Nie podawajcie ręki Szpicerowi

Pomysł postawienia pomnika polskim profesorom, rozstrzelanym w 1941 r. na Wzgórzach Wuleckich mija się z celem, ponieważ współpracowali oni z bolszewikami. Tak uważa mer Lwowa w latach 1991-1994, Wasyl Szpicer.

4 kwietnia, gdy we Lwowie świętowano 21 rocznicę podniesienia niebiesko-żółtej flagi na miejskim ratuszu, Wasyl Szpicer ogłosił: „We Lwowie planuje się postawienie pomnika tak zwanej elicie polskich profesorów. Niech będzie na sumieniu obecnego lwowskiego i ukraińskiego środowiska naukowego gorące poparcie dla tego projektu. Chcę jedynie przypomnieć, że ci polscy profesorowie z ochotą szli na służbę do bolszewickiej władzy, nie patrząc na to, że bolszewicy wraz z nazistami zniszczyli ich kochaną ojczyznę – Polskę”.

W ramach potwierdzenia swojej „głębokiej” historycznej wiedzy, były mer miasta dodał, że gdy w grudniu 1939 r. omawiano projekt utworzenia Lwowskiego Państwowego Uniwersytetu, właśnie ze względu na naciski ze strony polskich profesorów, zrezygnowano ze słowa „Ukraiński”. Tłumacząc to wydarzenie, dodał: „Fakt ten świadczy nie tylko o tym, że polscy profesorowie byli bliscy okupacyjnej bolszewickiej władzy i uważali za słuszne konsultowanie się z nią, a nie z ukraińskimi profesorami, ale i nie szanowali wszystkiego, co ukraińskie”.

Niełatwo historykowi czyta się takie „odkrycia” człowieka starszego, a do tego byłego mera Lwowa. Nie zatrzymam się na moralno – etycznym poziomie pana Szpicera, który 70 lat po tragedii, twierdzi, że ofiary zasłużyły sobie na taką śmierć. Bo jak jeszcze można odebrać jego słowa? Radziecka retoryka Wasyla Szpicera również zwraca uwagę, bo już dawno nie spotykałem się w publicystyce z wyrażeniem „tak zwana elita”. Chciałbym kategorycznie zaprzeczyć temu panu – na wzgórzach Wuleckich rozstrzelano prawdziwy kwiat polskiej i lwowskiej nauki. Dziwi mnie niezmiernie fakt, że dzisiaj przychodzi komuś do głowy rehabilitowanie i tłumaczenie zbrodni nazistowskich, mało tego – zrzucanie winy na same ofiary. W normalnym społeczeństwie nikt nie podałby ręki takim ludziom.

To, że pan Szpicer udał się do otwartych fantazji i przekręcania historii jest faktem. Bo co zarzuca on ofiarom? To, że po utracie swojej ojczyzny nadal wykładali w radzieckich uniwersytetach ukraińskim studentom? Mieli jakiś wybór? W niemieckiej strefie okupacyjnej czekała na nich pewna śmierć, zresztą byle jaka nauka w Generalnym Gubernatorstwie była dla Polaków zakazana. Należało opierać się radzieckiej władzy? Było by to głupie, wręcz niemożliwe. Jednak najbardziej oburzają mnie słowa pana Szpicera, gdzie wnioskuje, że współpraca polskich profesorów z władzą radziecką była wystarczającą przyczyną dla nazistów do tego, by ich wymordować. Kierując się tą logiką, należało rozstrzelać większość mieszkańców Zachodniej Ukrainy, którzy świętowali zniszczenie państwa Polskiego i przyłączenie zachodnio ukraińskich ziem do radzieckiej Ukrainy. Związek Radziecki wykorzystał dla ukrycia swojej agresji przeciwko Polsce „ukraińską kartę”. Dla dalszej realizacji tej polityki, trzeba było wraz z sowietyzacją przeprowadzać ukrainizację Zachodniej Ukrainy. Nie zważając na przeprowadzaną siłą ukrainizację wydziałów, polscy profesorowie wciąż wykładali. W końcu ukraińskich profesorów praktycznie nie było. Wśród rozstrzelanych, według logiki pana Szpicera, powinni się byli znaleźć wszyscy ukraińscy studenci, którzy studiowali na radzieckich wydziałach. Nie chciałbym sprowadzać tej tragedii do groteski, ale Wasyl Szpicer również powinien był być rozstrzelany, ponieważ ukończył „bolszewicką” uczelnię, a później jeszcze bardzo długo pracował „na bolszewików”. Coś mi się wydaje, że szanowny pan nie siedział w ukryciu i dywersją na kolei się nie zajmował.

Mnie, jako historyka, oburza otwarte kłamstwo, które padło w kolejnym zdaniu: „Czemu Niemcy, którzy weszli do Lwowa w 1941 r., w pierwszej kolejności zaaresztowali i rozstrzelali profesorów – Polaków, przecież Polska jako państwo już nie istniało i polscy profesorowie nie stanowili dla nich zagrożenia. Do tego, Niemcy mieli prawdziwych wrogów politycznych – ukraińskich nacjonalistów, którzy w 1941 r. samowolnie ogłosili akt odrodzenia ukraińskiego państwa. Ich naziści zaczęli aresztować później. Pewnie Niemcy wiedzieli o czymś, o czym nasi uczeni nie chcą mówić”. Nie, panie Szpicer, ukraińscy nacjonaliści w tym czasie nie byli wrogami Niemców, oni ściśle z Niemcami kolaborowali…

Chciałbym zakończyć słowami ludowego powiedzenia: „Chroń nas Boże od takich przyjaciół, bo z wrogami poradzimy sobie sami”. Panie Szpicer, za co pan tak nie lubi Ukrainy?

Wasyl Rasewycz– lwowski historyk z Narodowej Akademii Nauk Ukrainy

(Tekst został pierwotnie opublikowany na blogu autora, na portalu zaxid.net. tytuł pochodzi od redakcji „Kuriera Galicyjskiego”)

Źródło: Kurier Galicyjski nr 7 (131) z 15-28 kwietnia 2011 r.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply