Silvanus @Silvanus
Kilka słów o mnie:
Brak danych
Strona internetowa:
Brak danych
Skąd jestem:
Brak danych
Wykształcenie:
Brak danych
Związki z Kresami:
Brak danych
Ulubiona książka:
Brak danych
Facebook:
Brak danych
Twitter:
Brak danych
W grudniu 2014 roku przeprowadziłem taką amatorską kwerendę na stronie IPN i wówczas znalazłem 125 nazwisk “represjonowanych upowców”, pewnie to nie wszyscy:
Adamczuk Jarosław
Andruchow Bogdan
Andrusieczko Grzegorz
Andrusieczko Józef
Antoniów Iwan
Bachtalowski Lubomir
Baczyk Włodzimierz
Baran Andrzej
Barnik Iwan
baszuk Bogdan
Bobik Józef
Boczkowski Józef
Bodnar Włodzimierz
Bohaczewska
Buben Piotr
Busko Wasyl
Chanas Michał
Chawrat Mikołaj
Chrol Józef
Cienki Miron
Danczycszyn Piotr
Dobrowskyj Bohdan
Dranka Bazyli
Duda Oleksy
Dudak Jan
Dziwik Roman
Farbotnik Jan
Feculak Mikołaj
Fedoriw Piotr
Fik Michał
Franczak Michał
Gerent Józef
Gibczynski Jan
Gnes Jurko
Halabud Józef
Hawrylicz Michał
Horba Jan
Hrycio Piotr
Hrycko Michał
Hryckowian Ilko
Iwanicki Michał
Iwasij Piotr
Juryniec Michał
Kaczor Michał
Kardasz Wasyl
Karpa Ksawery
Kaszubinski Bohdan
Kiczorowski Michał
Kielczawa Jacek
Kluczkowski Igor
Kopko Anatol
Kornela Jan
Kowalczyk Eugeniusz
Kozak Teodor
Krupski Dymitr
Krysa Stefan
Krzyżowski Antoni
Kuczer Michał
Kudryk Grzegorz
Kuleszko Paweł
Kupczyk Antoni
Lacyk Iwan
Lukacz Andrzej
Lutczak Mikołaj
Maczurak Stefan
Masnyk Jan
Mazurek Michał
Melech Paweł
Mindza Grzegorz
Mlodowiec Grzegorz
Nachim Włodzimierz
Niemyj Jan
Nikuliszyn Michał
Orski Wasyl
Owerko Grzegorz
Paluch Dymitr
Pankiewicz Włodzimierz
Panyczek Grzegorz
Pawlow Stefan
Pestrak Roman
Petrica Teodor
Petryszyn Włodzimierz
Pich Iwan
Pilipkiewicz Wladyslaw
podolec stefan
Pyrcz Jan
Radio Julian
Rawlik Mikołaj
Romaniak Józef
Romanik Władysław
Sachman Wasyl
Sawka Józef
Sawojko Emilian
Seniuk Józef
Siarczynski Dymitr
Siklicki Michał
Siwak Włodzimierz
Sołtys Jan
Soroka Piotr
Sorokowski Jan
Stecko Mikołaj
Stefura Stefan
Sycz Aleksander
Szawula Piotr
Szczesniuk Adrian
Szczygielski Włodzimierz
Szewczuk Wasyl
Szewczyk Stefan
Szot Wira Mirosława
Szpak Stefan
Szuper Jan
Terefenko Józef
Towarnicki Michał
Trojan Jarosław
Tyciak Jarosław
Usniewicz Ilko
Werbowy Eugeniusz
Werbowy Władysław
Wlaszynowicz Mikołaj
Wojtowicz Jarosław
Woloszyn Antoni
Wrobel Józef
Wujczyk Marian
Zlotnik Włodzimierz
Zubalski Franciszek
Zubenko Michał
Działania polityków i rządów to jedno a opinia społeczeństw to drugie… a czasami jedno. Jeszcze ciepłe zdjęcia wykonane w Chanioti na półwyspie Chalkidiki, 31 maja 2016. Tak to wygląda w rzeczywistości, czy to się komuś podoba, czy nie.
Galicja nie była Piemontem
Jarosław Hrycak ukraiński historyk na łamach dwumiesięcznika Nowa Europa Wschodnia, w swoim artykule pt. „Zbyt wiele świadectw: Ukraińcy w akcjach antyżydowskich” pisze o tym, że ukraińscy policjanci (funkcjonariusze ukraińskiej policji pomocniczej w służbie niemieckiej) byli strażnikami w obozach koncentracyjnych. Krótka kwerenda w sieci pozwala na podanie kilku nazwisk.
Iwan Demianiuk – strażnik w obozie koncentracyjnym w Sobiborze gdzie obsługiwał komory gazowe i zwany był „Iwanem Groźnym” ze względu na szczególne okrucieństwo.
Iwan Denesowytsch – zbrodniarz nazistowski, członek załogi niemieckiego obozu koncentracyjnego Dachau.
Theodor Szehinskyj – w latach 1943-1945 służył prawdopodobnie w Dywizji Totenkopf Waffen-SS pełniąc funkcję strażnika w niemieckich-nazistowskich obozach koncentracyjnych KL Groß-Rosen, Sachsenhausen i Warschau. Był także prawdopodobnie zaangażowany w transport więźniów z obozu koncentracyjnego Sachsenhausen do Mauthausen-Gusen.
Alexander Huryn – strażnik z niemieckiego obozu koncentracyjnego w Trawnikach.
Wasyl Łytwyn (ur. 1921) – funkcjonariusz SS z czasów II wojny światowej. W czasie II wojny światowej służył między innymi w obozie szkoleniowym SS w Trawnikach.
IPN ma opublikować pełną, dotąd nieznaną listę załogi obozu Auschwitz-Birkenau. Ma liczyć ok. 8 tys. nazwisk. Już teraz mówi się, że mogą znaleźć się na niej nazwiska ludzi, którzy nigdy nie byli sądzeni. Zatem wszystko jeszcze przed nami.
Ukraińscy strażnicy pełnili służbę nie tylko w Oświęcimiu. W obozie przymusowej pracy (Arbeitslager) dla Żydów w Treblince straż stanowiło 20-25 niemieckich SS-manów (Niemców i Austriaków) i około 80-120 strażników ukraińskich. Obozie pracy w Budzyniu koło Kraśnika strzegła załoga składająca się z Niemców i Ukraińców, którzy przeszli na służbę niemiecką. Stan załogi wynosił od 50 do 70 funkcjonariuszy. Byli to głównie strażnicy obozowi i policja ukraińska. Straż centralnego obozu w Sztutowie pełniło ponad 600 esesmanów, rekrutujących się głównie z Niemców gdańskich. W 1944 roku do załogi wartowniczej Stutthofu dołączyła grupa 100 Łotyszów i kilkudziesięciu Ukraińców, umundurowanych na czarno i wykorzystywanych jako jednostki pomocnicze dla wartowników niemieckich. Jak pisze Rafał Panas w Dzienniku Wschodnim tzw. “Czarni” byli postrzegani jako najbardziej okrutni strażnicy obozów koncentracyjnych. Jak pilnować więźniów, m.in. ukraińscy ochotnicy uczyli się w Trawnikach niedaleko Lublina. Szkolenia obcokrajowców w Trawnikach ruszyły w 1941 roku. Obóz szkoleniowy uruchomił Odilo Globocnik, szef SS i policji w dystrykcie lubelskiem. Zjeżdżali do niego wzięci do niewoli sowieccy żołnierze, którzy zgodzili się współpracować z Niemcami. Nie każdy mógł trafić do Trawnik. Niemcy zrobili dokładną selekcję wśród tysięcy jeńców z Armii Czerwonej. Odpadali żołnierze podejrzani o działalność komunistyczną. Kolejnymi kryteriami był wiek, wygląd, stan zdrowia, chęć służenia Trzeciej Rzeszy oraz znajomość języka niemieckiego. Zdecydowana większość wyselekcjonowanych była Ukraińcami.
Wszystkie te „zasługi” ma zatem przekreślić bohaterska postać Ihora Havryłowycza Pobirczenki – dowódcy czołgu, który rozbił bramę obozu w Auschwitz w trakcie jego wyzwalania. Nie znam szczegółów biografii pana Ihora – nie oglądałem filmu, z prostej przyczyny – nie znam języka ukraińskiego. Dla kogo zatem został ten film umieszczony na stronie polskiej instytucji…? Tak, czy inaczej chylę czoła przed bohaterskim żołnierzem – wyzwolicielem obozu. Obawiam się jednak, że niektórzy jego rodacy mają mu za złe służbę w Armii Czerwonej, którą zwalczali służąc w UPA lub formacjach pozostających na usługach III Rzeszy.
„Uchwała nr 43/2014 Senatu Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu z dnia 20 listopada 2014 r. w sprawie zachowania niektórych studentów pochodzących z Ukrainy, naruszającego godność studenta Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu” to dokument, którego lektura u człowieka myślącego samodzielnie wywołuje tzw. mieszane uczucia.
Senat PWSW stoi na stanowisku, iż studenci pojawiając się w przestrzeni publicznej z czerwono-czarną flagą stanowiącą symbol Ukraińskiej Powstańczej Armii i publikując fotografię tego zdarzenia na jednym z internetowych portali społecznościowych, naruszyli godność studenta PWSW, niezależnie od pobudek jakimi się kierowali. W tym konkretnym przypadku pobudki, jakimi kierowali się młodzi ludzie są więcej niż istotne. Ich wyjaśnienie może jedynie wpłynąć na zaostrzenie oceny czynu. Studenci, to osoby charakteryzujące się większym niż przeciętny, poziomem intelektualnym, co jednocześnie nie wyklucza niskiego poziomu moralnego. Tak więc, nie przyjmuję do wiadomości, że ich postępowanie wynikało z niewiedzy a jego siłą sprawczą była miłość do ojczyzny (Ukrainy), czym studenci tłumaczyli się w swoim oświadczeniu. Ktoś o ponadprzeciętnym poziome intelektualnym mógł przewidzieć, że jedyne co uda mu się w ten sposób „zrobić dla swojej ojczyzny” to obniżenie jej notowań w polskim społeczeństwie. Chyba, że prawdziwy cel był zupełnie inny…
Senat w swojej uchwale zaznacza, że Ukraińska Powstańcza Armia była organizacją nieprzyjazną państwu polskiemu a prezentowanie jej symboli na terenie naszego kraju jest co najmniej niewłaściwe. Eufemizm goni eufemizm. W chwili swego powstania (1942) UPA mogła mieć do czynienia jedyne polskim państwem podziemnym. Gdy jej aktywność w Polsce dobiegała końca (1947) była to Rzeczpospolita Polska (PRL od roku 1952). Jeśli bestialskie wymordowanie ponad 100 tysięcy obywateli II Rzeczpospolitej określamy jako zachowanie nieprzyjazne, to czymże jest to jeśli nie eufemizmem? Nie państwo polskie było wrogiem zbrodniarzy z UPA a Polacy zamieszkujący nie tylko Kresy Wschodnie ale całość „ukraińskiego terytorium etnicznego”, które to pojęcie funkcjonuje wśród ukraińskich nacjonalistów do dzisiaj. Pogląd byłby uzasadniony, gdyby mowa była o relacjach Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów z Rzeczpospolitą Polską do dnia wybuchu II wojny światowej, choć i tu użycie przymiotnika „nieprzyjazny” byłoby eufemizmem. Jak wynika z ekspertyzy prof. zw. dr hab. Bogumiła Grotta w kwestii posługiwania się symboliką OUN-UPA – w postaci flagi czarno-czerwonej na obszarze Państwa polskiego symbol ten jednoznacznie przynależy symboliki ideologii faszystowskiej, a posługiwanie się nim podlega ocenie prawnej w świetle artykułu 256 k.k.
Senat wskazuje Przemyśl jako miasto gdzie prezentowanie symboliki UPA jest szczególnie niewłaściwe bowiem „w wielu rodzinach nadal żywa jest bolesna pamięć związana ze zbrodniczymi działaniami Ukraińskiej Powstańczej Armii”. Czy zatem gdy wymrą ostatni już świadkowie zbrodni, będzie można wymachiwać portretami Bandery, Szuchewycza i czerwono-czarną flagą…? Może można to już robić dzisiaj np. w Wielkopolsce, gdzie niewielu zabużan osiadło po ucieczce spod banderowskiej siekiery? Na szczęście kresowianie i ich potomkowie są wszędzie i starają się edukować nieświadomych, jakie jest prawdziwe oblicze ukraińskiego nacjonalizmu.
Senat w uchwale podkreśla, „iż PWSW kształciła, kształci i nadal będzie kształcić studentów pochodzących z Ukrainy, niezależnie od ich statusu i poglądów politycznych”. Co do statusu – zgoda. W sprawie poglądów politycznych – niekoniecznie. Myślę, że nie stać Polski na to aby kształcić ludzi o poglądach politycznych będących w opozycji wobec państwa polskiego, wyznających ideologie potępione przez demokratyczny świat, które już w historii były przyczyną tragedii narodów i ludzkich cierpień.
Panu Ołeksandrowi Gliwińskyjemu i jego ideologicznym towarzyszom polecam lekturę ekspertyzy prof. zw. dr hab. Bogumiła Grotta w kwestii posługiwania się symbolika OUN-UPA – w postaci flagi czarno-czerwonej na obszarze Państwa polskiego. Co prawda dokument ten dotyczy spojrzenia przez pryzmat polskiego prawodawstwa, jednak wyraźnie precyzuje przynależność symboli do ideologii faszystowskiej. W świetle artykułu 256 k.k. na obszarze Polski sprawa jest jasna i nie podlega dyskusji a żaden sędzia nie powinien mieć wątpliwości. Ukraińcy u siebie mogą robi co im się podoba, jednak należy mieć nadzieję, że większość ukraińskiego społeczeństwa (jakże pieszczotliwie nazywana przez Doncowa “czernią” lub “bydłem”) pokaże “większości inicjatywnej” stosującej wobec tejże większości “twórczą przemoc”, że jej miejsce jest na śmietniku historii…
Mam przed sobą doniesienie autorstwa Piotra Żytnickiego pt. „Kibole obrażają Ukraińców w centrum Poznania, policja nie reaguje” na Gazeta.pl. Lektura tego tekstu podniosła mi nieco ciśnienie. Zastanawia mnie, czy niezwykłe nagromadzenie nieścisłości i niedomówień to przypadek, czy coś więcej…
W pierwszym zdaniu autor pisze: „Ukraińscy studenci zapalili w piątek wieczorem znicze na placu Wolności, dziękując Polakom za wsparcie.”. Zatem jako przyczynę spotkania autor uznał chęć podziękowania Polakom za udzielone wsparcie ukraińskim przemianom. Byłoby to zrozumiałe i ze wszech miar godne pochwały. Jednak zastanówmy się, czy palenie zniczy może być wyrazem podziękowania…? W naszej kulturze płonący znicz jest głównie symbolem pamięci o tych co odeszli. I tak też swój cel określają sami zebrani: „Zebraliśmy się, by wspomnieć i uczcić tych, którzy zginęli.”. Tak więc podziękowania dla kogokolwiek nie były celem zgromadzenia a pozostają one jedynie w sferze pobożnych życzeń autora tekstu. Szkoda…
Swoją drogą nie bardzo wyobrażam sobie uczczenie w ten sposób np. poległych w Powstaniu Warszawskim dajmy na to w Londynie przez przebywających tam czasowo w celach zarobkowych Polaków…
Nawiasem mówiąc nie miałem pewności, czy właściwe używam terminu „zgromadzenie”, czy nie lepiej byłoby użyć słowa „spotkanie”, bowiem ono bardziej pasuje do zebranych kilkunastu osób (jak podaje sam autor) a ośmiu jak można się dowiedzieć z komentarzy pod tekstem na Gazeta.pl.
I jeszcze jedna dygresja. Nie mam pewności czy są to słowa autora, czy też powtarza je on po swojej informatorce, ale ze zdziwieniem dowiedziałem się, że „na wschodzie Ukrainy (…) trwa wojna”. Przecież cały czas wg narracji ukraińskich władz trwa tam operacja antyterrorystyczna (ATO)…?
„Wtedy ze schodów Arkadii rozległ się ryk: UPA! UPA!” – odnotowuje dalej autor i tłumaczy niezorientowanym czytelnikom – „to skrót od Ukraińskiej Powstańczej Armii, której ofiarą padło na Wołyniu w czasie drugiej wojny kilkadziesiąt tysięcy Polaków”. To tylko pół prawdy. To co napiszę poniżej, dedykuję pani Olenie Ponomariowej, która stwierdziła, że “Jeżeli chodzi o Banderę, czy rzeź wołyńską, ja będąc w Polsce od pięciu lat nigdy nie usłyszałam od starszych ludzi o rzezi wołyńskie czy Banderze”. Upowskie zbrodnie (a w tym ludobójstwo) nie ograniczało się ani do okresu wojny, ani do obszaru Wołynia, ani do osób narodowości polskiej. Czas zbrodniczej działalności OUN-UPA rozciąga się na lata 1939 – 1948, przy czym apogeum ludobójstwa ludności polskiej miało miejsce w latach 1943 – 1944. Szacunkowa liczba polskich ofiar zbrodni nacjonalistów ukraińskich to ponad 130 000. Terytorium na którym z rąk zbrodniarzy spod znaku OUN-UPA ginęli Polacy to obszar przedwojennych województw: wołyńskiego, lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego. Poza Polakami ofiarami zbrodni byli też (nie ujęci w przedstawionych szacunkach) Rosjanie, Czesi, Żydzi, Ormianie, a także sami Ukraińcy. Tych ostatnich w latach 1941 – 1950 z rąk swych nacjonalistycznych pobratymców zginęło około 80000. Wszystkie cytowane przeze mnie liczby obejmują tylko ofiary tzn. osoby cywilne zgładzone w wyniku zbrodniczych napadów. Liczby te nie zawierają osób, które zginęły w walce, z bronią w ręku.
Okrzyki wznoszone przez „kiboli” jak ich określił autor, w większości nie były wyrażane literacką polszczyzną a tym bardziej niewiele było tam określeń, które można uznać za dyplomatyczne. Taka to już specyfika środowiska. Nie usprawiedliwiam tego. Jednak pragnę podkreślić, że nikt nie obraził nimi Ukraińców. Wznoszone okrzyki nie były w swej wymowie antyukraińskie. Prawie wszystkie hasła były jedynie antybanderowskie. I tak jak nigdy nie było żadnego konfliktu polsko-ukraińskiego, który usilnie usiłują wmówić obu narodom nacjonalistyczni historycy, tak i w tym konkretnym przypadku przeciwnikiem Polaków nie jest naród Ukraiński a jedynie jego nieznaczny odsetek hołdujący zbrodniczej ideologii ukraińskiego integralnego nacjonalizmu i uznający za bohaterów zbrodniarzy spod znaku OUN-UPA.
Wśród wznoszonych okrzyków pojawił się i taki: „Lwów i Wilno zawsze polskie!”. Uważam, że to zawołanie też nikogo a w szczególności Ukraińców nie obraża. Czy to się komuś podoba, czy nie Lwów biorąc pod uwagę jego klimat i mitologię wciąż obecną w naszej kulturze, uwzględniając jego historię i jej dziedzictwo – można stwierdzić, że Lwów to najbardziej polskie ze wszystkich naszych miast. Kto tego nie rozumie nie zrozumie też metaforycznego tytułu książki Marcina Hałasia „Oddajcie nam Lwów”. Nie zrozumiały go obecne władze Ukrainy wydając w stosunku do niego w kwietniu b.r. decyzję o zakazie wjazdu na terytorium Ukrainy do października 2016 roku. I taka to już wdzięczność tyle, że chyba nie Ukraińców a banderowców.
„– Ukraińcy nie ułatwiają polskiemu społeczeństwu zaangażowania w ich sprawy. Ostatnio prezydent Petro Poroszenko wychwalał żołnierzy OUN-UPA i postanowił im przyznać status kombatantów – zauważył dziennikarz “Rzeczpospolitej”.
– To nie ma większego znaczenia – odpowiedziała prof. Jadwiga Staniszkis. – Nie trzeba o tym mówić. Trzeba im po prostu pomagać. ”
Trzeba im po prostu pomagać… pomagać uznać winy swoich ojców i dziadków, nazwać ludobójstwo – ludobójstwem a morderców – mordercami. Pomagać wyzbyć się ideologii ukraińskiego integralnego nacjonalizmu i raz na zawsze odciąć się od niej a jej wyznawców niegdysiejszych i dzisiejszych – potępić, co stanie się kiedy ostatnie pomniki bandery, szuchewycza i im podobnych (nie to nie pomyłka, z premedytacją piszę te nazwiska małą literą) spadną z cokołów a tabliczki z nazwami ich ulic ze ścian budynków i zalegną tam gdzie ich miejsce: obok pomników i tablic lenina, stalina i innych.
Mam nadzieję, że Pan Wojciech nie podda się w obliczu nacisków i film ujrzy światło dzienne, za co też trzymam kciuki. Niestety, nie będzie łatwo – to dopiero początek. Film choćby był arcydziełem sztuki filmowej żadnej nagrody czy nawet nominacji do niej nie dostanie. Reżyser może liczyć tylko (czy „aż”) na wdzięczność publiczności, polskiej publiczności, która tym razem mam nadzieję, uczciwie kupi bilety na seanse, zapłaci za płyty a jak diabeł święconej wody wystrzegać się będzie pirackich kopii itp. To przecież możemy zrobić w ramach podziękowania za podjęcie po latach, tak oczekiwanego tematu.
A więc w myśl starego porzekadła: „psy szczekają, karawana idzie dalej”.
Powodzenia Panie Wojtku – publiczność za Panem stoi!
Jeśli nawet traktować całą sprawę w kategorii szczeniackiego wybryku (co stanowczo odradzam), to cóż się dziwić głuptasom, skoro prezes (przepraszam – Pan Prezes) największej jak na razie opozycyjnej partii wykrzykiwał na Majdanie w obecności wzruszonego Ołeha Tiahnyboka pozdrowienie “Слава Україні!”, co później tłumaczono jego niewiedzą… Jeśli jest na to artykuł (np. art. 256 k.k.) to wszyscy razem pod niego podpadają.
Jak już pisałem w innym wątku: “Sprawa jest dziecinnie prosta. Bohaterów z uczelni relegować, Karty Polaka unieważnić (Konsul, w drodze decyzji administracyjnej, z urzędu unieważnia Kartę Polaka w przypadku (…) gdy po otrzymaniu Karty Polaka jej posiadacz zachowuje się w sposób uwłaczający Rzeczypospolitej Polskiej lub Polakom), wizy cofnąć (ustał powód wydania wizy – nauka), z Polski wydalić. Po przekroczeniu granicy, bohaterowie będą mieli możliwość stać się Bohaterami i w kamaszach “zrobić coś dla swojej ojczyzny”. W takich sprawach przeprosiny niczego nie załatwiają – jest tylko odpowiedzialność za swoje czyny, którą trzeba ponieść. A pisanie: “nie jesteśmy banderowcami, jak sugerowałoby to zdjęcie” czy “nie chcieliśmy propagować ideologii nacjonalistycznej” mieści się w konwencji znanego powiedzenia: “jeśli złapią cię za rękę mów, że to nie twoja ręka”.”
A swoją drogą cała ta historia z tymi konkretnymi osobami a ściślej ich Kartami Polaka przypomina mi znane przypadki migrowania z Ukrainy radzieckiej do powojennej Polski, banderowskich morderców na podstawie dokumentów zrabowanych ofiarom. Mechanizm jakby ten sam…
Sprawa jest dziecinnie prosta. Bohaterów z uczelni relegować, Karty Polaka unieważnić (Konsul, w drodze decyzji administracyjnej, z urzędu unieważnia Kartę Polaka w przypadku (…) gdy po otrzymaniu Karty Polaka jej posiadacz zachowuje się w sposób uwłaczający Rzeczypospolitej Polskiej lub Polakom), wizy cofnąć (ustał powód wydania wizy – nauka), z Polski wydalić. Po przekroczeniu granicy, bohaterowie będą mieli możliwość stać się Bohaterami i w kamaszach “zrobić coś dla swojej ojczyzny”. W takich sprawach przeprosiny niczego nie załatwiają – jest tylko odpowiedzialność za swoje czyny, którą trzeba ponieść. A pisanie: “nie jesteśmy banderowcami, jak sugerowałoby to zdjęcie” czy “nie chcieliśmy propagować ideologii nacjonalistycznej” mieści się w konwencji znanego powiedzenia: “jeśli złapią cię za rękę mów, że to nie twoja ręka”.
Zrozumiałym następstwem tego zdarzenia (niezależnie od tego czy jest ono prawdą, czy też spreparowaną legendą) może być zaprzestanie brania jeńców (żywych oczywiście) przez “separatystów” jak chcą jedni lub powstańców jak mówią inni…