Saudowie dążą do hegemonii

Minione dni przyniosły intensyfikację trwającego od kilku lat z różnym natężeniem konfliktu Kataru i Arabii Saudyjskiej.

We wsparcie bajecznie bogatego, lecz niewielkiego emiratu coraz mocniej angażują się Iran i Turcja. Z kolei jednym z głównych antykatarskich sojuszników monarchii Saudów jest wciąż borykający się z problemami wewnętrznymi Egipt. Pretekstem do podjęcia działań przeciwko Katarowi jest m.in. wsparcie udzielane przezeń islamskim ugrupowaniom terrorystycznym, w szczególności Hamasowi i Bractwu Muzułmańskiemu, które jest postrzegane przez Kair jako jedno z głównych zagrożeń dla rządu prezydenta Sissiego, a przez Rijad jako ideologiczne zagrożenie wahhabickiej interpretacji islamu.

Jednakże najstarsze istniejące muzułmańskie ugrupowanie ani nie posiada jednolitej struktury ani nie ogranicza swojej działalności do terytorium Egiptu. Pewne jego elementy istotnie są zaangażowane w działalność terrorystyczną, z kolei inne są częścią sceny politycznej np. w Jordanii, Iraku, czy Maroku. Pomimo zdecydowanie antyzachodniego i fundamentalistycznego wydźwięku ideologii ugrupowania uznanie całości Bractwa za organizację terrorystyczną pociąga za sobą dalsze komplikacje na bliskowschodniej szachownicy, co zresztą zauważył R. Tillerson, sekretarz stanu USA.

Uwagi Tillersona mogą być interpretowane jako dowód na potwierdzenie tezy mówiącej, że prezydent Trump nie ma wizji amerykańskiej strategii w regionie, ani wiedzy o nim i podejmuje decyzje impulsywnie, często ulegając manipulacji otoczenia oraz potrafiących zadbać o wizerunek i relacje personalne Saudów. Amerykanie (posiadający w Katarze potężną bazę wojskową będącą jednym z głównych elementów ich wojskowej obecności na Bliskim Wschodzie i zawierający z emiratem wielomiliardowe kontrakty na sprzedaż uzbrojenia) zostali postawieni przez Rijad w niezręcznej sytuacji. Saudowie dążąc do zapewnienia sobie hegemonii politycznej w rejonie Zatoki Perskiej oraz zapewnienia doktrynie wahhabickiej naczelnego miejsca w teologii islamu bezpardonowo i bezprecedensowo zaatakowali ważnego sojusznika USA jednocześnie zmuszając go do zbliżenia się do Iranu i problematycznej dla amerykańskiej polityki bliskowschodniej Turcji.

Coraz bardziej aktywna i konfrontacyjna polityka Rijadu oraz nieustępliwość Kataru i nacisk Iranu mogą prowadzić do eskalacji napięć w regionie Zatoki Perskiej, zwłaszcza jeśli prezydent Trump nie będzie hamował i tonował saudyjskich poczynań.

Marcin Krzyżanowski

Autor w latach 2008-2011 pełnił funkcję konsula RP w Kabulu.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply