Służba Bezpieczeństwa Ukrainy twierdzi, że udało się jej zapobiec „zorganizowanej przez Rosję prowokacji”, wykorzystującej mniejszość bułgarską na Ukrainie. Miała ona odbyć się tydzień temu w Odessie.
Według kierownika biura szefa SBU Ołeksandra Tkaczuka, prowokację zamierzano przeprowadzić w Odessie, przed Wielkanocą. Jak podało SBU, 13 kwietnia miały się tam odbyć fałszywe protesty w obronie „rzekomo gnębionej mniejszości bułgarskiej”.
Zdaniem ukraińskich służb, uczestnicy „protestu” mieli przejść od pomnika bułgarskiego poety Christo Botiewa pod Konsulat Bułgarii. Każdy z uczestników miał otrzymać po 10 dolarów, względnie po 200 hrywien. Łącznie w demonstracji miało wziąć udział ok. 100 osób. Część mediów informowała, że nikt z nich nie był Bułgarem.
Koordynator akcji, obywatel Ukrainy, miał przybyć do Odessy z Charkowa. Został zatrzymany przez ukraińskie służby. Miał mieć przy sobie m.in. część pieniędzy przeznaczonych na organizację akcji. Według SBU był liderem prorosyjskiej organizacji. Z kolei w torbie bagażowej funkcjonariusze mili znaleźć m.in. transparenty w języku bułgarskim, a także z „prawicowo-radykalnymi” hasłami w języku ukraińskim.
Zdaniem Tkaczuka, cała akcja została zaplanowana w Rosji i sfinansowana przez Kreml:
– Wydarzenie zostało zorganizowane na terytorium Federacji Rosyjskiej i stamtąd było finansowane. Prowokacja była oparta o nieistniejący problem rzekomego gnębienia bułgarskiej mniejszości etnicznej na Ukrainie.
Jak podało SBU, Rosja miała przeznaczyć na przeprowadzenie akcji 3,5 tys. dolarów (dokładniej 75 tys. hrywien i 510 dol).
Rzecznik SBU dodał, że Rosja próbuje stworzyć obraz Ukrainy jako kraju, w którym nieustannie gnębione są mniejszości. – Nic takiego nie ma miejsca – podkreślił.
Tkaczuk zaznaczył, że protest w Odessie miał zostać zorganizowany przez tych samych prorosyjskich aktywistów, którzy – jak powiedział – próbowali sprowokować masowe zamieszki w obwodzie lwowskim pod koniec marca. Chodziło m.in. o blokadę drogi Lwów-Rawa Ruska przez osoby oficjalnie demonstrujące przeciwko uciskaniu mniejszości polskiej na Ukrainie.
PRZECZYTAJ: SB Ukrainy: akcję blokady drogi pod Lwowem kontrolowaliśmy od początku do końca
SBU twierdzi, że podobnie jak w tym przypadku, organizatorem nieudanej akcji w Odessie był Nikołaj Dulskij z organizacji „Nażdak”. Według ukraińskich służb, ukrywa się on w Rosji.
Sam Dulskij zaprzecza oskarżeniom. W rozmowie z ukraińskim blogerem Anatolijem Szarijem twierdził, że władze ukraińskie poszukują go nie za popełnione przestępstwa, lecz za walkę ze „skorumpowanym” rządem i prezydentem. Zaprzeczył, że ukrywa się w Rosji, lecz „przy granicy z Białorusią”. Nie zaprzeczył, że stoi za organizacją akcji blokady drogi. Stwierdził również, że jest etnicznym Polakiem. Jednocześnie zdecydowanie zaprzeczył, jakoby miał mieć coś wspólnego z ostrzelaniem Konsulatu RP w Łucku.
112.ua / censor.net / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!