Koniec kresowego świata

Pozbyto się definitywnie dwóch “balastów”: kresowego ziemiaństwa (a więc warstwy “anachronicznej”, hamującej “modernizację” kraju) oraz “konfliktogennych” mniejszości etnicznych. Formuła “piastowska” zwyciężyła.

Nie przypadkiem powyższe słowa to zarazem tytuł autobiograficznej książki Anny Pawełczyńskiej, pochodzącej z Podola socjolog, która kreśli w niej portret swojej rodziny. Na mocy podpisanego w roku 1921 traktatu ryskiego, rodzinne strony profesor Pawełczyńskiej znalazły się w granicach Rosji sowieckiej.

Endecy, którzy zdominowali polską delegację na negocjacje w Rydze, kierowali się koncepcją państwa narodowego. Wychodzili z założenia, że dawne ziemie Rzeczpospolitej Obojga Narodów zamieszkiwane przez obcy żywioł etniczny, a więc przez ludność białoruską i ukraińską, będą dla młodego państwa polskiego zbytnim obciążeniem. W dodatku Polska miała otrzymać sutą rekompensatę w złocie za wkład ziem polskich w budowanie gospodarki rosyjskiej w okresie rozbiorów. Tyle że nigdy się tego złota nie doczekała.

Historia sprzed prawie 90 lat pozostaje nadal aktualna. Nie tylko z uwagi na pewne rzucające się w oczy analogie, jak naiwność i bezradność władz polskich wobec polityki rosyjskiej. Chodzi tak naprawdę o pewne myślenie wokół tego, czym jest i ma być Polska. Być może za paradoks należy uznać to, że geopolityczna wizja antykomunisty i wroga ZSRR Romana Dmowskiego zrealizowała się po II wojnie światowej.

W ramach porządku jałtańskiego Polska stała się państwem narodowym, państwem jednolitym nie tylko etnicznie, lecz także religijnie i kulturowo. Stała się państwem Polaków-katolików, niezależnie od tego, jak traktowany bywał Kościół instytucjonalny w ciągu minionych 65 lat. Pozbyto się definitywnie dwóch „balastów”: kresowego ziemiaństwa (a więc warstwy „anachronicznej”, hamującej „modernizację” kraju) oraz „konfliktogennych” mniejszości etnicznych. Formuła „piastowska” zwyciężyła.

Taka jest dzisiaj Polska realna, czy to się komuś podoba czy nie. I nostalgia za bezpowrotnie utraconą przeszłością niczego tu nie zmieni. Natomiast wszelkie przejawy rewanżyzmu historycznego wobec ULB to głupawe, niepoważne, chociaż szkodliwe dla polskiej racji stanu, zabawy. A jednak warto jeszcze zadać dość brutalne pytanie: czy Polska bez Kresów jest historycznie tą samą rzeczywistością, która była obecna w tej części Europy do roku 1939. Gdy jeżdżę na „ziemie odzyskane” – co czynię rzadko – zdarza mi się odnosić wrażenie, że takie miejsca jak Gorzów Wielkopolski czy Stargard Szczeciński to inne planety. Nie mogą one stanowić ekwiwalentu dla miast kresowych.

Na koniec zacytujmy słowa Ryszard Legutki, jakie wypowiedział on kilka miesięcy temu w rozmowie dla naszego serwisu: „Polska po 1945 roku zmieniła swój kształt terytorialny, tracąc te ziemie, które stanowiły najmocniejsze źródło kultury i tożsamości. Jeśli dodamy do tego fakt, iż drastycznie zmieniła się struktura społeczna i nastąpiła głęboka ingerencja ideologiczna w tożsamość narodową, to zrozumiemy, że ten Polak sprzed roku 1939, kształtowany przez kilka wieków naszej historii, przestał istnieć”.

Filip Memches

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply