Wiara pod Cudnowem

Franciszkańska placówka w Cudnowie jest opleciona wianuszkiem innych parafii dla których stanowi duszpasterskie centrum. Obsługujący Cudnów franciszkanie raz w tygodniu dojeżdżają do nich z Mszą św.

Znajdują się one w: Karpowcach, Karwinówce, Pokostówce, Meżericzce i Ryżiwie. Największe z nich znajdują się w Karwinówce i Pokosztówce.

Statystycznie rzecz biorąc, pod względem ilości wiernych przewyższają one nawet parafię cudnowską. Każda z nich posiada swój kościół. Najstarszy jest ten w Pokostówce, zbudowany w 1851 r. Zawsze był czynny. Choć nie miał stałego kapłana, był obsługiwany przez księży dojeżdżających z żytomierskiej katedry. Czynił to m.in. ks. Roman Jankowski, wciąż przez najstarszych mieszkańców wioski wspominany z ogromnym sentymentem.

W parafii tej przetrwała cała kościelna tradycja i cudnowscy franciszkanie nie musieli zaczynać w niej swej pracy od podstaw. Jest w niej również sporo dzieci, co daje perspektywy dalszego trwania. Na prowadzoną w niej katechezę przychodzą też dzieci z sąsiednich wiosek w których mieszkają pojedyncze katolickie rodziny.

Podobnie jest też w innych dojazdowych parafiach. W sumie jest w nich około stu dzieci. W dwóch wspólnotach, w Karwinówce i Meżericzce, bardzo aktywny jest też III Zakon Franciszkański. Szczególnie aktywne jest jego koło w Karwinówce. Tworzą go bowiem młode rodziny.

– Wspomaga on III Zakon działający w Żytomierzu – podkreśla o. Mirosław Goraj, proboszcz w Cudnowie. – Jego członkowie gromadzą płody rolne, dzięki którym może on prowadzić kuchnię dla biednych. Przekazują też wiele owoców i truskawek dla uczestników obozów dla dzieci i młodzieży, organizowanych przez współbraci z Żytomierza. W Karwinówce jest też spora grupa dzieci systematycznie uczęszczających na katechezę i na Mszę św., dobrze rokująca na przyszłość.

Choć we wszystkich miejscowościach dojazdowych katolicy podobnie jak w Cudnowie są mniejszością, to stosunek do nich ukraińskich sąsiadów jest bardzo pozytywny. Wszyscy żyją zgodnie i o żadnych kłótniach czy sporach nie ma mowy.

– Prawosławni bardzo życzliwie odnoszą się też do katolickich księży – podkreśla o. Goraj. – Dlatego też po kolędzie odwiedzamy wszystkie domy. Zarówno katolickie, jak i prawosławne. Jest to normalna tutejsza praktyka. Gdybyśmy pominęli prawosławnych, to ci by się obrazili. Podobnie czynią też katolicy i zapraszają do swych domów prawosławnego batiuszkę.

(mak)/(inf. wł.)/Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply