Zamach na polskie szkoły

Nadal brak politycznego wsparcia polskiego rządu dla naszego szkolnictwa na Litwie – na łamach “Naszego Dziennika” pisze Adam Chajewski.

Polsko- litewska wojna o polskie szkoły na Wileńszczyźnie trwa już prawie 78 lat. Rozpętały ja okupacyjne władze niepodległej Litwy w 1939 r. Potem kontynuowała ją każda litewska administracja – zarówno ta kolaborująca z kolejnymi okupantami, jak i ta władająca Litwą z sowieckiego nadania. Z niegodnym podziwu zaangażowaniem kontynuują ją władze niepodległej Litwę.

W wojnie tej Litwini odnosili sukcesy (dwukrotna likwidacja polskiego szkolnictwa – w latach 1940 i 1948), ale także porażki (przywrócenie polskiego szkolnictwa w r. 1950), a nawet klęski (odrodzenie polskiego szkolnictwa na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ub. wieku). Po tej ostatniej nie mogą pozbierać się do dziś. Nie można jednak powiedzieć, że się nie starają.

Można przecież posługiwać się wobec polskich szkół, nauczycieli, uczniów i rodziców mową nienawiści, można budować na Wileńszczyźnie alternatywne litewskie szkolnictwo i ekstra je finansować, można polskie szkolnictwo likwidować, pardon – reformować i – to ostatni pomysł – akredytować… Akredytować… czyli przyznawać prawo do prowadzenie w szkole dwóch klas przedmaturalnych. Albo nie przyznawać, jak to uczyniły władze Wilna, bezpodstawnie szykanując kilka polskich szkół, odmawiając im akredytacji.

Bitwa o “Lelewelówkę”

Drastycznym przykładem takich szykan są decyzje samorządu miasta Wilna wobec Szkoły im. Joachima Lelewela. Losy tej placówki, powstałej przed wiekiem, odzwierciedlają dramatyczne losy miasta w którym działała i działa.

W 1915 r., w okupowanym przez Niemców Wilnie powstają trzy szkoły – w tym im. Joachima Lelewela. (Do szkół tych uczęszczało wielu wybitnych pisarzy, naukowców, polityków.) Gimnazjum Króla Zygmunta ukończył Czesław Miłosz, uczęszczał do niego Andrew Shally. Dwóch wychowanków – noblistów to ewenement, chyba światowy. W trakcie litewskiej i pierwszej sowieckiej okupacji z tych trzech gimnazjów utworzono Wileńską 5. Szkołę Średnią. Jako „5” przetrwała ona kolejne perturbacje, aż w r. 2001 przyjęła za patrona Joachima Lelewela, świadomie nawiązując do tradycji wszystkich trzech przedwojennych gimnazjów.

W 2015 r. samorząd miasta Wilna nie wyraził zgody na akredytację „Lelewelówki”. Od decyzji tej zdystansował ówczesny wicemer Wilna Gintautas Paluckas porównując „zamykanie polskich szkół” na Litwie Kowieńskiej do „obecnej >>optymalizacji<< sieci szkół” i nazywając to wszystko cichą asymilacją.

Decyzja samorządu wywołała liczne protesty, oświadczenia, apele, manifestacje, skargi do sądów, strajki… a nawet zbiorowe modlitwy. Jedynym rezultatem tych działań okazał się litewski szantaż. Gimnazjum Lelewela przedstawiono propozycję nie do odrzucenia. Szkoła dostanie akredytację, ale wyniesie z się z Antokolu, gdzie ma siedzibę, za Wilię, do dzielnicy Żyrmuny, gdzie posiada filię. Warto wiedzieć, że dyktat ten ułatwiła skłonność wileńskich Polaków do kompromisu. W roku 2011 za ich zgodą, do Szkoły Lelewela (średniej) włączono jako filię Szkołę Podstawową im. Antoniego Wiwulskiego, usytuowaną przy ul. Minties. I do tego właśnie budynku szkoła ma być dziś eksmitowana.

