Wydarzenia Tygodnia

Ustąpienie Andżeliki Borys z funkcji szefa ZPB, krwawe walki wewnętrzne w Kirgizji oraz zamach na polskie szkolnictwo w Litwie – to, według naszych komentatorów, najważniejsze wydarzenia ubiegłego tygodnia.

Maria Przełomiec(TVP):

Krajem, w którym miały miejsce ważne wydarzenia w mijającym tygodniu, jest Białoruś. Z punktu widzenia politycznego chodzi o nieoczekiwaną rezygnację przewodniczącej niepodporządkowanego Łukaszence Związku Polaków na Białorusi, Andżeliki Borys. Decyzja ta wszystkich zaskoczyła. Krążą pogłoski, że udział w tym miało polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Czy ta decyzja była słuszna, przekonamy się w przyszłości. Jeśli rezygnację złoży również szef reżimowego ZPB, Stanisław Siemaszko, notabene osoba, która nawet nie mówi po polsku, i jeśli dojdzie do jakiegoś porozumienia, które będzie faworyzowało ZPB niepodporządkowany władzom białoruskim, to zmiany mogą się per saldo opłacić. Jeśli tak się nie stanie, wówczas będziemy mogli mówić o przegranej strony polskiej.

Natomiast z punktu widzenia ekonomicznego na uwagę zasługuje to, co się dzieje w stosunkach białorusko-rosyjskich. Chodzi o coraz ostrzejsze i stanowcze żądania Moskwy, aby Białoruś spłaciła swój dług wobec Gazpromu. Ten dług wynika z tego, że Białoruś liczy sobie za ropę i gaz mniej niż liczą sobie Rosjanie. Białoruś twierdzi, że jako członek państwa związkowego (Związku Białorusi i Rosji) nie powinna płacić wyższych ceł nałożonych na surowce energetyczne przez Rosję. Wygląda na to, że to może mieć jedną konsekwencję – przyspieszone wybory prezydenckie na Białorusi, jeszcze jesienią, czyli przed rozpoczęciem sezonu grzewczego. Na razie Łukaszenka nie chce się ugiąć przed żądaniami rosyjskimi. A żądania te mają na celu nie tyle pozbycie się Łukaszenki, co mocniejsze związanie go z Rosją, żeby dosyć nieprzewidywalny białoruski baćka miał mniej możliwości „brykania” przeciw swojemu potężnemu sąsiadowi.

Jerzy Haszczyński(Rzeczpospolita):

Na południu Kirgizji mają miejsce dramatyczne, krwawe wydarzenia. Warto zwrócić tu uwagę na dwa wątki. Pierwszy – niegdyś najbardziej liberalna republika postsowiecka w Azji Środkowej jest obecnie całkowicie niestabilna. Okazuje się, że to dyktatorzy potrafią stłumić i waśnie etniczne, i rosnącą rolę fundamentalistów islamskich. Natomiast liberalizacja, jaką przeprowadził w swoim czasie prezydent Askar Akajew zaowocowała tym, co jest dzisiaj – czego bynajmniej nie mówię po to, żeby usprawiedliwiać dyktatorów. I drugi wątek – rola Rosji. Moskwie tak się nie podobał Kurmanbek Bakijew, następca Akajewa, że poparła rewolucję przeciw niemu. Zwycięzcy mieli poczucie, iż mogą na Moskwę liczyć. Tymczasem Rosja okazała się dobra w zapewnianiu, iż pomoże, natomiast gorzej jest z jej pomocą, gdy w kraju panuje chaos i ludzie mordują się na ulicach. Podobnie zresztą widać brak reakcji ze strony USA, które mają w Kirgistanie swoją bazę wojskową. Amerykanie są bezradni. To źle wróży. W tym kontekście przypuszczenia, że z uwagi na wybuchową mieszankę etniczną i rozbestwienie mieszkańców możemy mieć tam do czynienia z „nowym Afganistanem”, nie są oderwane od rzeczywistości.

Inny ważny temat to Litwa. W litewskim parlamencie przygotowywana jest ustawa o oświacie. Jeśli wejdzie ona w życie, nastąpi praktycznie stopniowa likwidacja szkolnictwa mniejszości narodowych. Ucierpi oczywiście najbardziej mniejszość polska, która ma szkół stosunkowo dużo. Jest to przerażająca wiadomość. Wydawało się bowiem, że gdy Litwa wstąpi do NATO i Unii Europejskiej, będzie miała poczucie bezpieczeństwa i nie będzie się czuła zagrożona również ze strony Polski, bo takie obawy z przyczyn historycznych mogły być wcześniej zrozumiałe. Tymczasem obserwujemy coś odwrotnego – nasila się zjawisko nacjonalizmu, które się już za niczym nie skrywa. To jest oficjalna ideologia władz litewskich na wszystkich szczeblach. Ci, co mają inne poglądy, jak premier Kubilius, są bojkotowani przez swoich najbliższych współpracowników. I to jest wielkie wyzwanie dla polityków polskich, którzy pytani pojedynczo, niezależnie od przynależności partyjnej, taki stan rzeczy krytykują, natomiast nie potrafią znaleźć w tej sprawie jakiegoś rozwiązania. A sprawa dojrzała już do tego, żeby przedstawić ją na forum międzynarodowym i próbować wywierać na Wilno poważne naciski.

Andrzej Grajewski(Gość Niedzielny):

Wydarzeniem nie tylko tego tygodnia, które może mieć dalsze poważne konsekwencje, jest to, co się dzieje w Kirgistanie. Waśnie na tle etnicznym stanowią w tym kraju stary problem. Pozostaje on jednak wciąż nierozwiązany. Ale jest rzecz nowa. Okazuje się, że jedyny kraj, który może zaprowadzić w tamtym regionie jakiś ład to Rosja. W stanie dramatycznego chaosu pozostaje odwoływanie się do niej, aby ustabilizowała ona sytuację. Nie przesądzając o tym, kto był inspiratorem krwawych zajść, polityczny profit z tego wyciągnęła Rosja, którą kirgiski rząd tymczasowy poprosił o pomoc. Być może te kraje środkowo-azjatyckie rzeczywiście są na tyle słabe, że pozostają zależne od rosyjskich decyzji. To powoduje, że na tym ważnym strategicznie obszarze, chociażby z uwagi na wojnę w Afganistanie, Rosja panuje w sposób bezdyskusyjny. Tak więc Zachód po raz kolejny się przekonał, że o wszystkich sprawach tamtego regionu musi rozmawiać z Moskwą.

Not. FM

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply