Ministerstwo obrony ujawniło wyniki ubiegłorocznego testu sprawności fizycznej naszych żołnierzy. Wynika z nich, że co dziesiąty wojskowy nie zdał egzaminu – podaje „Rzeczpospolita”. Poseł Paweł Szramka (K’15) zwraca uwagę, że ocena z takiego testu faktycznie na nic się nie przekłada.

W 2016 roku do egzaminu powinno było podejść 93 826 żołnierzy. Jednak, jak informuje „Rzeczpospolita”, 9,93 proc. wojskowych nie wzięło w nim udziału, przedstawiając zwolnienia lekarskie.

Sprawdzian obejmuje m.in. marszobieg albo pływanie, a także np. podciągnie się na drążku, bieg zygzakiem, skłony tułowia. Przyznawana ocena jest uzależniona od wieku żołnierza, stanowiska oraz wieku. W przypadku niezaliczenia egzaminu żołnierz może zostać zwolniony z zawodowej służby.

Spośród tych żołnierzy, którzy przystąpili do sprawdzianu ze sprawności fizycznej, ocenę niedostateczną otrzymało niespełna 1 proc. Z kolei 6,86 proc. żołnierzy otrzymało ocenę dostateczną, 41,34 proc. ocenę dobrą, a 51,03 proc. – bardzo dobrą.

– Dane są niepokojące – powiedział dziennikowi gen. Roman Polko.

„Rz” przypomina, że wojskowi mają obowiązek dbania o swoją kondycję fizyczną, a armia stwarza im po temu warunki.

Resort obrony przedstawił informację na wniosek posłów Kukiz’15. Postulują oni, aby wynik egzaminu sprawnościowego miał wpływ na długość kontraktów podpisywanych z żołnierzami.

Dobra ocena nic nie daje

Zdaniem posła Kukiz’15 Pawła Szramki, żołnierza zawodowego, opublikowane wyniki nie odbiegają znacząco od tych, które notowano w poprzednich latach. Uważa, że taka sytuacja może być efektem zlikwidowania służby zasadniczej i wprowadzenia systemu „wchodzenia” do armii m.in. poprzez Narodowe Siły Rezerwy.

– To mogło negatywnie wpłynąć na „jakość” żołnierzy przyjmowanych do armii – mówi Kresom.pl Szramka. Zaznacza, że służba zasadnicza umożliwiała selekcję potencjalnych kandydatów do służby wojskowej. – Ci którzy się na nią decydowali przykładali się. Z kolei NSR często stawały się przedsionkiem dla osób, które nie do końca poznały wojsko i którym później może brakować motywacji.

Poseł K’15 zwraca jednak uwagę, że ocena z testu sprawności fizycznej faktycznie na nic się nie przekłada. – Można być żołnierzem z przeciętnymi wynikami testu i mieć takie same warunki kontraktowe czy inne, jak ten, który za każdym razem zdaje takie egzaminy na piątkę. Nie ma więc żadnej mobilizacji, żeby być najlepszym – mówi Szramka.

Dodaje, że nawet ci ostatni podpisują nieraz kontrakty na krótsze okresy czasu:

– Przykładowo, po 12 latach służby ponownie dostają kontrakt na 2 lata. I nadal nie dociągają do tych 15 lat służby. To jest dla żołnierzy bez wątpienia demotywujące.

Szramka zaznacza, że ma to wówczas przełożenie również na sytuacje życia codziennego. Dotyczy np. kwestii ubiegania się o kredyt w bankach, które mniej przychylnie patrzą na żołnierzy z krótszymi kontraktami, traktując ich jako mniej wiarygodnych kredytobiorców. – Z takimi problemami szeregowi borykają się cały czas. Przez to, że nie mają umów stałych, czy nawet na czas nieokreślony – mówi poseł. Dodaje, że żołnierzom, szczególnie tym posiadającym rodzinę, dzieci, brakuje też przez to poczucia stabilizacji.

Szramka podkreśla, że zwracał się w tej sprawie do rządzących, ale nie spotkało się to z aprobatą z ich strony.

„Rzeczpospolita” / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply