Rosja-Kaukaz: XXI wiek

W pierwszej kolejności musimy zrozumieć jedno – w rzeczywistości narody Kaukazu Północnego w większości specjalnie nie dążą do oddzielenia się od Rosji, ponieważ nauczone przykładem Czeczeńców postanowiły, że jeśli nie mogą zapobiec gwałtowi, to powinni się rozluźnić i czerpać z niego przyjemność – pisze gruziński komentator.

W ostatnich dniach w Internecie pojawił się bardzo interesujący wywiad z Abrahamem Szmulewiczem, dotyczący polityki Gruzji wobec Kaukazu Północnego. W niektórych kwestiach można się zgodzić z politologiem, w innych nie, ale wywiad tak czy inaczej stanowi pretekst do zastanowienia się jaka jest nasza pozycja wobec tego, co dzieje się w sąsiednim regionie.

W tym przypadku jednak chciałbym zastanowić się nad czymś innym – nad tym jaki my, mieszkańcy Gruzji, mamy stosunek do Kaukazu Północnego i zaistniałej tam sytuacji.

Moim zdaniem postawa gruzińskiego społeczeństwa wobec republik kaukaskich ma jedną zasadniczą wadę – my właściwie nie wiemy, co się w nich dzieje i nasze opinie w tym temacie są oparte na często błędnych wyobrażeniach.

Zapytajcie przykładowego Gruzina co dzieje się w Czeczenii, Dagestanie, Inguszetii, Kabardzie. Odpowiedź będzie prosta i jednostronna – tam ma miejsce walka kaukaskich narodów o niepodległość przeciwko imperium Rosyjskiemu.

W rzeczywistości jednak wobec sytuacji na Kaukazie Północnym nie można stosować takich prostych schematów – wszystko jest bowiem dużo bardziej skomplikowane. Tak było w latach 90. w Czeczenii, ale teraz na ulicach mamy rok 2012 i wiele się zmieniło.

W pierwszej kolejności musimy zrozumieć jedno – w rzeczywistości narody Kaukazu Północnego w większości specjalnie nie dążą do oddzielenia się od Rosji, ponieważ nauczone przykładem Czeczeńców postanowiły, że jeśli nie mogą zapobiec gwałtowi, to powinni się rozluźnić i czerpać z niego przyjemność.

Dziś idea niepodległości na poziomie rzeczywistych działań przyświeca tylko dwóm, w zasadzie marginalnym grupom.

Pierwsza z nich to islamska konspiracja – tak zwani wahabici – chociaż na świecie zazwyczaj nazywani są salafitami.

W rzeczywistości ruch salaficki nie jest szalenie popularny w republikach kaukaskich, szczególnie w Kabardo-Bałkarii, która tradycyjnie zawsze była bardziej świecka niż Czeczenia i Dagestan.

Żeby to zobrazować, pozwolę sobie przeprowadzić paralelę z Gruzją. Jak wszyscy wiemy, mamy tu u nas różne agresywne czarnosecinne organizacje, jak np. „Związek Prawosławnych Rodziców”. A więc wyobraźcie sobie, że jutro nagle oni wszyscy postanowią ogłosić świętą wojnę „antyprawosławnemu reżimowi Saakaszwilego” i będą wysadzać wszystko wokół, rozstrzeliwać policjantów na ulicach, wrzucać bomby do klubów nocnych itd.

Ta paralela nie jest naciągana – muzułmanie-salafici niewiele różnią się od swoich chrześcijańskich współbraci fundamentalistów. Różnica polega tylko na podejmowanych działaniach i wiąże się z tym, że w obecnych czasach islam, który jest o 600 lat młodszy od chrześcijaństwa, przeżywa okres rozkwitu, podobnie jak chrześcijaństwo 800 lat temu. Przypomnijcie sobie, co tworzyli w Średniowieczu Krzyżowcy – inkwizycja, różne bezsensowne bractwa zakonne (franciszkanie, benedyktyni itd.) – to było gorsze niż dzisiejszy islamski radykalizm.

