Na marginesie Monte Cassino i Powstania Warszawskiego

Nie znaczy to, aby Sosnkowski nie miał koncepcji. Owszem, ma właśnie jak najrozumniejsze koncepcje, ale cofa się przed wszelką opozycją. Ma lęk, więcej niż lęk, ma atrofię narzucania własnej woli. Człowiek ten mógł być znakomitym szefem sztabu, nigdy wodzem naczelnym.

(…)

Nie mogę się nawet zastanawiać nad historią Powstania Warszawskiego i wypowiadać na jego temat sądów poza wyrazem podziwu dla bohaterstwa dzieci, które brały w nim udział. W drugiej wojnie światowej Polska w minimalny sposób wpłynęła na bieg wydarzeń i poniosła maksimum strat. Anglia odwrotnie – w sposób maksymalny wpłynęła na bieg wydarzeń i poniosła minimum strat. W tym się wyraża cała różnica pomiędzy doskonałością rządów angielskich a nieudolnością naszych.

O „Rozkazie” generała Sosnkowskiego wydanym podczas Powstania już pisałem. Uznano ten rozkaz za antyangielski i 30 września 1944 roku po dłuższym oporze prezydent Raczkiewicz udzielił Sosnkowskiemu dymisji ze stanowiska wodza naczelnego, co wywołało zresztą pewien obrzydliwy incydent wykonany przez pewnego wiceministra sprzed wojny. Sosnkowski wbrew naszym naleganiom wyjechał do Kanady. Mówię „naszym”, bo wchodziłem w skład delegacji, która go prosiła o zaniechanie tego zamiaru. Powiedział nam wtedy, że mu się należy urlop.

Ale jego zachowanie się podczas Powstania wywołało liczne krytyki. Teraz publicysta emigracyjny p. Bregman atakuje go zawzięcie za jakąś nieznaną mi rozmowę z generałem Wilsonem, który podobno obiecywał mu samoloty. Nie wierzę temu, co pisze Bregman, jakkolwiek nie podaję w wątpliwość jego dobrej wiary, ale to, co on opowiada, nie zgadza się zupełnie z linią angielską w owych czasach. W każdym razie Sosnkowski w czasie Powstania, zamiast zająć jakieś heroiczne i wyraźne stanowisko, siedział we Włoszech i dekorował żołnierzy. Jego „Rozkaz”, który tak chwaliłem i chwalę, był wspaniały, ale to była publicystyka, a nie kierowanie polskim żołnierzem. W czasie tejże wojny książę d’Aosta, który był wodzem wojsk włoskich w Etiopii i przyleciał aeroplanem do Włoch, wrócił także aeroplanem do Abisynii, aby tam zameldować się do obozu jeńców razem ze swymi żołnierzami. Sosnkowski wiedział dobrze, że Anglia nas oszukuje na całego, powinien był wtedy skakać na spadochronie do Warszawy. – Zginąłby? – Nie po to się jest generałem broni, aby unikać niebezpieczeństw.

Inteligencja Sosnkowskiego była wspaniała. Był on między innymi znawcą literatury pięknej. W najbardziej ciężkich chwilach drugiej wojny światowej szukał odprężenia nerwowego w tłumaczeniu poezji Verlaine’a. Jego patriotyzm był nie tylko głęboki i bez skazy, ale mądry i piękny. Składał dowód niepospolitej odwagi żołnierskiej chociażby w dniach bombardowania Londynu. Wreszcie jego prezencja była tego rodzaju, że wszyscy chcieli mu pozostawić reprezentowanie Ojczyzny. W ogóle jego popularność była zupełnie wyjątkowa Wystarczyło, aby generał Sosnkowski ruszył palcem w jedną lub drugą stronę, aby wszyscy padali na ziemię z zachwytu. Prawdziwy pieszczoch losu! Gdyby polityka polska nie polegała na ratowaniu istnienia narodu, lecz ustawianiu się w jakiś obraz Jana Matejki, to oczywiście Sosnkowski miał wszystkie kwalifikacje, by w takim obrazie zajmować miejsce centralne, jak Witold w „Grunwaldzie” lub Possevin w „Batorym pod Pskowem”. Szkoda tylko, że rzeczywistość polityczna była obrazem żywym i ruchomym.

Popularność Sosnkowskiego, nieograniczona do jakiegoś jednego obozu, lecz czarująca także wszystkich innych od endeków do socjalistów, była wielkim kapitałem narodowym, bo hasło skupienia się i solidarności wymagało sztandaru, a on na ten sztandar najlepiej się nadawał, będąc czasami jowiszowatym, czasami przystępnym i serdecznym.

Ale cóż, kiedy brak decyzji Sosnkowskiego graniczył z fizyczną jakąś chorobą woli. Jak to już napisałem, oburzając wielu ludzi, był on jak człowiek, który goły stoi na brzegu rzeki i długo i inteligentnie słuchaczom wyjaśnia, dlaczego nie może wskoczyć do zimnej wody.

Polityka, tak jak walka, wymaga narzucenia swej decyzji, swej woli nie tylko przeciwnikowi, lecz także tym, którzy idą za tobą. Nie znaczy to, aby Sosnkowski nie miał koncepcji. Owszem, ma właśnie jak najrozumniejsze koncepcje, ale cofa się przed wszelką opozycją. Ma lęk, więcej niż lęk, ma atrofię narzucania własnej woli. Człowiek ten mógł być znakomitym szefem sztabu, nigdy wodzem naczelnym. Na emigracji ciągle odmawiał rzucenia na szalę swego autorytetu. Ile razy odmawiał Raczkiewiczowi wszelkich posunięć przeciwko Sikorskiemu! To on zaklajstrował kryzys wywołany udzieleniem przez Raczkiewicza dymisji Sikorskiemu po przyjeździe do Anglii, nie mówiąc o szeregu podobnych zachowań się we Francji. Kiedy Raczkiewicz po traktacie lipcowym chciał abdykować, to Sosnkowski, który był wtedy jego konstytucyjnym następcą, wymyślił formułę, że on nie może objąć po Raczkiewiczu stanowiska prezydenta, bo się z Raczkiewiczem solidaryzuje. I tak zawsze Sosnkowski miał jakąś receptę inteligentną, aby i samemu nie walczyć, i innym walkę utrudnić.

Kiedy został wodzem naczelnym, siedział odosobniony w swym gabinecie w „Rubensie” i otaczające go oficerstwo, powciągane do różnych mafii za czasów Sikorskiego, przeinaczało lub wręcz sabotowało jego rozkazy. Nawet tu cofał się przed wzięciem kogoś za mordę.

I naród polski kocha takich ludzi! Mówi się o nich: on nic nie chce „dla siebie”, nie chce być prezydentem, premierem, zaraz ze wszystkiego ustępuje. Apolityczny naród polski uważa za arcymoralne to właśnie, że polityk ucieka od władzy, czyli wykręca się od odpowiedzialności. Rosja miała Iwanów Groźnych, my takich jedwabnych Pierrotów historycznych.

Stanisław Cat-Mackiewicz

————————-

Fragment pochodzi z tomu “Zielone Oczy” wydanego przez Wydawnictwo “Universitas”.

[link=http://www.universitas.com.pl/ksiazka/Zielone_oczy_3012.html]

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. wincentypol
    wincentypol :

    W drugiej wojnie światowej Polska w minimalny sposób wpłynęła na bieg wydarzeń i poniosła maksimum strat. Anglia odwrotnie – w sposób maksymalny wpłynęła na bieg wydarzeń i poniosła minimum strat. W tym się wyraża cała różnica pomiędzy doskonałością rządów angielskich a nieudolnością naszych.Niestety wydaje się że , jest w tym tylko i wyłącznie wina naszych polityków którzy nie potrafili wznieść się ponad własne uprzedzenia i zawiść . Najbardziej tajemniczą i dziwną historią jest fakt niewykorzystania tak potężnego narzędzia jakim było posiadanie ,,Enigmy”. Jest to jedna z największych zmarnowanych szans na wpłynięcie na losy Kraju i Narodu . Marnowanie okazji umiędzynarodowienia sprawy Polski na arenie światowej , nawet tak niewiele znaczący ruch ,,Wolnych Francuzów miał więcej do powiedzenia niż cały Rząd londyński.