Poseł PiS: Akcja Wyborcza Polaków na Litwie partnerem ws. rozwiązywania problemów mniejszości

Niezwykle istotna kwestia, to „stanie murem” polskiego rządu za protestującymi na Wileńszczyźnie Polakami, by nie czuli się osamotnieni. Ponadto MSZ musi uważnie wsłuchiwać się w głosy polskiej mniejszości i traktować liderów Akcji Wyborczej Polaków na Litwie jako partnerów, podmiotowo, a nie przedmiotowo. Oni najlepiej znają rzeczywistość Litwy, dokładnie wiedzą, jakimi działaniami polski rząd może im pomóc, a jakimi utrudnić sytuację. Dlatego MSZ musi uzgadniać politykę polską wobec Litwy w kwestiach mniejszości z jej przedstawicielami, ale nie traktować tych kwestii jako odrębnego, wyłączonego zagadnienia – mówi poseł PiS Artur Górski w rozmowie z polskim portalem na Litwie L24.lt.

L24: Panie Pośle, w pierwszej kolejności chcielibyśmy pogratulować Panu zdobycia po raz kolejny mandatu posła na Sejm RP. Już po raz czwarty mieszkańcy Warszawy obdarzyli Pana tak wysokim mandatem zaufania. Imponujące.

Artur Górski:Nie jestem tylko posłem warszawskim. Każdy poseł zgodnie z Konstytucją RP jest przedstawicielem Narodu, mandatariuszem Suwerena, nie tylko Polaków żyjących w kraju, ale rozrzuconych po całym świecie, także od pokoleń żyjących za wschodnią granicą Polski, na dawnych Kresach Rzeczypospolitej. Wszyscy stanowimy jedną, wielką rodzinę, wspólnotę narodową, bez podziału na lepszych i gorszych Polaków. A mi nawet jako lepsi wydają się Polacy z Kresów. Są mniej zmanierowani, bardziej przywiązani do ziemi przodków i wiary ojców, są wreszcie większymi patriotami, bo ich patriotyzm szlifuje się w ciągłym, codziennym boju o utrzymanie polskości. Podziwiam ich determinację i wierność zasadom.

L24: Nasze pytania kierujemy do Pana niejako do eksperta od spraw polskiej mniejszości na Litwie, w tym polskiej oświaty. Już od wielu lat zajmuje się Pan i autentycznie angażuje w rozwiązywanie problemów Polaków na Litwie oraz nagłaśnianie trudności, z jakimi muszą sobie radzić. Panie Pośle, z czego wynika Pana zainteresowanie i troska o Kresowian?

Artur Górski:Mam ogromny sentyment do Wileńszczyzny, tego skarbu utraconego przez Polskę. Szczególnie bliski jest mi rejon solecznicki, który jest dla mnie jakby drugą ojczyzną. Tam zawsze czuję się jak w domu. Niezwykle szanuję też jej mieszkańców, tak gościnnych, otwartych, przyjaznych, tak bardzo polskich. Jako poseł Rzeczypospolitej Polskiej w pewnym sensie czuję za nich odpowiedzialność, moralne, niezbywalne zobowiązanie do wspierania i zabiegania o ich sprawy, o ich dobro materialne i duchowe.

Jedną z najważniejszych, priorytetowych spraw jest kwestia polskiej oświaty na Litwie i przede wszystkim zagrożonego polskiego języka, nie tylko w nauczaniu. Trzeba upominać się o możliwość posługiwania się przez polską mniejszość własnym językiem w życiu publicznym, w dokumentach tożsamości, na tabliczkach z nazwami miejsc topograficznych – na obszarach zamieszkałych przez zwartą mniejszość.

L24: Jest Pan autorem niejednego dezyderatu, zapytania do władz w sprawie problemów, z jakimi boryka się polska mniejszość na Litwie. Nierzadko dotyczyły polskiego szkolnictwa w tym kraju. Panie Pośle, jakie zmiany w stosunku władz litewskich do polskiej oświaty oraz zmiany w samej sytuacji szkół polskich dostrzega Pan od pierwszych wizyt na Litwie poczynając na dniu dzisiejszym kończąc?

Artur Górski:Rząd Litwy ma jeden argument. Politycy litewscy twierdzą, że ich kraj jest jedynym poza Polską, w którym nasi rodacy mogą pobierać naukę w języku polskim od przedszkola po studia wyższe. Ale jest to dość ułudna zdobycz polskiej mniejszości, bo wszędzie jest ograniczana. Tak określa się np. kryteria zakładania i prowadzenia przedszkoli przy szkołach, że praktycznie nie ma możliwości organizacji przedszkoli w starszych budynkach, a tych jest przecież zdecydowana większość. Systematycznie ogranicza się liczbę godzin nauczania w języku polskim, osłabia polską ofertę oświatową przez obniżanie statusu szkół. Ponadto zamyka się szkoły samorządowe z polskim językiem nauczania pod pretekstem niżu demograficznego, a zarazem chroni się szkoły z językiem państwowym, nawet jeśli deficyty uczniów są większe. I wreszcie na obszarze Wileńszczyzny, obok szkół prowadzonych przez samorządy, założono szkoły „ministerialne” z językiem państwowym, nowoczesne, bogato wyposażone, mające przyciągać polskie dzieci, które podlegają procesom lituanizacyjnym.

L24: Panie Pośle, co i rusz słyszymy o coraz to nowych zakusach uszczuplenia stanu posiadania Polaków w dziedzinie oświaty. Odpowiedzią na ciosy jest, wydawałoby się, tylko rosnąca determinacja i upór Polaków. W jakim świetle postrzega Pan tę batalię o polską szkołę z nieco dalszej perspektywy, z Polski?

Artur Górski:Niestety, poprzedni rząd okazał się zupełnie nieskuteczny. Minister Radek Sikorski w relacjach polsko-litewskich poruszał się jak słoń w składzie porcelany. Reagował emocjonalnie, a nie racjonalnie, dawał się prowokować przez wypowiedzi litewskich polityków i samej Prezydent Litwy Dalię Grybauskaitė. Nie miał jednej koncepcji, rzucał się w skrajne postawy, to realizował politykę litewską, interesy tego kraju, niczego za to nie oczekując, to udawał twardego, wręcz bezwzględnego, wszystkich na Litwie zrażał i obrażał. Czynił to wszystko za plecami naszych rodaków, nie uwzględniając ich oczekiwań, czasem działając wbrew ich woli. Dlatego nie ma się co dziwić, że Polacy z Wileńszczyzny stracili zaufanie do polskich władz, utracili wiarę w Polskę, że ta ich skutecznie wesprze. Uznali, że jeśli sami nie wywalczą swoich praw, jako obywatele państwa litewskiego, to nikt za nich tych praw nie wywalczy. Dlatego są tak zdeterminowani i nieufni. Trzeba przywrócić ich wiarę w Polskę, ich poczucie wspólnoty. I realnie wesprzeć.

L24: Panie Pośle, do redakcji dotarły nieoficjalne informacje o zamiarze wznowienia prac Zgromadzenia Parlamentarnego Sejmu i Senatu RP i Sejmu Republiki Litewskiej. Czy we wznowieniu aktywności posłów ze Zgromadzenia widzi Pan jakieś wymierne efekty dla polskiej mniejszości na Litwie?

Artur Górski:Już miała miejsce rozmowa nowego polskiego Ministra Spraw Zagranicznych Witolda Waszczykowskiego z przedstawicielem rządu litewskiego. Nasz minister powiedział, że polski rząd chce doprowadzić do nowego otwarcia w relacjach polsko-litewskich, do zdecydowanej poprawy naszych wzajemnych stosunków. Już wielokrotnie bywało, że rządy w jednostkowych sprawach dochodziły do porozumienia, ale często niweczył je Sejm litewski. I w tym miejscu pojawia się ważna rola Zgromadzenia, którego prace zostały praktycznie na kilka lat zawieszone przez ministra Sikorskiego.

Tymczasem w Zgromadzeniu spotykają się posłowie wszystkich partii, jest okazja do wymiany poglądów między posłami z Polski i Litwy, ale też do usuwania narosłych uprzedzeń i lęków. Trzeba mądrze rozmawiać i niekoniecznie zaczynać od spraw najtrudniejszych i najbardziej kłopotliwych. Trzeba w argumentacji brać pod uwagę specyfikę narodu litewskiego, jego obawy i oczekiwania, wreszcie litewskie interesy przy jasnym formułowaniu naszych postulatów. Powinniśmy zacząć od relacji gospodarczych, mniej dla Litwinów kontrowersyjnych. A jestem pewien, że jeśli poprawią się ogólne relacje polsko-litewskie, poprawi się także sytuacja polskiej mniejszości. Trzeba podejmować takie działania, które uświadomią politykom litewskim, że w interesie ich państwa jest przestrzeganie praw mniejszości, przede wszystkim mniejszości polskiej.

L24: Polskie szkoły na Litwie oraz polskie organizacje społeczne, media patriotyczne otrzymywały ważną dla nich pomoc z Polski. Jak Pan sądzi, czy da się tę pomoc utrzymać, a może nawet zwiększyć?

Artur Górski:Wsparcie polityczne i pomoc materialna dla polskiej mniejszości na Kresach to jeden z priorytetów tego rządu. Nie może być mowy o rozdawnictwie środków „z klucza partyjnego”, dla tzw. organizacji „konsularnych”, czy tym bardziej dla „polskich” organizacji wyłącznie realizujących politykę litewską. Wystarczy, że Litwini je finansują. Trzeba oczywiście wspierać media polskojęzyczne, ale też podjąć starania o powrót do sytuacji, w której kanały polskiej telewizji państwowej, nie tylko TV Polonia, będą retransmitowane na Litwie. Oczywiście niezwykle ważne jest wsparcie bazy oświatowej, remonty placówek i ich nowoczesne wyposażenie, by szkoły te były konkurencyjne dla szkół litewskich, aby przyciągały nie tylko polskie dzieci, ale też litewskie i innych mniejszości narodowych.

Będę także namawiał rząd, aby opracował programy wsparcia dla polskich rolników i wytwórców z Wileńszczyzny, ułatwiając im kontakty z odbiorcami ich produktów w Polsce. Wymiana handlowa między partnerami z Polski i Litwy będzie korzystna dla obu stron. Jednak przyczyni się nie tylko do ekonomicznego wzmocnienia polskiej mniejszości, ale także do podniesienia dobrobytu państwa litewskiego. Wreszcie będę wnosił, aby Szef Służby Cywilnej przygotował projekt informacyjny, skierowany do młodych polskich elit na Litwie, zachęcający do podjęcia pracy w polskiej administracji rządowej. Takie możliwości daje obowiązująca w Polsce obecna ustawa o Służbie Cywilnej.

L24: Polska społeczność na Litwie walczy o tradycyjny model oświaty polskiej, ażeby wszystkie lekcje w polskiej szkole odbywały się w języku polskim, ażeby nie było dyskryminacji przy zdawaniu egzaminu z języka litewskiego. Jak Polska może wesprzeć te ważne postulaty Polaków na Litwie?

Artur Górski:Oczywiście rząd musi monitorować wykonanie postanowień traktatu polsko-litewskiego i skłonić stosowne instytucje europejskie, aby czuwały nad wykonaniem przez Litwę prawa dotyczącego ochrony mniejszości narodowych, do czego państwo litewskie, jako członek UE, się zobowiązało. Problem z Litwinami polega na tym, że oni uważają, iż przestrzegają wszystkich postanowień traktatu i prawa europejskiego w całej rozciągłości, a my twierdzimy, że tylko częściowo. I jesteśmy w swoistym klinczu, z którego jednak mamy szansę teraz wyjść.

Druga niezwykle istotna kwestia, to „stanie murem” polskiego rządu za protestującymi na Wileńszczyźnie Polakami, by nie czuli się osamotnieni. Ponadto MSZ musi uważnie wsłuchiwać się w głosy polskiej mniejszości i traktować liderów Akcji Wyborczej Polaków na Litwie jako partnerów, podmiotowo, a nie przedmiotowo. Oni najlepiej znają rzeczywistość Litwy, dokładnie wiedzą, jakimi działaniami polski rząd może im pomóc, a jakimi utrudnić sytuację. Dlatego MSZ musi uzgadniać politykę polską wobec Litwy w kwestiach mniejszości z jej przedstawicielami, ale nie traktować tych kwestii jako odrębnego, wyłączonego zagadnienia. Trzeba to zagadnienie traktować jako integralną część naszych relacji polsko-litewskich, w ścisłym połączeniu z innymi kwestiami, np. gospodarczymi czy energetycznymi. Jestem przekonany, że przy takim podejściu, zdecydowanym i konsekwentnym, ale zarazem pełnym zrozumienia dla litewskich oczekiwań – DAMY RADĘ!

L24: Dziękujemy za rozmowę.

L24.lt

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. patriota
    patriota :

    “(…) podniesienia dobrobytu państwa litewskiego”, “(…) pełnym zrozumienia dla litewskich oczekiwań” coż za bełkot. Kolejny mydłkowaty kretyn, który myśli, że jak w słowotoku użyje wyrażeń “ą”, “ę” to zabrzmi inteligentnie. Górski, aby udzielić realnego wsparcia Rodakom na upainie i litwie trzeba STANOWCZYCH, BEZKOMPROMISOWYCH CZYNÓW oraz polityki zero tolerancji dla jakichkolwiek przejawów wrogości wobec naszego kraju !!!

  2. wilenski
    wilenski :

    Fajdanie czyli posła sposób na życie
    Inauguracja nowej kadencji parlamentu, a zwłaszcza expose premiera, to w każdym państwie święto demokracji. Ale nawet taką uroczystość może zepsuć wystąpienie politycznej muchy plujki. Tak się też ostatnio stało w polskim Sejmie. Podczas zadawania pytań nowej pani premier, niejaki poseł Michał Kamiński, soczyście pluł na Polaków na Litwie, co wywołało oburzenie i konsternację wśród posłów. W kuluarach sejmowych zadawano sobie pytanie, czy to efekt kolejnych pijackich zwidów posła, czarnej roboty na zamówienie obcych służb, czy też jest to efekt bredni zawodowego skandalisty? Bo tenże poseł, przynoszący od lat wstyd parlamentaryzmowi, bez skandali żyć nie może.
    Chwilę po tym, jak w poprzednim rządzie został sekretarzem stanu, zasłynął aferą zegarkową. Skompromitował siebie i rząd Ewy Kopacz zatajając w oświadczeniach majątkowych zegarek marki Paul Picot wart, bagatela, 37 tys. zł, a całą sprawę badało Centralne Biuro Antykorupcyjne. W ilu partiach politycznych był M. Kamiński nikt w Polsce zliczyć nie może, było ich tak wiele, że można to tylko usprawiedliwiać rozdwojeniem jaźni, choć znający go politycy mówią wprost o politycznej schizofrenii. Gdy był w PiS, pluł na Platformę i Tuska, teraz będąc w PO pluje obficie na PiS i jej prezesa, przy tym bezczelnie i cynicznie, bez niczyjej zgody, podpiera się autorytetem świętej pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W ten haniebny sposób próbuje uwiarygodniać swoje urojenia. Nie ma szacunku nawet dla powagi śmierci i pamięci o tak wielkim człowieku. Bo u niego cel w brutalny sposób uświęca środki. Nie inaczej było z jego pytaniem sejmowym, w którym szkalując i oczerniając Wilniuków powoływał się na rzekomą zbieżność swoich poglądów z poglądami nieżyjącego prezydenta. Jakże to wszystko żałosne. Szkoda tylko, że niektóre media, dla taniego rozgłosu i sztucznego poklasku, dają mu tubę do błazeńskich popisów, które stały się znakiem rozpoznawczym jego działalności. Jakby nie widziały kim jest, jakim wielkim politycznym szkodnikiem, jaką złą opinię daje on o polskiej polityce na świecie.
    Michał Kamiński, nazywany ze względu na swoje słabości Miśkiem, swoją karierę polityczną rozpoczynał w faszyzującej organizacji NOP, która kojarzy się z demonstracjami, na których uczestnicy wykrzykują rasistowskie hasła, pozdrawiają się unosząc rękę. Zasłynął wieloma kontrowersyjnymi wypowiedziami i działaniami o skrajnie radykalnym charakterze. W 1993 r. rozdawał na Dworcu Centralnym w Warszawie ulotki, w których pisano, że “przybysze ze Wschodu przywożą tyfus, malarię i inne choroby”, co przypominało sposób, w jakim hitlerowska propaganda traktowała Żydów. O jego dziwacznych zachowaniach i poglądach świadczy także wizyta u słynącego z krwawych mordów gen. Augusta Pinocheta, którego osobiście odwiedził w areszcie składając mu hołd. Pomimo dyskryminacji Polaków na Litwie, wychwala władze litewskie nazywając je przyjacielskimi, a polską mniejszość szowinistami. Przyjaźni się z wieloma politykami ukraińskimi, czym się sam chwali, również z tymi o poglądach pro banderowskich i pro upowskich, a których wypowiedzi dają wiele do myślenia. Zwłaszcza te rewizjonistyczne o rzekomym prawie Ukraińców do polskiego Przemyśla. Za tę przyjaźń otrzymał nawet ukraińskie odznaczenia. Tajemnicą poliszynela są jego bliskie relacje, którym bądź co bądź powinny się przyjrzeć polskie służby, z obywatelami Ukrainy, których zatrudniał w Europarlamencie. Choć w przypadku osób spoza Unii, to nie taka prosta sprawa. A przez to mieli oni dostęp do wielu dokumentów i instytucji unijnych. Pytanie, czyje interesy były realizowane w ten sposób? Czy ktoś nie wykorzystywał lub nie wykorzystuje nadal słabości polityka do realizowania swoich interesów?
    Choćby słabości Kamińskiego do mocnych trunków, o których pisały szeroko media. „Dziennikarze telewizyjni się skarżą, że jak Misiek przychodzi do nich na wywiad, to jedzie od niego wódą. Niezależnie od tego, o której ten wywiad jest”- pisał tygodnik „W sieci”. A najpoważniejszy dziennik „Rzeczpospolita” wtórował pisząc, że „coraz większym kłopotem Kancelarii Premier Kopacz jest także słabość Kamińskiego do mocnych trunków, nadmiernie wyrazista już w czasach PiS. W Platformie krążą na ten temat anegdoty, ale tak naprawdę nikomu do śmiechu nie jest”. Jego cele życiowe najtrafniej ujął jednak dziennik „Fakt”, warto to zacytować, gdy będąc jeszcze ministrem PO „beztrosko wybrał się rządową limuzyną na piwko, choć była dopiero godz. 13. Po wypiciu szklanki bursztynowego płynu, wsiadł ponownie do limuzyny i kazał się odwieść kierowcy. Tego dnia miał jeszcze ważne zadanie – jedną z częstych wizyt w „Kropce nad i” w TVN24. Musiał pewnie zebrać myśli, żeby znów móc postraszyć PiS-em z ekranu telewizora.” Nic dziwnego, że z takim życiorysem jest wykorzystywany lub wynajmowany do polityczno-medialnego plucia na lewo i prawo. I nic dziwnego, że z takim zamiłowaniem do gorzałki bredzi trzy po trzy, tak jak wtedy, gdy podczas inauguracji nowej kadencji sejmu rozpoczął ją od oczerniania Polaków na Litwie. Ale czy ktoś, kto przed ostatnimi wyborami nagrał wyśmiewany przez wszystkich spot, w którym sam ze sobą gada i sam do siebie śpiewa może być brany na poważnie? Przed wojną o takich mówiło się, że nie zaprasza się ich na salony, bo mogliby nafajdać. A Michał Kamiński, jak widać, z politycznego fajdania uczynił sobie sposób na życie. Wypada żywić nadzieję, że na opamiętanie nigdy nie jest za późno, że może zrobi sobie rachunek sumienia i tak jak Szaweł, z atakującego porządnych ludzi, zmieni się w porządnego człowieka.
    Mariusz Grabowski