Amerykańskie samoloty zbombardowały konwój syryjskich sił rządowych. Nie ma mowy o pomyłce. Amerykanie osłaniali w ten sposób jedno ze sponsorowanych przez siebie antyrządowych ugrupowań zbrojnych.

Powołując się na źródła w armii syryjskiej, portal Al-Masdar News twierdzi, ze celem ataku był mieszany konwój składający się z czołgów i żołnierzy regularnej Syryjskiej Armii Arabskiej, Narodowych Sił Obrony (lokalne oddziały wsparcia), bojowników libańskiego Hezbollahu oraz Batalionów Imama Alego, tworzonych przez wspierających syryjskie władze irackich szyitów. Według portalu efekt ataku Amerykanów był ograniczony. Zginęło sześciu żołnierzy, trzech zostało rannych. Zniszczone zostały dwa czołgi T-62.

Do ataku doszło w odległej, wschodniej części prowincji Homs, niedaleko od zbiegu granic Jordanii i Iraku. W tym pierwszym kraju Amerykanie formują, zbroją i szkolą ugrupowania do walki z władzami Syrii. Toteż właśnie pogranicze Syrii jest ostatnim obszarem, na którym operują bojówki bezpośrednio lojalne wobec Waszyngtonu.

Amerykanie wydali już oświadczenie w sprawie ataku, pod szyldem sztabu koalicji, która skupiona wokół nich, prowadzi powietrzne działania nad Irakiem i Syrią. Jako powód ataku podano fakt, że oddziały syryjskie “posuwały się w głąb strefy dekonfliktowania”, choć nie wiadomo na jakie decyzje i kiedy podjęte o strefach deeskalacji powołuje się Pentagon. Amerykanie przyznali również, że bronili sponsorowanego przez siebie ugrupowania zbrojnego, pisząc w oświadczeniu, że syryjski konwój “stwarzał zagrożenie dla sił USA i partnerów w At-Tanf”. Mają na myśli najprawdopodobniej Maghawir Al-Thawra, dawniej funkcjonujący jako Nowa Armia Syryjska. Pentagon utrzymuje, że Syryjczycy i ich sprzymierzeńcy dostali od jego sił komunikat by zawracali. Komunikat został wyrażony przez “pokaz siły” i “strzały ostrzegawcze” – twierdzi CNN. Amerykańska telewizja utrzymuje, że syryjski konwój składał się z 20 pojazdów. Ponieważ posuwały się naprzód, zostały zaatakowane. Źródła syryjskie nie wspominają o żadnych ostrzeżeniach.

Brytyjski “Guardian” przypomina, że At-Tanf leży przy głównej drodze z Damaszku do Bagdadu, a pozycje bojówkarzy w jego okolicy były wcześniej bombardowane przez lotnictwo nie tylko syryjskie ale i rosyjskie. W dodatku uderzając na bojowników Hezbollahu i Batalionów Imama Alego Amerykanie zaatakowali bliskich sojuszników Iranu.  To drugi bezpośredni atak USA na syryjskie siły rządowe po rakietowym ostrzale syryjskiej bazy lotniczej z 7 kwietnia.

almasdarnews.com/cnn.com/theguardian.com/kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. tagore
    tagore :

    Wygląda na to ,że Trump nie panuje nad Pentagonem.Kluczem do sukcesu USA w Syrii
    i ograniczenia wpływów Rosji i Iranu jest przestawienie się na wsparcie dla Assada.
    Jemu nigdy nie odpowiadało uzależnienie od jednej opcji.

  2. Dajaman
    Dajaman :

    Dlaczego Syryjczycy sobie pozwalają na to? Przecież to jest jawna napaść USA na Syrię i powinni uznać USA za agresora i uznać to zachowanie jak wypowiedzenie wojny, co za tym idzie odpowiadać atakiem na każde zgrupowanie wojsk USA i ostrzeliwać ich z każdej strony. Co do ataków z powietrza gdzieś są systemy przeciwlotnicze S3000 ? Powtórzę, USA w ten sposób zadeklarowało wojnę bez jej wypowiedzenia. Jak Hitler w 39 roku na Polskę.