie widać emotke ze zmróżonym okiem. Ma to oznaczać, że filmik jest “żartem”. Jeśli tak to raczej kiepskim. Tyle tylko, że jest w nim ziarno prawdy.

    https://www.youtube.com/watch?v=AXWOKhCGyog
    ——————-
    Militarne show rodem z filmów science fiction. Zobacz największe hity targów zbrojeniowych w Kielcach [WIDEO, zdjęcia]

    http://www.echodnia.eu/strefa-biznesu/firma/aktualnosci/a/militarne-show-rodem-z-filmow-science-fiction-zobacz-najwieksze-hity-targow-zbrojeniowych-w-kielcach-wideo-zdjecia,10186250/
    ——————–