Chrześcijaństwo się postarzało, ustatkowało, i przeszło na emeryturę; islam – na odwrót. W tym tkwi cała różnica między „Związkiem Prawosławnych Rodziców” i „Emiratem Kaukaskim”.

Mieszkająca w lasach młodzież muzułmańska wszystkich republik Kaukazu Północnego (zwłaszcza Dagestanu) przysparza poważnych problemów nie tylko Rosji, ale przede wszystkim mieszkańcom tych że republik. Obejrzyjcie statystykę dot. terroryzmu na Kaukazie Północnym – 99 % ofiar salafitów stanowią nie rosyjscy żołnierze i oficerowie, a dagestańscy, czeczeńscy, kabardyńscy gliniarze i urzędnicy – tak zwani „murtadowie”, czyli słudzy „kafirów” (bezbożników).

Warto jednak pamiętać, że pomimo wierności większości mieszkańców Kaukazu Północnego wobec islamu, niewielu z nich jest zadowolona z codziennych zabójstw. Może to i są „murtadowie”, ale swoi – Wajnachowie, Dagestańczycy, Adygowie. Oprócz tego, na Kaukazie Północnym nigdy nie było radykalnego islamu; np. dla Czeczeńców zawsze najważniejsze były własne tradycje (adaty), a dopiero potem Koran. Ideologia salagizmu jest obca większości mieszkańców Kaukazu, ponieważ przez nią stają się bardziej podobni do Arabów – a tego tam nigdy nie było.

Salafizm zakazuje prawie wszystkiego, co dziś jest ważne dla mieszkańców Kaukazu –strojów ludowych (zamieniając je na arabskie), piosenek, tańców, folkloru, miejscowych tradycji, ogólnie wszystkiego, co odróżnia Awara czy Ingusza od Araba lub Afgańca. Naturalne, że taka sytuacja dla większości mieszkańców Kaukazu, szczególnie tych z miast, wyznających umiarkowaną wersję islamu, jest zupełnie nie do przyjęcia.

Poza tym, Emirat Kaukaski nie walczy o wolną Czeczenię, Inguszetię, Dagestan, a o Kalifat Kaukaski. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że stosunki między narodami kaukaskimi nigdy nie były bezproblemowe, to nikogo nie dziwi, że Kabardyjczycy generalnie nie rwą się do tego, żeby żyć w jednym państwie z Lezginami. Najpierw niech się dogadają z mieszkającymi razem z nimi w jednej republice Bałkarami.

Druga grupa, która dąży do niepodległości i mówi o tym otwarcie to nieliczna warstwa inteligencji, broniąca swoich narodowych tradycji, ale nie popierająca walki zbrojnej salafickiej konspiracji. Inteligencja może wyrażać swoje zdanie, nie jest specjalnie prześladowana przez oficjalne władze, no i cała ich działalność ogranicza się do wniosków, zjazdów, konferencji. Ogólnie wszystko co robią jest dość bezpieczne.

W tych okolicznościach na Kaukazie Północnym trwa najbardziej negatywny proces ze wszystkich możliwych. Czy to nieumyślnie, czy też z premedytacją, Rosja przekształca Kaukaz Północny w Gruzję lat 70-80.

Objawy rozkładu moralnego, poprzedzającego proces, są już widoczne gołym okiem. Z powodu ogromnych sum, które są inwestowane w Kaukaz, już zmieniają się tam obyczaje, zmienia się system wartości. Mieszkańcy Kaukazu nadal zabijają się nawzajem, ale już nie tylko w imię niepodległości czy Allacha, lecz dla stanowisk w urzędzie celnym czy po to, żeby móc rozkradać federalne pieniądze.

W republikach Kaukazu Północnego pojawiła się złota młodzież, zadziwiająco podobna do swoich rówieśników w Gruzji okresu zastoju – oni również zachłysnęli się wizją wielkich pieniędzy, drogich fur, moskiewskich prostytutek, narkotyków, ekskluzywnej broni i innych atrybutów sielankowo-słodkiego życia. Nie dążą do tego, żeby zdobyć wykształcenie, ich marzeniem jest zajęcie stanowiska w strukturach państwowych, na którym można bezkarnie kraść miliony. Marzenie tych o niższym statusie to zostanie członkiem gangu lub ochroniarzem super biznesmena (czyt. bandyty).

Spójrzcie jak oni się zachowują w Rosji – są bezczelni, pewni siebie, nie ukrywają swojej pogardy wobec miejscowych „prostaczków” – zupełnie jak rozpuszczona bogata młodzież w latach 70. i 80. w Moskwie.

Przy tym pomimo pozornej lojalności mieszkańcy Kaukazu pogardzają Rosjanami, uważając ich za słabą nację. Co więcej, nie tylko nie próbują tego ukryć, ale demonstrują to wszelkimi sposobami – przede wszystkim w rosyjskich miastach.

Dla nich idea niepodległości Kaukazu – to po prostu idea, której nie uważają za coś realnego, o co warto walczyć.

Musimy zrozumieć i wyjaśnić sobie jedną, nadzwyczaj nieprzyjemną okoliczność – Kaukaz Północny dziś nie rwie się do tego, by oderwać się od Rosji. „Nas i tu nieźle karmią” – ideologia Gruzji okresu zastoju, gdy, jak wszyscy pamiętamy, wobec ZSRR, KPZR i innych świętych krów odnoszono się z nieukrywaną pogardą.

I między innymi to przysparza realnych problemów w stosunkach między Rosjanami i mieszkańcami Kaukazu. Jeśli Kaukaz kiedykolwiek oddzieli się od Rosji, to inicjatorem tego będą sami Rosjanie, a przyczyną – nie bomby Emiratu Kaukaskiego, ale lojalni chłopcy z Groznego i Machaczkały, którzy pokażą mieszkańcom rosyjskich miast gdzie raki zimują.

Taka właśnie jest smutna rzeczywistość. Smutna podwójnie, bo my Gruzini na własnej skórze wiemy czym kończy się ogólnonarodowa sielanka. Kiedy ona nieuchronnie runie, Kaukaz czeka chaos, depresja, masowa narkotyzacja, wojna wszystkich przeciw wszystkim – my to już przechodziliśmy w latach 90. Nie chcemy żeby Kaukaz Północny powtórzył nasze błędy.

Zresztą proces trwa – póki Kaukazem rządzi Rosja, to nie uda się go zatrzymać – dziś tendencja zniewolenia Kaukazu Północnego jest widoczna tylko jeśli dobrze się przyjrzeć, ale za ok. 20 lat może stać się całkiem realna.

Wracając do gruzińskich interesów na Kaukazie można powiedzieć, że w danej sytuacji jesteśmy w stanie zrobić niewiele – obiektywna ocena sytuacji na to nie pozwala.

I w tym sensie ze Szmulewiczem można się spierać, albowiem dzisiejszy prawdziwy Kaukaz różni się od tego, o którym słyszymy na wielu konferencjach ruchów narodowych.

Rzeczywistość jest zupełnie inna. Jest dużo gorsza.

Tengiz Abłotia

“Kavkaz online” / kavkasia.net


tłumaczenie: Agata Runowska

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. tutejszy
    tutejszy :

    Ciekawy artykuł, tylko nie rozumiem po co ten wtręt do chrześcijaństwa, gdzie krzyżowcy, gdzie Inkwizycja, co to znaczy „bezsensowne bractwa zakonne” brzmi to co najmniej dziwnie zwłaszcza w odniesieniu do franciszkanów, którzy byli odpowiedzią na konkretny kryzys w kościele a nie na jego potęgę, zresztą zakon akurat pacyfistyczny i obecnie nawet najliczniejszy. Między franciszkanami a benedyktynami istnieje prawie 700 lat różnicy zatem nie bardzo można ich wrzucą do jednego wora. Zresztą jak coś co jest bezsensowne może istnieć 1500 tys. lat? Jeśli nie byłoby konkretnego zapotrzebowania zakony by nie powstały, a nawet gdyby powstały, to z czasem by zamarły – jako niepotrzebne. Jeśli Inkwizycja to już chyba lepiej jezuitów przywodzić jako „wsparcie”. Całość porównania ukazuje, że Autor o tej akurat dziedzinie ma blade pojęcie.