Dzięki dużej mobilności, pozwalającej szybko koncentrować znaczące siły w dowolnym regionie oceanu światowego, własne lotniskowce mogłyby sprzyjać odrodzeniu statusu Rosji jako wielkiego morskiego mocarstwa.

Oprócz wypowiedzi głównodowodzącego rosyjskiej Marynarki Wojennej wiceadmirała Wiktora Czirkowa na temat planów stworzenia rosyjskich baz wojskowych na Kubie, Seszelach i w Wietnamie, w środkach masowej informacji cytowane są także jego zapowiedzi, jakoby Rosja po 2020 roku miała rozpocząć budowę własnych lotniskowców.

Dzięki dużej mobilności, pozwalającej szybko koncentrować znaczące siły w dowolnym regionie oceanu światowego, własne lotniskowce mogłyby sprzyjać odrodzeniu statusu Rosji jako wielkiego morskiego mocarstwa. Obecny państwowy program zbrojeń (na okres 2011-2020) przewiduje jak na razie sfinansowanie remontu i modernizacji jedynego rosyjskiego lotniskowca projektu 11435 o nazwie „Admirał Kuzniecow”. Okręt ten, nawet zgodnie z klasyfikacją rosyjskiej Marynarki Wojennej, zaliczany jest do „ciężkich krążowników lotniczych”, a nie właściwych lotniskowców, gdyż jego powietrzny komponent ma ograniczone możliwości. Dodatkowo od czasu, gdy w 1991 roku statek wszedł w skład Floty Północnej często był w takim stanie, że nie nadawał się do służby.

W listopadzie ubiegłego roku kierownictwo rosyjskiej Marynarki Wojennej wysunęło propozycję zbudowania do 2027 roku dwóch lotniskowych grup uderzeniowych. Jedna z nich wchodziłaby w skład Floty Północnej (przeznaczonej głównie do działań na Oceanie Atlantyckim), a druga zasiliłaby siły Floty Oceanu Spokojnego, czyli regionu, który nabiera coraz większego znaczenia dla światowej gospodarki i obfituje w liczne punkty zapalne.

Kierownictwo rosyjskiej Marynarki Wojennej ostatecznie odrzuciło wariant, który zakładał, iż przyszła rosyjska flota oparta będzie jedynie na tradycyjnych podwodnych i nawodnych okrętach.

W zamian rosyjscy stratedzy wojskowi zaakceptowali tak zwany „amerykański model” lotniskowej formacji uderzeniowej. Według niego w skład lotniskowej grupy uderzeniowej wchodziłoby ponad dziesięć statków eskorty pomocniczej takich jak krążowniki, niszczyciele, fregaty, korwety, okręty desantowe, wielozadaniowe łodzie podwodne, a możliwe, że także lodołamacze do działań w Arktyce.

Jednak dotychczas, pomimo niejednokrotnego wsparcia dla takich inicjatyw ze strony rosyjskiego rządu, nigdy podobnych planów nie udało się zrealizować ze względu na brak środków finansowych, a także inne przeszkody. W lipcu 2008 roku ówczesny głównodowodzący Rosyjskiej Marynarki Wojennej Włodzimierz Wysocki ogłosił, iż marynarka zamierza stworzyć pięć lub sześć grup lotniskowców. W tym samym roku prezydent Dmitrij Miedwiediew poinformował także, że Rosja będzie budować lotniskowce w ramach własnego programu przezbrojenia. Później jednak Rosyjska Marynarka Wojenna zrezygnowała z powyższych planów informując, iż nie będzie budować żadnego nowego lotniskowca przez najbliższe 10 lat.

I tu rodzi się pytanie, czy rosyjski przemysł obronny będzie mógł w tak krótkim czasie podjąć się budowy tak ogromnych i skomplikowanych systemów obronnych, jakimi są współczesne lotniskowce, a także niezbędne do ich wyposażenia samoloty pokładowe? Obecnie Rosja nie posiada wystarczająco dużego suchego doku potrzebnego do budowy lotniskowców. Lotniskowiec „Kuzniecow” i jego lotnictwo pokładowe zbudowane zostały na Ukrainie jeszcze w latach osiemdziesiątych, kiedy to przemysł obronny tej republiki był integralną częścią radzieckiego kompleksu wojskowego.

Należy także wziąć pod uwagę fakt, iż nawet w okresie rozkwitu radzieckiego przemysłu wojennego Związek Radziecki miał problemy ze zbudowaniem lotniskowców, a także ich wyposażenia i samolotów, porównywalnych pod względem możliwości bojowych z flotami krajów należących do NATO. Współczesny rosyjski kompleks wojskowo-przemysłowy boryka się z różnego rodzaju przerwami w produkcji, a także nadmiernym zużyciem środków podczas modernizacji skomplikowanych okrętów takich jak na przykład „Admirał Gorszkow”, który to niedawno, po latach opóźnień i przekroczeniu kosztorysu, został przekazany Marynarce Wojennej Indii.

Jeśli kierownictwo rosyjskiego Ministerstwa Obrony wierzyłoby w potencjał krajowych stoczniowców to właśnie im powierzane byłoby projektowanie i budowa współczesnych okrętów wojennych. Taki krok mógłby oznaczać powrót Rosji do statusu wielkiego mocarstwa. Powszechnie jednak wiadomo, iż obecnie Ministerstwo Obrony przy zakupie innowacyjnych technologii wojennych znacznie częściej decyduje się na współpracę z zagranicznymi spółkami.

Należy także przypomnieć, iż Rosja zawarła z Francją kontrakt na zakup desantowego okrętu „Mistral” i kilku innych podobnych statków. Spowodowane jest to faktem, iż Rosyjskiej Marynarce Wojennej nie tylko brakuje tak wielkiego okrętu desantowego jak „Mistral”, ale też nie wierzy ona, aby rosyjscy stoczniowcy poradzili sobie z budową tak skomplikowanego statku beż zagranicznej pomocy. Podsumowując, pragnienie rosyjskiej Marynarki Wojennej, aby posiadać bazy za granicą jest jak najbardziej zrozumiałe, jednak aby to osiągnąć najpierw należy dysponować większą ilością niezawodnych okrętów i stoczni, które będą w stanie je budować.

Richard Weitz

dyrektor Centrum ds. Analiz Wojskowo-Politycznych w Hudson Institute w Waszyngtonie.

Źródło: „Głos Ameryki”

Tłumaczenie: Dorota Szczudło

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply