Herkules Litewski

Hetman powinien umierać stojąc

Mars z oczu, powaga z oblicza

Monumentalna postać sędziwego olbrzyma, na którym spoczęło zbawienie Rzeczypospolitej. W nim Sarmaci mieli nadzieję; on tę nadzieję spełniał.

I nie jest to jedynie fantazja poety, historyka, mitotwórcy; tak było, hetman tak wyglądał, ludzie go tak widzieli i taką w nim pokładali ufność, a on tak działał. Rymy – rymy licznych poetów – zaledwie nadążają za faktami. Tu Potocki z “Wojny chocimskiej”:

“Wszyscy oczy i serca na jednego zgodnie

Obrócą Chodkiewicza; ten się zda, że młodnie;

Że dzieła nieśmiertelne, których mu nie szczędzą

Późne wieki, siwy włos ze skroni mu pedzą;

Mars z oczu, powaga mu sama bije z twarzy,

Tak się w nim wielkość męstwa i swoboda parzy,

Że mu szczyre tryumfy można czytać z czoła.

Kogóż szukać, dla Boga? ciebie dzisia woła

Ta wiekopomna praca, waleczny Karolu!

Jeszcze cię też nie znano w Konstantynopolu.

Poznają, co za ludzie idą z naszej Litwy,

Kiedy serdeczny Polak wsiędzie na koń przy twéj

Doskonałej biegłości…”

Obraz podobny powtarza się za każdym kolejnym, wiekopomnym wydarzeniem tej wojny – a idzie o wojnę chocimską roku 1621, ostatnią wojnę w wielkiej karierze Chodkiewicza, który osiągnął wszystko, co chciał i mógł. Wszak od dawna już był hetmanem wielkim litewskim, od kilku lat także wojewodą wileńskim. Teraz pozostało mu zakończyć żywot najwiekszym ze zwycięstw lub chwalebną śmiercią w obronie Ojczyzny. Toteż po sławnej przemowie do rycerstwa –

“Gdy dokończył Chodkiewicz takiej swojej mowy,

Zdało się, że ze słońca promień go ogniowy

Ogarnął, że na głowie i na skroni białej

Włosy mu oszedziałe płomieniem gorzały.”

Starowolski pisze:

“Los łaskawy obdarzył go wszystkim, czego potrzeba do zdobycia nieśmiertelnej sławy: dał mu pochodzenie ze zna­komitego rodu po mieczu i po kądzieli, świet­ne małżeństwo, bogactwo niepospolite, dosko­nałą budowę ciała ze wszelkimi cechami szla­chetnego dowódcy, oblicze pełne dostojności, nos orli, czoło wyniosłe, wyraz marsowy. Oprócz tego posiadał biegłość w językach obcych i w tych naukach, które zwiemy humanistycznymi, przede wszystkim jednak wiele pracy poświęcał zgłębianiu sztuki wojennej. Temu oddany był od najmłodszych lat. Zjeździł prawie całą Europę, brał udział w wojnach w Belgii, na Węgrzech i na Wołoszczyźnie…”

Jakub Sobieski w swoim pamiętniku opowiada o surowych obyczajach hetmana i niekwestionowanym jego autorytecie pośród rycerstwa, które trzymał w ryzach, ale zarazem pisze o jego “wspaniałości” – że choć był “słaby ciałem, ale silny duchem, a obliczem Marsowi podobny”, gdy “jechał na dzielnym rumaku, wzrokiem i skinieniem ożywiając wojsko”. Poseł Konstanty Vevelius “na pierwsze ujrzenie wodza chciał przed nim uklęknąć, jak przed bóstwem”.

Dobra myśl, pobożność, tryumfy

Ta hetmańska wspaniałość i surowość nie mogła obyć się bez sarmackiej porywczości, kłótliwości, ulubienia trunków, wreszcie republikańskiego poczucia wolności.

Sławna to scena, opisana przez naszego bohatera w liście do “Zosieńki”, czyli małżonki jego, Zofii z Mielca Chodkiewiczowej – gdy król Zygmunt spił hetmana wraz ze służbą, pragnąc wysondować go dobrze, nim przyjdzie do powierzenia mu dalszego prowadzenia wojny z Moskwą, po rezygnacji Żółkiewskiego. W efekcie król “pospolitował się” z magnatem, co zresztą w Polsce nie było nowiną :

“…Zatym zaczęła się dobra myśl; kazano w trąby, w bębny uderzyć, okrzyk w izbie. Dworzanie wszyscy, nakazał Jego Królewska Mość, aby za zdrowie moje wypili… owa przyszło nam z tej dobrej myśli, żechmy stojąc około Króla pili. Mnie się już mózg zagrzał, przyszło mi do rozbierania; jenom w samej delince przyszedł do Króla. Wyuzdałem się wiera aż nazbyt, acz nic nad przystojność, ale ile z panem, nazbyt… I tak wsadziwszy mi szklenicę wina na rękę swą, trzymał, ażem ją wypił. Stłukłem szklenicę o głowę, aż Król rzecze: miły panie hetmanie, nie tłuczcie tej głowy, siła nam na niej zależy…”

Była i sarmacka pobożność (tu znów Starowolski):

“…W każdą sobotę pokutował za zniewagi Najświętszego Sakramentu. Z wielkim nakładem kosztów i pracy budował dla zakonników świątynie i klasztory: w Kretyndze dla ojców franciszkanów obserwantów, w Bychowie dla kanoników regularnych świętego Augusty­na, w Krożach na Żmudzi dla ojców Towarzystwa Jezusowego. Że pominę tu inne, które wyposażył swą hojnością, jak umocnienia i obwarowania bychowskie, starannie zbudowa­ne według zasad sztuki wojennej, jak twierdzę w Lachowicach, ozdobioną wspaniałymi budowlami i świetnie pomyślanymi obwarowaniami, jak magazyny królewskie pełne machin bojowych, wykonane niezwykle starannie…”

Śmierć waleczna, spokojności pełna

Powiadano, że “hetmanom umierać przystoi | Stojąc kawaleryjej w samym czele swojej” (Kochowski, wedle legendarnej wypowiedzi Aemiliusa Paulusa), bo przecie “Nie to żywot, sto lat żyć, sto lat w ziemi gmerać, | Myśląc tylko, żeby jak najpóźniej umierać…” (Potocki). Z drugiej strony każdy marzy, aby umrzeć we własnym łóżku, przeżywszy pięknie wiele lat. Chodkiewiczowi, któremu “los dochowywał przez całe życie wierności” udało się i to, i to, bo umarł we własnym łóżku i na polu bitwy zarazem. Jakub Sobieski, naoczny świadek tej śmierci, uznał, że w nim –

“…sprawiedliwie wypełniło się dictum: Imperatorem stando mori oportet [hetman winien umierać stojąc], bo jako przez wszystek niemal wiek swój na koniu siedział tak i na śmierć chorując, w największych bolach swych najwięcej harcował, mało co czasu i odpoczynku znając przez tę ekspedycyą; aż już dopiero śmierć sama.”

Pełen chwały i zasług, syt zaszczytów i rodzinnego szczęścia, odszedł do Boga na zamku chocimskim jako podziwiany zewsząd “Herkules litewski”, do ostatniej chwili dowodząc zwycięsko wielką armią Rzeczypospolitej.

Duma

Nie wiadomo, kto napisał dumę o Chodkiewiczu. W parę lat po śmierci hetmana dołączono ją do zbioru panegirycznych wierszy pióra niejakiego Franciszka Małkota, zapewne studenta wileńskiej Akademii i zarazem “klienta” domu Chodkiewiczów. Chyba jednak nie ów Małkot był autorem dumy, bo odstaje ona od pozostałych tekstów. Znalazła się w zbiorku może właśnie z tego powodu, że ją powszechnie śpiewano; zarazem trafiła do obiegu rękopiśmiennego. W jednym z druków znajdujemy wskazówkę, iż można ją wykonywać “na notę jako Wieczna sromota”, ale inni wskazywali później jej własną melodię, jako popularną (czy tę samą, co do “Wiecznej sromoty”, czy inną? nie wiadomo). My zastosowaliśmy odpowiednio – jedną z popularnych dwieście lat później melodii nuconych przez dziadów z tekstami o tej samej rytmice…

Jacek Kowalski

– – – – – – – – – – – – – – – – – – –

W załączeniu: Duma o Chodkiewiczu. Śpiewa i gra na citoli Jacek Kowalski, na tenorowej lutni renesansowej gra Henryk Kasperczak. Nagranie sporządzone specjalnie dla www.kresy.plna Zamku Kórnickim, zrealizował Robert Rekiel.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – –

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply