Nie tylko husaria

15 czerwca 1651 roku 200 hajduków i dragonów wraz z mieszczanami przepędziło spod wołyńskiej Ołyki blisko 19 tys. nieprzyjaciół! Jak do tego doszło?

Rok 1651 wsławił się zwycięską dla Polaków bitwą pod Beresteczkiem. Była to największa batalia, jaką stoczyła Rzeczpospolita Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego w swoich dziejach. W rozstrzygającym dniu, czyli 30 czerwca, kolejny raz popisała się husaria. Jak bowiem notował anonimowy uczestnik tych wydarzeń:

[…] pułk jm. pana Zamojskiego posiełkował, a zwłaszcza chorągiew usarska, która gdy skoczyła z kopiami, tedy tam tak ćma Kozaków uciekała, że aż trudno[opisać]

Jednak to nie husaria była bohaterem najbardziej spektakularnego sukcesu w tym okresie. 15 czerwca 1651 roku, czyli ledwie dwa tygodnie wcześniej, 200 hajduków i dragonów wraz z mieszczanami, przepędzili spod wołyńskiej Ołyki blisko 19 tys. nieprzyjaciół! Jak do tego doszło?

Gdy matka zjada własne dzieci…

W czerwcu 1651 roku Wołyń był terenem, gdzie szykujący się do konfrontacji Kozacy i żołnierze koronni zaopatrywali się w żywność. Robili to niesłychanie brutalnie. Na przykład Stanisław Oświęcim, który był uczestnikiem wyprawy beresteckiej, ze zgrozą opisywał praktykę wojsk polskich:

[11 czerwca 1651 roku] otrąbiono, aby się wojsko w żywność przysposabiało, dawszy pozwolenie (co przedtym w wojskach za porzą[d]nnych wodzów niesłychana[rzecz] była) wolnego wszędzie brania: co było okazyą zrujnowania wszy[s]tkiego Wołynia, bo luźna czeladź i cudzoziemcy za takim pozwoleniem poszed[ł]szy zaraz w różne strony na czaty, nie kontentowali się bydłem, żywnością i inszymi dostatkami, które u ubogich poddanych w domach zastawali, ale nawet dworów i zameczków, w których się szlachta z poddanymi swymi dla obrony przed nieprzyjacielem pozamykała, hostili modo[wrogim sposobem] przez szturmy dobywali i jak w ziemi nieprzyjacielskiej swoichże pod pretekstem wiary ruskiej mieczem i ogniem znosili.

Bezwzględne plądrowanie Wołynia nieuchronnie prowadziło do głodu miejscowej ludności. Jak zanotował wołyński szlachcic Joachim Jerlicz:

Tegoż czasu na Wołyniu, mianowicie w Łucku i wszędzie drogość zboża była wielka; jakoż w Łucku maca mąki żytnej była po złp. 120, a pszeniczna po złot. 120. Zaczem ubóstwa niemało pomarło; tamże pod Torczynem we wsi Smolikowie niewiasta dwoje własnych swoich dzieci synów porznęła i piekąc onych jadała; która i trzeciego zarżnąć chciała, ale ten uciekłszy powiedział sąsiadom, poczem pojmali ją i ukaraną została. Tamże pod Łuckiem we wsi Czarnkowie, dwoje ludzi niewiasta zarżnęła, których ciała jadała i drugim dawała.

Łuck leży ledwie 35 km na zachód od Ołyki…

Uczestnik bitwy beresteckiej Mikołaj Jemiołowski dodawał, że z głodem przyszła zaraza:

Aleć i głód niejednemu, zwłaszcza na Wołyniu i Rusi dokuczył, a to dla wytratowania przez wojska osiewków różnych, tak dalece, że korzec zamojski na złotych 60 wynosił i za głodem powietrze nastąpiło, które po Wołyniu grasując, Lublinowi, Krakowowi nie przepuściło.

Miejscowa ludność cierpiała potworny głód, co w naturalny sposób czyniło ją podatną na bunt. W tamtej sytuacji trudno było pozostać neutralnym. Albo było się drapieżcą, który dołączył do jednej z wojujących stron, by samemu przetrwać te trudne czasy, albo stawało się ofiarą.

Co wiedział Radziwiłł?

W owym czasie właścicielem Ołyki był kanclerz wielki litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł. Niestety nie towarzyszył on królowi polskiemu Janowi Kazimierzowi Wazie w trudach wyprawy wojennej przeciwko sprzymierzonym Kozakom i Tatarom. Radziwiłł leczył się wtedy w Gdańsku. Do obozu monarchy wysłał zaciągniętych z własnej szkatuły rajtarów. Wojsko królewskie wraz z samym monarchą znajdowało się wówczas pod Sokalem, leżącym około 110 km na południowy zachód od Ołyki. Dopiero 15 czerwca wyruszyło na Beresteczko. Mimo że Radziwiłł znajdował się setki kilometrów od opisywanych przez siebie wydarzeń, należał do grona tych, którzy byli o nich najlepiej poinformowani. Nie tylko z racji swojej pozycji w państwie, ale i dlatego, że Ołyki bronił jego garnizon, pod dowództwem ochmistrza jego dworu, porucznika Stefana Lasockiego. Relacja Radziwiłła jest najbardziej szczegółowa ze wszystkich, które opowiadają o tych wydarzeniach. Warto ją więc przytoczyć w całości:

Tego dnia[12 czerwca 1651 roku] 18 000 Kozaków i kilkuset Tatarów obległo Ołykę i przypuściwszy atak, zrazu zajęli przedmieście, straciwszy wiele swoich.

13 czerwca

Znowu zaatakowali przedmieście, ale zostali odparci. Mój porucznik, widząc tedy zagrażające z przedmieścia niebezpieczeństwo, zniszczył je wzniecając ogień. Wtedy

14 czerwca

wczesnym rankiem z największym wysiłkiem, w walnym szyku próbowali wedrzeć się do Ołyki. Nasi stawili im opór, zarówno moja piechota z zamku, jak i sami mieszczanie. Znakomicie się bronili; Kozacy poniósłszy duże straty wycofali się. Próbowali więc układów; żądali Kozacy 600 000zł; nasi ofiarowali 3000; w końcu zgodzili się na 7000zł. A oto przed świtem ostatni raz gwałtownie uderzyli na miasto. Bitwa przeciągnęła się do południa; kiedy zaś im wzięto dwie chorągwie i tatarski znak, a wielu rozerwały działa i ich starszy został zraniony

15 czerwca

przerażeni rzucili się do ucieczki i nasi ich ścigali, a było ich tylko 200 piechoty węgierskiej i niemieckiej dragonii. Tak przypisywano zwycięstwo łasce Bożej i szczególnej opiece Bogarodzicy.

Kontrowersje

Zdaniem Radziwiłła Ołykę atakowało 18 tys. Kozaków i kilkuset Tatarów. Z kolei Stanisław Oświęcim w swoim diariuszu, pod datą 15 czerwca 1651 roku zanotował:

Tamże przyszła wiadomość od chorążego koronnego[Aleksandra Koniecpolskiego], że chłopstwa wołyńskiego zbuntowawszy się około dwudziestu tysięcy, oblegli Ołykę, miasto i zamek dobrze ufortyfikowany Stanisława K[się]cia Radziwieła, kanclerza W. Ks. L., na Wołyniu.

Tak więc ogólną liczebność atakujących można za Radziwiłłem szacować na niespełna 19 tys. ludzi. Ale czy byli to Kozacy (z Tatarami), czy też miejscowi chłopi?

Zdaniem historyka Ludwika Kubali, na czele sił kozackich stał Iwan Bohun. Kubala oparł się zapewne na informacji z listu stolnika halickiego Andrzeja Miaskowskiego, który 5 czerwca 1651 roku, z obozu pod Sokalem pisał:

To też pewna rzecz, że Chmielnicki wyprawił pod wojsko j. k. m. Bohuna pułkownika w 20 000 ludzi wybornych i 2 000 Tatarów pierwszego czerwca[…] tylko że gdzieś w lasach toporowskich zapadli, chcą niespodziewania abo konie zająć, abo na ciągnących do obozu ludzi uderzyć.

Ten sam Miaskowski, ale 21 czerwca spod Beresteczka pisał:

[…] Kozacy kilka szturmów i trzy swoich chorągwi straciwszy, jedno[tylko] miasto jednak spaliwszy, odstąpili od zamku.

Gdyby to faktycznie Bohun z „wybornymi ludźmi”, czyli Kozakami, odpowiadał za oblężenie Ołyki, to należałoby odrzucić informację Oświęcima o wołyńskim chłopstwie. Chłopi daleko ustępowali Kozakom i uzbrojeniem, i umiejętnością walki.

Większość pozostałych źródeł niestety również jest ze sobą sprzeczna. Na przykład niejaki Krzycki, 14 czerwca w obozie pod Sokalem pisał:

Głód wielki między Kozakami, konie zdechłe jedzą. Siła pieszej hołoty posyła Chmielnicki na czaty pod Dubno[około 40 km na południe od Ołyki], pod Ostróg[około 65 km na południowy wschód od Ołyki] dla dostawania żywności. Skoro jeszcze postoi taborem ze dwie niedzieli, połowa ich będzie bez koni. Czerń by wszytka uciekła, tylko ich Chmielnicki każe Tatarom w niewolę zabierać, któryby uciekł.

Z tego wynika, że po żywność wysyłano pewniejszych Kozaków, a nie chłopów, którym Chmielnicki nie ufał, obawiając się ich masowej dezercji. Niemal to samo, w tym samym dniu pisał ksiądz Różewski.

Chorąży koronny Aleksander Koniecpolski, który z trzytysięcznym podjazdem ruszył odsiecz Ołyce, choć spóźnił się by dać sukurs obrońcom, to jednak jego żołnierze, pod Strzałkowskim, 19 czerwca zaatakowali wycofujące się spod tej miejscowości wojska przeciwnika. W liście do hetmana wielkiego koronnego Mikołaja Potockiego, pisanym 20 czerwca spod Dubna, Koniecpolski informował:

[…] zastała mię wiadomość o Kozakach, że się od Ołyki taborem powracają

Z drugiej jednak strony, 19 czerwca Remigian Piasecki już w obozie pod Beresteczkiem pisał:

Do Ołyki chłopstwo szturmowało, ale cztery dni dobywając jej, odstąpili sromotnie.

Kto więc szturmował do Ołyki? Chłopi, czy Kozacy?

Na szczęście wszystkie te źródła można pogodzić. Nijaki pan Brzodowski, 19 czerwca 1651 roku w obozie pod Beresteczkiem pisał:

[…] chłopi poddani księcia p. kanclerza litewskiego[Albrychta Stanisława Radziwiłła] w samym miasteczku zawarli[zamknęli] się i broniąc się tydzień, trzy potężne szturmy strzymali. Kozactwo i czerń rozkopawszy staw ołycki, wodę[im] odjęli, zaczym udali się ad pacta[do traktatów], potrzebowano 7000 florenów[złotych na okup], obiecano pieniądze. Interim[tymczasem] najmniej gotowych, wszyscy z miasteczka z zamku służali[czyli, regularni, opłacani przez Radziwiłła żołnierze] wypadli, natłukli chłopstwa i wieśniaków. Chmielnicki groził się mścić tego na Ołyce.

Wygląda więc na to, że w skład wojsk próbujących zdobyć Ołykę wchodzili i Kozacy, i wołyńscy chłopi.

Nie tylko łaska Boska

Stanisław Albrycht Radziwiłł przypisywał zwycięstwo „łasce Bożej i szczególnej opiece Bogarodzicy”. Rzeczywistość była nieco bardziej prozaiczna. 21 czerwca 1651 roku, w obozie pod Beresteczkiem L. Erbening opisując te wydarzenia wyjaśnił, że oblegający upadli na duchu gdy dowiedzieli się o nadciągającej dla Ołyki pomocy pod chorążym koronnym Aleksandrem Koniecpolskim. Wiadomość o odsieczy dotarła także do obrońców. Przyniósł ją nieznany Rusin z obozu oblegających. Być może wołyński chłop. To zadecydowało o odrzuceniu przez obleganych umówionych już warunków okupu. Zamiast przekazać okup, obrońcy hardo odpowiedzieli, że mają dla swoich wrogów tylko proch i kule. Jak informował ten sam Erbening w dotychczasowych szturmach do Ołyki zginęło 300 napastników. Nagła zmiana postawy obrońców spowodować miała odwrót Kozaków. Do tego ostatniego twierdzenia należałoby jednak dodać to, o czym pisał Radziwiłł. Wycofano się dopiero po ostatnim szturmie. Szturmie nieudanym, w którym obrońcy zdobyli 2 kozackie chorągwie i znak tatarski, i w którym to raniono jednego z kozackich dowódców. Wycofano się mając na karkach 200 hajduków i dragonów z Ołyki, którzy wypadli w otwarte pole gonić i zabijać ponad 18 tys. uchodzących Kozaków, chłopów i Tatarów.

Dr Radosław Sikora

6 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. piotrek93
    piotrek93 :

    Raczej smutne niż wywołujące dumę. Oto prawdziwa strony wojny- nie ta filmowa, każdy żołnierz niższego szczebla szybko uczył się, że wojna karmi się sama, a wojna robi z ludzi potwory. Lepszy tytuł- nie tylko kozacy byli gorsi od zwierząt.

      • radoslaw-sikora
        radoslaw-sikora :

        Ale ja tego artykułu nie pisałem “ku pokrzepieniu serc”, ale po to, aby pokazać zapomniany, a spektakularny epizod kampanii 1651 r. A że przy okazji pokazuję prawdziwe oblicze wojny? A dlaczego miałbym je ukrywać? Rzeczywistość była taka, że albo wojsko marłoby z głodu (co też później i tak miało miejsce), albo cywile. Nie było wówczas innej alternatywy.
        Wojna była brutalna. Nawet ta zwycięska. Największymi w niej przegranymi byli, są i będą normalni ludzie. I o tym warto by pamiętać niezależnie od epoki.

        • amos
          amos :

          A mi się marzy książka pokazująca zależności pomiędzy ekonomią a działaniami wojskowymi. OD szkoły podstawowej marzy mi kiedy to jak pamiętam podawano suche fakty a człowiek musiał domyślać się dlaczego np. Najjaśniejsza Rzeczpospolita zaczęła dostawać zadyszki 🙂

          • radoslaw-sikora
            radoslaw-sikora :

            To jest bardzo bliska mi tematyka :). W mojej książce “Wojskowość polska w dobie wojny polsko-szwedzkiej 1626-1629. Kryzys mocarstwa” szeroko poruszam te zagadnienia. Choć oczywiście jest to tylko kilkuletni fragment naszych dziejów. W każdym razie pokazuje głębsze dno tego, o czym dzisiaj współcześni historycy mało kiedy pamiętają. Dlaczego podatki były niskie, dlaczego armia była tak nieliczna (i liczna z drugiej strony, bo zależy co tam sobie zdefiniujemy pod pojęciem armii) itd. itp.

        • piotrek93
          piotrek93 :

          heh, tylko prawda jest ciekawa- nie oczekuję od historyka pisania “ku pokrzepieniu serc”. Co prawda jeśli to była banda zgłodniałych chłopów to trochę niweluje to zasługi naszych hajduków, których oddziały z tego co kojarzę były w sporej części nasączone drobną szlachtą więc siłą rzeczy morale w takich oddziałach musiało stać na dużo wyższym poziomie niż wśród jednostek chłopskich. W każdym razie człowieka, który nie jest doświadczonym żołnierzem, ma mało sił i ledwo myśli z powodu głodu nie trudno musiałoby być przegonić, nawet w takiej liczbie, ale jeśli to byli w znacznej części kozacy to robiłoby to wrażenie. W każdym razie dziękuje za ciekawy artykuł! 🙂
          Pozdrawiam