Miliony euro na Kresy?

Od zakarpackich bukowych pralasów i pięknych choć brudnych wód Cisy po głęboki błękit Naroczy oraz od wód Wisły po Dniepr nieszeroki, bo białoruski. Sześć obwodów Ukrainy, cztery – Białorusi oraz trzy z kawałkiem województwa w Polsce – to obszar objęty Programem Współpracy Transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina na lata 2007-2013.

Właśnie trwa kolejny nabór wniosków i z tej to „okazji” odbyło się w ubiegło środę w Lublinie III Forum Poszukiwania Partnerów. Pojemne sale Centrum Konferencyjnego Etiuda pomieściły ze trzy setki życzących sobie pozyskać unijne euro na różne projekty ze wspomnianych trzech krajów. Przyjmowane są projekty odpowiadające działaniom w ramach trzech priorytetów: Priorytet 1. Wzrost konkurencyjności obszaru przygranicznego, Priorytet 2. Poprawa jakości życia, Priorytet 3. Współpraca sieciowa oraz inicjatywy społeczności lokalnych. Do podzielenia jest ok. 80 mln euro. Jest zatem o co powalczyć. Wnioski mogą być tzw. miękkie – na działania o charakterze informacyjnym, edukacyjnym itp. oraz inwestycyjne. Wachlarz działań w ramach poszczególnych priorytetów jest dość szeroki, od budowy infrastruktury drogowej po ochronę środowiska, zatem każdy może coś znaleźć dla siebie. „Wachlarz beneficjentów” też nie mniejszy: władze lokalne i regionalne, instytucje centralne odpowiedzialne w imieniu władz regionalnych i lokalnych za realizację zadań publicznych, organizacje pozarządowe i non profit (także organizacje międzynarodowe), organizacje lokalne (w tym sieci współpracy) zaangażowane w regionalną współpracę i integrację, organizacje edukacyjne, kulturalne, badawcze i naukowe, regionalne oddziały straży granicznej, jednostki ratownicze, euroregiony itp.

Forum, jak wspomniałem wcześniej było poszukiwawcze, zatem większość uczestników przyjechała na nie z mniej lub bardziej wyklarowanymi pomysłami na projekty, zwłaszcza, że do końca konkursu został już niecały miesiąc. „Zajawki” tych projektów (nie wiedzieć czemu głównie w języku angielskim) gęsto okraszały ściany i filary sali przez co każdy mógł poczytać i poszukać partnera. Choć ja odniosłem wrażenie, że większość z uczestników dawno już swoich odnalazła, a to spotkanie służyło tylko umocnieniu związku i popracowaniu nad konkretnym wnioskiem.

W części pierwszej, ogólnej scharakteryzowany został cały program, poszczególne priorytety, najczęściej napotykane problemy przy składaniu konkretnych wniosków oraz zasady budowania partnerstwa. O wiele ważniejsza moim zdaniem była część druga. W niej koordynatorzy odpowiadali na pytania beneficjentów, zaś po lunchu partnerzy zasiedli przy oddzielnych stolikach i pracowali nad wspólnymi wnioskami. Sala przypominała wówczas mrowisko albo garnek wrzącej cieczy. Wszystko kipiało, szumiało różnymi mowami: polską, ukraińską, rosyjską, białoruską z rzadka. Czasem, jakiś niedowartościowany „Europejczyk” usiłował popisać się swym nie najlepszy zwykle angielskim by się rzekomo lepiej dogadać z bratem Słowianinem. Wrzało aż do 17-tej.

Patrzyłem na to mrowisko z wysokości podestu ozdobionego flagami trzech partnerów i UE i myślałem sobie gdzie w tym wszystkim Kresy?, bo przecież obszar projektu niemal idealnie pokrywał się z przedwojennymi Kresami nawet wychodząc poza nie. Zatem gdzie tu Kresy? Tam gdzie je umieścimy. Konkurs jest otwarty niemal dla wszystkich. To prawda pisanie wniosku nie jest łatwe, jest on bardzo obszerny (niektórzy żartują, że po tych unijnych projektach nie zostanie w Polsce ni kawałka lasu), ale też i jest o co powalczyć. Jeśli umiejętnie wpasujemy w te wnioski nasze kresowe dziedzictwo można coś z tego unijnego tortu urwać. Ja wiem, czytam przecież również na forum naszego portalu, jaki stosunek do Unii i jej pieniędzy mają niektórzy miłośnicy Kresów, ale to wszak w znacznym stopniu także nasze pieniądze i dobrowolne pozbawianie się ich jest moim zdaniem nierozsądne. Poza tym jak mawiali starożytni: „pecunia non olet”. I jeśli za te „pecunia” można coś ocalić na Kresach to dla mnie mogą być one nawet unijne.

I jeszcze jedno. Na Wschodzie mawiają: „Boh trojcu lubit’, łatwiej jest osiągnąć sukces działając w zespole.

Krzysztof Wojciechowski
3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jumanyga
    jumanyga :

    “Ja wiem, czytam przecież również na forum naszego portalu, jaki stosunek do Unii i jej pieniędzy mają niektórzy miłośnicy Kresów, ale to wszak w znacznym stopniu także nasze pieniądze i dobrowolne pozbawianie się ich jest moim zdaniem nierozsądne.” To chyba do mnie 😉 Ale ja mam problem do unijnych funduszy bo zadłużają gminy a nie pomagają. Bo co z tego że 50% funduszy dostanie “gratis” jak na dostanie ich musi gmina wziąć słony kredyt aby uzbierać kolejne 50%. W sumie to nie wiem czy w tym projekcie trzeba mieć wkład własny, na pewno tak.

    A druga uwaga to. Nie ma to jak parcelować kraj na regiony, europejczycy są tak sprytni że rozparcelują te regiony kilka różnych krajów 🙂 Im bardziej się odciągnie ludzi od władzy centralnej tym łatwiej będzie zrezygnować z unii na rzecz federacji.

    Ale to racja, że sytuacja jest jaka jest a pieniądze trzeba wykorzystywać, byle mądrze. Żeby “unijne” pieniądze na graniczne obszary które przypadną naszym wschodnim sąsiadom nie zostały przyznane na odmalowanie pałacy i skuwanie polskich napisów…

    • tutejszy
      tutejszy :

      No nie urywam, że to zdaje się w Kolegi komentarzu takie treści wyczytałem. Ja powiem tak, że to jest jak w przykładzie z nożem, można nim kroić chleb albo obierać kartofle, a można siebie albo kogoś nim pochlastać. Tak jest z unijna kasą. Nie wiem jak jest w innych regionach Polski, ale ja już od kilkunastu lat współpracuję z różnymi gminami w Polsce wschodniej i widać, że jak wójt jest z przeproszeniem dupa to mu rzeczywiście fundusze mogą zaszkodzić. Nikt nikomu nie każe ani tych pieniędzy brać, ani tym bardziej się zadłużać, tak jak nikt nie każe ludziom brać kredytów na wielkie plazmy bo promocja, nikt nikogo za bety do supermarketu nie ciągnie. Ale jeśli Pan wójt chce staropolskim sposobem zrobić „zastaw się – postaw się” bo wybory się zbliżają, to nie jest wina UE, ani funduszy.
      Wójt z jednej z nadbużańskich gmin powiedział mi kiedyś, „ ja mam budżet inwestycyjny gminny 1,5 mln, co to jest? Nawet nie trzy kilometry drogi, ale jak ja to potraktuję jako wkład do projektu to ja mogę z tego zrobić 4,5 mln a za to coś już można zrobić w gminie wiejskiej. I to bez zadłużania.” Powtarzam, to kwestia rozsądku włodarzy.
      W każdym projekcie trzeba mieć wkład własny nie w każdym 50%, poza tym nie zawsze wszystko musi być żywą gotówką mogą być to też inne formy wyliczone wg określonych stawek. Ale czemu nie miałoby być tego wkładu? Doświadczenie uczy, że jak ktoś coś dostaje za darmo to tego nie szanuje, poczynając od dzieci, które mają darmowe wakacje. Nie raz się spotykałem z przypadkami jak one albo ich rodzice nie dziękowali, ale narzekali jeszcze, że coś tam nie tak, choć grosza nie dołożyli.
      Z rozbijaniem kraju na regiony to znów przede wszystkim od nas zależy. Na Lubelszczyźnie gminą która doskonale korzysta z funduszy unijnych jest gmina Godziszów, gdzie coś koło 86% ludzi w referendum powiedział nie UE. I nie sądzę by teraz zmienili zdanie i nagle stali się euroentuzjastami. Po prostu uważają, że to tak samo nasza kasa bo do tej skarbony też coś wrzucamy i też się nam należy. A jak komuś przesłania ona patriotyczne poczucie przynależności do konkretnego państwa i narodu, to znów nie wina tej kasy, tylko słabość tego uczucia.
      I na koniec ze skuwaniem napisów itp. Powiem krótko, to my, a nie Ukraińcy czy Białorusini należymy do UE, to przede wszystkim nasze organizacje są głównymi aplikantami (w poprzednim rozdaniu dofinansowanie otrzymało 50 organizacji polskich i 2 ukraińskie) zatem to nasza jest rola aby dopilnować tego by te pieniądze nie poszły jak to Kolega zaznaczył na „odmalowanie pałaców i skuwanie polskich napisów”. Pozdrawiam

      • jumanyga
        jumanyga :

        “ja mam budżet inwestycyjny gminny 1,5 mln, co to jest? Nawet nie trzy kilometry drogi, ale jak ja to potraktuję jako wkład do projektu to ja mogę z tego zrobić 4,5 mln a za to coś już można zrobić w gminie wiejskiej. I to bez zadłużania.” Tylko że on ma budżet 1,5mln na wszystko. Czy to jest budżet netto czy brutto. Bo jeżeli te 1,5mln to wolne pieniądze do inwestowania, po odliczeniu pieniędzy na utrzymanie gminy to BRAWO. Bo wtedy dostanie 3mln “gratis”. Ale jeżeli tych wolnych pieniędzy zostaje mu 0,3mln i marzy mu się projekt za 4,5mln to żeby zdobyć te 3mln to musiałby wziąść kredyt na 1,2mln. A z odsetkami wyjdzie hoho. Zrobi 5 takich projektów, zadłuży gminę na konstytucyjny próg 60% i przez 20lat NIC nie zrobi, bo będzie spłacać kredyty. Mógłby jeszcze porobić projekty prywatno-państwowe ale na to nie ma chętnych.

        A jeżeli kombinuje z funduszami + swoje wolne pieniądze to czysty zysk, gmina się nie zadłuża, rozwija.

        Nie ma przykładu rozwoju poprzez kredyty. Polska od 70tych lat bierze kredyty i co? Jest lepiej ale czy to nie przez zmienę ustroju, reformy i pracę polaków? Bodajże sytuacja Ekwadoru, mieli ropę, USA zaproponowało im oddanie amerykańskim firmom złóż a w zamian za to MFW da Ekwadorowi kredyty na rozwój. Czysty interes, rozwiną się, zbudują mieszkania, drogi i wszystko zacznie na siebie zarabiać. Wszystko to porobili, kredyutów jeszcze nie spłacili, mieszkańcy zarabiają mniej niż w latach 70tych. Kredyt ma uzależnić a nie pomóc, od kiedy to kapitaliści są altruistami? 🙂