Władze Francji usiłują zyskać sankcję Rady Bezpieczeństwa ONZ dla korpusu “sił antyterrorystycznych” jakie miałyby operować z jej wsparciem w strefie saharyjskiej.

Francuska idea polega na tym, aby pięć afrykańskich państw: Mauretania, Burkina Faso, Mali, Niger i Czad, wydzieliło jednostki wojskowe, które w ramach jednego korpusu zajmą się zwalczaniem niepaństwowych organizacji zbrojnych, przede wszystkich dżihadystycznych, w ich regionie. Nie ma wątpliwości, że wiodącą rolę w takim sojuszu odgrywałby Paryż, tradycyjnie posiadający duże wpływy w państwach, które są dawnymi francuskimi koloniami. Obecnie władze Francji forsują na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych ideę specjalnej rezolucji Rady Bezpieczeństwa w sprawie “sił antyterrorystycznych” w Sahelu. Dawałoby to ich dowództwu niezwykle silną legitymację do prowadzenia działań zbrojnych.

Tymczasem Waszyngton, choć “w zasadzie” popiera ideę montowanej przez Francuzów koalicji, jednocześnie uważa, że “nie jest prawnie potrzebne by Rada Bezpieczeństwa autoryzowała te siły” – cytuje anonimowego dyplomatę z amerykańskiego przedstawicielstwa przy ONZ portal Foreign Policy. Nie ukrywał on przy tym, że amerykańska dyplomacja wyciągnęła wnioski z “pospiesznego” sankcjonowania przez RB ONZ militarnych interwencji państw zachodnich, które przynosiły negatywne skutki. Jednocześnie amerykański dyplomata żalił się na działania swoich francuskich kolegów, którzy forsują swoją koncepcję metodą “taranu”. Francuzi podkreślają przy tym, że ONZ nie żałowała wsparcie, także finansowego, liczonego w milionach dolarów wsparcie dla amerykańsko-afrykańskiej misji wojskowej w Somalii. Przedstawiciel Francji przy ONZ François Delattre wyrażał wobec redaktora portalu dużą pewność siebie, co do “silnego poparcia” członków Rady Bezpieczeństwa.

Colum Lynch twierdzi, że projekt rezolucji przygotowany przez Francuzów zakłada powstanie 5-tysięcznego kontyngentu wojskowo-policyjnego, który mógłby przedsiębrać “wszelkie niezbędne środki” dla zwalczanie ugrupowań terrorystycznych, a także ugrupowań zbrojnych kooperujących z nimi, w tym grup przestępczych zajmujących się przemytem narkotyków czy przerzutem nielegalnych imigrantów. Amerykanie uważają jednak, że tekst w takim kształcie jest zbyt “niejasny”. Za ich oporem kryje się jednak obawa, że to właśnie USA staną się w znacznej mierze płatnikiem inicjatywy, gdy otrzyma ona oficjalne poparcie RB. Tymczasem polityka nowej administracji w Białym Domu w sposób wyraźny dąży do zawężenia strategicznego zaangażowania do priorytetowych kierunków. Region Sahary dla Waszyngtonu takim nie jest.

Taka sytuacja może prowadzić do kolejnego dyplomatycznego starcia USA i Francji. Relacje między Waszyngtonem a także czołowymi państwami Europy Zachodniej i tak już znacznie się pogorszyły po wycofaniu się Amerykanów z umowy klimatycznej.

foreignpolicy.com/kresy.pl

 

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply