Jeśli więc polscy politycy obu rządzących opcji tak szkodzą polskim interesom, to należy zadać sobie pytanie, czyje interesy realizują. Odpowiedź jest prosta. To amerykańska opieka nad Europą wymaga, by związki Rosji z Unią Europejską nie były zbyt dobre – pisze Andrzej Szczęśniak.

Polscy politycy jednym głosem krytykują rurociąg Nord Stream 2. Niezależnie czy są z PiS, czy z PO. Wcześniej rząd Donalda Tuska oprotestowywał pierwszą nitkę tego rurociągu, dzisiaj rząd Beaty Szydło także twierdzi, że „to jest projekt polityczny, [to] inwestycja zagrażająca stabilności w Europie”, a wicepremier Morawiecki nalega, że „powinna być to umowa o charakterze międzyrządowym, a nie międzykorporacyjnym”. Oczywiście chodzi o to, by projekt utonął w odmętach brukselskiej biurokracji. Dzisiejszy rząd nie tylko mówi, wiele instytucji – jak UOKiK – czy przedsiębiorstw – jak PGNiG – podejmuje aktywną walkę z tym przedsięwzięciem.

Żeby zrozumieć, jak beznadziejne są to działania, warto przypomnieć że na przełomie wieków Gazprom i zachodnie koncerny – niemieckie, włoskie, francuskie – starały się, by ten rurociąg przechodził przez Polskę. Była to to tzw. „pieremyczka”, która miała obchodzić Ukrainę – tak wtedy, jak i dzisiaj główną przeszkodę w  stabilnych dostawach rosyjskiego gazu do Europy. Powiedzieliśmy twarde NIE, uzasadniliśmy to obroną interesów Ukrainy. I Rosjanie wraz z zachodnimi koncernami poszli przez morze. Walczyliśmy, jak i teraz, ale oczywistym jest, że jest to tak dobry interes dla Niemiec i Europy Zachodniej, że nie mamy najmniejszych szans zatrzymać drugiej nitki, tak jak nie udało się powstrzymać pierwszej. I powoływanie się znowu na interesy Ukrainy nic nie pomoże.

Broniąc Europy przed rosyjskim gazem, polscy politycy zapominają o naszych narodowych interesach, bo oczywiste jest, że Rosja mająca potężne zasoby gazu i Europa, której go brakuje, a potrzeby ma ogromne – pasują do siebie jak dwie połówki tego samego jabłka. Że ten interes tak się opłaca, że żadne przypominanie o Ukrainie – nie pomoże. Szkoda tylko, że to nie my możemy zarabiać na tym wspaniałym, dochodowym szlaku tranzytowym, że nie przez polską ziemię płyną nowe miliardy metrów sześciennych gazu, że polskie gminy, przedsiębiorstwa, budżet – na tym nie zarabiają. Że przez ten konflikt nie możemy wynegocjować niższych cen rosyjskiego dla Polski.

Jeśli więc polscy politycy obu rządzących opcji tak szkodzą polskim interesom, to należy zadać sobie pytanie, czyje interesy realizują. Odpowiedź jest prosta. To amerykańska opieka nad Europą wymaga, by związki Rosji z Unią Europejską nie były zbyt dobre. A po łupkowej rewolucji to także interes komercjalny – im mniej rosyjskiego gazu, tym łatwiej sprzedać gaz amerykański. Problem w tym, że jest on drogi. Polska polityka jest niestety tylko pochodną amerykańskiej strategii, opisanej dokładnie tutaj:

Amerykańska gra energetyczna o Europę

część 1

http://nowadebata.pl/2017/05/11/amerykanska-gra-energetyczna-o-europe-czesc-1/ 

część 2

http://nowadebata.pl/2017/05/17/amerykanska-gra-energetyczna-o-europe-czesc-2/

Nie stać polskich polityków na grę na rzecz narodowych interesów, którą tak zdecydowanie i skutecznie prowadzi premier Viktor Orbán. Szkoda.

Andrzej Szczęśniak

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • Yaroonio
      Yaroonio :

      @tagore Drogi tagore najzwyczajniej w świecie twoja slepa milość do pisu zaślepia cię, interes jest złoty z tym gazem, a polaczki bo inaczej zarządców strefy polin nie potrafię nazwać to banda ignorantów na pasku ussmani. Opieranie jakiejkolwiek polityki państwa z uwaględnieniem interesów banderwoców powinno byc karane śmiercią w męczarniach i tyle w temacie.