To nie ważne, że skarga na decyzję rady Wilna jest w sądzie, i czeka na rozstrzygnięcie. To nie ważne, że w dzielnicy Antokol nie będzie żadnej polskiej szkoły. To nie ważne, że w budynku przy ulicy Minties ledwie przed miesiącem rozpoczął się remont generalny i do 1 wrześna na pewno nie zostanie zakończony. Ważne, że budynek na Antokolu potrzebny jest progimnazjum litewskiemu. Nie ukrywa tego inny niż cytowany wicemer samorządu Wilna Valdas Benkunskas mówiąc: „W progimnazjum na Antokolu z litewskim językiem nauczania uczniowie nie mieszczą się w klasach. […] Dlatego postanowiono oddać gmach znajdujący się na ulicy Antokolskiej obecnie należący do szkoły „Lelewela”, progimnazjum z litewskim językiem nauczania”.

A rezultat tego wszystkiego? „Szczerze mówiąc – nie wiem, gdzie będzie nasz 1 września” – te słowa dyrektor szkoły Edyty Zubel, wypowiedziane 7 sierpnia, mówią chyba wszystko o tym jak traktowana jest oświata polska w Wilnie.

Obawy Pani Dyrektor Zubel okazały się uzasadnione. 24 sierpnia – to wiadomość z ostatniej chwili – samorząd Wilna odrzucił propozycje polskich radnych by szkoła rozpoczęła rok szkolny w budynku przy ul Antokolskiej i kontynuowała w nim nauczanie przynajmniej do zakończenia remontu budynku przy ul. Minties. A gdzie dzieci rozpoczną rok szkolny nieważne. Gdziekolwiek, byle nie na Antokolskiej.

Pretekst do Likwidacji

Ponadto eksmisja szkoły z Antokola na ul Minties ma drugie dno. By uzyskać akredytacje trzeba (upraszczając) spełnić trzy warunki: programowe, lokalowe i lokalizacyjne. Warunki programowe szkoła spełnia i uzyskała tymczasowa zgodę na otwarcie dwóch ostatnich klas. Warunki lokalowe szkoła spełniała, ale w odniesieniu do budynku przy ul. Antokolskiej. Jak będzie w przypadku budynku przy ul. Minties nie wiadomo. Znając życzliwość litewskich urzędników dla polskiej oświaty, w najlepszym przypadku, będzie trudno i żmudnie.

Warunek lokalizacji dotyczy nieuzasadnionej koncentracji szkół. Tymczasem, w rezultacie działań wileńskiego samorządu, na Antokolu nie będzie żadnej polskiej szkoły, za to po drugiej stronie Wilii, w dzielnicy Żyrmuny dwie: Szkoła im. Lelewela i położona w pobliżu Szkoła Średnia im. Władysława Syrokomli. W sprzyjających litewskim szowinistom warunkach, o co nie trudno, może to być dogodny pretekst do zlikwidowania jednej z tych szkół.

A co na to wszystko polska „dobra zmiana”? Czy poczuwa się do jakichkolwiek powinności wobec Polaków na Litwie, wynikających choćby z zobowiązań jakie Polska podjęła w Traktacie polsko-litewskim i z własnych, wielokrotnie powtarzanych, deklaracji?

Oczywiście… poczuwa się. „Dobra zmiana” poczuwa się do zobowiązań w sferze werbalnej (słowa, słowa, słowa…) i nawet materialnej. I zero pomocy w sferze politycznej. A może nawet mniej niż zero, bo toleruje niemerytoryczny atak na polską oświatę w mediach publicznych (np. w polskim radiu), ba osoba tego ataku się dopuszczająca znajduje się w gremiach decydujących o pomocy dla tejże oświaty.

W trakcie posiedzenia Komisji Łączności z Polakami za Granicą 28 stycznia br. przytoczyłem fragment skierowanego do mnie pisma od Forum Rodziców Szkół Polskich: „Od ponad 20 lat kolejne losy naszych dzieci są traktowane gorzej niż litewscy rówieśnicy, a ich prawo do równych szans życiowego startu jest składane na ołtarzu polsko-litewskiego strategicznego partnerstwa”. „Ten wyrzut, proszę państwa, jest do nas – mówiłem – My się na to godzimy.”

Jak długo jeszcze będziemy się godzić?

Adam Chajewski

Autor jest wiceprezesem Federacji Organizacji kresowych

Artykuł ukazał się na łamach “Naszego Dziennika”, nr 203 (5651) 31 sierpnia 2016

Czytaj także: Polacy z Wilna zapowiadają walkę o swoją najstarszą szkołę

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. w_litwin
    w_litwin :

    Ten remont to tylko pretekst do przeprowadzenia Kulturkampfu przez obecnego mera Wilna Simasiusa i wicemera samorządu Wilna Valdas Benkunskas przy akompaniamencie ZW Okińczyca.
    Ambasador Czubiński w ostrej reakcji podczas osobistego spotkania z Simasiusem powiedział, że ‘polepszanie sytuacji większości kosztem uszczuplania praw i stanu posiadania mniejszości narodowej jest sprzeczne z zasadami i prawem międzynarodowym’.
    Zareagował także MSZ i jutro na spotkanie z środowiskiem oświaty spotka się wiceminister Dziedziczak.
    Simasius zignorował także postanowienia Litewskiego sądu, który nakazał wstrzymanie przenosin.
    Takie to jest poszanowanie prawa rządzących lietuvisów, kiedy chodzi o sprawy polskie. Tu nie liczy się prawo.
    A temu wszystkiemu przyklaskują zausznicy lietuvisów i tuba medialna ZW, ktora robi wszystko aby podzielić szkolne społeczeństwo.

    W rejonie Solecznickim bez problemów akredytacjie uzyskały wszystkie szkoły: polskie, rosyjskie i litewskie.
    Natomiast w Wilnie urzędnicy robili wszystko aby akredytacji nie uzyskiwały szkoły polskie.
    Potrzeba wsparcia politycznego Macierzy. Nie tylko słów i poklepywania po plecach czy też ‘zdalnego’ grożenia palcem Litwinom.
    Powstało tyle komisji, grup roboczych – gdzie to wszystko jest?

  2. wilenski
    wilenski :

    Dziękujemy wszystkim którzy nas popierają i mądrze patrzą, że to jest łamanie prawa i niszczenie polskości. A tu na Wileńszczyźnie polskość była zawsze i była mocna, nie trzeba się specjalnie odwoływać do wielkich historycznych postaci (Piłsudski, Mickiewicz) czy bohaterskich dokonań wileńskiej AK (operacja Ostra Brama, Łupaszko i 6 Brygada). Dlatego miło że w Polsce jest dużo tak rozumnych i zatroskanych postaci, czemu wyraz dał w tym artykule an Chajewski, a do nas docierają ciepłe słowa z wszystkich zakątków umiłowanej Ojczyzny. Niestety politycznie jesteśmy osamotnieni, kierownictwo Litwy robi co chcą bo dysponują wszelkim aparatem urzędniczym i pełnią władzy. A z Polski oficjalnej słyszymy słowa otuchy, dobre i to, ale nie rozwiązuje problemów. A my sami co mamy zrobić? Znowu wyjść na ulice i siłą domagać się należnych praw, skoro nikt nas nie słucha?

  3. anka
    anka :

    Dzisiaj w sobotę 3 września w Wilnie przebywa wicemister spraw zagranicznych Jan Dziedziczak. Głównym powodem jego obecności jest trudna sytuacja polskiego szkolnictwa, ograniczanego przez władz litewskie. Po spotkaniu ze społecznością szkoły im. Lelewela Dziedziczak powiedział m.in.: „Zależy nam na dobrych relacjach z Litwą, ale tego typu incydenty, tego typu polityka, jaka jest stosowana wobec naszych rodaków tutaj w Wilnie, na pewno nie pomaga budować tych relacji, stawia nasze dobre relacje przed kolejną próbą. Mieliśmy okazję zapoznania się z interesującymi opiniami, jak ta sprawa wyglądała, jak wygląda obecnie, różne elementy wyjścia z sytuacji. Przedstawiłem też, w jaki sposób państwo polskie, pan prezydent, rząd, wspierają edukację Polaków.”