Z Michałem Mackiewiczem, prezesem Związku Polaków na Litwie i wiceszefem Komisji Bezpieczeństwa Państwowego i Obrony Sejmu Republiki Litewskiej, rozmawia Piotr Falkowski z “Naszego Dziennika”.

Departament Bezpieczeństwa Państwowego Litwy twierdzi, że organizacje polskie na Litwie służą interesom Rosji.

– Z takimi bzdurami spotykamy się od 1990 roku. Tak się niestety składa, że niektórym politykom i urzędnikom potrzebny jest wróg i w tej roli z powodów historycznych ustawiani są Polacy. Nasza walka o interesy Polaków na Litwie i należne nam prawa jest przedstawiana jako nielojalność w stosunku do państwa litewskiego. Nie chce się zaakceptować, że nasze postulaty wyrażamy w sposób pokojowy i demokratyczny. Chodzi o zagwarantowanie praw mniejszości, które są standardem w całej Europie: prawa do nazwiska, do używania języka ojczystego, do własnej oświaty i kultury. Zapisano je też w dyrektywach Unii Europejskiej, której Litwa jest członkiem. Jeśli ktoś to odrzuca, to chyba inaczej rozumie, czym jest Europa i demokracja. Mimo to propaganda litewska wciąż mówi o nielojalności. Ta nielojalność polega na tym, że nie chcemy się lituanizować. Urodziliśmy się Polakami i jako Polacy umrzemy – nie ma na to rady. Przetrwaliśmy 123 lata zaborów, teraz też przetrwamy. Niemądre artykuły i audycje też jakoś przetrzymamy. Kiedy trzeba będzie bronić niepodległości Litwy, to wtedy zobaczymy, kto będzie w pierwszym szeregu: czy ci, którzy piszą takie rzeczy, czy może doświadczeni przez historię Polacy.

Wydaje się, że to już cała kampania medialna, bo tych artykułów jest coraz więcej, a antypolskie tezy są powielane w wielu gazetach i w internecie.

– Niestety robi to też państwowa telewizja, utrzymywana w dużej części z pieniędzy podatników. Prezentuje się jako wiarygodne oceny wypowiedzi polityków konserwatywnej opozycji takich jak były premier Andrius Kubilius czy były przewodniczący komisji bezpieczeństwa i obrony Arvydas Anušauskas. Demonizuje się osobę lidera naszej partii Waldemara Tomaszewskiego. Przypisuje się mu ogromny wpływ na stosunki polsko-litewskie. Teraz mówią, że nie przyszedł na wezwanie Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego. Rzeczywiście, dzwonił do niego jakiś anonimowy pracownik tego urzędu i chciał się spotkać w jakimś miejscu nieoficjalnym, podobno żeby go przed czymś ostrzec. To wyglądało, jakby się spotykał z jakimś tajnym agentem. Trudno się dziwić, że Tomaszewski odmówił. Tak się nie robi. To nie jest byle kto, tylko europoseł, przewodniczący partii politycznej i kandydat na prezydenta. Jakby dyrektor tego departamentu się oficjalnie zwrócił, to pan Tomaszewski by oczywiście poszedł.

Media litewskie twierdzą, że na Wileńszczyźnie powstają struktury polskich radykalnych ugrupowań narodowych, że Polacy jeżdżą na konsultacje do Moskwy.

– Tylko niech powiedzą, kto jechał. Bo my nic o tym nie wiemy. Jest 300 tysięcy Polaków na Litwie, mógł ktoś pojechać po coś do Moskwy, ale na pewno nie jako przedstawiciel partii AWPL czy jakiejś innej polskiej organizacji. Niech powiedzą, kto, kiedy, jeśli mają o to pretensje. To samo dotyczy Ruchu Narodowego. Napisano, że „na razie jest słaby, ale może zagrażać”. Mamy Związek Polaków na Litwie, którego jestem prezesem. Jest 17 oddziałów i 264 koła. Jesteśmy wszędzie tam, gdzie mieszkają Polacy, i nikt o żadnym Ruchu Narodowym nie słyszał. Niech departament powie, jakie wykrył działania tego ruchu i w czym są one groźne. Mówi się tylko, że „jest”.

Czy to wszystko nie wpływa na obecność Akcji Wyborczej Polaków na Litwie w rządzącej koalicji?

– Koalicja jakoś trwa. Na szczęście nie wszyscy na Litwie są aż tak uprzedzeni do Polaków. Trudno zrozumieć zachowanie litewskich polityków, szczególnie w obecnej sytuacji międzynarodowej, gdy współpraca regionalna w Europie Wschodniej odgrywa tak dużą rolę. Niestety pewne zaszłości historyczne wygrywają, przeważają nad odpowiedzialnością.

Niektórzy politycy i publicyści mówią, że Wileńszczyzna może stać się drugim Krymem.

– To oczywisty nonsens, wymyślony, aby szkodzić naszym stosunkom. Sprawa Krymu to przede wszystkim efekt polityki Rosji, jej strategicznych zamierzeń. Wykorzystali w tym celu rosyjskojęzyczną ludność Krymu. Przecież nic podobnego nie dzieje się na Litwie. Czy Polska podburza litewskich Polaków, żeby wychodzili na ulice z hasłami separatystycznymi? Czy ingerują tu polskie wojska (nie mówię o tych, które sami zapraszamy do Szawli)? Czy my domagamy się przyłączenia do Polski? Owszem, czasem odbywają się demonstracje, ale w ramach porządku prawnego Litwy. Nikt nie krzyczy „Polska”, tak jak na Krymie krzyczeli „Rosja”. Po prostu nie chcemy dać się zlituanizować.

Ale w kilku samorządach Polacy startują na wspólnych listach z mniejszością rosyjską.

– Tak dzieje się dlatego, że mniejszości narodowe mają wspólne problemy dotyczące języka, oświaty. Zarzuty wobec tych litewskich Rosjan, że są nielojalni wobec Litwy, też trzeba byłoby najpierw udowodnić. Wrogami Litwy nazywają ich ci sami politycy, dla których również Polacy są wrogami. Wspólne listy wynikają wyłącznie ze wspólnych interesów, to jest normalne w demokracji, że tworzy się sojusze i koalicje. Współpracujemy z wieloma grupami, w tym też litewskimi, na przykład z Partią Chłopską Kazimiery Prunskienė, bo mieliśmy wspólne interesy związane z rolnictwem.

Jaki jest stosunek litewskich Polaków do wydarzeń na Ukrainie? Pada zarzut, że trzymają stronę Rosji.

– Skądże znowu. Uważamy, że musimy pomagać Ukraińcom budować nowoczesne państwo demokratyczne, tworzyć tam normalne, stabilne struktury władzy. Niestety żadna rewolucja nie tworzy normalnej władzy. Stąd bardzo ważne, żeby zapowiedziane wybory były przeprowadzone uczciwie. My, Polacy z Litwy, jesteśmy, co oczywiste, uwrażliwieni na wszelkie przejawy radykalnego nacjonalizmu, neofaszyzmu. Dlatego obserwujemy z niepokojem, czy nie odradzają się takie tendencje na Ukrainie, jak to się dzieje w wielu krajach. Takie głosy pojawiają się nie dlatego, że słuchamy Putina, tylko mamy takie, a nie inne własne doświadczenia i pamięć historyczną.

Dziękuję za rozmowę.

źródło: “Nasz Dziennik”

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. lach_jarema
    lach_jarema :

    Litewscy szowiniści chcą spacyfikować polską Wileńszczyznę, używając kłamliwych, absurdalnych oskarżeń. Zarzucają Polakom trzymanie strony Rosji. Stronę Rosji to trzymali Litwini, gdy im w 1945 Stalin dawał polskie Wilno.

  2. suwaliszek
    suwaliszek :

    Wileńszczyzna jest zamieszkana przez polską większość tak jak Krym z rosyjską.Ale Krym graniczy z Rosją a Wileńszczyzna z Polską nie. Nie może być odosobnioną wyspą- gettem polskości na morzu wrogów i obojętnej Macierzy. Już to zmusza nas do polityki nie autonomi lecz równouprawnienia Polaków (Litwinów ) na Litwie z Lietuvisami. Marzy mi się Republika Lietuvy/Litwy z Vilniusem/Wilnem gdzie w szczerej miłości bratniej, z poszanowaniem 600 letniej tradycji Unii, większość lietuviska troszczy się o mniejszość litewską (polską) a ci ostatni wspierają ( co faktycznie już czyni AWPL) pierwszych.