O sile kawalerii zawsze decydowały: morale, dyscyplina, poziom wyszkolenia i jakość dowodzenia. Są to jednak czynniki, które najtrudniej zmierzyć i porównać. Znacznie łatwiej określić liczebność, organizację czy umundurowanie i uzbrojenie jazdy. Tymi ostatnimi zagadnieniami zwykle zajmują się historycy wojskowości. Na nich się koncentrują. Niestety…

Niniejszym szkicem staram się zwrócić uwagę na zwykle traktowane po macoszemu obszary, które miały przemożny wpływ na jakość jazdy polskiej w XVIII wieku. Przezwyciężenie kryzysu, w jakim się znalazła, wynikało przede wszystkim z poprawy poziomu wyszkolenia i dyscypliny, a nie z nowych form organizacyjnych, czy odmiennego wyglądu.

Saskie dziedzictwo i pierwsze próby reform

Stanisław August Poniatowski odziedziczył po Auguście III Sasie kawalerię nieliczną, a co gorsza, w swojej masie niewyszkoloną, niezdyscyplinowaną i o fatalnych nawykach[1]. Mowa tu o tradycyjnych formacjach kawalerii polskiej, wchodzących w skład regularnego wojska państwowego, czyli o husarii i pancernych. Lekka kawaleria prezentowała się znacznie lepiej.

Pierwsze, bardzo nieśmiałe próby reform podjęto już w 1765 roku. Miały one między innymi poskutkować podniesieniem dyscypliny, ale w praktyce niewiele dały. Najdonioślejszą w skutkach reformą owego czasu było utworzenie u schyłku 1765 roku pierwszej w Polsce państwowej uczelni wojskowej, czyli Szkoły Rycerskiej. Po latach jej wychowankowie zapisali się złotymi głoskami w historii. Ale póki co, próby reform kawalerii przerwała konfederacja barska. Wojska państwowe w ogólności, a kawaleria w szczególności, wyszły z niej w jeszcze gorszym stanie niż były uprzednio. Jednym z jej skutków była ruina polskich stadnin[2].

Po pierwszym rozbiorze Polski (1772 r.) sprawa reform kawalerii ponownie zaprzątnęła umysły Polaków. W 1775 roku zreorganizowano husarię i pancernych, powołując do życia tak zwaną kawalerię narodową[3]. Niestety oporniej szły zmiany obyczajowe i wykorzenienie fatalnych nawyków, co świetnie widać po charakterystyce kawalerii narodowej pióra Stanisława Kosmowskiego:

„[…] kawalerya zwana Narodową była z szlachty towarzyszami zwanej i szeregowych złożona. Nazywano szwadron chorągwią, takowa chorągiew składała się z 14 towarzyszów szlachty i 14 szeregowych nieszlachty[4]. Tymi towarzyszami byli możniejsi obywatele, lub ich dzieci, którzy nie służyli we froncie, a tylko dawał każdy za siebie dwóch szeregowych (żołnierzy) zwanych sowity poczet z końmi i umundurowaniem, a towarzysz brał ze skarbu na tych dwóch żołnierzy czyli szeregowych 1000zł polskich[5], z czego byli szeregowi żywieni i utrzymywani. Starszy wachmistrz w tej chorągwi nazywał się: namiestnik. W każdej chorągwi takiej był rotmistrz, porucznik i chorąży, lecz ci byli z magnatów, z wojewodów, kasztelanów lub podkomorzych, żadnego wyobrażenia o służbie wojskowej nie mający, tak jak towarzysz. Ci wszyscy tylko dla honoru noszenia munduru mieli te rangi; bo rotmistrza ranga znaczyła generała, porucznika ranga [znaczyła] pułkownika, a chorążego ranga podpułkownika; zaś namiestnik miał rangę kapitana, a towarzysz rangę chorążego, i wszyscy nosili mundury i znaki na szlifach takich stopni. Raz tylko w rok obowiązani byli tacy porucznicy, chorążowie i towarzysze zjechać do miejsca, gdzie ich chorągiew konsystencyą miała [stacjonowała], a ten zjazd nazywali Koło rycerskie; wtenczas odbierali swoje pensye i wypłacali żołnierzom. Widziałem nie raz tych oficerów i towarzyszów przybywających do swych chorągwi; każdy jechał karetą w sześć koni, za niemi wozy kuchenne, a przed i obok nich kilkunastu dworskich, albo luzaków, co znaczy wolny żołnierz, ubranych w granatowe kurtki z żółtemi guzikami i żółtemi albo paliowemi [jasnożółtymi] obszlegami [wyłogami].

Za przybyciem tych do miejsca, gdzie chorągiew konsystowała, zaczęły się bale i fetowania, żadnej tam mustry nie było, nawet na wartę zaciągać nie umieli; jeżeli wystąpiła cała chorągiew w pole, więcej nie umiał nikt komenderować, jak: ‘marsz, nabij broń, do ataku!’ a obroty [manewry] wszelkie nieznane im były; takie chorągwie napełniali możniejsi. Król miał swoje gwardye piesze i konne, i artyleryą, tudzież nadwornych ułanów, oraz piechotę, którzy doskonale znali wojskowe ewolucye, lecz tych nie śmiał używać do nauczenia manewrów tej kawleryi [narodowej], gdzie same możne osoby składały ich liczbę, nie śmiał wreszcie dla oburzenia umysłów nominować tam oficerów, bo miejsca oficerskie, zacząwszy od rotmistrza aż do towarzysza były kupne. I tak, za rangę rotmistrza trzeba było zapłacić 2000 duk.[atów], za rangę porucznika 1000 duk., za rangę chorążego 500 duk., za rangę namiestnika 250 duk., za rangę towarzysza 100 dukatów.

W takiej to był sytuacyi król Stanisław, że choć widział nadużycia, nie mógł ich zmienić, boby postawił naród przeciwko sobie […]”[6]

Równie krytycznie kawalerię narodową lat 70. i 80. XVIII wieku postrzegał Józef Rulikowski[7]. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego. Jak podaje Janusz Wielhorski:

„Mimo pozorów rewolucyjności […] reformy 1775 roku posiadały w istocie charakter wybitnie powierzchowny; ograniczały się bowiem wyłącznie do ujęcia jazdy polskiego autoramentu w karby szematu [schematu] nowoczesnych ram organizacyjnych, z całkowitym niestety pominięciem sedna ‘defektów’ tej broni […]

Departament Wojskowy z wielką jedynie ostrożnością stosował ‘cudzoziemskie rygory’ w stosunku do nowo-powstałych szeregów kawalerii narodowej i straży przedniej ‘aby nic więcej od żołnierza nie wyciągać [nie wymagać], tylko zostawiwszy chorągwie na lokacjach o dalsze porządki i egzercycyje [ćwiczenia] nie naprzykrzać się’ głosiły ówczesne instrukcje Departamentu Wojska.”[8]

Ale przy tych wszystkich minusach, był też jeden duży plus. Polska posiadała odpowiedni potencjał, by szybko zmienić ten fatalny stan rzeczy. W roku 1778 podróżujący po Polsce Anglik William N. Wraxall zaobserwował ciekawe zjawisko. Mimo że niezbyt przychylnie nastawiony do szlachty polskiej, potrafił jej jednak oddać sprawiedliwość notując:

„Sprawiedliwość wymaga, by nakreśliwszy przykry obraz wad warstw wyższych, wspomnieć o ich dobrych cechach. Choć nie można powiedzieć, by one przewyższały wady, jednakże stanowią przynajmniej pewną ich przeciwwagę. W Polsce mężczyźni z wyższych sfer posiadają zniewalającą powierzchowność i nigdzie nie znajdzie się znakomitszych kawalerów. Są oni biegli we wszystkich ćwiczeniach ciała, celują jednak w konnej jeździe – Polak rodzi się na koniu– niezmiennie zachowują oni tę pierwotną cechę charakterystyczną dla ich sarmackiego czy scytyjskiego pochodzenia. Nie widziałem nigdy mężczyzn jeżdżących konno z takim wdziękiem i łączących większą marsowość z elegancją i delikatnością nowoczesnych obyczajów.”[9]

Przytoczona relacja świadczy o tym, że indywidualne umiejętności jeździeckie szlachty były wciąż bardzo wysokie. Ale same umiejętności jeździeckie nie były wystarczające, aby stworzyć dobrą kawalerię. Były jedynie dobrą bazą do przyszłych zmian.

Przezwyciężenie kryzysu

Dopiero reformy Sejmu Wielkiego, rozpoczętego w 1788 roku, doprowadziły kawalerię narodową do stanu, który można uznać za dostateczny. Od 1789 roku nie tylko gwałtownie podniesiono liczebność armii (w tym i jazdy), ale przede wszystkim poprawiono poziom wyszkolenia kawalerii. Żyjący w tych czasach Józef Rulikowski notował:

„Przystępuję teraz do podań o wojskach nowego autoramentu, które wzięły swój początek w czasie nadzwyczajnego sejmu czteroletniego. Uchwalił sejm reformę wojsk i pomnożył liczbę jego do sześćdziesięciu tysięcy żołnierza rozmaitej broni. Brygady wielko i mało polskie oraz litewskie, przyjęły z chęcią reformę. Lecz wojska partji ukraińskiej, jakiś czas obstawały przy swoim starym autoramencie, tak gustowały w nieczynności i wygodzie […] Wojska reformowane czyli nowego autoramentu w nowe brygady i pułki porozdzielane, przybrały całkiem porządek wojsk zagranicznych i karność czyli ich służbę naśladowały, a może nawet w manewrach wyćwiczywszy się przewyższały obcych.”[10]

W jaki sposób udało się to uzyskać? Oddajmy głos Kosmowskiemu:

„[Król] szukał więc sposobu w swej głowie, bo tyle pieniędzy nie miał, aby tyle rang zapłacił dla pomieszczenia znających służbę wojskową. Wymyślił więc ten sposób, aby każdy rotmistrz, porucznik i chorąży znajdowali się przy swych chorągwiach, a dla porządku połączył dwie chorągwie w jedną, i nazwał to szwadronem, do czego nominował komendantów szwadronów, z nazwiskiem szwadronista, dawszy im rangę majorów, a rotmistrzów im subordynował [podporządkował], by zaś nie obrażać miłości własnej rotmistrzów, poruczników, którzy byli wojewodami i kasztelanami, posłał do tej kawaleryi na majorów, (których dotąd w kawaleryi nie było) swoich generał-adjutantów, jako to Dąbrowskiego, Byszewskiego, Dzierzbickiego.

Wyszły stąd wprawdzie nieukontentowania; bo wojewodowie, kasztelanowie, będąc rotmistrzami, porucznikami lub chorążemi, nie chcieli być posłuszni szwadronistom: z tego powodu zaczęli magnaci sprzedawać swe rangi, lub ich darmo odstępować, – towarzysze zaś staniali, gdy król każdą chorągiew z 28 żołnierza złożoną, posunął do sześćdziesiąt kilku głów[11], a lubo król nie miał dostatecznej liczby oficerów zdolnych do exercycyi [ćwiczenia żołnierzy], przeto awansując niektórych z gwardyi, umieszczał tych w brygadach kawaleryi, i innych do exercerowania posłał, w liczbie których i ja do exercerowania wielkopolskiej kawaleryi byłem użyty. Oprócz tego zawezwał Polaków oficerów w zagranicznej służbie będących, z pomiędzy których najznakomitsi, jako to: ze służby amerykańskiej generał Kościuszko, z pruskiej Brodowski i Grochowski, którzy później generałami byli; z francuskiej książę Lubomirski; z saskiej Henryk Dąbrowski pułkownik, a później generał; z rossyjskiej pułkownik Baranowski i generał Gorycz; z austryackiej książę Józef Poniatowski generał lejtenant, a ci powoli wprowadzili taktykę i karność wojskową; bo mogę śmiało powiedzieć z doświadczenia, jakie miałem, że w jednej tylko gwardyi i artyleryi byli doskonali oficerowie, artylerya była przez generała Brühla tak wydoskonalona, że równała się francuskiej. Co do ułańskich pułków, to pułk przyboczny króla pod dowództwem generała Gorycza, i pułk ułanów generała Byszewskiego, którego szefem był później Wirtembergski, były wzorem co do manewrów, dla całej kawaleryi. Król na wzór ułanów kazał, aby kawalerya narodowa zamiast używanych przez tęż proporców[12], uzbrojona była w lekkie piki, czyli lance okute prętami żelaznemi do środka. […] Takim sposobem wojsko nasze nabierało postaci prawdziwie wojennej, dla którego wydano jednostajny regulamin wojskowy z przepisami kar na dezerterów, i na przestępujących subordynacyą [dla nieposłusznych], obostrzono ścisłe posłuszeństwo dla władz wojskowych. Powoli tak wprowadził się porządek, że ranga randze posłuszną być musiała, bez uwagi na urodzenie, wyższość majątku lub dostojeństwo familijne. Przyznać muszę, że przykładem tej subordynacyi byli dopiero ci, którzy zawerbowani byli z mniej majętnej szlachty, równie i ci, którzy z nowo fundowanych szkół przez króla weszli do wojska.”[13]

W wyniku reform Sejmu Wielkiego powstała stosunkowo liczna, a przede wszystkim znacznie lepsza armia. Już wkrótce, bo w 1792 roku, przeszła chrzest bojowy, stając w obronie Konstytucji 3 Maja. Wojnę tę przegrała, lecz najmniejsza w tym była wina kawalerzystów. Ci, gdy mieli okazję spotkać się z kawalerią wroga, walczyli jak równy z równym, niejednokrotnie wychodząc ze starć zwycięsko. Nawet wtedy, gdy jak na przykład pod Michałówką 22 maja, spotkali się z przeciwnikiem kilkakrotnie (około 300 przeciw około 2000) liczniejszym[14]. Ucieczka z pola bitwy, bez próby podjęcia walki, czym zhańbiła się Brygada 2 Wielkopolska w bitwie pod Dubienką 18 lipca 1792 roku, była odchyłką od normy, a nie typowym zachowaniem polskiej kawalerii w trakcie tej wojny.

dr Radosław Sikora

Przypisy:


[1]Radosław Sikora, Kryzys kawalerii polskiej w XVIII wieku. Wnikliwa i wszechstronna analiza stanu kawalerii polskiej w epoce Augusta III w: Tomasz Ciesielski, Armia koronna w czasach Augusta III. Warszawa 2009.

[2]„Poland is much estimeed for its breed of horses; and the King of Prussia procures his light cavalry from this country. The breed, however, has been almost ruined during the late civil wars, and the nobility are now chiefly supplied from Tartary.” (William Coxe. Travels into Poland, Russia, Sweden and Denmark. t.1, s.140. Dublin 1784).

[3]Radosław Sikora, Ostatnie lata husarii.

[4]Taką liczebność towarzyszy i pocztowych uzyskano w wyniku decyzji Rady Nieustającej z 6 maja 1781 roku (Katarzyna Bucholc – Srogosz, Departament wojskowy Rady Nieustającej w latach 1775 – 1789 i 1793 – 1794.s. 63 – 64. Poznań 2007.; Janusz Wielhorski, Szable w dłoń. s. 11 – 12. Melocheville – Tarnowskie Góry 1991).

[5]Taki żołd wprowadzono w 1784 roku (Zdzisław Sułek, Wojsko polskie w okresie rządów Rady Nieustającej (1776 – 1788). W: Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864. Red. Janusz Sikorski. t. II, s. 213. Warszawa 1966). Podwyższono go do 1200 zł w czasie Sejmu Wielkiego (Bucholc – Srogosz, Departament, s. 102).

[6]Stanisław Kosmowski, Pamiętniki Stanisława Kosmowskiego z końca XVIII. wieku. s. 6 – 8. Poznań 1860.

[7]Urywek wspomnień Józefa Rulikowskiego wydany z obszerniejszego rękopismu (1731 – 92). Opr. Julian Bartoszewicz. s. 252 – 259. Warszawa 1862.

[8]Wielhorski, Szable, s. 4.

[9]Wraxall N. William: Memoirs of the courts of Berlin, Dresden, Warsaw and Vienna in the years 1777, 1778, 1779.t. 1. Londyn 1806. (cytat za: Jan Antoni wilder, Okiem cudzoziemca. s. 108. Warszawa 1959).

[10]Urywek, s. 259 – 260.

[11]Chodzi o reformy 1789 roku, na mocy których podniesiono liczbę towarzyszy i pocztowych do 64 w chorągwi. Dwie połączone chorągwie utworzyły wówczas szwadron, liczący łącznie 150 żołnierzy, z czego 128 towarzyszy i pocztowych (Wielhorski, Szable, s. 17, 25).

[12]Proporcami nazywano dzidy używane przez pancernych.

[13]Stanisław Kosmowski, Pamiętniki Stanisława Kosmowskiego z końca XVIII. wieku. s. 8 – 11. Poznań 1860.

[14]Spis bitew i potyczek z udziałem kawalerii polskiej, do których doszło w trakcie wojny w obronie Konstytucji 3 Maja, wraz z ich krótką charakterystyką w: Wielhorski, Szable, s. 55 – 57.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply