Zwycięstwo bloku centroprawicy i „Braci Włochów” Giorgii Meloni wywołało duże poruszenie wśród lewicowo-liberalnego establishmentu w całej Europie. Zwolennicy federalizacji Unii Europejskiej nie ukrywają, że będą chcieli za wszelką cenę utrudniać działanie nowemu włoskiemu rządowi, a media wieszczą „powrót faszyzmu” na Półwysep Apeniński. Tymczasem sama Meloni od dłuższego czasu utrzymuje mocno umiarkowaną linię polityczną.

Ostrzeżenia przed nadciągającą „faszyzacją” Włoch pojawiły się niemal od razu po upadku „rządu jedności narodowej” pod przywództwem eurokraty Mario Draghiego, mającego za sobą między innymi prezesurę Europejskiego Banku Centralnego i wiceprezesurę w amerykańskim banku inwestycyjnym Goldman Sachs.

„Bracia Włosi” (FdI) cieszyli się bowiem rekordowym w swojej historii poparciem już od połowy ubiegłego roku, gdy pojawiły się pierwsze sondaże dające im miejsce lidera spośród wszystkich włoskich ugrupowań. Rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych rozpoczęło więc olbrzymią histerię, która udzieliła się lewicowo-liberalnym mediom nie tylko w samych Włoszech. Praktycznie trudno zliczyć, ile utrzymanych w alarmistycznym tonie artykułów na temat Meloni pojawiło się na całym świecie od końca lipca.

Dziecko MSI

Głównym dowodem świadczącym o „faszystowskich” poglądach obecnej szefowej FdI była jej dotychczasowa kariera polityczna. Meloni zaangażowała się w politykę już jako nastolatka. Mając 15 lat zapisała się do Frontu Młodzieży, czyli młodzieżowej organizacji postfaszystowskiego Włoskiego Ruchu Społecznego (MSI). Jej krytycy zapominają jednak, że MSI przechodziło wówczas radykalną transformację i odcinało się od swoich radykalnych korzeni.

Liderem ugrupowania był wówczas Gianfranco Fini, starający się uczynić z MSI ugrupowanie umiarkowanej prawicy narodowej. Zwieńczeniem jego kilkuletnich starań było utworzenie w 1995 roku Sojuszu Narodowego (AN), który na początku XXI wieku de facto stał się partią liberalno-konserwatywną. Meloni była nawet szefową młodzieżówki AN, a w 2009 wraz z całym ugrupowaniem przystąpiła do kierowanego przez Silvio Berlusconiego „Ludu Wolności”.

To właśnie miliarder i magnat medialny przyczynił się do dynamicznego rozwoju kariery Meloni. W 2008 roku weszła bowiem w skład gabinetu Berlusconiego jako minister ds. młodzieży, zostając tym samym najmłodszym urzędującym ministrem w powojennej historii Włoch. Jako szefowa resortu zyskała rozgłos przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie w 2008 roku, gdy wezwała włoskich sportowców do bojkotu ceremonii otwarcia imprezy z powodu polityki Chińskiej Republiki Ludowej wobec Tybetu. Od jej pomysłu odcięli się jednak zarówno zawodnicy, jak i koledzy z rządu.

Meloni łączyła funkcję ministra ds. młodzieży z szefowaniem młodzieżówce „Ludu Wolności”. Miała jednak dużo większe ambicje, dlatego dekadę temu rzuciła rękawicę Berlusconiemu i zgłosiła swoją kandydaturę w wyborach na przewodniczącego ugrupowania. Ostatecznie zostały one jednak odwołane, co wzbudziło gniew centroprawicowej młodzieży i części starszych polityków. Tak narodzili się „Bracia Włosi”, którzy zwłaszcza przez pierwsze lata swojej działalności wprost nawiązywali do tradycji MSI – jego nazwa do 2017 roku widniała w logo ugrupowania, a do dzisiaj symbolem FdI jest trójkolorowy płomień.

Bardziej umiarkowanie

W ciągu zaledwie czterech lat, które minęły od poprzednich wyborów parlamentarnych, poparcie dla partii Meloni wzrosło z 4,4 do 26,4 proc. Było to możliwe nie tylko z powodu ogólnego „skręcenia w prawo” przez włoskich wyborców, ale także przez rozczarowanie konserwatywnej części społeczeństwa Ligą Matteo Salviniego. Triumfator poprzedniej elekcji skompromitował się w oczach zwolenników prawicy swoją półtoraroczną koalicją rządową z lewicową Partią Demokratyczną (PD) i populistycznym Ruchem Pięciu Gwiazd (M5S). Wchodząc do niej zaczął zresztą dystansować się od wcześniejszych deklaracji, dzięki którym w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku uzyskał rekordowy wynik.

„Bracia Włosi” po wejściu Ligi do rządu Draghiego stali się de facto jedyną opozycją w parlamencie, stąd też mogli zagospodarować rozczarowany prawicowy elektorat. Zwłaszcza, że Meloni w porównaniu do Salviniego konsekwentnie wyrażała te same poglądy. Najczęściej przytacza się w tym kontekście jej słowa „jestem Giorgia, jestem kobietą, jestem matką, jestem Włoszką, jestem chrześcijanką”. Dodatkowo szefowa FdI dystansowała się wobec faszyzmu i swoich dawnych pochlebnych wypowiedzi na temat Benito Mussoliniego, aby z drugiej strony bronić hasła „Bóg, Ojczyzna, Rodzina” („Dio, patria, famiglia”) będącego jednym z głównych sloganów rządów faszystowskich.

Oczywiście szefowa największej włoskiej partii w tegorocznej kampanii wyborczej prezentowała dużo bardziej umiarkowany wizerunek. Jego głównym elementem było poparcie Ukrainy w toczącej się wojnie z Rosją, a także podkreślanie znaczenia przynależności Włoch do NATO, choć jeszcze niedawno Meloni sprzeciwiała się antyrosyjskim sankcjom. Zmieniła też kurs wobec Unii Europejskiej, tak więc raczej nie będzie renegocjowała warunków unijnego funduszu naprawczego dla Włoch. Zresztą na początku września udała się do Londynu, aby uspokoić między innymi w tej kwestii rynki finansowe.

Przetasowanie na centroprawicy

Zwłaszcza ten ostatni fakt każe przypuszczać, że nowa lider włoskiej centroprawicy nie wywoła żadnej rewolucji wymierzonej w UE. Nowym ministrem finansów w jej ewentualnym rządzie będzie zapewne kolejny technokrata, a nie żaden krytyczny wobec unijnych planów działacz FdI. Meloni była zresztą zachęcana do umiarkowanego stanowiska wobec Brukseli przez Draghiego, który przed wyborami wystosował do niej specjalny list dotyczący między innymi dotychczasowej polityki zagranicznej władz w Rzymie.

Na bardziej radykalne posunięcia nie pozwolą jej również partnerzy z centroprawicowego bloku. O ile Salvini jest politykiem „elastycznym” (a przede wszystkim populistycznym w tradycyjnym rozumieniu tego słowa) i często zmienia swoje poglądy, o tyle Berlusconi reprezentuje typową dla Europy Zachodniej umiarkowaną, liberalno-konserwatywną centroprawicę. W czasie kampanii wyborczej przedstawiciele jego partii niejednokrotnie odcinali się od narodowo-konserwatywnego kursu Meloni, zwłaszcza w sprawach światopoglądowych dotyczących aborcji czy związków homoseksualnych.

Czego spodziewać się więc po nowym włoskim rządzie? Tak naprawdę obecnie trudno zawyrokować. Szefowa „Braci Włochów”, jak już wspomniano, postawiła w tej kampanii na umiarkowany przekaz. Co prawda nie rezygnowała z tożsamościowej i patriotycznej retoryki, lecz jednocześnie nie podawała prawie żadnych konkretów. Podobnie było w trakcie wieczoru wyborczego. Meloni zapowiedziała jedynie, że jej ugrupowanie weźmie odpowiedzialność za Włochy, a głównym celem nowej władzy będzie zjednoczenie Włochów i skupienie się łączących ich wartościach.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply