Na łamach „Foreign Policy” Paul Miller, publicysta były doradca prezydentów George’a W. Busha i Baracka Obamy i były analityk CIA twierdzi, że kolejnym krokiem rosyjskiej ekspansji będą kraje bałtyckie. Miałoby to na celu podważenie wiarygodności NATO, co zagroziłoby III wojną światową.

Paul Miller przypomina w swoim artykule na łamach „Foreign Policy”, że przed czterema laty przewidział rosyjską interwencję na Ukrainie. Teraz twierdzi, że następnym celem Rosji będą kraje bałtyckie, co będzie jednym z pierwszych testów, z jakim będzie musiał zmierzyć się nowy prezydent USA, Donald Trump. Wcześniej należał on do zadeklarowanych krytyków prezydenta-elekta.

Miller, współpracujący m.in. z RAND Corp., polemizuje z tezami realistów, w tym prof. Johna Mearsheimera, którego zdaniem działania Rosji są w istocie reakcją na ekspansywne działania ze strony NATO, a także Unii Europejskiej, czy generalnie Zachodu, który poszerza swoją strefę wpływów kosztem Rosji. Zdaniem Millera, „Putin nie jest napędzany przez chłodne kalkulacje racjonalnego, własnego interesu”, ale podobnie jak inni ludzie, przez „percepcję własnego interesu, ukształtowaną i zdefiniowaną przez (…) ideologię i religię”.

PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Dlaczego kryzys ukraiński to wina Zachodu

Zdaniem Millera, Putin uważa, że rosyjska hegemonia nad „bliską zagranicą” jest konieczna dla bezpieczeństwa Rosji, co ma wynikać z jego przesłanek ideologicznych – poglądów na rosyjską państwowość i historyczne przeznaczenie. Publicysta uważa, że Kreml kieruje się „specyficzną formą rosyjskiego nacjonalizmu, przesyconego religią, predestynacją i mesjanizmem”, traktując przy tym Rosję jako „strażnika Prawosławia”, która ma misję ochrony i szerzenia wiary.

Miller, wychodząc z założeń liberalnego idealizmu twierdzi, że „racjonalna Rosja” nie postrzegałaby NATO i Unii Europejskiej jako zagrożenia, ponieważ „porządek liberalny jest otwarty i włączający” i wzmacniałby rosyjskie poczucie bezpieczeństwa.Zarzuca przy tym Rosjanom, że z powodu „rosyjskiego religijnego nacjonalizmu” tratują oni Zachód jako zagrożenie, z powodu jego degeneracji i globalizmu.

– W takiej perspektywie, NATO nie jest życzliwym gwarantem liberalnego porządku w Europie, ale wrogim agentem zdegenerowanego Zachodu i główną przeszkodą dla rosyjskiej wielkości. Stąd, wielka strategia Putina wymaga złamania NATO. W szczególności, musi uczynić bezwartościowym wzajemną gwarancję bezpieczeństwa, wynikającą z Artykułu V– pisze Miller.

Jego zdaniem Putin poprzez działania w Gruzji i na Ukrainie skutecznie zablokował tym krajom możliwość członkostwa w NATO, a obecnie ma najlepsze warunki „do kontynuowania rosyjskiej ekspansji”. Przytacza tu rozbicie europejskiej jedności, kwestionowanie znaczenia wzajemnych gwarancji bezpieczeństwa przez członków NATO oraz przychylne, jego zdaniem, nastawienie Donalda Trumpa względem Rosji.

Przeczytaj: Dlaczego dozbrajanie Ukrainy to naprawdę bardzo zły pomysł

Dlatego Miller stawia tezę, że kolejnym krokiem Putina będzie najpewniej wejście do krajów bałtyckich, będących członkami NATO. – [Putin] nie wyśle dużych formacji umundurowanych żołnierzy rosyjskich przez granicę – nawet najostrożniejsi członkowie NATO nie zignorują otwartej, konwencjonalnej inwazji. Zamiast tego będzie prowokować niejednoznaczny kryzys militarny, wykorzystując możliwych do zanegowania prokurentów (ang. deniable proxies), prawdopodobnie w ciągu najbliższych dwóch lat– pisze.

PRZECZYTAJ:

Amerykańscy eksperci: Rosja może zająć państwa bałtyckie w niespełna trzy dni

Głównodowodzący wojsk USA w Europie potwierdza: kraje bałtyckie są nie do obrony

Miller przypuszcza, że być może dojdzie do zamieszek z udziałem protestujących członków rosyjskojęzycznych obywateli Łotwy i Estonii, którzy mogą stwierdzić, że są dyskryminowani i proszą o „ochronę międzynarodową”. Zaznacza, że ćwierć miliona z nich to etniczni Rosjanie

Badacz przewiduje, że może pojawić się „Ludowy front wyzwolenia rosyjskich bałtyckich”, „podejrzanie dobrze wyszkolonych i uzbrojonych”, a może nastąpić też kilka głośnych zabójstwa i zamachów, mogących doprowadzić karej bałtyckie na granicę wojny domowej. Nie wyklucza też pojawienia się pewnej umiarkowanej rebelii.

Przeczytaj: Łotwa: Z „zielonymi ludzikami” będziemy musieli walczyć sami

W tym scenariuszu Miller kreśli wizję, w której Rosja blokuje wszelkie rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ, oferując w zamian rolę rozjemcy. Przewiduje, że na posiedzeniu Rady NATO Polska będzie głównym wnioskującym o uruchomienie Art. V i zadeklarowanie, że kraje bałtyckie zostały zaatakowane przez Rosję, wzywając do wspólnej obrony tych państw przeciwko rosyjskiej agresji. Temu miałyby zdecydowanie przeciwstawić się Niemcy i Francja, przez wszyscy będą patrzeć na to, co zrobi Waszyngton.

Przeczytaj: Większość Polaków chce, by Polska broniła krajów bałtyckich w razie agresji [SONDAŻ]

Miller twierdzi, że jeśli Artykuł V nie zostałby uruchomiony, wzajemne gwarancje bezpieczeństwa NATO stałyby się bezwartościowe, a sam Sojusz – niewiarygodny.

– Geopolityczny zegar cofnąłby się do 1939 roku. Część krajów Europy Wschodniej mogłaby wybrać przyłączenie się do obozu rosyjskiego. Inne, zaczynając od Polski, zaczną zbroić się po zęby. Marzenie Putina o podzielonym Zachodzie i otwartym polu w Europie zostanie zrealizowane. Jednak jeśli Sojusz uruchomi Art. V, będzie to równoznaczne z wypowiedzeniem przez Zachód wojny Rosji. I wówczas Trump będzie musiał zdecydować, czy obrona Łotwy jest warta ryzykowania III Wojną Światową– pisze Miller.

Foreign Policy / Kresy.pl

10 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. fearco
    fearco :

    Opcje są dwie. Możliwe, że pan Miller jest aż tak tępy i kompletnie nie rozumie realiów. Mnie wydaje się jednak, że idiotą on nie jest. Objawił wasalom (na czele z RP) do wierzenia wizję sytuacji, a właściwie scenariusz, który mamy zrealizować. Tak więc można się spodziewać, że państwa pribałtyki tak przykręcą śrubę rosyjskiej mniejszości, że ta nie będzie miała innego wyjścia jak się zbuntować. W ten sposób otrzymujemy punkt wyjścia do eskalacji ze strony NATO. Dalej pójdzie już z górki jak to powyżej p. Miller wyłożył. Media głównego ścieku zapewnią osłonę informacyjną operacji i wyprane mózgi polaczków jeszcze przyklasną na perspektywę wojny z moskalami.
    Proszę się przy tym nie łudzić, że p Trump będzie w stanie powstrzymać armagedon. Jest on sam przeciwko potężnemu establishmentowi. Machina wojenna raz puszczona w ruch długo będzie działać siłą inercji zanim uda się ją zatrzymać.

    Jeden wniosek p. Millera mnie rozbawił: “(…) Inne [kraje], zaczynając od Polski, zaczną zbroić się po zęby(…)” – a niby za co Polska ma się zbroić – chyba będą nas patroszyć i sprzedawać organy, bo innego majątku już nie mamy :).

    • zan
      zan :

      Masz rację, ale dodałbym, że ta zbuntowana ludność może być prowadzona przez amerykańskich (a nie rosyjskich) agentów. Warto zauważyć, że powstanie w Donbasie Ukraina mogła szybko zmiażdżyć, ale wojnę prowadziła na pół gwizdka i nieudolnie. Może specjalnie, bo tzw. separatysci byli pod AMERYKAŃSKĄ kontrolą via proamerykańska kolumna w Rosji? Brak sukcesów armii ukraińskiej tłumaczono potęgą armii rosyjskiej, ale przecież tam nie ma żądnych masowo użytych wojsk!!!!!!!!!!! Bez sensu!
      Poza tym kraje nadbałtyckie w NATO są objawem AMERYKAŃSKIEJ ekspansji 500km od stolicy Rosji. Porypizm amerykańskiej propagandy potrafi odwracać sprawy o 180 stopni. Amerykańska ekspansja jest przedstawiana jako nieśmiała próba powstrzymywania Rosji.

    • malkontent
      malkontent :

      I jeszcze dopowiem pierwszym zdaniem artykułu : Paul Miller … przewidział 4 lata temu interwencję Rosji na Ukrainie > !!! heheheh trudno nie przewidzieć skoro się tym kierowało, finansowało i reżyserowało :-(((( . Dokładnie taki sam spektakl był wyreżyserowany w Gruzji. Więc nie dziwi próba ponowienia ataku od strony Bałtyku. To Rosja jest brana w kleszcze a nie odwrotnie.

  2. baciar
    baciar :

    teza tego pana smiała i ciekawa tylko jedno pytanie kto i co prowokuje Rosje do takich zachowań czy Rosja weszła na teren UE czy USA dzieki dozbrajaniu i rozszeżaniu swojej hegemoni prowokuje i podburza te państwa które graniczą z Rosja siejąc propagande

  3. costner
    costner :

    Na terenie Europy toczy się ta sama walka od setek lat. Stronami walczącymi są z jednej strony zwolennicy republikanizmu, a z drugiej absolutyzmu. Republikanizm jest zasadą europejską, sformułowaną w słowach: “talis gaudet privilegium quod ad terra amoveri non poterun”. (Temu przysługują prawa, kto nie może być pozbawiony własnej ziemi) Natomiast zasada azjatycka zamyka się w słowach: „quod principi placuit legis habet vigorem”. (To, co podoba się władcy, ma moc prawa)
    Pierwsza zasada panowała już w starożytnym Rzymie, następnie w chrześcijańskim średniowieczu. Jednak ta zasada (republikańska) została już podważona przez Ulpiana, który usiłował zapowadzić zasadę azjatycką, wg której nie liczy się właściciel ziemi, ale liczy się prawo władcy. Stąd uprawomocnienie niewolnictwa w Europie. Kontynuacja walki między tymi dwoma zasadami miała miejsce w okresie odrodzenia. Najsłynniejsza dyskusja na ten temat odbyła się między Bodinem, który bronił zasady despotyzmu azjatyckiego, a Goślickim, który bronił zasady republikańskiej europy. Te dwie zasady ciągle między sobą rywalizują. Teraz stronami są Anglicy, zwolennicy republikanizmu, oraz Niemcy, zwolennicy absolutyzmu. W tej walce chodzi o to, skąd się bierze prawo. Czy źródłem prawa jest właściciel ziemi (zasada republikanizmu)? Czy źródłem prawa jest wola władcy (zasada absolutyzmu)?
    Putin, jako przedstawiciel Azji, chce zajmować kolejne kraje, nie licząc się z prawowitymi właścicielami tych terenów, bo on w ogóle nie uznaje czegoś takiego, jak obywatel i właściciel terenów, który ma swoją ziemię i własne prawa. Natomiast, właściciele terenów, obywatele i narody bronią swojej własności, bo wierzą w zasadę natury, że skoro są właścicielami gruntów, to oni mają ustanawiać własne prawa na danych terenach. Cieszy to, że Paul Miller zdaje sobie sprawę, z tego, jaka jest percepcja azjatycka i jakie są jej konsekwencje. Anglosasi, choć narobili dużo zła mają zdrowe podejście do rzeczywistości. Warto się od nich uczyć.

    • fearco
      fearco :

      Jak wobec powyższego rozpatrywać przypadek Krymu? Czy jest to przejaw działania zasady republikańskiej (w referendum opowiedzieli się właściciele ziemi) czy też absolutyzmu (Putin anektował prawem kaduka). Fakt przeprowadzenia referendum jest niezaprzeczalny, no chyba że zanegujemy jego wynik, ale do tego potrzebne są podstawy.
      Chyba jeszcze ciekawszy byłby przypadek Kosowa.
      A tak w ogóle, co też powstrzymuje Putina od tej ekspansji, które za takim uporem jest mu imputowana. Bo bazując na faktach (a nie fantazjach, fobiach i domysłach co mu chodzi po głowie) to całą ta ekspansywność nie bardzo chce się ziścić. No chyba, że przyjmiemy za polskojęzycznymi dyplomatołami, że FR napadła na Syrię, Gruzję itp.

      Co się tyczy anglosaskiego “zdrowego podejścia do rzeczywistości” to, w świetle choćby polityki bliskowschodniej USA, nie podejmuję się polemiki, bo najwyraźniej operujemy różnymi definicjami pojęcia “zdrowe podejście”.

      • costner
        costner :

        Jeśli chodzi o BW, to nie ma tam zastosowania zasada republikanizmu, bo w przeciwnym razie popada się w błędne kolo, tzw. “szerzenie demokracji” w krajach despotycznych. Krym: nie liczy się kto głosuje, tylko kto liczy. Kosowo: robota niemiecka (despocja) w byłej Jugosławi miała na celu podkopanie projektu Oktagonale, czyli republikańskiego planu państw Europy Środkowej, które chciały stworzyć na początku lat 90-tych własną współpracę. Oczywiście IV Rzesza nie mogła na to pozwolić i wojna była jasnym ostrzeżeniem. Anglosasi utworzyli tam swoją enklawę, prawdopodobnie jako przciwwagę dla Niemców.

        • zan
          zan :

          brednie. Despotyzm na BW popierają sami Amerykanie wspierając despotów, a szerzenie demokracji było tylko propagandowym hasłem uzasadniającym napaść np. na Irak. Okupując Irak Amerykanie CELOWO szczuli tam szyitów i sunnitów. Tak się przecież nie buduje demokracji. Nie buduje się demokracji dozbrając dzihadystów w Libii i Syrii. Gówno. Polityka międzynarodowa USA to gówno, amerykańska propaganda to gówno, a twoje komentarze to pokłosie tego gówna.

        • kojoto
          kojoto :

          Ja bym powiedział, że zasada o której wspomniałeś Costner – ostatnio wystąpiła w Gwiezdnych wojnach. Jak wiemy Republika zwyciężyła. A tak na serio – to na świecie od zawsze trwa walka o władzę i z reguły wygrywa ja najsilniejszy, najbardziej przewidujący, lub najbardziej podstępny. Dobrze jeśli ten kto dzierży władzę nie jest zbyt chciwy i paranoidalnie wystraszony wizja utraty władzy. Reszta zależy od pogody i ruchu ciał niebieskich.