Rosja jako mocarstwo

Najwyższa pora otworzyć niektórym oczy i przestać budować zamki na piaskach Uralu – piszą analitycy portalu geostrategie.com

Niewątpliwie ten artykuł zmartwi tych, którzy z braku lepszych perspektyw pokładają duże nadzieje w Rosji (po ostatnim dwuosobowym spektaklu ze zmianą krzeseł jest zresztą dość niejasne, jaka jest Rosja: putino-miedwiediewska czy miedwiediewo-putinowska), od której najwyraźniej oczekują o wiele więcej niż jest ona w stanie zaproponować. Tym nie mniej, w kontekście niedawnych oficjalnych oświadczeń Ministerstwa Obrony, publikacji brytyjskiej prasy ekonomicznej oraz ostatnich pseudo-dyplomatycznych zapędów (jeszcze chwilę) prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, należy zadać następujące pytanie: czy Rosja jest nadal tak silna, jak myślą niektórzy?

Dlaczego trzeba zadać to pytanie właśnie teraz? Powodów, jak można się domyślić, jest kilka.

Pierwszy polega na tym, że rosyjskie Ministerstwo Obrony musiało zdementować coraz głośniejsze pogłoski, jakoby flota Rosji planowała do 2014 roku wycofać z czynnej służby wszystkie strategiczne okręty podwodne z napędem jądrowym projektu 941 Akuła. Denerwujące, zwłaszcza w kontekście zademonstrowanej ostatnio przez rosyjskie stocznie niezdolności do produkcji nowoczesnych okrętów nawodnych, czego skutkiem jest zamówienie od Francji partii śmigłowcowców Mistral. To wszystko nasuwa, rzecz jasna, mało optymistyczne myśli, zwłaszcza jeśli przywołać ton oficjalnych wypowiedzi, które próbują przekonać Rosjan nie wiadomo nawet o czym. Wystarczy spojrzeć na oficjalne komunikaty prasowe traktujące o wojnie rosyjsko-gruzińskiej, którą Rosji udało się wygrać jedynie z wielkimi trudnościami, mimo że jej przeciwnikiem była malutka Gruzja! Poza tym portal RedStars (który jest, jak wiadomo, dość przychylny Rosji) nazwał powietrzną operację Rosji… „farsą w powietrzu”.

Czy warto wspomnieć tu o bulwersujących oświadczeniach na ostatnim Międzynarodowym Salonie Lotnictwa i Kosmonautyki (MAKS-2011), dotyczących nowego (cóż, należałoby zapewne dodać „nareszcie”) rosyjskiego samolotu piątej generacji, słynnego myśliwca T-50? Mówiono o odrodzeniu rosyjskiego lotnictwa. Odrodzenie?

Jeżeli popatrzeć na udział rynkowy, to na razie nic na odrodzenie nie wskazuje. W czasie ostatniego salonu w Le Bourget tylko dwie firmy lotnicze (Airbus i Boeing – nie chcemy nikogo urazić) otrzymały setki zamówień, podczas gdy Salon MAKS przyniósł całemu przemysłowi lotniczemu w Rosji (przedsiębiorstwom zarówno cywilnym, jak i wojskowym) jedynie kilkadziesiąt kontraktów. Mówiąc „kilkadziesiąt” wcale nie mamy na myśli liczb rzędu 80 czy 90 – może ktoś ma złudne nadzieje. Zajmijmy się zapowiadanymi zmianami. Albo przypomnijmy, że w 2010 roku w Rosji zbudowano zaledwie DWANAŚCIE samolotów cywilnych, a ostatnia wersja Tu-204, czyli Tu-204SM, niezależnie od wszelkich MAKSów do dziś nie znalazła nabywcy. Cóż, jeśli od przedstawicieli handlowych przy stoiskach już od 10 rano zalatuje procentami (na kolejnym salonie „Milipol” będziemy mogli (albo i nie) ocenić nowe osiągnięcia w dziedzinie etanolu), to niełatwo, panowie, osiągnąć dobre rezultaty! A do tego rosyjscy i zachodni eksperci całkowicie poważnie rozpatrują możliwość upadku w niedalekiej przyszłości rosyjskiego producenta samolotów MiG…

Jeśli chodzi o modernizację sił powietrznych Rosji, tutaj też nie widać szerokich perspektyw: mowa nie tylko o Su-34 i Su-35. Jedyne samoloty, które uzupełniły rosyjskie eskadry (MiG-29) to jednostki, z których wcześniej zrezygnowali Algierczycy. Również program MiG-29K nie wzbudza większego zainteresowania (obecnie prowadzone są testy tylko jednego prototypu – nr 941). Przedstawiając swój raport finansowy, firma musiała ograniczyć się do krótkiego oświadczenia, że program przezbrojenia armii w latach 2010-2011 przewiduje „zakup MiG-29K/KUB i MiG-35”. Poza tym ostatnia RZECZYWISTA modernizacja rosyjskich sił powietrznych miała miejsce w 2010 r. Lotnicy otrzymali wówczas w sumie 15 statków powietrznych: cztery samoloty wielozadaniowe Su-30M2, cztery myśliwce bombardujące Su-34, cztery samoloty szkoleniowe Jak-3 oraz trzy samoloty MiG-29SMT. Trzeba podkreślić, że te ostatnie to pozostałości po algierskim zamówieniu (Algieria zwróciła Rosji w sumie 34 jednostki). Wybór był zresztą bardzo ograniczony: albo siły powietrzne przyjęłyby je, albo samoloty zostałyby pozostawione same sobie i, w najlepszym wypadku, stałyby się pomnikami historii lotnictwa.

Biorąc pod uwagę oficjalne komunikaty również brak powodów do radości. Pierre Casamayou i Piotr Butowskij piszą: „Podczas gdy na ostatnim salonie w Moskwie [chodzi o rok 2010] rosyjskie Ministerstwo Obrony w obecności Władimira Putina zamówiło partię 48 samolotów Su-35 i czterech Su-32M, to w tym roku nic takiego nie miało miejsca. W obydwu przypadkach” – mowa tu najwyraźniej o oficjalnych wyjaśnieniach – „negocjacje cenowe nie zakończyły się sukcesem”.

Sytuacja obrony powietrznej wygląda nieco lepiej. Ale tu też nie brak przykrych niespodzianek. Teheran zdecydował ostatnio, że zwróci się do sądu z powodu rosyjskiej odmowy dostarczenia obiecanych kompleksów rakietowych S-300. Których produkcja, tak a propos, została niedawno wstrzymana. Od roku 1994 kompleksy S-300 są przeznaczone praktycznie tylko na eksport, co sugeruje, że Moskwie całkowicie wystarczy sprzedaż homeopatycznie mikroskopijnych dawek S-400, gdy uzna taką sprzedaż za konieczną. Albo – zaryzykujmy przypuszczenie – gdy Waszyngton wyrazi na nią zgodę…

Jeżeli mówić o flocie Rosji, to czy można ją także określić jako „farsę na morzu”? Perspektywa również nie wygląda kolorowo…

Jak wygląda sprawa z Akułami – podstawowymi siłami odstraszania nuklearnego podwodnej floty Rosji? Zdaniem specjalistycznego portalu meretmarine.com „… przyszłość tej techniki jest niejasna. Spośród sześciu wybudowanych Akuł tylko trzy są obecnie w użyciu (trzy pozostałe zostały wycofane do rezerwy w latach 1996 i 1998). Dmitrij Donskoj, oddany do służby w 1981 r., a następnie przebudowany w celu testowania pocisków balistycznych Buława (przeznaczonych do łodzi podwodnych nowego typu – Boriej) zakończył czynną służbę. Jurij Dołgorukij, pierwszy okręt podwodny nowej generacji, może obecnie sam wystrzeliwać te pociski. Jednak czynną służbę we flocie na Oceanie Spokojnym rozpocznie dopiero pod koniec tego roku. Jeśli chodzi o dwie inne Akuły – Archangielsk (1987 r.) i Siewierstal (1989 r.), to stoją obecnie w Sewierodwińsku, czekając na modernizację”.

Jak widać, mało tu pozytywów.

To wszystko dotyczy okrętów. A co z ich uzbrojeniem?

Według portalu meretmarine.com, „biorąc pod uwagę oczywistą niemożliwość całkowitego wprowadzenia systemu Buława, spowodowaną przyczynami technicznymi (i/lub finansowymi)”, Akuły (ros. ‘rekiny’) są obecnie całkowicie bezzębne. Chodzi o to, że pociski balistyczne R-39, dla których w istocie łodzie te były skonstruowane, zostały wycofane z użytku. Rodzi się więc pytanie, co robić z tymi atomowymi okrętami. Jedną z możliwości jest ich przezbrojenie (podobnie jak to było w przypadku czterech amerykańskich okrętów podwodnych typu Ohio) dla celów przenoszenia pocisków manewrujących oraz jednostek specjalnych”.

„Techniczną” przyczyną powolnego wprowadzania systemu Buławy jest fakt, że tylko część testów na morzu okazała się udana. Czy oznacza to, że pocisk jest o wiele mniej skuteczny niż R-39? Trudno powiedzieć.

Inne, nie mniej znaczące pytanie brzmi: jak do tego doszło? Jeśli przyjrzeć się dokładniej, nietrudno dojść do wniosku, że rozgrywany przez Miedwiediewa i Putina spektakl z zamianą miejscami (pierwszy w mniejszym stopniu niż drugi robi się na Wielkorusa) przypomina zasłonę dymną, której celem jest przysłonięcie oczywistego braku kompetencji na szczycie przemysłu gazowego, jakim jest Kreml.

Prosty przykład: przedstawienie wystawione przez duet Miedwiediew-Putin w sprawie umowy dotyczącej Mistrali. Pierwszy mówił o absolutnej konieczności podpisania kontraktu z Francją, podczas gdy drugi marszczył brwi na myśl o tym, że wojsko nie zwróciło się do krajowych stoczni.

Wreszcie, jaką „farsę morską” urządziła nam ta dwójka? A więc:

Jeśli Putin dobrze rozumiał dramatyczną sytuację rosyjskiej floty, to dlaczego nie użył swej wszechwładnej woli, aby zmusić rosyjskie przedsiębiorstwa do realizacji projektu, który zapewniłby flocie Rosji własny odpowiednik Mistrala?

Dlaczego, podobnie jak Miedwiediew, nie rozwiązał kwestii upadku floty podwodnej (Akuły) i jej uzbrojenia (Buława)?

W kontekście niedawnej zamiany w tandemie władzy, kto choć na chwilę uwierzy, że poważne spory, różniące tych panów, miały na celu cokolwiek innego niż dostarczenie rozrywki całemu audytorium lokalnych i zagranicznych obserwatorów?

Najpierw „farsa powietrzna”, potem „morska” – co więc pozostało z potęgi militarnej Rosji? Najwyraźniej nie za wiele, jeśli nie brać pod uwagę oficjalnych obietnic, w których powagę nikt już nie wierzy. Ostatnia została złożona za pośrednictwem przewodniczącego Zjednoczonej Korporacji Przemysłu Lotniczego (ros. OAK) Michaiła Pogosjana, który oznajmił, że program przezbrojenia armii przewiduje zakup 800 samolotów bojowych do roku 2020.

Czy warto tu rozpisywać się na temat rosyjskiego weta przeciwko ostatniej rezolucji ONZ, zaproponowanej przez Waszyngton po to, aby ruszyć z miejsca sytuację w Syrii? Nie. Z wielu powodów:

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew własnoręcznie przygotował grunt pod kolejny podły chwyt dyplomatyczny Rosji. 7 października br. z pośpiechem oświadczył, że syryjski lider będzie musiał „ustąpić”, jeśli nie będzie w stanie wprowadzić „niezbędnych reform”.

Jakie to reformy i dlaczego? Kto pozwolił tymczasowemu użytkownikowi kremlowskiego tronu wydawać podobne oświadczenia o wewnętrznych sprawach Syrii? Najwyraźniej – nikt, za wyjątkiem chęci przypodobania się Departamentowi Stanu USA, który od dawna poluje na skórę Baszara Asada. Miedwiediew ma własny punkt widzenia na rozwój zdarzeń. Proszę się wczytać: „Jeśli władze syryjskie nie będą w stanie przeprowadzić tego rodzaju reform, będą musiały ustąpić. Jednak taka decyzja nie powinna być podejmowana w NATO czy poszczególnych krajach Europy, ale powinien podjąć ją naród Syrii i jej władze”.

Ostatni znak nadchodzącej zdrady Rosji: Miedwiediew, czytając (krótki) spis tych, którzy nie powinni mieszać się do wewnętrznych spraw Syrii, bardzo wyraźnie wskazał „NATO” oraz „poszczególne kraje Europy”, których jednak nie sprecyzował. Na liście nie było: wszystkich, których nie wymienił, oraz (przede wszystkim) Rady Bezpieczeństwa ONZ, która tak dobrze sprawdziła się w ćwiartowaniu sojuszników Rosji. Zaraz, zaraz, o co chodzi?

Rosja uprzejmie wyjaśniła przyczynę swojego niedawnego weta. Teraz droga na Wschód dla wszystkich zachodnich pomysłów jest szeroko otwarta. Wystarczy tylko przygotować nową rezolucję, skrojoną tak, aby uniknąć ewentualnych powodów do niezadowolenia Moskwy.

Nie ulega wątpliwości, że Waszyngton, Londyn i Paryż gorliwie wezmą się do pracy. W tym wypadku rosyjska dyplomacja będzie mogła tylko zdać się na mądrość innych narodów i przyjąć swoją ulubioną postawę (tak jak zrobiła to w czasie pierwszej wojny w Zatoce Perskiej i niedawnego głosowania w sprawie Libii): poddańczo pochylić głowę wobec Zachodu. Naszym zdaniem jest to kwestia zaledwie kilku tygodni.

Kolejny problem. Niektórzy analitycy wiele mówili o polepszeniu się stosunków pomiędzy Rosją i Białorusią (wahających się pomiędzy przyjacielskimi a wrogimi). Wskutek tego Moskwie udało się uregulować część sporów z Mińskiem (których autorem jest zresztą Kreml). Jednak jak powiedział Jacques Borde w jednym z ostatnich wywiadów dla portalu geostrategie.com: w rzeczywistości nie wszystko było takie piękne. Kiedy rozmowa schodzi na problemy praktyczne, białoruskiemu sąsiadowi proponuje się ich rozwiązywanie o własnych siłach. Posłużmy się przykładem. Białoruś planuje wkrótce przystąpić do modernizacji swoich myśliwców. Czy Moskwa wyciągnie pomocną dłoń? Odłóżmy żarty na bok: nie jest to wystarczający powód do udzielania pomocy. W rezultacie Białoruś prowadzi rozmowy z siłami zbrojnymi Indii, negocjując zakup 18 samolotów Su-30K, które mają następnie być poddane modernizacji za kwotę 15 mln dolarów. A więc okazuje się ponownie, że każdy, kto marzy o Wielkiej Rosji, pada ofiarą polityczno-informacyjnej gry pary łgarzy, którzy na przemian zasiadają na Kremlowskim tronie?

W każdym razie zostawmy kwestię sił zbrojnych Białorusi. Jeśli dzisiaj rosyjski tygrys rzeczywiście okazuje się bezzębny (lub prawie bezzębny) – biorąc pod uwagę, że okres rządów Miedwiediewa był tylko żałosną pantomimą – to winę za to wszystko ponosi Putin. Jeśli zostanie wybrany, będzie musiał udowodnić, że rolą działacza państwowego nie jest urządzanie w pierwszej kolejności „farsy wyborczej” czy wysyłanie za kratki słynnych oligarchów (nawet jeśli rzeczywiście mają coś na sumieniu). A tak przy okazji, trudno przemilczeć fakt, że jeśli (zasłużony) los Michaiła Borisowicza Chodorkowskiego miał, jak przypuszczano, zdyscyplinować i wywrzeć wrażenie na oligarchii finansowej, to plan ten zdecydowanie poniósł klęskę. Jeśli wierzyć ostatniej ankiecie Camden Media, przeprowadzonej wspólnie ze szwajcarskim bankiem UBS, to „80% rosyjskich przedsiębiorców, którzy posiadają majątek o wartości ponad 50 mln dolarów, już przeniosło środki za granice i zamierza sprzedać swój biznes”.

Jednak problem jest w rzeczywistości o wiele szerszy. W odróżnieniu od błogiego onanizmu, którym zajmuje się większość kluczowych zwolenników rusofilstwa (z uprzejmości nie wymieniamy tutaj ich imion), przyszłość Trzeciego Rzymu (którego nadal wyczekują co niektórzy naiwni marzyciele) styka się z „ogólną frustracją” i „brakiem perspektyw” – do tego stopnia, że według rezultatów ostatnich badań opinii publicznej rosyjskiej organizacji Levada-Centr, aż 22% dorosłych wyraża chęć wyjazdu za granicę. „Przez ostatnie 4 lata ta liczba trzykrotnie wzrosła, osiągając rekordowy poziom od czasów upadku Związku Radzieckiego” – pisze poważany The Economist. Rzecz jasna „wyjechać chcieliby nie ludzie biedni i zdesperowani, tylko przedsiębiorcy i studenci. Prawie jedna trzecia mieszkańców większych miast w wieku od 25 do 29 lat, których dochody są 5-10 razy wyższe niż średnia krajowa, jest gotowa pakować walizki”.

Ostatnie pytanie w obliczu przygotowań Miedwiediewa do zejścia z prezydenckiego fotela: może sięgając po zbyt czarne farby, malujemy zniekształcony obraz premiera Rosji Władimira Władimirowicza Putina, z haniebnym zamiarem zaszkodzenia wizerunkowi historycznego lidera? The Economist zauważa (co tylko potwierdza nasze wywody), że „perspektywa powrotu Putina na szczyt władzy, nawet jeśli w rzeczywistości wcale go nie opuścił, tylko wzmocniła poczucie zastoju”.

Pokazowa siła militarna Rosji, często wypłowiała dyplomacja (niedawne ruchy w ONZ wokół Syrii były, naszym zdaniem, zjawiskiem jedynie tymczasowym), kolejna fala masowej emigracji Rosjan w białych kołnierzykach. Więc jak? Czy można jeszcze nazwać Rosję potęgą? Jest to oczywiście o wiele bardziej jej problem niż nasz. Jednak najwyższa pora otworzyć niektórym oczy i przestać budować zamki na piaskach Uralu.

Charlotte Sawyer, John Q. Neel

geostrategie.com

tłumaczenie: Kamila Twardokus, redakcja: twg

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. combat56
    combat56 :

    Czy można nazwać Rosję protegą z punktu widzenia Chin i USA nie nawet z punktu widzenia Turcji Korei Płd. i Japonii nie ale z punktu widzenia Ukrainy Polski krajów bałtyckich to inna bajka.
    To czy ktoś jest potęgą czy nie można oceniać tylko w odniesieniu do przeciwnika RPA, chociaż ma tylko 26 gripenów jest potęgą w Afryce, Polska, chociaż miała w 1939 5 albo 6 armie na świecie protegą nie była, bo sąsiedzi mieli 1 i 2
    Zacznijmy, więc od naszej własnej farsy w powietrzu.
    Na dziś 31 MiG29
    48 Su22(będą wycofane w ciągu kilku lat Rosjanie wycofali je dawno temu używają zamiast nich Su2 i Su24)
    No i 48 F16
    F-16C nie ma szans z Su-30MKV

    ,,Z najnowszej analizy sztabu wojsk lotniczych Chile – Fuerza Aerea de Chile (FACH), dokonanej przez otwarciem salonu lotniczego FIDAE 2008 na lotnisku w Santiago, wynika, że F-16C nie miałyby szans w starciu z wenezuelskimi Su-30MKV.

    Chilijskie F-16C Block 50 nie mogą – w ocenie dowództwa FACH – stanowić przeciwwagi dla wenezuelskich Su-30MKV. O wyborze F-16C i odrzuceniu opcji europejskich zadecydował skrajnie proamerykański były dowódca FACH, gen. Patricio Rios, którego syn – kapitan lotnictwa przyprowadził z USA jeden z pierwszych nowych myśliwców. Każdy z chilijskich F-16C Block 50 kosztował Santiago 66 mln USD. Najnowsze samoloty tworzą Grupo 3 FACH i stacjonują w jedynej zakwalifikowanej do operacji tego typu maszyn bazie Iquiqe

    Ponad 20 rosyjskich wielozadaniowych myśliwców w służbie Grupo 13 Fuerza Aerea Venezolana (FAV) tak dalece spędza sen z powiek lotniczym planistom chilijskim, iż generałowie w Santiago otwarcie głoszą potrzebę pozyskania choćby małej liczby myśliwców do wywalczenia przewagi w powietrzu. Ich zdaniem w grę wchodziłyby F-15C.

    Dowództwo FACH jest przekonane, że równowaga sił w Ameryce Łacińskiej została zachwiana za sprawą rosyjskich myśliwców o wielkim zasięgu, które znalazły się pod kontrolą prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza. Co prawda, nie ma dziś mowy o konflikcie między Chile a Wenezuelą, wręcz przeciwnie – prezydent Chile, Michele Bachelet – wybrana w 2006 lekarka pediatra z francuskim rodowodem, o zdecydowanie socjalistycznych poglądach – otwarcie kibicuje Chavezowi w jego poczynaniach. Ale zdaniem analityków wojskowych z Santiago, sytuacja może się zmienić, kiedy Chavez wyśle choćby eskadrę Su-30MKV z pomocą Boliwii. Wszak już wsparł Boliwijczyków swoimi śmigłowcami, latającymi pod znakami obu państw.

    Su-30MKV w Boliwii byłyby nie do strawienia dla FACH i coś trzeba byłoby z tym zrobić, a F-16C nie mogłyby w żaden sposób zbalansować sił – twierdzą chilijscy generałowie. Z takiego przekonania rodzi się powoli program przyszłego air superiority fighter wojsk lotniczych Chile. Wedle sztabu lotniczego w Santiago (zdecydowanie proamerykańskiego), żaden z samolotów europejskich nie mógłby wchodzić w grę. Na polu komputerowych analiz pozostał, więc F-15C.

    Wojskowi pragną kupić F-15C, uruchamiając proces zakupu jak najszybciej, tak, aby samoloty znalazły się w FACH w 2010, uświetniając setną rocznicę powstania lotnictwa chilijskiego. Część rządu uważa jednak, że jest to pomysł nieprzemyślany, kosztowny i przedwczesny. Polityczni stronnicy proamerykańskich generałów radzą przeczekać kadencję pani prezydent Bachelet i włączyć F-15C do arsenałów chilijskich po nowych wyborach, czyli po 2012. Kiedy być może do władzy powróci zdecydowanie mniej lewicowy prezydent Ricardo Lagos (socjaldemokrata). W takim wariancie wszystko przesunęłoby się na 2014. Problem jednak w tym, że wówczas linia produkcyjna F-15 przejdzie zapewne do historii. Generałowie odpowiadają, że tak czy inaczej na rynku znalazłyby się amerykańskie piętnastki z drugiej ręki…”

    Teraz, co zastąpi 48 Su22 i kilkadziesiąt szkolnych iskier
    16 samolotów szkolno bojowych Koreańsko amerykański T50GoldenEagle, (czyli pomniejszonyF16) albo Włoski Am346 Master(Samolot opracowany wspólnie przez Włochów i rosyjskiego, Jaka w Rosji produkowany, jako Jak-130 Rosjanie planują na nim szkolić pilotów a nie walczyć)
    Obrona przeciwlotnicza używa systemów o generacje starszych od rosyjskich. są to S-125,S-200, Krug. Na obronę powietrzną do 2018 zarezerwowano tylko 2,5 mld zł, czyli co najmniej 5-6 razy mniej niż szacowane potrzeby…
    Po drugiej stronie S-300, Buk, Tor zastępowane teraz min. przez słynne S-400(nawet jak nie wejdą do służby to i tak jesteśmy w tyle za Rosjanami) wklejam kolejny artykuł nie o zdolnościach F16, ale o jego następcy F-35
    ,,Dobrze widoczny F-35?

    Według dr Carlo Koppa, z prywatnej organizacji Air Power Australia, F-35 nie jest zdolny do bezkarnego przełamania nowoczesnej obrony przeciwlotniczej – jego własności stealth są zdecydowanie gorsze, niż w przypadku F-22 czy B-2.

    Podstawowe zastrzeżenia, co do informacji o doskonałych własnościach stealth F-35 – ponoć nawet lepszych niż F-22 – wzbudzają wyraźnie zarysowane boczne powierzchnie dołu kadłuba. Nawet bardzo dobre materiały absorpcyjne, przy takiej konstrukcji, nie są w stanie całkowicie pochłonąć fal radarowych

    Air Power Australia zrzesza przeciwników zakupu przez Canberrę samolotów F-35, optując raczej za F-22. Członkowie organizacji uznają, że brakuje wiarygodnych danych, na temat powierzchni skutecznego odbicia fali radarowych tego samolotu oraz zdolności przełamania nowszych, zintegrowanych systemów przeciwlotniczych, budowanych np. wokół zestawów rodziny S-300.

    Co prawda żaden z producentów nie ujawnia takich informacji, jednak przeciwnicy zakupu Lightningów II uważają, że opinie o ich doskonałych własnościach stealth są mocno przesadzone.

    W najnowszej analizie organizacji, dr Carlo Kopp uznał, że F-35 nie można porównywać z dedykowanymi konstrukcjami, takimi jak F-22, czy wcześniej B-2 lub F-117A. Te drugie miały z założenia służyć do pokonywania nowoczesnych systemów obrony przeciwlotniczej. Zmniejszenie powierzchni odbicia fal radarowych było priorytetem, któremu podporządkowano własności taktyczne. Samoloty te były i są również bardzo drogie, tak w produkcji, jak i serwisowaniu.

    Tymczasem F-35 ma być samolotem wielozadaniowym, produkowanym masowo i stosunkowo tanim (w ostatnich przetargach w Norwegii i Holandii Lockheed Martin pokonał Gripen International, również odnośnie ceny.

    Kopp uważa, że płatowiec Lightninga II zapewnia bardzo niską wykrywalność tylko przy sprzyjających warunkach. Dotyczy to przekroju czołowego i odbijania fal pod bardzo dużym kątem, co dzieje się w przypadku radarów systemów przeciwlotniczych krótkiego zasięgu

    W przypadku wykorzystania dużych stacji radiolokacyjnych, wykrywających samoloty z dużych odległości, kąt padania fal wynosi od 36 do zaledwie paru stopni (czyli zbliża się do równoległej do powierzchni ziemi). W takiej sytuacji wszystkie płaszczyzny boczne doskonale odbijają fale. O ile w przypadku wymienionych wcześniej samolotów, wysokość płatowców została zminimalizowana, unikano również powierzchni pionowych, to F-35 ma stosunkowo wyraziście zaznaczoną dolną część kadłuba. W trakcie prac rozwojowych Pentagon wymusił bowiem na producencie zwiększenie komór uzbrojenia.

    Co gorsza, według Koppa, kształt płatowca sugeruje, że jest on wydajny przy stosowaniu radarów, pracujących w paśmie X i częściowo S. Tyle, że fale o takich długościach wykorzystują systemy starszych generacji (jednak i one mogą wykryć F-35 z boku). Natomiast w przypadku stacji, pracujących w paśmie L i VHF (długość fali ok. 2 m), samolot jest prawdopodobnie widoczny praktycznie z każdej strony.

    W podsumowaniu specjalista Air Power Australia nie kwestionuje, że F-35 charakteryzuje się mniejszą powierzchnią odbicia fal radarowych, niż większość klasycznych konstrukcji. Jednak przyjmuje, że w połowie przypadków obserwacji, z boku, Lightning II zapewnia jedynie zmniejszoną powierzchnię odbicia, w przypadku obserwacji z tyłu wartość ta jest niska, a jedynie z przodu można mówić o bardzo niskiej, właściwej dla dedykowanych samolotów, wykonanych technologii stealth.

    W związku z tym postuluje, by ewentualny zakup przez Australię F-35, został poprzedzony wnikliwymi analizami, przy użyciu nowoczesnych systemów radiolokacyjnych. Chce również, by Lightningów nie traktować jak maszyn, stworzonych do przełamywania nowoczesnej obrony przeciwlotniczej.”
    wracając do F16 kraje takie jak Izrael i Tajwan chciałby posiadać F35 w wariancie B zdolnym startować z lotnisk polowych to dlatego że obawiają się zniszczenia lotnisk pociskami balistycznymi.Polska ma dwie bazy zdolne obsługiwać F16 obie mogą zostać zniszczone pociskami Iskander.Co w tedy?F16 w przeciwieństwie do Gripena Mirage2000 albo Mig29 i Su22 nie mogą korzystać z drogowych odcinków lotniczych.
    Teraz Rosjanie

    To ze suchoj super nie jest tak populany jak Boeing737 nie ma znaczenia te samoloty nie bedą naszym przeciwnikiem.
    Su34 do tej pory trafiło do WWS 16 maszyn Na 2012 planowana jest dostawa kolejnych 12. Do 2015 WWS FR powinny posiadać 70 Su-34.
    Su-34 charakteryzuje się dużym udźwigiem uzbrojenia – do 8 ton, i zasięgiem. Może atakować nawet bardzo odległe cele, a uzbrojony w pociski samosterujące, stanowić broń o znaczeniu strategicznym. W czasie ćwiczeń Wostok 2010 (Największe manewry w historii FR,) Su-34 w ciągu 8 godzin pokonały trasę z Lipiecka do Komsomolska nad Amurem, dwukrotnie uzupełniając paliwo w powietrzu.
    Oprócz tego do ośrodka szkoleniowego w Lipiecku trafił symulator samolotu uderzeniowego Su-34. 2-osobowa załoga może w nim ćwiczyć wszystkie procedury.

    Symulator jest dziełem CNTU (Centrum usług naukowo-technicznych) Dinamika z podmoskiewskiego Żukowskiego, które wygrało w 2009 otwarty przetarg zorganizowany przez ministerstwo obrony FR. Spółka kupiła kabinę Su-34 w wytwórni NAPO, która buduje samoloty tego typu. Urządzenie do końca 2009 pomyślnie przeszło badania prowadzone przez pilotów i inżynierów GLIC WWS im. W.P. Czkałowa. Pod koniec maja symulator trafił do Lipiecka.

    Gen. mjr Aleksandr Charczewskij, komendant ośrodka w Lipiecku, ocenia że symulator może służyć do pełnego szkolenia załóg Su-34 w używaniu skomplikowanych systemów samolotu, w tym ćwiczenie sytuacji awaryjnych. Wyposażenie kabiny odpowiada wczesnej wersji produkcyjnej Su-34. Pilot ma do dyspozycji dwa monitory wyświetlające parametry lotu i stan systemów pokładowych. W skład panelu nawigatora-operatora systemów uzbrojenia wchodzą trzy monitory z danymi nawigacyjnymi i informacjami z systemów obserwacyjnych. Czterokanałowy system wizualizacji sytuacji zewnętrznej obejmuje obszar 86o w poziomie i 28o w pionie.
    Su35 ich dostawy mają się zacząć w przyszłym roku
    Jak 130 Rosjanie przejęli 6 maszyn wyprodukowanych dla Libii dostawy kolejnych 60 są negocjowane(nie mogą się dogadać co do ceny)
    Teraz to co było jednym z elementów Farsy w Gruzji bezzałogowe.
    W Tatarstanie uruchomiona zostanie montownia Izraelskich bezzałogowców w zamian za zerwanie kontraktu na dostawy S-300 do Iranu(skore są takie groźne dla Izraelskich f-16 to pewnie i dla naszych). Nie jest to powód od wstydu z Izraelskich techologi w rej dziedzinie korzystają też Niemcy i Francuzi. Budowane na licencji to maszyny klasy Male czyli o duzym zasięgu i długotrwałości lotu oraz udźwigu(tym samym z większą ilością elektroniki i sensorów) tymczasem Polska posiada tylko Mini BSL(15 zestawów Orbiterów i kilka FlyE w siłach specjalnych) oraz 4 taktyczne(czyli o oczko niżej nisz maszyny dla Rosji)aerostary o większych maszynach nasze MON nawet nie wspomina.
    Obecnie rosyjskie wojska lotnicze wykorzystują operacyjnie ok. 20 samolotów wczesnego ostrzegania Beriew A-50, stworzone na bazie Ił-76 i wyposażone w stację radiolokacyjną Wega-M o możliwościach, charakterystycznych dla systemów starszej generacji. Stacja może jednocześnie śledzić do 50 celów, kontrolując 10-12 własnych samolotów.
    Dowódca rosyjskich wojsk lotniczych, gen. Aleksander Zelin poinformował, że nowy samolot wczesnego ostrzegania, oznaczony jako A-100 może zostać opracowany do 2016
    W opracowaniu nowej konstrukcji Rosjanie mogą czerpać z doświadczeń w dostawach 3 samolotów Ił-76 TD dla Indii, na których zabudowano w Izraelu stacje radiolokacyjne i dowodzenia IAI EL/M-2075 Phalcon (rosyjskie oznaczenie gotowej maszyny to EI lub A-50EI). Samoloty tego typu otrzymały m.in. silniki PS-90A-76 rosyjskiej spółki Perm Motors, czyli planowane jednostki napędowe A-100.
    Z MiG-29K zrezygnowano, dlatego że pod każdym względem ustępuje obecnie używanym, cięższym Su-33, o znacznie dalszym zasięgu. Jedyną jego zaletą byłoby to, że dostarczone samoloty byłyby fizycznie nowe, z 20-25-letnim resursem.
    Farsa na morzu
    Niestety o polskiej marynarce nie wiele można napisać.Na chwile obecną dysponujemy 4 okrętami, które można nazwać bojowymi. 3 okręty rakietowe orkan z szwedzkimi pociskami RBS15MK2 i Mk3 oraz okrętem podwodnym Orzeł.Amerykańskie fregaty nie stanowią żadnej wartości
    W odpowiedzi na interpelację posła Ludwika Dorna minister obrony narodowej Bogdan Klich poinformował, że na ORP Pułaski słaba jest jakość zobrazowania systemu dowodzenia Mk-92 i systemu radarowego. W obu wypadkach nie ma możliwości wymiany podzespołów, by przywrócić sprawność systemów. Wyrzutnie rakietowe są sprawne, lecz całkowicie wyeksploatowane (27-28 lat na 30 lat resursu). Niska jest też jakość zobrazowania na konsolach operatorskich systemu kierowania ogniem. Nie ma przy tym możliwości wymiany podzespołów wizyjnych.

    Nie działa radarowy system detekcji celów z powodu niesprawności układu automatycznej detekcji. Wyeksploatowane są konsole zobrazowania sytuacji w BCI. Obsługa systemów bojowych okrętu wymaga od operatorów częstego usuwania niesprawności.

    Zdaniem Bogdana Klicha wszystko to nie dyskwalifikuje zintegrowanego systemu walki. Według ministra usterki tylko nieznacznie obniżają możliwości bojowe okrętu. Odpowiedź nie zawiera szczegółów stanu technicznego fregaty ORP Kościuszko.

    Obie fregaty mają zostać wycofane ze służby po pozyskaniu przez MW korwet wielozadaniowych Gawron – pierwszej do końca 2012, a drugiej, która miałaby kosztować 10-15% mniej – do 2016. Gdyby MON nie kupiło drugiej z korwet, przewiduje się możliwość modernizacji obu starych fregat, by mogły one pozostać w uzbrojeniu do 2025. Według oferty USA, modernizacja miałaby kosztować 138 mln USD. Zapewne odbyłoby się to bez przetargu, a w MW pojawiłyby się kolejne niekompatybilne systemy i typy uzbrojenia.

    Tzw. pozyskanie obu fregat kosztowało w latach 1999-2005 ok. 55,5 mln USD (wraz ze śmigłowcami SH-2G). W latach 2005-2007 wydano 9,4 mln USD na zakup części zamiennych, usługi serwisowe i naprawy oraz wymianę niesprawnych części na nowe. W 2007 wydano dodatkowo 6,5 mln zł na remont ORP Pułaski, a od 2008 trwa remont ORP Kościuszko, który ma zakończyć się w br. i kosztować 24,2 mln zł. W latach 2001-2007 przeznaczono 160,3 mln zł na wydatki towarzyszące (uposażenia, paliwo, energia, wyżywienie itp.). Załoga jednej fregaty to aż 215 osób.

