W wywiadzie dla Kresów.pl Paweł Kukiz tłumaczy, o co faktycznie chodziło z rzekomym wchodzeniem w koalicję ze Zjednoczoną Lewicą, co sądzi o .Nowoczesnej Ryszarda Petru, kryzysie migracyjnym i o tym, czy rząd Ewy Kopacz zdradził naszych sojuszników z Grupy Wyszehradzkiej.

Kresy.pl: Co faktycznie miał Pan na myśli mówiąc o „celowej koalicji ze Zjednoczoną Lewicą”?

Paweł Kukiz: Miałem na myśli możliwość zawierania celowej koalicji z każdym podmiotem politycznym – również i z ZL. Jeżeli Zjednoczona Lewica wyszłaby na przykład z realnym projektem zakazującym w tej chwili sprowadzania do Polski tzw. imigrantów z krajów arabskich, to ja bym za tym zagłosował. Czy każdy by za tym zagłosował? Nie! W tym systemie politycznym, w którym obowiązują koalicje oparte na urzędach, z ofertami w rodzaju „prezesura Orlenu za poparcie dla nas”, pożyteczne propozycje dla państwa są odrzucane ze względu na jakieś tego rodzaju związki między tzw. koalicjantami. Mnie takie stawianie pytania troszkę irytuje, dlatego, że ono jest zbudowane na bazie informacji wynikającej z tytułów na portalach internetowych, które są wyrwane z kontekstu i zmanipulowane. A ja mówiłem o różnych scenariuszach. W tym o takim, w którym nie wchodzimy do parlamentu, kiedy najbardziej prawdopodobna sytuacja to zawiązanie przez wszystkie partie poza PiS wielkiej koalicji antypisowskiej. Zresztą zostało to potwierdzone przez środowisko PO. Nie chciałbym tu wchodzić w jakieś idiotyczne porównanie, ale koalicja i koalicja celowa to taka sama różnica, jak pomiędzy gwałtem a samogwałtem. Niby jedno i to samo, bo w obydwu jest gwałt…

Czyli jak rozumieć tę celowość?

Celowością jest naprawa Rzeczpospolitej, celem jest Polska, bezpieczeństwo obywateli, ich dobrobyt i godność, godność Polski na arenie międzynarodowej i zapewnienie jej historycznie należnego miejsca. Ja nie patrzę na sztandary partyjne, tylko na to o czym wcześniej mówiłem. Poza tym, zaskakuje mnie taka pewność politologów i dziennikarzy, że w momencie wprowadzenia do parlamentu jakiejś grupy osób, podmiot polityczny, który ich wprowadził, musi z kimś wejść w trwałą koalicję. Moim osobistym celem, tak jak wielu najbliższych i zaufanych mi osób, które uczestniczą w naszej inicjatywie, jest Konstytuanta. To jest dla nas podstawowym celem, nie urzędy, nie władza dla władzy, nie partycypacja w łupieniu obywateli. A teraz jeszcze jest chyba jedyny sprzyjający ku temu klimat, który jest totalnie niszczony przez mainstream i funkcjonariuszy partyjnych każdej opcji, by rozpocząć proces naprawy państwa.

A czy rolę takiego nietypowego koalicjanta mogłoby w razie dostania się do parlamentu pełnić ugrupowanie Ryszarda Petru?

Pan chyba żartuje… Podam taki przykład: jest Zembaczyński, do niedawna prezydent Opola, członek PO. Dziś jego syn startuje z Nowoczesnej. To jest prawdziwy symbol tego związku. Dla mnie program PO i Nowoczesnej różni się tym, że Tusk mówił „3 razy 15”, a Petru mówi „3 razy 16”.

Ostatnio nośnym hasłem pana Petru było „8% dla Nowoczesnej = brak samodzielnych rządów PiS”.

Z całą pewnością PiS powinien bardzo poważnie potraktować to co powiedział pan Petru.

A czy zupełnie hipotetyczne jego ugrupowanie mogłoby być „czarnym koniem” najbliższych wyborów? Czy na nie może przerzucić się spore grono sympatyków Platformy, którym wstyd jest przyznać się do głosowania na tę partię?

Pan Petru nieprzypadkowo jest tak mocno pompowany w mediach, które są przede wszystkim w zasięgu Platformy. Mnie jako wyborcy nikt by na to nie nabrał. Z tego względu, że doskonale pamiętam, jak pan Petru nosił teczkę za Balcerowiczem, jak zachęcał do brania kredytów we frankach, kiedy Tusk niby czasowo podniósł VAT do 23%, a Petru uważał, że to stanowczo za mało.

Jakiś czas temu w jednym z wywiadów telewizyjnych przyznał Pan, że pod wpływem różnych doniesień medialnych zmienił swoją opinię w kwestii przyjmowania migrantów. A ostatnio Pana poglądy znowu się zmieniły – niektórzy wytykają Panu niekonsekwencję.

Proszę pamiętać, że ja jestem muzykiem, artystą. A to był zbieg różnych okoliczności. Po pierwsze, ta pierwsza rozmowa miała miejsce chyba dzień po tym, jak opublikowano fotografie dzieci wyrzuconych na brzeg morza. Nie znam człowieka, na którego taki obrazek by nie zadziałał, a jeśli tacy są, to nie chciałbym takich osób znać. Mało tego – wówczas dyskutowana była kwota 2 tys. osób, znacznie niższa. Przyznam się szczerze, że byłem przekonany, że tyle osób bezwzględnie musi znaleźć się w Polsce, że to jest proces nieodwracalny. Trzecią rzeczą był komunikat papieża Franciszka do parafii, aby przyjmowały te osoby u siebie. Być może nie dość precyzyjnie się wyraziłem, ale myślę, że wystarczająco, tylko pominięto to, że absolutnie nie wolno dopuścić do tego, by te osoby znalazły się w jednym skoncentrowanym miejscu – przede wszystkim w obozach, gdzie wśród muzułman na dzień dobry obowiązuje szarijat. Nie znają państwa, rządzą się swoim prawem i koniec. Dlatego uznałem propozycję papieża za doskonałą jak na tamte warunki, ponieważ w Polsce mamy około 10 tys. parafii i przy rozparcelowaniu wśród nich tych 2 tys. osób ten problem w zasadzie znika. Natomiast nie miałem pojęcia, że to będą jakieś kwoty oparte na wskaźniku PKB i liczbie ludności. Że nagle z 2 tys. robi się 10 a to dopiero początek.

Nie żałuje Pan tej wypowiedzi?

Być może była zbyt emocjonalna, ale niczego sobie nie wyrzucam. Nie uważam za zasadne, żeby trzymać się jednej konkretnej opinii czy stwierdzenia, które wypowiedziałem w danym momencie i bazując na różnych przesłankach. To była wypadkowo tych trzech czynników, o których mówiłem: dzieci wyrzuconych na brzeg, liczbą 2 tys. uchodźców (i mojego złego zrozumienia, że ich już trzeba przyjąć) i słowami Franciszka (święty, którego stara się naśladować, jest moim idolem). Natomiast podchodząc do sprawy pragmatycznie, jeśli weźmie się obecny kontekst, to co się zdarzyło zaraz po tych zdjęciach, które były przygotowaniem do wzbudzenia takich emocji, aby można było przeforsować pewne rozwiązania… To była typowa manipulacja. Podobno, pojawiły się takie informacje, same zdjęcia też zostały zmanipulowane. Zresztą, te manipulacje cały czas trwają. Widziałem w jednej z telewizji, w której wypowiadałem się na temat uchodźców już w sposób radykalny i czytałem list do Tuska i Schultza, że podzielono ekran – z jednej strony była moja wypowiedzieć, a z drugiej pokazywali akurat te grupy, w których znajdowały się dzieci. Nie mam wątpliwości, że kwestia imigrantów to zagrożenie. Temat ten był podniesiony na naszej niedzielnej konwencji w Warszawie przez pana Jacka Pałkiewicza- podróżnika, na którego Al-Kaida wydała wyrok śmierci.

Jest to teraz mocno eksponowany temat – również przy okazji kampanii wyborczej.

Dla mnie obrzydliwe jest to, używa się tej sprawy w kampanii parlamentarnej. Tu nie chodzi tylko o sprawę etyczną, ale również o to, że w Polsce oprócz tego mamy mnóstwo takich problemów, które ta sprawa przykrywa. Sprowadzono ją do poziomu związków partnerskich i legalizacji marihuany.

Co Pan sądzi o postawie polskiego rządu podczas głosowania w kwestii migrantów. Czy rząd premier Kopacz zdradziła naszych sojuszników z państw Grupy Wyszehradzkiej?

W dużej mierze tak. Wszystko jeszcze zależy od tego jak się zachowa następny rząd. Bo po tym trudno się było spodziewać czegoś innego. Ten rząd od czasu Donalda Tuska realizuje politykę proniemiecką. Ubolewam nad tym, że zlekceważyłem tego „dziadka z Wehrmachtu” – czy był siłą wcielony, czy raczej poszedł na ochotnika. Po zachowaniu Tuska wygląda na to, że raczej to drugie. W 1989 roku ja, i nie tylko ja jeden, byłem przekonany, że odzyskaliśmy wolność. Tylko wyjątki w rodzaju Kornela Morawieckiego, z którym bardzo blisko współpracuję, czy ś.p. prof. Przystawy uważały Okrągły Stół za zdradę i które przewidywały negatywne konsekwencje. Sztuką jest się przyznać do błędu. Każdy jakieś popełnia, natomiast te moje nie był takiego kalibru, żeby mnie dyskredytowały. Natomiast, kiedy się orientuję, że błąd został popełniony, natychmiast go naprawiam. To wynika z chęci poprawy, tak jak w religii.

Gdyby miał Pan wpływ na to, co dzieje się w Sejmie, to optowałby Pan za zacieśnieniem naszych więzi z naszymi południowymi sąsiadami i krajami Grupy Wyszehradzkiej?

Wzmocnienie Grupy popierałbym z całą pewnością. Mało tego, starałbym się o nawiązanie lepszych relacji np. z Białorusią. Choćby w kontekście interesów Polaków zamieszkałych na Kresach i możliwości handlu z Rosją za jej pośrednictwem.

Czyli byłby Pan otwarty do tego, by usiąść do stołu z Łukaszenką?

Tu wracamy do pierwszego pytania o Zjednoczoną Lewicę. Tak jak powiedziałem, jeżeli to miałoby się przysłużyć ojczyźnie i miałbym tego pewność, to na 100 proc. tak bym postąpił. Natomiast mam to szczęście, ze ja nie jestem wodzem.

Nawet w swoim ugrupowaniu?

W naszym ruchu jest naprawdę duża doza demokracji. Oczywiście, że w pewnych sprawach mój głos jest decydujący, bo taki musi być. Ale w ogromnej mierze cała nasza polityka jest wynikiem konsensusu bardzo różnych środowisk: od Młodzieży Wszechpolskiej przez Demokrację Bezpośrednią (z która ideowo nie bardzo się zgadzamy, ale np. w kwestii referendum już tak) po związki zawodowe. Nawet te ostatnie są różne. Być może dojdzie nawet do tego, że uda się jeszcze bardziej zacieśnić współpracę miedzy nimi właśnie dzięki takiemu ruchowi, który obecnie tworzymy.

I który przeżywa pewne trudności.

Proszę pamiętać, że wszystkie podmioty polityczne w Polsce pod różnymi nazwami istnieją od 25 lat (nie mówiąc o ZSL-PSL czy SLD, które istnieją od lat 40. My jesteśmy na „rynku politycznym” raptem dwa miesiące. A o tym się nie mówi. To coś innego niż moja kampania prezydencka. Ten ruch ma przede wszystkim zrobić potężną rysę na systemie, z którym obecnie mamy do czynienia. Nie dysponując żadnymi strukturami, w ciągu dwóch miesięcy zebraliśmy podpisy i zarejestrowaliśmy listy we wszystkich okręgach. To świadczy o potencjale. Droga nie będzie łatwa, będzie długa. Ale jestem w 100 proc. przekonany, że wygramy, Tym bardziej, że wylosowaliśmy nr listy 7 – nawet w Biblii uznany za doskonały.

Dziękuje za rozmowę.

Dziękuję bardzo.

Rozmawiał Marek Trojan

9 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. mateusz14
    mateusz14 :

    Jak dla mnie Kukiz jest skończony i oby PiS zdobył samodzielną większość bo będzie bieda dla naszej Polski bo ten delikwent – Kukiz jest nieobliczalny może i ma dobre intencje ale ja mu nie ufam bredzi jakieś głupoty o imigrantach potem się z tego wycofuje i zmienia zdanie, jak jest taki chętny żeby przyjmowały ich parafie to może niech da dobry przykład i sam przyjmie ich do swojego domu, niebezpieczny typ dla Polski ogółem… na podstawie jednego zdjęcia w Fakcie jeszcze jakąś wojnę wywoła a potem powie że się mylił… już jakiś czas temu się do niego zniechęciłem ale tak jeszcze się wahałem ale przy każdej następnej wypowiedzi moje zniechęcenie do tego pana rośnie A WIĘC WSZYSCY NA WYBORY I ODDAJEMY GŁOS NA PiS BO INACZEJ OBUDZIMY SIĘ W KRAJU GDZIE WYBORY NIC NIE DAJĄ A WSZYSCY ZJEDNOCZENI PRZECIW PiS Z PO NA CZELE BĘDĄ DALEJ TE SAME CZERWONE RYJE RZĄDZIĆ…

    • cyna
      cyna :

      Dobre spostrzeżenie i jak trafne. Same intencje nie wystarczą, ten koleś to same intencje, nie ma pomysłu na rządzenie a w polityce nie da się tak szybko bez przemyślenia i bez refleksji ani klepac ozorem ani tym bardziej decydować.

  2. leszek1
    leszek1 :

    Srodowisko ludzi, ktorzy nazywaja sami siebie “artystami”, az sie roi od zboczencow, uprawiajacych seks w najrozniejszycg postaciach. Jakby im tego bylo za malo, niektorzy “artysci” zaczynaja uprawiac polityke. Czy to jest jakas odmiana “artystycznej” aberracji ?

    • cyna
      cyna :

      Zwłaszcza wsród aktorów tam każdy z każdym znałem taką studentkę aktorstwa we Wrocławiu nawiasem mówiąc córka pewnego wysokopostawionego urzędnika z władz uczelni rolniczej. Jej sposób prowadzenia i opowieści co sie dzieje w tym środowisku nawet mnie przyprawiał o odruchy wymiotne a do delikatnych nie należę i też nie jedno zbroiłem ale czegos takiego to nawet dwa razy słuchać bym nie chciał

      • kojoto
        kojoto :

        Leszek1: myślę, że mylisz tu artystów z kurwami, które w mediach nazywaja “artystami”. W czasach “pop-kultury” artyści w rozumieniu wybitnie utalentowanych twórców niestety są w defensywie. Zalani jesteśmy morzem gówna, które uparcie nazywane jest sztuką. W poprzednich wiekach więkrzośc obecnych “artystów” pasała by świnie.

  3. mop
    mop :

    Solidnym wzmocnieniem systemu dwupartyjnego i gwarancją jego stabilności są JOW-y potwierdzające tę właśnie „zaletę” w Wlk.Brytanii i w USA. Nikt, kto nie dysponuje dużymi środkami finansowymi i dostępem do mediów nie ma szans na zaistnienie w świecie polityki.
    JOW-y są tematem znakomicie rozgrywanym przez żydo-reżimowych speców od socjotechniki. Temat JOW zgłosił artysta Kukiz, któremu żydo-media umożliwiły wielokrotne publiczne wyklinanie pookrągłostołowego systemu władzy – taką szansę dano tylko jemu – (?). Kukiz i jego zwolennicy nazywani są odtąd antysystemowcami. I wszystko świetnie się układa, bo przeciwnikami JOW są systemowcy z PiS i z PO. Odbierająca żydo-medialne treści gawiedź powinna wyciągnąć zatem wniosek: JOW-y to dobra sprawa, bo nie chcą ich partie pookrągłowego systemu władzy, PiS i PO. Polak, który pójdzie na referendum Komorowskiego i odda głos przeciw systemowi – przeciw PiS i przeciw PO -, czyli za JOW, zrobi dobrze systemowi, zrobi dobrze PiS i PO. Oto, co znaczy żydowski geniusz. wolna – polska.pl