To wszystko nie stało się wczoraj. Niemcy po prostu zbierają pokłosie swojej polityki ostatnich kilkudziesięciu lat. I co najciekawsze, mimo wszystko uparcie starają się przed sobą zachować pozory, że ta polityka była dobra – poprzez cenzurowanie, wypieranie ze świadomości tego co się naprawdę dzieje – mówi Kresom.pl publicysta Rafał Ziemkiewicz.

W rozmowie z Kresami.pl Rafał Ziemkiewicz odnosząc się do sytuacji związanej z atakiem na autokar drużyny Borussii w Dortmundzie zaznacza, że nie jest to nie tyle pochodna „poprawności politycznej” w kontekście polityki migracyjnej, zakładającej nienazywanie spraw po imieniu, ale „rezultat polityki chowania głowy w piasek”.

– To wszystko nie stało się wczoraj. Niemcy po prostu zbierają pokłosie swojej polityki ostatnich kilkudziesięciu lat. I co najciekawsze, mimo wszystko uparcie starają się przed sobą zachować pozory, że ta polityka była dobra – poprzez cenzurowanie, wypieranie ze świadomości tego co się naprawdę dzieje – mówi Ziemkiewicz.

Jak informowaliśmy wczoraj, na trasie przejazdu autokaru, którym drużyna Borussii Dortmund jechała na stadion na mecz Ligi Mistrzów, eksplodowały trzy ładunki wybuchowe, umieszczone na zewnątrz pojazdu. Jeden z zawodników – Marc Bartra – został ranny. Spotkanie przełożono.

Przeczytaj: Poseł Kulesza (Kukiz’15): w Dortmundzie był zamach terrorystyczny, to wynik polityki Merkel

Zdaniem publicysty, w pewnym momencie Niemcy zostaną brutalnie przywróceni do rzeczywistości.  – Ale na razie jest to raczej wmawianie sobie: „A nie, może to jednak nie był terroryzm… A terroryzm nie ma związku z imigracją” itd. – uważa.

ZOBACZ: Eksplozje w Dortmundzie – atak na autokar piłkarzy Borussii [+VIDEO]

– Pożyczę tytuł książki Andrzeja Urbańskiego, który doskonale do tego pasuje. To jest taka „Wojna, o której nie chcieliśmy wiedzieć”. Zachód nie chce wiedzieć, że przez cywilizację muzułmańską została mu wypowiedziana wojna, która jest prowadzona brutalnymi środkami. A oni uparcie chcą udawać, że jest fajnie i nic się nie dzieje, żeby nie mieć psychicznego dyskomfortu, który wiąże się z byciem na wojnie – uważa Ziemkiewicz.

Według publicysty, w którymś momencie taka postawa musi się skruszyć.

– Można wyobrazić sobie taką sytuację, że za jakiś czas na jednej ulicy w Berlinie czy Paryżu muzułmanie będą wyrzynali białych czy zrzucali homoseksualistów z dachów, jak szarjat każe, a na drugiej ulicy inni biali homoseksualiści będą manifestować „Refugees Welcome!” i „Przecz z islamofobią”. Krzepiąc się przekonaniem, że jak oni będą dla tych najeźdźców dobrzy, to oni też będą dla nich dobrzy. A potem pokojowo się zasymilują i staną się świeckimi liberałami, wyznającymi zasady politycznej poprawności. Teoretycznie można to sobie wyobrazić, ale myślę, że aż do takiego obłąkania nie dojdzie.

Ziemkiewicz zaznacza jednak, że przebudzenie prawdopodobnie przyjdzie za późno. Zauważa, że podane publicznie informacje nt. ataku w Dortmundzie z użyciem co najmniej trzech bomb rurowych pokazują, na czym polega siła dżihadystów z ISIS czy Al-Kaidy:

– Oni tylko rzucają w internecie ogólne wezwanie do walki, „know-how” i wskazują cele. A organizacyjnie niepowiązany z nimi muzułmanin już sam wie co robić. Np. wie, że trzeba atakować drużynę sportową, bo to swego rodzaju „świecka świętość” dla Niemiec. Podobnie jak imprezy sportowe czy koncerty. On wie, jak zrobić taką bombę, jak to powiesić… To jest bardzo trudne do zwalczenia. Można inwigilować takie organizacje – inna sprawa, na ile to się wywiadom zachodnim udaje – natomiast jeżeli w ogromnej społeczności każdy jest potencjalnym terrorystą, to bez sięgnięcia po bardzo brutalne środki, do których Zachód psychicznie nie jest zdolny, nic się z tym nie da zrobić.

Ziemkiewicz przypomina badania z jednego z krajów zachodnich, według których ok. 10 proc. tamtejszych muzułmanów opowiada się za terroryzmem i jest gotowa do takich działań. A jeszcze więcej na pytanie, czy jeśli wiedzieliby o przygotowywanym  zamachu, to poinformowaliby o tym policję, odpowiedziało negatywnie.

– To oznacza, że są tam setki tysięcy potencjalnych terrorystów, którzy mogą liczyć na oparcie w milionach życzliwych im współwyznawców – niegotowych aktywnie zabijać, ale mogący im pomagać i ich kryć – mówi publicysta.

Kresy.pl / Marek Trojan

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply