Jeden z głównych doradców prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana zagroził amerykańskim żołnierzom, że mogą ucierpieć jeśli będą wspierać Kurdów na polu walki w Syrii.

Ilnur Cevik jest jednym z głównych doradców politycznych prezydenta Turcji. Skomentował on wczoraj sytuację w Syrii w wywiadzie dla tureckiego radia. Cevik komentował fakt wspierania przez amerykańską armię kurdyjskich Ludowych Oddziałów Obrony (YPG), które osłaniają w północnej Syrii utworzoną tam przez Kurdów autonomię terytorialną. Jak mówił turecki urzędnik, jeśli Amerykanie nadal będą wspierać w polu YPG, “nie będziemy zastanawiać się, że są tam [w Syrii] amerykańskie pojazdy [wojskowe]… znienacka, przez przypadek mogą zostać trafione przez pociski [tureckie]”.

Wagi temu stanowisku dodaje fakt, że zostało ono wypowiedziane w tym samym dniu, w którym Recep Tayyip Erdogan gościł w Moskwie u Władimira Putina. Według pierwszych komentarzy o w sprawie moskiewskich ustaleń, Turcy i Rosjanie zamierzają ożywić astański format negocjacji w sprawie Syrii, obejmujący także Iran, a wykluczający Amerykanów. Elementem nowego porozumienia może być uzgodnienie o tak zwanych “strefach bezpieczeństwa”, które na terytorium Syrii wyznaczyły by strefy wpływów i odpowiedzialności Moskwy, Ankary i Teheranu.

W sierpniu 2016 roku oddziały tureckie wkroczyły na terytorium Syrii i prowadzą lokalną ofensywę w rejonie miasta Al-Bab. Jej postępy są bardzo umiarkowane i można mówić o porażce tureckiej inicjatywy militarnej. Turcja politycznie i operacyjnie wspiera antyrządowe oddziały zbrojne w Syrii od początku konfliktu. Ostatnio celem Ankary jest nie tylko wsparcie ostatnich ugrupowań zbrojnych walczących w rejonie z prezydentem Baszarem al-Asadem, którego obalenia również życzą sobie Turcy. Chodzi też o wbicie klina między dwa obszary na których Kurdowie ustanowili swoją autonomiczną administrację, niedopuszczenie do ich przyszłego połączenia i sytuacji w której PYD-YPG kontrolowały by cały odcinek granicy syryjsko-tureckiej. Po tym gdy Rosjanie sparaliżowali tureckie dążenia do obalenia al-Asada, wrogiem numer jeden stali się dla Ankary właśnie Kurdowie. PYD-YPG są bowiem powiązane z Partią Pracujących Kurdystanu, która toczy partyzancka wojnę przciw tureckim siłom bezpieczeństwa w samej Turcji.

Tureckie oddziały wchodziły już w starcia z YPG, którym nieoczekiwanie przyszły z pomocą syryjskie siły rządowe. Syryjska armia utworzyła w rejonie Al-Bab specjalny kordon oddzielający siły tureckie od Kurdów tak, że Turcy nie są w stanie kontynuować lądowej kampanii przeciw nim. Turcy nie ważą się bowiem atakować syryjskich sił rządowych ze względu na sprzymierzoną z nimi Rosję. Wiadomo również, że wśród bojowników YPG znajdują się też nieokreślona liczba amerykańskich komandosów, wyposażonych w wozy bojowe.

foreignpolicy.com/kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply