W kontekście wzrastających napięć między centralnymi władzami federalnymi Bośni i Hercegowiny a władzami wchodzącej w jej skład Republiki Serbskiej, USA popierają zdecydowanie te pierwsze.

Departament Skarbu USA ogłosił wczoraj, że obejmuje sankcjami prezydenta Republiki Serbskiej w ramach BiH Milorada Dodika. Oznacza to zamorożenie wszelkiej własności Dodika pozostającej w jurysdykcji amerykańskich instytucji oraz zakaz wchodzenia z nim w jakiekolwiek interakcje finansowe. Powodem wymierzonych w Dodika działań jest, jak poinformował Departament Skarbu, “jego rola w kontestowaniu Sądu Konstytucyjnego Bośni i Hercegowiny i naruszaniu rządów prawa, a tym samym obstrukcja Porozumienia z Dayton”. To układ z 1995 roku narzucony przez Waszyngton zwaśnionym stronom wojny uruchomionej przez rozpad socjalistycznej Jugosławii. Amerykanie z powrotem spięli nim muzułmanów, Serbów i Chorwatów w jedno państwo, choć w zdecentralizowanej formie. Państwo BiH składa się z Federacji Bośni i Hercegowiny zamieszkanej przez muzłmanów i mniejszość chorwacką oraz Republiki Serbskiej ze stolicą w Banja Luce. Jednak z poparciem faktycznych protektorów BiH, jakimi są Stany Zjednoczone i USA, władze centralne stopniowo wchodzą w kompetencje subiektów składowych, powiększając tylko ogólną dysfunkcjonalność systemu politycznego i administracyjnego.

Wyrazem tego był chociażby konflikt wokół święta narodowego Republiki Serbskiej, zakazanego przez centralne władze w Sarajewie, ale i tak obchodzonego z pompą przez władze w Banja Luce, zresztą w asyście prezydenta sąsiedniej Serbii. Zakaz ten został w 2015 roku wydany właśnie przez zdominowany przez muzułmanów fedralny Sad Konstystytucyjny. Milorad Dodik zareagował zresztą na ten wyrok zorganizowaniem w swojej republikce referendum w sprawie święta, w którym obywatele opowiedzieli się zdecydowanie za jego utrzymaniem. Referendum zostało uznane przez Sąd Konstytucyjny BiH za nielegalne, było też ostro krytykowane przez USA. Najwyraźniej Waszyngton postanowil ukarać Dodika za jego politykę. On sam zauważa zresztą, że nie robi niczego co nie zgadzałoby się z pierwotnym brzmieniem prozumienia z Dayton, zakładającego daleko idącą autonomię Republiki Serbskiej. To raczej zdominowane przez muzułmanów centralne instytucje federalne starają się rozszerzać swoje kompetencje, zresztą z poparciem USA i Unii Europejskiej, które de facto pozostają protektorami Bośni i Hercegowiny.

Odgrywają one bowiem czołową w wyborze Wysokiego Przedstawiciela dla Bośni i Hercegowiny – cudzoziemskiego urzędnika mającego bardzo szerokie kompetencje do ingerencji w politykę tego państwa. Obecny – austriacki dyplomata słoweńskiego pochodzenia – Walentin Inzko, nie ukrywa swojego krytycyzmu wobec Republiki Serbskiej. Niedawno Inzko porównał republikańskie święto bośniackich Serbów do gloryfikowania zbrodniczych, chorwackich ustaszów z czasów drugiej wojny światowej. Serbowie odebrali te słowa jako niezywkle obraźliwe i zawiesili swoje kontakty z Wysokim Przedstawicielem. Inzko publicznie wyraził poparcie dla amerykańskich sankcji wobec Dodika uznając, że ten “przekroczył czerwoną linię”.

Dodik odpowiedział już na amerykańskie posunięcie ogłaszając, że ambasador USA w Sarajewie Maureen Cormack jest w Republice Serbskiej persona non grata, jako jej “zadeklarowany wróg”.

balkaninsight.com/kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. syotroll
    syotroll :

    Sądzę że protektorzy BiH, “jakimi są Stany Zjednoczone i USA” posuwają się za daleko w prowadzeniu antyserbskiej polityki, chyba że chcą wznowić konflikt etniczny i tym razem “rozwiązać problem serbski” metodami niesławnego Adolfa H. Ciekawe czy Trump wesprze boszniacki anszlus Republiki Srpskiej w celu rozpalenie nowego ogniska zapalnego na Bałkanach poprzez redukcję bośniackich Serbów do poziomu podludzi którym niczego nie wolno.