Odpowiedzialność za klęskę 1939 roku Polska opinia publiczna zrzuca na rząd, a byli członkowie rządu próbują ją czasami zrzucić na polską opinię publiczną. Źródło klęski jest jedno: ów optymizm, który u nas uchodzi za objaw patriotyzmu, ów pseudopatriotyczny, a w rzeczy samej zbrodniczy, nieodpowiedzialny optymizm jest przyczyną klęski i nadal się jak najgorzej odbija na naszych losach.

Potępienie poprzednich rządów w Polsce spotykamy w każdym exposé ministerialnym rządu na emigracji. To by nas raczej powstrzymywało od złorzeczeń w tym samym kierunku. Ale jak wszystko, co się dzieje na emigracji, te potępienia są drobnostką w stosunku do tragicznej rzeczywistości. Mieliśmy państwo; odzyskaliśmy państwo po 123 latach walk i oto znów po dwudziestu latach niepodległości jesteśmy na tułaczce. Rząd generała Sikorskiego należy krytykować, ale niestety przygniata nas teraz świadomość, że gdyby nawet ten rząd składał się z samych geniuszy, to niewiele by to zmieniło w sytuacji politycznej Polski. Natomiast odwrotnie, gdyby Rydz Śmigły nie był tak ograniczony, a Beck tak małoduszny, to zapewne można by było katastrofy uniknąć. Gdy więc o rządzie Sławoja piszę, to piszę z większym bólem i żalem niż o rządach obecnych. Ci obecni są nieciekawi, lecz tamci są zasadniczą przyczyną naszej klęski.

Odpowiedzialność za klęskę 1939 roku Polska opinia publiczna zrzuca na rząd, a byli członkowie rządu próbują ją czasami zrzucić na polską opinię publiczną. Źródło klęski jest jedno: ów optymizm, który u nas uchodzi za objaw patriotyzmu, ów pseudopatriotyczny, a w rzeczy samej zbrodniczy, nieodpowiedzialny optymizm jest przyczyną klęski i nadal się jak najgorzej odbija na naszych losach.

Jeszcze w XVIII wieku polska opinia publiczna kochała się w tezie, że do upadku Polski nie dojdzie, bo zazdrość sąsiadów nie pozwoli żadnemu z nich na pochłonięcie Polski. Nastąpiła jednak ugoda między sąsiadami i rozbiory Polski na przekór tej tezie, która wtedy uchodziła za objaw rozumu politycznego.

W roku 1939 groziła nam wojna, a Beck do ostatniej chwili był przekonany, że wojny nie będzie, że to blef Hitlera. Do ostatniej też chwili był przekonany, że nie dojdzie do układu Hitler–Stalin, chociaż przestrzegali go dyplomaci włoscy. – Oto przykład optymizmu ministra, optymizmu nieodpowiedzialnego i zbrodniczego.

Byli jednak inni, którzy liczyli się z wojną, a jednak wojsko nasze pozbawione było broni pancernej, albo tak dobrze jak pozbawione, zapasów benzyny nie było, tezie o wojnie „ruchowej” nie odpowiadało żadne przygotowanie w rzeczywistości. „Czemużcie nie przygotowywali linii obronnych wewnątrz kraju?” – pytałem w Paryżu jednego z najbardziej odpowiedzialnych oficerów naszego byłego Sztabu Generalnego[1]. Odpowiedział mi:

– Cóż by powiedziała opinia publiczna, gdybyśmy fortyfikowali Wisłę lub jakąś linię znajdującą się w dużym oddaleniu od granicy niemieckiej.

Prawda! Nasza opinia publiczna karmiona była nadziejami, że nasza kawaleria w razie wojny wkroczy do Berlina. Im kto więcej wypowiadał optymizmu, tym za lepszego uchodził patriotę. Ten, kto by mówił trzeźwo, uchodziłby za defetystę. Ale przecież Sztab Generalny nie istnieje chyba po to, aby wsłuchiwać się w to, „co powiedzą” ignoranci, lecz żeby znać samemu stosunek realnych sił przeciwnika do własnych realnych możliwości. Oczywiście, że nie mając broni ofensywnej powinniśmy się byli ograniczyć do obrony, która jak to wskazał choćby przykład Helu, Westerplatte i Warszawy mogła bardzo wydatne dać rezultaty i wojnę przedłużyć.

Położenie nasze w 1939 roku było beznadziejne od samego początku. W żadnym z naszych powstań stosunek sił nie był tak dla nas zły jak w tej wojnie z Hitlerem, wspomaganym wówczas przez Stalina. Dlaczegóż w takim razie nie wysłano części wojska zagranicę, jak to dzisiaj czyni Salazar w Portugalii. Jakżebyśmy inaczej dziś wyglądali, gdybyśmy w Anglii mieli 10 lub 15 dywizji polskich. Ktoś, komu wypowiedziałem tą fantazję w Londynie, aż krzyknął z oburzenia:

– Cóż Pan wygaduje. Wywozić wojsko z kraju przed wojną. Cóż by na to powiedziała opinia publiczna!

Prawda! Zbrodnią było przed wojną przewidywać, że poniesiemy klęskę. Zbrodnią było przewidywać oczywistą prawdę. Byliśmy w stanie coś zrobić dla Polski, aby ulżyć jej losom, ale zrobić to byłoby zbrodnią, gdyż godziłoby w kanon optymizmu obowiązującego powszechnie.

Nie wolno było wywozić pieniędzy z Polski, aby mogli z niej później wyjechać tylko żebracy, skarb państwa pozostał w Warszawie i został cudem tylko uratowany, wieziony przez Polskę w ostrzeliwanych samochodach. Wojska w chwili wybuchu wojny pozostawały na beznadziejnie bliskich granicy niemieckiej pozycjach, aby łatwiej je było zgruchotać. Nie było żadnych planów ewakuacyjnych, nie zabezpieczono nawet pamiątek narodowych. Ileż straciliśmy dzięki naszemu optymizmowi!

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Umowa wojskowa polsko-francuska przewidywała pomoc francuską w nękaniu wroga już w pierwszym dniu wojny, ale generalną ofensywę francuską dopiero w piętnastym dniu wojny. Francuzi tej umowy nie dotrzymali, żadnej pomocy pierwszego dnia wojny nam nie dali, a nawet zdecydowali się wypowiedzieć wojnę Niemcom jedynie zmuszeni do tego stanowiskiem Anglii. – Wszystko to prawda, ale prawdą jest również, że piętnastego dnia wojny front polski już nie istniał, że w Polsce gorzały tylko ogniska patriotyzmu, jak Warszawa, lub walki partyzanckie tu i owdzie, ale nie było już armii. Wygraną uzyskali Niemcy już w jakimś piątym dniu wojny. Umowa przewidująca efektywną pomoc francuską dopiero po dwóch tygodniach, była objawem tragicznego, w danym wypadku samobójczego, polskiego optymizmu.

Niestety różnicę pomiędzy nieodpowiedzialnym polskim optymizmem, a odpowiedzialnym, prawdziwie obywatelskim, prawdziwie patriotycznym angielskim realizmem symbolizują dwa akty.

Na uroczystym posiedzeniu Sejmu polskiego zwołanym w dzień wybuchu wojny 1 września 1939 roku premier Sławoj Składkowski zawołał: Zwyciężymy, ponieważ dowodzi nami Śmigły Rydz!

Natomiast orędzie króla Jerzego VI, reprezentanta o ileż od nas większej potęgi militarnej, przemysłowej, gospodarczej, pieniężnej, o ileż skromniej powiedziało:

– Wielka Brytania stoi być może przed największym kryzysem w swojej historii.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Wzywam swoich rodaków do zastanowienia się nad tym zestawieniem. Jesteśmy bohaterscy, ofiarni, gorąco miłujemy ojczyznę. To są nasze zalety. Ale swoją chełpliwością, swoją miłością do gestu tejże ojczyźnie wyrządzamy zło największe.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment pochodzi z książki Trzylecie. Broszury emigracyjne 1941-1942, wyd. Universitas, Kraków 2012.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata Mackiewicza w krakowskim Universitas.


[1] Od 1928 oficjalna nazwa brzmiała: Sztab Główny.

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. tagore
    tagore :

    Rozwijanie tematu na bazie propagandowych tekstów gazety wrześniowej
    jest raczej śmieszne . Poważne traktowanie publicznych wypowiedzi polityków
    o wydźwięku raczej propagandowym w stylu ” nikt nie chce wojny” rozumiemy
    jako (wiemy ,że wybuchnie) to też niezbyt poważny sposób działania.
    Nie skoncentrowano wojsk na linii Wisły i Narwi z tej prostej przyczyny ,że
    obawiano się scenariusza Czeskiego ,tj. zajęcia części kraju i kontynuacji w stylu Monachium.
    Poziom zaufania do sojuszników był więc odpowiadający realiom.
    Przerzut wojsk lądowych do krajów trzecich ,pomijając nieistniejącą w stosownej
    skali logistykę totalna fikcja literacka. Sądziłem ,że Cat był nieco rozsądniejszy.

    tagore