    Warto pamiętać, że pozyskaliśmy od USA okręty przeznaczone do złomowania lub użycia np. do testowania uzbrojenia przeciwokrętowego. Ówczesne dowództwo MW było zdeterminowane, bo bez nich trzeba by zerwać ciągłość szkolenia, a innych możliwości – m.in. ze względów politycznych – nie było. Na kolejne okręty tego typu Amerykanie nie mogą znaleźć chętnych od lat.Ukraińcy którym proponowane odpowiedzieli ze dziadowanie nie jest perspektywicznym rozwiązaniem i uruchomili program budowy czterech własnych korwet.

    Faktyczna wartość bojowa okrętów jest minimalna – nie mają one żadnych nowoczesnych systemów, uzbrojenia itp. Pociski Harpoon (przestarzałej wersji) w arsenale MW są 4 (!, a właściwie 3, gdyż jeden uległ w połowie ubiegłego roku poważnej usterce podczas załadunku) – tyle ile może nieść jeden okręt tego typu. Pocisków klasy woda-powietrze jest około 20, gdy pełne załadowanie na jeden okręt wynosi 36. Uzbrojenie przeciwpodwodne, a ZOP to główne zadanie okrętu, to torpedy Mk 46. MW nie opłaca się uzupełniać tych zapasów – jest to bowiem uzbrojenie przestarzałe i nie będzie miało zastosowania na okrętach przyszłości. Co więcej, nie ma możliwości jego sensownego użycia bez nowoczesnych systemów wymiany informacji, czy bezpilotowców z odpowiednimi czujnikami, których okręty nie mają.

    Okęty podwodne typu Kobben są najstarszymi w NATO

    Budowa Korwet projektu 621 Gawron (na bazie projektu niemieckiego) okrętu o obniżonej skutecznej powierzchni odbicia(tzw. steleth) o dwa razy mniejszej wyporności od amerykańskich fregat zdolnych zarówno do prowadzenia działań na Bałtyku jak i misji ekspedycyjnych jest od lat nie doinwestowanoa.Planuje się zbudować jedną góra dwie jednostki spowoduje to, że będzie to przedsięwzięcie nie ekonomiczne prototyp zawsze kosztuje kilka razy więcej niż jednostki seryjne.
    Rosja
    Zacznę od odpowiednika gawrona, czyli korwety proj. 20380 to uniwersalne okręty wielozadaniowe, przeznaczone m.in. do poszukiwania i zwalczania okrętów podwodnych, zwalczania okrętów nawodnych i wsparcia własnego desantu. Jego wyporność wynosi ok. 2 tys. ton, długość 105 m, zasięg 4 tys. Mm, a prędkość maksymalna 27 w. W ich konstrukcji zastosowano techniki obniżające widzialność dla radarów (stealth) i innych systemów rozpoznania. Załogę korwety stanowi 100 marynarzy.

    Stępkę pod korwetę Stierieguszczij położono w stoczni OAO Sudostroitielnyj Zawod Siewiernaja Wierf w Sankt Petersburgu 21 grudnia 2001. Był to pierwszy od 15 lat nowy okręt zaprojektowany dla WMF (Wojenno-morskowo fłota). Siewiernaja Wierf wygrała przetarg z Bałtijskim Zawodom, mimo zaoferowania wyższej ceny (1,8 mld rubli wobec 1,6 mld rubli). W kolejnych latach rozpoczęto budowę jeszcze dwóch korwet proj. 20380: Soobrazitielnyj (20.05.2003) i Bojkij (27.07.2005).

    Stierieguszczij został zwodowany 15 maja 2006. Próby morskie korwety rozpoczęły się 17 maja 2007. W czasie prób prowadzonych na Bałtyku testowano elementy wyposażenia i systemy uzbrojenia.

    Docelowo rosyjska marynarka chce zamówić do 20 korwet proj. 20380. Mają one służyć w czterech flotach WMF Rosji.

    stępkę pod nową fregatę proj. 11356 Admirał Grigorowicz położono 18.12.2010 w OAO Pribałtijskij sudostroitielnyj zawod (PSZ) Jantar w Kaliningradzie. Ma to być pierwszy z trzech okrętów tej klasy dla rosyjskiej floty. Jest przeznaczony dla Floty Czarnomorskiej WMF, której dowódca, wiceadmirał Władimir Koroliew, brał udział w położeniu stępki.Budowa bedzie trwała 2,5 roku.Gawron powstaje 10 lat.

    W planach jest budowa 5 okrętów podwodnych proj. 677 Łada.Pierwszy eksperymentalny Sant Petersbug pływa od 2007 rosjanie prubuje wyposażyć te okręty w napęd AIP(grupa rodzajów napędu okrętów podwodnych, których działanie nie jest uzależnione od dostępu do powietrza atmosferycznego z zewnątrz okrętu, swego czasu prowadzono rozmowy z Niemcami ale tamci chcieli sprzedać całe okręty a nie tylko napęd).Ich uzbrojeniem będą odrzutowe ponaddźwiękowe pocisk manewrujące Jachno nie do zatrzymania dla żadnej tarczy(tak samo jak Iskander o Patryiotach nie wspominając.Co do okrętów atomowych i pocisków międzykontynentalnych to nie są one z naszego punktu widzenia ważne.

    Na koniec porównanie wydatków na modernizacje

    Polska 80 mld zł w latach 2010- 2018
    Rosja 540 mld euro(według Ośrodka Studiów Wschodnich)
    Armia Rosji liczy poniżej 1MLN żołnierzy polska trochę powyżej 100tys wychodzi że na jednego żołnierz Rosjanie wydadzą dwa razy więcej pieniędzy niż polska