Honor Polaków

Nie będę bronił rozpoczęcia powstania w 1830 roku, chcę tylko wyjaśnić jego genezę, jego przyczynę. Był nią: honor.

Gdybym jeszcze – co zresztą jest niemożliwe – układał jakąś konstytucję, to bym żądał umieszczenia w niej artykułu następującego: „Minister spraw zagranicznych dopuszczający do wojny zakończonej klęską ulega karze śmierci; wódz naczelny podejmujący się dowodzenia wojskami w wojnie zakończonej klęską ulega karze śmierci”.

Doświadczenia historyczne Polaków wskazują, że taki artykuł w konstytucji jest konieczny.

Nie będę więc bronił rozpoczęcia powstania w 1830 roku, chcę tylko wyjaśnić jego genezę, jego przyczynę.

Był nią: honor.

Powstanie wywołał jeden człowiek, który naród polski upokarzał i lżył.

Aby ten dramat historyczny jeszcze bardziej uczynić niesamowitym, dodajmy do powyższego jeszcze jedno stwierdzenie:

Człowiek, który obrażał honor Polaków w tak dotkliwy sposób, że aż spowodował wojnę polsko-rosyjską, kochał Polaków.

I jeszcze jedno stwierdzenie koszmarne:

Polacy wiedzieli, że on ich kocha.

Mowa tu jest o wielkim księciu Konstantym, który nie będąc oficjalnie namiestnikiem Królestwa Polskiego, de facto zastępował cesarza w Warszawie i ze swej władzy korzystał na sposób rosyjski, to jest nie licząc się z żadnym prawem.

Jak wiadomo w roku 1815 na Kongresie Wiedeńskim podzielono znów Polskę, przy tym pewna część dawnego zaboru pruskiego i pewna część zaboru austriackiego oddana została Aleksandrowi I, który proklamował na tych terytoriach Królestwo Polskie, ogłosił bardzo rozsądną i bardzo liberalną konstytucję i budził nadzieje Polaków, że przyłączy do tego Królestwa także ziemie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, z których się składał zabór rosyjski.

(…) najgłówniejszą, najistotniejszą i najsilniejszą cechą charakteru Konstantego stanowiło to, że był on przede wszystkim pasjonatem, że wpadał co chwila w despotyczne pasje, których nie był w stanie opanować, choć później tego żałował.

Niemcewicz opowiada, jak ubliżał głośno oficerom, jak kazał bić pałkami żołnierzy, jak napotkanych ludzi kazał okładać kijami za to, że mieli jakiś guzik niedopięty, lub za to, że go nie poznali i nie oddali ukłonu. Spotkało to na przykład jakichś dwóch szlachciców, którzy z głowami otulonymi w chusty przed mrozem jechali do Warszawy i do głowy im nie przychodziło, że ich sanie mijają sanie wielkiego księcia. A Konstanty kazał ich zatrzymać, bić i aresztować.

Jedna z pierwszych rozmów wielkiego księcia, zacytowana przez Niemcewicza, z prezydentem Warszawy pokazuje nam dokładnie despotyzm rosyjski wielkiego księcia i polskie reakcje.

Wielki książę oskarża prezydenta, że nic nie uczynił, aby krawcy warszawscy wykonali jego, wielkiego księcia, rozkaz:

– Gdzie są krawcy?

– W mieście.

– Czemu nie robią?

– Bo zapłata mała.

– Czemu ich nie przymusisz?

– Bo mają swoje prawa.

– Jesteś chłystek.

– Nie jestem, Mości Książę, nie jesteśmy tutaj w Azji ani w Syberii.

– Idź precz, pójdziesz pod straż.

Mnożyły się samobójstwa wywołane tym, że wielki książę publicznie znieważał i lżył oficerów i żołnierzy.

Niejaki Wilczek, który mając lat siedemnaście był takim bohaterem na polu bitwy, że Napoleon własny order Legii Honorowej z piersi sobie odpiął i jemu oddał, popełnił samobójstwo i zostawił list, który oddano wielkiemu księciu. W tym liście pisał:

„…obelgi zadawane nam przez Wielkiego Księcia są takie, że je krew tylko zmazać może; przyjść może chwila, gdzie uniesienia mego nie będę mógł być panem, wolę więc się zgładzić, niż na nieszczęśliwy, lecz nie skażony dotąd mój naród rzucić plamę zabójstwa…”

Jak tu widzimy, że są to wiosenne czasy romantyzmu.

Samobójstwa oficerów były – powtarzam – bardzo częste i robiły na wielkim księciu Konstantym wrażenie ogromne. Tak samo jak w pasji gniewu kazał bić kijami, znieważał i lżył wszystkich, tak samo nie miał umiaru w przepraszaniu i kajaniu się.

Jeden porucznik powiesił się, ale go odratowano. Zawiadomiono o tym wielkiego księcia, który był w łóżku. Odstępujemy tu narrację Niemcewiczowi:

„Wystawić sobie można, jakie było porucznika zdziwienie, gdy spostrzegą przed sobą Wielkiego Kniazia, z przerażeniem mówiącego do niego:

– Nie jak Wielki Książę, lecz jako człowiek przychodzę do ciebie, abyś mi darował urazę. Jeśli nie darujesz, to kiedyż chcesz bić się ze mną?

– Nie chcę ja bić się z bratem króla mego – odpowiedział oficer – o to go tylko proszę, by honor wojska polskiego więcej ochraniał.

– No, to pocałujże mnie – przydał Wielki Książę”. Konstanty wiele razy podwładnym ofiarowywał pojedynki z sobą. Kiedyś przed oficerami rosyjskimi wypowiadał tę propozycję i jeden z oficerów, Łunin, wyskoczył z szeregu i zawołał:

„Trop d’honneur, Votre Altesse Impériale, pour refuser”.

Do pojedynku jednak nie doszło i Łunin odpokutował swój wybryk.

Wśród głosów polskich częste protesty przeciw wielkiemu księciu są połączone z wyrazami lojalności wobec cesarza Aleksandra I, o którym powszechnie myślano, że zwróci Polsce granice Dźwiny i Dniepru. Generał Chłopicki, dawny oficer napoleoński, oświadczył:

„Służyć będę królowi memu, ile zechce, ale pod jednym warunkiem, że nigdy nie będę pod komendą Wielkiego Księcia”.

Jak wielki książę Konstanty jedzie do Petersburga, to tam z kolei lży Rosjan i stawia im Polaków za wzór; pułkowi gwardii powiedział, że nie jest wart liniowego pułku wojska polskiego.

Autor pracy niniejszej całe życie studiował powstanie listopadowe i miał zmienny stosunek do niego. Powstanie to osłoniło Francję Ludwika Filipa przed planowaną przez Mikołaja I interwencją, podobnie jak powstanie kościuszkowskie bodajże uratowało rewolucję francuską. Taki altruizm nie jest oczywiście dobrą polityką narodową. Poza tym, jeżeli koniecznie należało robić powstanie, to trzeba było z nim wystąpić albo w roku 1825, albo poczekać do 1855, czyli do czasów, kiedy Rosja wojowała z Turkami. Ostatnio interesuje mnie głównie problem następujący: oto powstanie wywołała młodzież, wierząca w zwycięstwo, i ta młodzież na kolanach upraszała ludzi starszych, niewierzących w powstanie, aby objęli nad nim kierownictwo. Dało to fatalne skutki. Generał Prądzyński, uznany przez niemieckich naukowców wojskowych za talent wojskowy klasy pierwszej, twierdził, że powstanie z miejsca prowadzone energicznie mogło mieć szanse zwycięstwa. Publicysta polski, do którego mam najwięcej szacunku, pisząc o powstaniu listopadowym powołał się na słowa Puszkina:

„A szczęście było tak bliskie, tak możliwe…”

Nie wierzę w to co prawda, ale dość tych uwag ogólnych.

(…)

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki “Dom Radziwiłłów”, wyd. Universitas, Kraków 2012.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata-Mackiewicza w krakowskim wydawnictwie Universitas.

[link=http://www.universitas.com.pl/katalog/kat_168]

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply