Kiedy po raz pierwszy dowiedziałem się o istnieniu Studium Europy Wschodniej UW, najbardziej mi zaimponowało to, że od początków – jeszcze nawet w konspiracji – głównym celem tych studiów było przekazanie prawdziwej wiedzy o sprawach wschodnich i krajach ZSSR.

Czyli chodziło nie o polityczny czy propagandowy program osób interesujących się rzeczywistością za wschodnimi granicami Polski, a o poważne, obiektywne, uniwersyteckie podejście do Wschodu. Założeniem było to, że znając prawdę, można budować bardziej efektywną i korzystną politykę. Takie studia miały również służyć Europie, ponieważ w sposób naturalny wiedza o Wschodzie jest w Warszawie lepszą od wiedzy nie bardzo dotkliwie zainteresowanych tymi sprawami Londynu czy Paryżu. Takie podejście zdecydowało o moim studiowaniu na SEWie. I dotychczasowy tok studiów potwierdził moje mniemania.

Tym bardziej poczułem się urażony tym, co przeczytałem w wywiadzie Ambasadora Kozakiewicza, wykładowcy SEW. Chodzi mi nie o poglądy polityczne, które, oczywiście, każdy ma swoje, tylko o treść faktów, sposoby przedstawienia rzeczywistości na Ukrainie, traktowania istoty Majdanu i konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Podwójnie – jako Ukrainiec, uczestnik wydarzeń Euromajdanu i student SEW – poczułem się urażony wypowiedziami pana Ambasadora, które wydały mi się nie tylko wrogo nastawionymi wobec Ukrainy, ale i nieprawdziwymi, takimi, które nie odpowiadają wiedzy profesora SEW UW, fachowcy od spraw Wschodu. Dlatego – jako osoba młoda, emocjonalna i zaangażowana w tę sprawy – popełniłem niedopuszczalny błąd, umieszczając linka do wywiadu z p. Ambasadorem w zamkniętej (i liczącej tylko 40 osób studentów SEW) grupie na Facebooku z komentarzem, w którym umieściłem niewłaściwe słowo). Przepraszam więc za to i uznaje to za swoją pomyłkę. Musiałem przy okazji lepiej przeanalizować ten wywiad i ostatecznie mówiąc wyjaśnić dla czego uważam go za – łagodnie mówiąc – niefachowy, pewien rażących nieścisłości, mimo znanej kompetencji p. Ambasadora w sprawach ukraińskich.

Zacznę od tego prostego stwierdzenia, ze jesteśmy czytelnikami bardzo rzadkiego dla serwisu kresy.pl (powszechnie znanego z ostrości swoich publikacji) materiału, w którym pytania są bardziej łagodnymi od ostrych odpowiedzi p. Ambasadora Kozakiewicza. Poza tym, profesor Kozakiewicz przedstawia parę bardzo kontrowersyjnych stwierdzeń, na przykład, iż „takie oceny znalazły się w oświadczeniach oficjalnych państw zachodnich, ale – o ile wiem – żadne z nich jednakowoż nie uznało legitymacji prawnej tego „rządu”. Tu jest, oczywiście, trudno zgodzić z p. Kozakiewiczem, ponieważ wszystkie (!) państwa Zachodu uznały rząd ukraiński i aktywnie, skutecznie z nim współpracują. Jest to tez historyczny moment, kiedy wszystkie głosy władz państw zachodnich podtrzymują Ukrainę. Więc co w takim razie znaczy fraza „żadne z nich jednakowoż nie uznało legitymacji prawnej tego „rządu”? I dla czego słowo rząd jest kilkakrotnie w cudzysłowie?

Dalej – jest niestety jeszcze gorzej. Co znaczy i jaki stosunek do rzeczywistości ma wypowiedz „Ludność zaczyna głodować. Grożą epidemie. Administracje rządowe i municypalne nie działają»? Skąd takie dane? Pan profesor mówi o katastrofie humanitarnej, której nie ma! Co więcej, nowy rząd, chociaż okazał się w bardzo trudnej sytuacji, usiłował przejąć władze i państwo normalnie funkcjonuję. Na przykład, kurs dolara za ostatnie dwa tygodnia obniżył się od 10 do 9 hrywien za USD. Czyli zatrzymano inflację (która naprzeciwko – progresuje w Rosji), banki, sklepy, szkoły, siedziby władz, kolej, Internet wszędzie funkcjonują dobrze. Słów o głodzie i epidemiach nawet nie będę komentował.

Ambasador Kozakiewicz twierdzi, że „Ogłoszono mobilizację, ale Ukraina nie posiada w rzeczywistości sił zbrojnych». Tutaj tylko w bardzo wielkim stopniu można przyznać racje Profesorowi. Istotnie armia ukraińska nie dorównuje rosyjskiej i nie była przygotowana do prowadzenia wojny. Stan armii został pogorszony w okresie rządów Janukowycza (chyba taki właśnie cel otrzymał były prezydent od Putina), ale mobilizacja jest sprawnie przeprowadzona i po raz pierwszy w historii przed komisariatami wojskowymi na Ukrainie ułożyły się kolejki ochotników. Bronić państwo stało się sprawa honoru nie tylko dla oficerów i wojskowych zapasu, ale też dla młodzieży, która swoją przyszłość widzi w nowoczesnej europejskiej Ukrainie. Powołano gwardię narodową.

Przykro mi, że polski naukowiec i były ambasador RP powtarza niemal słowa Putina i wspiera pośrednio w ten sposób jego pozycję („legalne struktury władzy Ukrainy zostały zniesione przez zbrojny przewrót polityczny. W tym sensie gwarancjami objęte było PAŃSTWO, które już przestało istnieć»), nie sięgając do łatwo dostępnych źródeł informacji, mówiących o zupełnie innym stanie rzeczy. Ukraina straciła Prezydenta, ale władze przejął Parlament i koalicja parlamentarna. Przypomnę tylko, że wybory Prezydenta odbyły się w 2010 roku, a Parlamentu – w końcu 2012-go, więc nawet pod względem czysto logicznym, Parlament bardziej reprezentuje postawę i żądania narodu ukraińskiego. Dodam jeszcze, ze pierwszą decyzją nowej władzy było wyznaczenie daty wyborów Prezydenta Ukrainy (na 25 maja), żeby Ukraińcy sami na otwartych wyborach jak najszybciej wybrali sobie nowego Prezydenta. Jestem więcej niż przekonany, ze nowy Prezydent już na jesień rozpisze wybory parlamentarne, aby Ukraińcy jeszcze raz potwierdziły swoja nową władze.

W następnej odpowiedzi przeprowadzonego przez Kresy.pl wywiadu p. Ambasador uznaje, że „Kijów nie kontroluje większości terytorium Ukrainy». Niestety, niema żadnej wzmianki o chociażby jednej miejscowości – oprócz Krymu, o której dałoby się to w pełni powiedzieć. Brak kontroli jest tylko tam, gdzie są czołgi rosyjskie. Nawet Donieck, Luhańsk i Charków są pod kontrolą Kijowa, elity miejscowe są tam za tym, że te obwody mają pozostać w składzie Ukrainy.

Profesor Kozakiewicz fakt ogromnych antyrosyjskich nastrojów na Ukrainie, wyzwanych okupacja Krymu, nazywa „propagandowe brednie”. Moim zdaniem dowodzi to nieznajomości o współczesnej ukraińskiej myśli politycznej i przebiegu wydarzeń 2014 roku. Zresztą wywód Prof. Kozakiewicza nie jest podparty ani jednym cytatem lub tytułem znaczącej książki.

Dziennikarz pyta: Z drugiej strony mowa jest o tym, że nawet sam nacjonalizm ukraiński sięgający korzeniami do tradycji OUN-UPA zmienił wektor z antypolskiego na zdecydowanie antyrosyjski. Jest to uzasadniona teza?». Pan Kozakiewicz odpowiada: „Nie. Jest to teza nieuzasadniona. Co miałoby za nią świadczyć? Ponawiane wezwania do odebrania Polsce „ukraińskich etnicznych terytoriów pod okupacją polską”?. Mówienie na serio o jakichkolwiek ukraińskich pretensjach terytorialnych wobec Polski nie ma jakiekolwiek uzasadnienia, ponieważ nie ma ich na Ukrainie (żadna partia, żadna organizacja nie stawia przed sobą celu zmian zachodnich granic Ukrainy i nawet dyskusji o tym nie ma). Moim zdaniem, jeśli gdzieś coś takiego można usłyszeć, to trzeba długo szukać na marginesu politycznym, a nawet więcej – wyssaną z palca propagandą służb specjalnych Rosji. To służby chcą stworzyć pozory konfliktu polsko-ukraińskiego, w którym Ukraina straciłaby głównego partnera na Zachodzie. Nawet jeśli więc prof. Kozakiewicz ma jakiekolwiek wskazania na takie głosy, winien być wobec nich zdecydowanie podejrzliwy, do czego Polacy mają tyle samo powodów wobec rosyjskich służb co i my Ukraińcy.

Budzi moje zdziwienie stanowisko p. Ambasadora, gdy pisze „zwróćmy uwagę, że przewrót polityczny na Ukrainie, to 31. przewrót polityczny w ostatniej dekadzie orkiestrowany przez USA, że to nie Rosja była realizatorem 14 „kolorowych, bezkrwawych rewolucji” oraz cyklu krwawych przewrotów, nazywanych „wiosną arabską”. Czy więc profesor Kozakiewicz uważa bunty i rewolucje narodów tylko owocem gry geopolitycznej i spisków? Jasne, że różne procesy są na rękę najrozmaitszym aktorom sceny międzynarodowej, ale uważam za trudne do podtrzymania domniemanie, że dążenia wolnościowe narodów są wynikiem przede wszystkim jako tajnych knowań i dywersji. Bo w takim razie można się posunąć na tyle daleko, że tak naprawdę Polacy w czasach Solidarności nie chcieli państwa niepodległego, był to tylko spisek amerykański przeciwko ZSSR, czyli naród polski został oszukany. Brzmi to absurdalnie, ale właśnie takie podejście zdaje się zajmować pan Kozakiewicz, mówiąc o Ukrainie.

Nie będę komentował wypowiedzi pana Kozakiewicza o klęsce polskiej polityki wschodniej, ponieważ nie będąc obywatelem polskim i nie chce się w wewnętrzne dyskusje wtrącać. Powiem tylko, że jako Ukrainiec jestem ogromnie wdzięczny Polsce za wsparcie i uważam że po zwycięstwie Euromajdanu oba nasze kraje stały się silniejszymi.

Nie sposób jednak pominąć faktu, że wywiad profesora SEW Kozakiewicza stał się glośny, w tym też niestety na Ukrainie. Jako osoba, która jest studentem SEW UW, byłem już niejednokrotnie pytany o kontrast, jaki zachodzi między treścią tego wywiadu a tym z czego SEW znany jest od lat. Działalność SEWu zawsze wspierała Ukrainę poprzez edukowanie fachowców poziomu europejskiego. Chodziło tu nie o wsparcie polityczne, ale o uniwersyteckie studia najwyższego poziomu. Nawet w czasie Euromajdanu SEW przygotował wyjazd naukowo-badawczy, co jest niesłychanie ważne, bo w chwilach ważnych procesów na Ukrainie przeprowadzono nie demonstracje czy głodówki, a (sic!) badania naukowe, które Ukraina nie w stanie była przeprowadzić sama, ale które są ważne dla rozumienia istoty protestów i rewolucji w Ukrainie.

Uważam, że niezależnie od różnicy poglądów politycznych wywiad z prof. Kozakiewiczem, jego sposób wyboru faktów, ich analizowania i wybudowania wniosków, nie odpowiada poziomowi rzetelności naukowej, do której przyzwyczajają nas wykładowcy SEW. Prof. Kozakiewicz ignoruje nawet badania nad Majdanem jednostki naukowej jakiej jest pracownikiem. Z goryczą uważam, że wywiad prof. Kozakiewicza stoi w sprzeczności z renomą SEW i wielu z nas ukraińskich studentów czuje się wysoce rozczarowanym. Słowa otuchy dodają mi inne głosy pracowników SEW, tak silnie obecne w mediach, wobec czego zdaje mi się, że głos prof. Kozakiewicza jest całkowicie izolowany.

Andriy Lyubka, student SEW UW, ukraiński pisarz, publicysta

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. woycicki
    woycicki :

    Polemikę z b.ambasadorem RP (nie wiem już jakim był ambasadorem skoro ma takie poglądy) ukraiński napisał student UW SEW Andrij Lyubka. Ma on 100 racji. Można do tego dodać rzecz następującą. P.Kozakiwiecz powołuje się na Tzw. “Canadian Institute for Global Research” ale instytucja ta nie ma mic wspólnego z Kanadą (poza domeną) ani niezależnym dziennikarstwem. Nawet pobieżne przeszukanie portalu wystarczy żeby się przekonać o rzeczywistym celu jego istnienia – anglojęzyczna propaganda Kremla. Dla bardziej dociekliwych zachęcam do wpisania w tamtejszej wyszukiwarce “Putin”, a ujrzecie państwo mnóstwo artykulów w których Wladimir jest prawie że obrońcą świata i biednych ludzi uciskanych przez okropny zachód, szczególnie USA. Próżno tu szukać jakiejkolwiek krytyki Rosji czy broń Boże czegoś o Smoleńsku. Trzeba być naiwnym żeby wierzyć w te bzdury, natomiast oczywiście czytanie takich materiałów może być pomocne tylko w sensie czytania między wierszami i rozpoznania obecnego kierunku medialnej polityki Kremla. Ale żeby b. ambasador RP się na to powoływał to tak jakby chwalić się 30 lat temu że pisali coś w trybunie ludu więc musi i to być prawda. Szkoda, że p.Kozakiwiecz w tak najbardzej elementarny sposób dyskredytuje się.

  2. woycicki
    woycicki :

    Dodam, że owa wspomnienie o rzekomym kanadyjskim a w istocie putinowskim instytucie to nie jedyna wpadka p.Kozakowiecza. To samo dotyczy jego wiedzy o armii ukraińskiej itd.
    dr Kazimierz Wóycicki SEW UW

  3. husarz
    husarz :

    Nie znajduję żadnych merytorycznych argumentów w tym artykule. W polskiej instytucji naukowej powinni pracować ludzie doświadczeni którzy w życiu już coś przeszli a nie dopiero zaczynający karirę i nie daj boże banderowcy. Tak tam młodzież wychowują ukraińskie szkolnictwo (z jezykiem ukraińskim) jest zupełnie pod kontrolą banderowców. A o skrajnie antypolskim charakterze nacjonalizmu ukraińskiego (czytaj faszyzmu) pisał Wiktor Poliszczuk ukraińsko-polski historyk oto garść jego wspomnień. \”W Kanadzie już po pierwszych miesiącach mego tutaj pobytu zetknąłem się z wręcz zoologicznym nacjonalizmem ukraińskim, z nienawiścią do wszystkiego, co polskie. Ja, wychowany w duchu patriotyzmu ukraińskiego, ukształtowany na klasyce polskiej, ukraińskiej, rosyjskiej, zachodnioeuropejskiej i amerykańskiej, nie mogłem się pogodzić z takim spojrzeniem na świat i na ludzi.
    Nie wiem czy dla Pana Lyubka partia pani julii Tymoszenko jest marginesem sceny politycznej ale to właśnie ta partia protestowała któegoś roku przeciwko obchodom rzeźi wołyńskiej.
    Co do sytuacji na Ukrainie i totalnego chaosu to również takie relacje były od dziennikarki ze Lwowa Pani Marii Pyrz w relacji w Naszym Dzienniku.