Szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak, jeden z największych zwolenników sprowadzania do Polski pracowników z Ukrainy stwierdził, że dowódca UPA Roman Szuchewycz nie wiedział o rzezi wołyńskiej.

W dyskusji internetowej w nawiązaniu do wpisu dyrektorki TV Biełsat Agnieszki Romaszewskiej nt. decyzji kijowskiej rady miejskiej dotyczącej przemianowania jednej z ważniejszych ulic stoli Ukrainy na Prospekt Romana Szychewycza, głównodowodzącego UPA, zabrał głos szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, Cezary Kaźmierczak. Jest on jednym z czołowych zwolenników masowego ściągania do Polski pracowników z Ukrainy. ZPP domaga się także legalizacji pobytu przebywających już w Polsce Ukraińców i lobbuje za takimi rozwiązaniami w rządzie.

Przeczytaj: Prezes ZPP przekonuje, że obecność Ukrainców na polskim rynku pracy nie obniża płac Polakom

„Decyzji tej nie bronię ale Szuszchewycz [pis. oryg. – red.] nie był ani pomysłodawca ani rozkazodawca ludobójstwa wołyńskiego Dowiedział sie o nim pi fakcie. To jest ponad wszelka wątpliwość Dokumenty UPA zachowały sie w całości “pomysłodawca i rozkazodawca” był Dmitro Klaczkiwski Bardzo mnie dziwi ze Pani [A. Romaszewska – red.] tego nie wie” – napisał na Facebooku Kaźmierczak.

Przypomnijmy, że Roman Szuchewycz był głównodowodzącym Ukraińskiej Powstańczej Armii, odpowiedzialnej za ludobójstwo Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Zginął w 1950 roku pod Lwowem zastrzelony przez żołnierzy sowieckich. Przemianowanie prospektu Watutina na Szuchewycza zapowiadano już rok temu. Plan uhonorowania głównodowodzącego UPA były osobistym projektem i inicjatywą szefa Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, Wołodymyra Wiatrowycza.

– Portale społecznościowe stwarzają pokusę, żeby wypowiadały się różne osoby – w tym zupełnie niekompetentne w kwestiach fachowych i przedstawiały swoje zdanie jako opiniotwórcze i autorytatywne – powiedział w komentarzu dla Kresów.pl prof. Włodzimierz Osadczy, historyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Jego zdaniem „mamy tu do czynienia z dyskusją, która nie ma najmniejszego sensu”, ponieważ „osoba formułująca takie zdanie nie ma kompetencji, żeby się merytorycznie wypowiadać”.

– Gdyby zależało na merytorycznej ocenie sytuacji i postaci Romana Szuchewycza, to chciałbym odesłać do umiarkowanej i powściągliwej w ocenach książki prof. Grzegorza Motyki, która nie wzbudza żadnych kontrowersji w Polsce i generalnie jest dobrze odbierana na Ukrainie. Rola generała Szuchewycza w ludobójstwie wołyńskim została w niej jednoznacznie zakwalifikowana. W oparciu o dokumenty IPN możemy dowiedzieć się wszystkiego – mówi prof. Osadczy. Zaznacza, że nie chciałby szerzej komentować tego rodzaju wypowiedzi zamieszczanych na portalach społecznościowych, gdyż „w zasadzie jest to forma plotkarska”. – Tam ukazuje się dużo rzeczy od rzeczy, które należy bagatelizować – dodaje.

– Natomiast jeśli chodzi o ogólną postawę szeroko pojętej strony polskiej, to mamy tu punkt odniesienia w postaci uchwały z lipca ub. roku, w której Sejm RP jednoznacznie ocenił politycznie wydarzenie, które przez 25 lat oczekiwało na kwalifikację prawno-polityczną. Zostało ono zakwalifikowane w kategoriach ludobójstwa. Sejm wskazał też na stronę, która dokonała zbrodni – w tym na oddziały UPA. Oznacza to, że postać, która obecnie patronuje jednej z ulic Kijowa przewodniczyła tym oddziałom, które w myśl uchwały sejmowej dokonały zbrodni ludobójstwa – zaznacza historyk. – To jest jednoznaczne i powinno wzbudzać oceny i stosunek szeroko pojętej strony polskiej – dodaje.

– Natomiast to, że co poniektórzy próbują się podejmować niewdzięcznego zadania bycia adwokatem postaci czy formacji, które nie wzbudzają większych dyskusji w debacie publicznej w Polsce świadczy o pewnym zaangażowaniu się i stronniczości. Są grupy interesów, które wykonują zadanie lobbingowe i próbują, używając nieumiejętnie rzemiosła adwokackiego wchodzić w dyskusje, gdzie nie są kompetentni – podsumowuje prof. Osadczy.

Wcześniej podawaliśmy, że Dmitrij Gordon, znany ukraiński pisarz, dziennikarz i prezenter telewizyjny, ostro skomentował decyzję radnych miasta Kijowa.

– Wszystkim głosującym na prospekt Szuchewycza w Kijowie radzę nazwać następne prospekty imionami Hitlera, Bormana, Goebbelsa i Goeringa. Putin będzie zadowolony! Nieuki, swołocze i pederaści! Tak-tak, właśnie pederaści! – napisał Gordon. W odpowiedzi inny ukraiński, probanderowski dziennikarz Wachtang Kipiani wezwał do „naplucia mu w mordę”.

Szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak, to jeden z największych zwolenników sprowadzania do Polski pracowników z Ukrainy. Zdaniem ZPP do 2025 roku Polska powinna przyjąć 5 mln imigrantów, przede wszystkim Ukraińców. Podkreślał, że Ukraińcy to bardzo wartościowi imigranci, którzy jego zdaniem łatwo się asymilują, nie potrzebują nauki języka czy nauki zawodu.

Czytaj również: ZPP niezadowolony: Niemcy i Francuzi wyprowadzą nam z Polski pracowników z Ukrainy!

– Masowa imigracja Ukraińców jest stymulowana przez kręgi biznesowe oraz część polityków i zaplecza centroprawicowego obozu rządzącego. Czołowym lobbystą jak najszerszego otwarcia Polski na imigrację z Ukrainy jest Związek Pracodawców Polskich. W styczniu 2016 roku jego przewodniczący Cezary Kaźmierczak oficjalnie zadeklarował konieczność przyjęcia przez Polskę 5 milionów imigrantów do 2025 roku, wskazując na Ukrainę, Białoruś i Wietnam jako ich źródło. W czasie konferencji prasowej szef ZPP twierdził, że ustalenia w tej sprawie poczyniono już „na szczeblu wiceministerialnym”. ZPP ponawiał swoje apele w zeszłym roku – zwracał uwagę na naszych łamach Karol Kaźmierczak.

PRZECZYTAJ: Ukraińskie zagrożenie – źródła i skutki imigracji zarobkowej

Facebook / Kresy.pl

6 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. gotan
    gotan :

    Kolejny dureń i matoł zabiera głos na temat banderyzmu..Przyjrzeć się to mało.Należy tego nieuka wyprostować z jego filozofią .Jak wiemy ,wielu banderowców kradło dokumenty mordowanych polaków aby później podszywać się pod właścicieli .To było częste zjawisko wśród tych co znajdowali miejsce,( po operacji “Wisła”) na ziemiach zachodnich.. Jest wielu wśród “tzw. ukraińców “,którzy korzystali z polskich dowodów tożsamości..Wielu zmieniało nazwiska na bardziej brzmiące po polsku….Robili to również pejsaci….Wystarczy przyjrzeć się szczególnie tym co siedzą nie tylko w ławach poselskich ..Jestem za tym aby takich gorliwców i “historyków”zapraszających do Polski, sprawdzić dokładnie pochodzenie…i intencje w tym geszefcie.

  2. jaro7
    jaro7 :

    Ten kretyn który ledwo skończył i to ‘wieczorowo” liceum ,został ‘znawcą “od upa.Ten cymbał chce chyba zarobić po swoim kaprawym ryju jak zarobil juz jeden z “polskich’ przedsiębiorców.Bo mu sie to coraz bardziej należy.I nalezy sprawdzic czy to nie potomek akcji ‘Wisła’