Odkryć skarb tradycyjnej liturgii Kościoła

Jako młody człowiek, jeszcze w gimnazjum naiwnie szukałem logiki w niektórych obrzędach nowej Mszy. Przykładem było to, że skłaniamy się w stronę stołu pańskiego, a nie w stronę tabernakulum. Nie rozumiałem tego wtedy i do dziś nie rozumiem. Czystym przypadkiem pewnej jesiennej nocy włączył mi się wywiad z Adamem Strugiem, który opowiadał o rzeczywistości sprzed Soboru. Bardzo mnie to zaciekawiło i zacząłem znajdować informacje o tym, że dzisiejsza muzyka liturgiczna to wyrób sprzed pięćdziesięciu lat, liturgia kiedyś była o wiele bardziej skomplikowana, a najbardziej ucieszyłem się, że Mszę mam bardzo blisko, bo tylko godzinę drogi od domu – podkreśla Konrad Żebrowski, od wielu lat związany ze służbą liturgiczną środowiska wiernych liturgii łacińskiej w archidiecezji warszawskiej, w rozmowie z Michałem Krupą.

Michał Krupa, Kresy.pl: Arcybiskup Stanisław Gądecki, po śmierci biskupa Tadeusza Pieronka, podkreślił, że ” [biskup Pieronek] przez cały czas był człowiekiem otwartym, choć w ostatnim okresie życia celebrował liturgię w rycie trydenckim”. Wydaje się, że abp Gądecki nie jest w pełni przekonany do pozytywnych walorów Mszy Trydenckiej. Jak oceniasz takie stanowisko?

Konferencja Episkopatu Polski składa się głównie z księży święconych w okresie tzw. wiosny Kościoła po Soborze Watykańskim Drugim. Okres ten był czasem odcinania się od dawnej obrzędowości bogatej w śpiew gregoriański, łacinę czy staropolskie formy pobożności, jak np. procesje, czy ciemne noce. Młodzi duchowni tamtych czasów musieli w nowej rzeczywistości jakoś zagospodarować młodzież i zaczął się okres zmiany repertuaru z tradycyjnego na gitarowy, a procesję zastąpiono charyzmatyczną modlitwą w Duchu Pocieszycielu.

Doświadczenia początku kapłaństwa wytyczyły drogę wielu duchownym, którzy  wierzą, że jedyną drogą Kościoła są nowoczesne drogi pobożności. Myślę, że tutaj warto zacytować fragment książki o. Mariana Pirożyńskiego CSsR, który opisał eksperyment greckiego prawodawcy Likurga: Chcąc przekonać swych ziomków o wielkim znaczeniu wychowania młodzieży, wziął na wychowanie dwa nowonarodzone psy-bliźniaki. Jednego trzymał stale w kuchni i dawał mu kości do ogryzania, drugiego brał często na polowanie i zaprawiał do chwytania zwierzyny. Gdy już psy podrosły, zabrał je z sobą na rynek, gdzie miał wygłosić przemówienie. Niewolnik niósł za nim dwa worki: w jednym były kości, a w drugim — żywy zając. Podczas przemowy Likurga niewolnik, otrzymawszy znak umówiony, otworzył oba worki: z pierwszego wysypał kości, z drugiego wypuścił zająca. Jednocześnie uwolnił psy ze smyczy. Pies wychowany w kuchni rzucił się na kości, a drugi pies pogonił za zającem. Wówczas Likurg tak się odezwał do słuchaczy, patrzących ze zdziwieniem na tę scenę: „Oba psy pochodzą od jednej matki, ale jakże różne są ich upodobania. Każdy z nich robi to, do czego się przyzwyczaił.

Starsze roczniki duchownych z większą otwartością rozmawiają o Mszy “po staremu”. Rozumieją jej walory, jednak wielu z nich wyraża swoje osobiste uwagi będące często zbieżne z hasłami literatury propagandowej okresu posoborowia. Duchowni wyświęceni już po okresie komunizmu są bardziej otwarci na starą Mszę, jednak zachowują oni dystans do tej liturgii. Czasami są otwarci i zamienią parę słów, a czasami wręcz przeciwnie. Myślę, że JE Stanisław Gądecki mając różne doświadczenia w życiu kapłańskim jest sceptyczny z powodu pokolenia, z którego pochodzi i czego go nauczono. Drugim powodem jest to, że jako biskup musi dbać o porządek w swojej diecezji.

Jak aktualnie wygląda kwestia celebracji Mszy Trydenckiej w największej polskiej metropolii? Czy wiernych przybywa?

Środowisko tradycji łacińskiej w metropolii warszawskiej ma już ponad dwie dekady. Msza niegdyś była sprawowana przez śp. ks. prał. Jana Szymborskiego, którego drugą rocznicę śmierci w oktawie Bożego Narodzenia obchodziliśmy i przez ks. Dariusza Olewińskiego z Wiednia, który specjalnie przyjeżdżał, aby posługiwać małej wspólnocie. Jeden ze spirtus movens środowiska w Warszawie opowiadał mi anegdotę o tym, że sekretarz JEm Józefa Glempa, ks. Andrzej F. Dziuba, poinformował, że ks. prymas chciałby ks. Olewińskiego uczynić duszpasterzem Tradycji w Warszawie. Reprezentant środowiska zdziwiony oświadczeniem odpowiedział , że ks. Dariusz jest z Wiednia i tylko przylatuje tu gościnnie. Podobno ks. sekretarz bardzo się zdziwił, a do sprawy już nigdy nie wrócono.

Zobacz także: Sondaż: Polscy katolicy życzliwie odnoszą się do Mszy Trydenckiej. Prawie 30 proc. chce cotygodniowej celebracji

Msza Trydencka po tych dwudziestu latach osiągnęła duże rozmiary. W Warszawie mamy duszpasterstwo tradycji łacińskiej w kościele św. Klemensa u redemptorystów na Karolkowej. Duszpasterzem jest o. Krzysztof Stępowski, który od lat posługuje i nawet w ciężkiej gorączce odprawia nam Mszę w każdą niedzielę i według możliwości w tygodniu. Duszpasterstwo organizuje pielgrzymkę pieszą do Gietrzwałdu, adoracje Najświętszego Sakramentu, tradycyjne czuwania przed największymi świętami, a także Mszę o zdrowie z namaszczeniem olejem św. Szarbeliusza. Msza w kościele św. Klemensa na ul. Karolkowej 49 odprawiana jest w niedzielę o godz. 14:00, a w tygodniu według ogłoszeń.

Innym dużym ośrodkiem jest Msza u św. Andrzeja na ul. Senatorskiej, gdzie opiekę sprawuje Instytut Dobrego Pasterza. Duszpasterzem jest tam ks. Wojciech Pobudkowski, który odprawia Mszę codziennie w dni powszednie. Środowisko jest młode, ale prężne a przykładami działalności środowiska są Msze roratnie w każdy dzień powszedni Adwentu, nieszpory tradycyjne, czy pasterka.

Są oczywiście mniejsze miejsca, które można byłoby wymienić jak np. Msza Trydencka na Imielinie sprawowana w każdą drugą niedzielę miesiąca o godz. 11:00 w Błękitnej Kaplicy. Miejsce to oprócz przystępnej godziny ma wielką zaletę przepięknego sposobu celebracji przez ks. prałata Tomasza Króla, którego śpiew można uznać za wzorowy.

Warszawska Tradycja oprócz samego miasta posiada również kilka miejsc pod Warszawą, które warto wymienić, jak kaplica św. Maksymiliana w Niepokalanowie, w której święty męczennik sprawował Mszę. Kolejne miejsca to Brwinów, Józefów, Ołtarzew, Piaseczno, Skierniewice, Wielgolas, Wołomin, Zielonka.

Moim ulubionym nabożeństwem jest Msza w Brochowie, gdzie chrzest otrzymał Fryderyk Chopin. Msza tam odprawia się w pierwszą niedzielę miesiąca o godzinie 17:00. Proszę sobie wyobrazić przepiękny kościół wyglądający jak zamek, w środku piękny barok z prześlicznymi kasetonami na suficie i nabożeństwo w czasie, którego człowiek zapomina o świecie doczesnym. Ksiądz po formacji tradycyjnej, czyli przedsoborowej przepięknie śpiewa prefację po której słychać piękne akordy i śpiew organisty dra Bartosza Izbickiego. Trzeba dodać jeszcze jeden szczegół tej sceny, a jest nim dziewięciokrotny dzwonek w trakcie śpiewu Sanctus przypominający wiernym o dziewięciu chórach anielskich. Doprawdy w Brochowie odnajduję polską duszę nabożeństwa niepogwałconą naleciałościami z Francji, czy z ruchu liturgicznego.

Mam nadzieję, że ten krótki opis miejsc będzie wystarczający dla czytelnika, aby wiedział na jakim poziomie znajduje się ruch tradycjonalistyczny w Warszawie. Pragnę nadmienić, że mamy dwie platformy, które dają nam informacje o tym, gdzie liturgia odprawia się na Mazowszu. Pierwszym jest mapa stowarzyszenia Una Voce Polonia, a drugim jest raczkująca strona Mszy Trydenckiej na Mazowszu.

Dodam, że nawiązaliśmy współpracę z ks. Janem Sikorskim. Spowodowało to, że udało się nam odprawić Mszę pontyfikalną w Warszawie, co było pierwszym takim wydarzeniem po reformie liturgicznej. Od kilku lat wraz z kolegami pomagamy w organizacji ślubów w różnych zakątkach Polski. Ostatnio proszono nas o pomoc przy ślubie w jednej z katedr na północy, co było dla nas wielką radością, ale także wyzwanie, ponieważ musimy zorganizować celebransa, muzyków i paramenta na bardzo dużą odległość, ale środowisko warszawskie jest na tyle prężne, że zawsze udaje się nam spełnić potrzeby młodych.

Co Ciebie osobiście przyciągnęło do “starej liturgii”, wszak zapewne przez wiele lat nie znałeś innego rytu, niż ten, który powstał w wyniku reformy liturgicznej Pawła VI?

Jako młody człowiek, jeszcze w gimnazjum naiwnie szukałem logiki w niektórych  obrzędach nowej Mszy. Przykładem było to, że skłaniamy się w stronę stołu pańskiego, a nie w stronę tabernakulum. Nie rozumiałem tego wtedy i do dziś nie rozumiem. Czystym przypadkiem pewnej jesiennej nocy włączył mi się wywiad z Adamem Strugiem, który opowiadał o rzeczywistości sprzed Soboru. Bardzo mnie to zaciekawiło i zacząłem znajdować informacje o tym, że dzisiejsza muzyka liturgiczna to wyrób sprzed pięćdziesięciu lat, liturgia kiedyś była o wiele bardziej skomplikowana, a najbardziej ucieszyłem się, że Mszę mam bardzo blisko, bo tylko godzinę drogi od domu. Wsiadłem w autobus, pojechałem do kościoła i zobaczyłem Mszę, której nie zrozumiałem. Msza była, moim zdaniem, mało przystępna przez co trochę się na niej zawiodłem. Uznałem, że jednak trzeba poszerzyć wiedzę i nie odrzucać skarbu Kościoła po pierwszym razie, który był nieudany. Za drugim razem, kiedy byłem na Mszy Trydenckiej uznałem, że to moja Msza. Przez następne miesiące powoli uczyłem się o symbolice Mszy, o historii Soboru i o tym jak odpowiadać na kryzys w Kościele.

Istnieje powszechne przekonanie, że uczestnictwo w Mszy Trydenckiej to sprawa ludzi elitarnych, albowiem “trzeba znać łacinę”. Prości ludzie wolą Mszę w języku narodowym, czyli liturgię, w której “rozumie się to, co ksiądz mówi”. Jak odniósłbyś się do takiej argumentacji?

Olbrzymim problemem dla początkującego jest sprawa  tajemnicy. W rozważaniach o wierze i tajemnicy w miłości, ks. Jan Sikorski podkreśla: Wiara wymaga skoku w ciemność. […] Ciekawym zagadnieniem jest, gdy czyta się Ewangelię. Pan Jezus jakby świadomie nie dopowiada, chociaż mógł dopowiedzieć. Żąda od człowieka właśnie wiary. Cuda wykonywał, bo wierzysz. Wiara twoja cię uzdrowiła. My byśmy chcieli wszystko wiedzieć dokładnie o świecie, choć zdaje się, że bardzo dużo wiemy.  Nie musimy, jednak wszystkiego wiedzieć. Młodzi jak się pobierają, to kochają się bez pamięci. Cóż oni o sobie wiedzą? I ta tajemnica jest elementem miłości, zadziwienia.

Zobacz także: Nuncjusz Apostolski w Szwajcarii: Msza Trydencka to przyszłość Kościoła [+VIDEO]

Myślę, że tak samo jest z Mszą. Zrozumienie Mszy to zrozumienie tego co jest istotą. Same słowa w zrozumiałym przez nas języku pomagają nam zrozumieć to co kapłan mówi do Boga, ale czy rozumiemy przekaz jaki wypowiadany jest do Boga? Chcielibyśmy nabożeństwo pojąć zmysłami. Stary hymn eucharystyczny mówi nam: co dla zmysłów niepojęte, niech dopełni wiara w nas. Myślę, że ten wers to klucz do naszej pobożności. Zamiast stawiać zmysły na pierwszym miejscu, połóżmy serce. Serce zdaniem starożytnych to całe nasze życie wewnętrzne i nim mamy patrzeć na świat. Msza trydencka, pomimo tego, że jest trudniejsza na początku, ponieważ liturgia jest w języku obcym, melodie gregoriańskie są skomplikowane, a na nabożeństwie trzeba się skupić, powoduje to, że zmysły często mało zdają się nam pomocne. Tutaj serce może bardzo nam pomóc w odnalezieniu Boga. Jeśli ktoś chciałby być bliżej Boga i móc go adorować swym sercem z całych sił, to starsza liturgia będzie bardziej pomocna, ponieważ poza łaciną jest jeszcze warstwa kontemplacyjna.

Dziękuję za rozmowę.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply