Jarosław Kaczyński nie wymienił z tłumem nazistowskiego okrzyku w złej wierze. Przypomnijmy, że jest to jeden z nielicznych polityków, który domagał się uznania rzezi wołyńskiej za ludobójstwo. On po prostu nie wiedział, co robi. Zachowanie prezesa Prawa i Sprawiedliwości nie jest jakimś gorszącym ewenementem, jest niestety symptomatyczne dla większości Polaków.

Wydawałoby się, że odpowiedź na tytułowe pytanie powinna być w Polsce ogólnie znana, dlatego pisanie artykułu na taki temat należałoby uznać za niepotrzebne czernieniem papieru. Niestety z jakichś powodów sytuacja przedstawia się u nas zupełnie inaczej. W Polsce o rzeczywistej sile banderowskiego odrodzenia na Ukrainie wiedzą tylko specjaliści. Z kolei najczęstsza informacja, do jakiej przeciętny Polak ma dostęp za pośrednictwem środków masowego przekazu, mówi o tym, że współcześni banderowcy stanowią zaledwie niewielki odsetek, niereprezentatywny dla ukraińskiego społeczeństwa w ogóle, a dla zgromadzonych na EuroMajdanie w szczególności. Niektórzy redukują zagadnienie banderowskiej tożsamości do cieszącej się 10% poparciem Swobody, inni nawet do niewielkiego marginesu w ramach samej tej organizacji.
Ruch banderowski, wg oficjalnych danych pochodzących z badań z bieżącego roku, cieszy się poparciem około 1/4 społeczeństwa (27%) – tyle osób zadeklarowało, że uważa UPA za narodowych bohaterów Ukrainy. Na zachodniej Ukrainie poparcie to przekracza 70%, a im młodsi są ankietowani, tym wskaźnik poparcia jest wyższy. Według tych samych badań (Rejting 2013) poparcie dla UPA cechuje elektorat nie tylko Swobody (Tiahnyboka), ale również Batkiwszcziny (Tymoszenko). Zwolennicy partii Udar są w tej kwestii podzieleni, gdyż lider tej partii – Witalij Kliczko – twierdzi, że za bohaterów Ukrainy uważa zarówno banderowców, jak i czerwonoarmistów.
Biorąc powyższe dane pod uwagę, polscy obserwatorzy nie powinni być zdziwieni powszechną obecnością banderowskiej symboliki na majdanie, czy faktem, że nieoficjalnym hasłem demonstrujących stało się ustanowione w 1940 roku hasło OUN-UPA: „Sława Ukraini – Herojom Sława!” Kijowska „rewolucja” jest bowiem organizowana właśnie przez młodych ludzi z zachodniej Ukrainy, dla których banderowska tożsamość jest czymś tak samo oczywistym, jak marzenie o wyrwaniu się na Zachód. Należy wprost powiedzieć, że EuroMajdan to impreza, na której większość stanowią ludzie z zachodu Ukrainy i kijowianie.
W Polsce przez bardzo długi okres trwania protestów nikt jakoś tego nie zauważał. Publiczne i prywatne media z entuzjazmem informowały nas o wspaniałych rzeczach, których dzięki nim możemy być świadkami. W tle wznoszono banderowskie okrzyki, powiewały czerwono-czarne flagi, a reporter z zaangażowaniem opowiadał nam o dzielnych ludziach walczących na mrozie o wolność i prawa człowieka.
Wszyscy bardzo dobrze zdajemy sobie sprawę z tego, co jest powodem takiego stanu rzeczy. Przyczyna jest prozaiczna i wstydliwa zarazem. Jarosław Kaczyński nie wymienił z tłumem nazistowskiego okrzyku w złej wierze. Przypomnijmy, że jest to jeden z nielicznych polityków, który domagał się uznania rzezi wołyńskiej za ludobójstwo. On po prostu nie wiedział, co robi. Zachowanie prezesa Prawa i Sprawiedliwości nie jest jakimś gorszącym ewenementem, jest niestety symptomatyczne dla większości Polaków. Nawet jeśli jakiś znaczący procent z nas potrafi skojarzyć nazwę UPA z ludobójstwem (choć wciąż jest to mniejszość), to ilu znajdzie się takich, którzy wiedzą cokolwiek więcej? Ilu z nas potrafi rozpoznać cały ten banderwoski sztafaż z taką samą łatwością z jaką potrafi to zrobić w przypadku symboliki hitlerowskich Niemiec czy sowieckiej Rosji? To niestety pytanie retoryczne.
Sposób, w jaki polskie elity podeszły do wydarzeń na Majdanie, powinien być dla nas wszystkich nauczką. Popełnionych błędów nie da się już oczywiście odwrócić, ale szkody, jakie wyrządziliśmy sobie samym, można starać się naprawić. Niedojrzały, emocjonalnie zaangażowany przekaz niedouczonych korespondentów można zastąpić rzetelną i obiektywną informacją, stronniczy zestaw rozhisteryzowanych komentatorów można i należy zbalansować. Przede wszystkim jednak potrzebujemy wszyscy odpowiedniej edukacji, odpowiedniej polityki historycznej na odcinku ukraińskim, nauczania, które uwrażliwiłoby nas na symbole, gesty i słowa, których zaakceptować nie możemy, chcąc pozostać integralną wspólnotą narodową. W przeciwnym wypadku będziemy nadal bezbronni na „miękkie” oddziaływanie ze strony obozu postbanderowskiego, któremu bez żadnego wysiłku udało się na naszych oczach i do tego naszymi rękoma dokonać legitymizacji swojej symboliki i frazeologii nie tylko wśród Ukraińców, ale także wśród samych Polaków, którzy już dziś zdradzają charakterystyczną dla zindoktrynowanych umysłów odporność na fakty.
Zygmunt Gintowt
1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. wincentypol
    wincentypol :

    Obowiązkiem tych którzy znają fakty Jest w takim wypadku stanowcze powiedzenie NIE tym ,,marzeniom rozliczenie zbrodni i pokornr przeproszenie i dopiero pomoc w drodze na zachód : ………Kijowska „rewolucja” jest bowiem organizowana właśnie przez młodych ludzi z zachodniej Ukrainy, dla których banderowska tożsamość jest czymś tak samo oczywistym, jak marzenie o wyrwaniu się na Zachód. Należy wprost powiedzieć, że EuroMajdan to impreza, na której większość stanowią ludzie z zachodu Ukrainy i kijowianie.